tag:blogger.com,1999:blog-91540826674385808162024-03-18T20:55:55.944-07:00I found you in the pouring rain...Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.comBlogger92125tag:blogger.com,1999:blog-9154082667438580816.post-36203771028371905702014-06-15T05:34:00.003-07:002014-06-15T05:34:33.245-07:00NOWY BLOG :)Zapraszam na nowego bloga :)<br />
<h3 style="text-align: center;">
<span style="color: #ffd966;"><i><a href="http://liesareeverywhere.blogspot.com/">And you call yourself honest? </a> </i></span></h3>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9154082667438580816.post-28930706541927903182014-02-21T12:12:00.001-08:002014-02-21T12:12:07.221-08:00I'm just myself - Patrycja Graczyk<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="//www.youtube.com/embed/7ev6dpBWVLc" width="480"></iframe>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9154082667438580816.post-4758394475832796912013-07-03T12:56:00.002-07:002013-07-03T12:56:56.913-07:00Mały update 2 <b>SERDECZNIE WAS ZAPRASZAM NA MOJEGO I MOJEJ KOLEŻANKI BLOGA :)</b><br />
<br />
<b><a href="http://afraidofthefame.blogspot.com/">http://afraidofthefame.blogspot.com/</a></b><br />
<br />
<b>MAMY NADZIEJĘ, ŻE NASZA TWÓRCZOŚĆ WAM SIĘ SPODOBA.</b><br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-9154082667438580816.post-62187954433676885332013-05-21T09:43:00.001-07:002013-05-21T09:43:32.765-07:00taki mały update :) zapraszam na mojego trzeciego z kolei bloga :)<br />
http://feelstrongerthanme.blogspot.com/ Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9154082667438580816.post-6906602530295569672013-04-08T07:45:00.001-07:002013-04-08T07:45:22.135-07:00Podziękowania i podsumowanie ; ) <b>Jak to moja koleżanka powiedziała,: Wszystko co dobre kiedyś się kończy. :(</b><br />
<b>Tak jest w przypadku tego bloga, który jest moim pierwszym "dzieckie</b>m".<br />
<b>Bardzo chcę podziękować wszystkim czytelnikom, obserwatorom oraz moim przyjaciółkom : Pameli, Paulinie i Martynie , które mnie zainspirowały i pomagały mi w tworzeniu tego bloga. ;) Dziękuję wam <3</b><br />
<br />
<b> Podsumowanie </b>:<b> </b><br />
<b>Obserwatorów 12 </b><br />
<br />
<b>Odbiorcy:</b><br />
<br />
<b> Oczywiście krajów było więcej, ale nie ma ich na liście ze względu na pojedyncze wyświetlenia ;)</b> <b>A to są bieżące wyniki:</b><br />
<b> Polska 9181</b><br />
<b>Stany Zjednoczone 446</b><br />
<b>Rosja 111</b><br />
<b>Francja 78</b><br />
<b>Niemcy 66</b><br />
<b>Łotwa 17</b><br />
<b>Izrael 8</b><br />
<b>Wielka Brytania 7</b><br />
<b>Ukraina 5</b><br />
<b>Brazylia 2</b><br />
<br />
<br />
<b>Jeszcze raz dziękuję Wam za tyle wyświetleń i te 120 komentarzy i oczywiście zapraszam na mojego drugiego bloga : <a href="http://drop-me-down-to-the-dream-below.blogspot.com/">http://drop-me-down-to-the-dream-below.blogspot.com/</a></b><br />
<br />
<br />
<b>To tyle na tym blogu. Nie kryję faktu, że będę tęsknić ;) </b><br />
<b>Papa <3 </b><br />
<table __gwtcellbasedwidgetimpldispatchingblur="true" __gwtcellbasedwidgetimpldispatchingfocus="true" cellspacing="0" class="GFJVYHBBO0" style="height: 3px; width: 1px;"><tbody>
<tr __gwt_row="0" __gwt_subrow="0" class="GFJVYHBBH-"><td class="GFJVYHBBG- GFJVYHBBI- GFJVYHBBJ-"><br /></td><td class="GFJVYHBBG- GFJVYHBBI- GFJVYHBBD0"><br /></td></tr>
<tr __gwt_row="1" __gwt_subrow="0" class="GFJVYHBBH0 GFJVYHBBO-"><td class="GFJVYHBBG- GFJVYHBBI0 GFJVYHBBJ- GFJVYHBBP-"><br /></td><td class="GFJVYHBBG- GFJVYHBBI0 GFJVYHBBD0 GFJVYHBBP-"><br /></td></tr>
<tr __gwt_row="2" __gwt_subrow="0" class="GFJVYHBBH-"><td class="GFJVYHBBG- GFJVYHBBI- GFJVYHBBJ-"><br /></td><td class="GFJVYHBBG- GFJVYHBBI- GFJVYHBBD0"></td></tr>
<tr __gwt_row="3" __gwt_subrow="0" class="GFJVYHBBH0"><td class="GFJVYHBBG- GFJVYHBBI0 GFJVYHBBJ-"><br /></td><td class="GFJVYHBBG- GFJVYHBBI0 GFJVYHBBD0"><br /></td></tr>
<tr __gwt_row="4" __gwt_subrow="0" class="GFJVYHBBH-"><td class="GFJVYHBBG- GFJVYHBBI- GFJVYHBBJ-"><br /></td><td class="GFJVYHBBG- GFJVYHBBI- GFJVYHBBD0"><br /></td></tr>
<tr __gwt_row="5" __gwt_subrow="0" class="GFJVYHBBH0"><td class="GFJVYHBBG- GFJVYHBBI0 GFJVYHBBJ-"><br /></td><td class="GFJVYHBBG- GFJVYHBBI0 GFJVYHBBD0"><br /></td></tr>
<tr __gwt_row="6" __gwt_subrow="0" class="GFJVYHBBH-"><td class="GFJVYHBBG- GFJVYHBBI- GFJVYHBBJ-"><br /></td><td class="GFJVYHBBG- GFJVYHBBI- GFJVYHBBD0"><br /></td></tr>
<tr __gwt_row="7" __gwt_subrow="0" class="GFJVYHBBH0"><td class="GFJVYHBBG- GFJVYHBBI0 GFJVYHBBJ-"><br /></td><td class="GFJVYHBBG- GFJVYHBBI0 GFJVYHBBD0"><br /></td></tr>
<tr __gwt_row="8" __gwt_subrow="0" class="GFJVYHBBH-"><td class="GFJVYHBBG- GFJVYHBBI- GFJVYHBBJ-"><br /></td><td class="GFJVYHBBG- GFJVYHBBI- GFJVYHBBD0"><br /></td></tr>
<tr __gwt_row="9" __gwt_subrow="0" class="GFJVYHBBH0"><td class="GFJVYHBBG- GFJVYHBBI0 GFJVYHBBJ-"><br /></td><td class="GFJVYHBBG- GFJVYHBBI0 GFJVYHBBD0"><br /></td></tr>
</tbody></table>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-9154082667438580816.post-53903302978969441092013-04-08T07:31:00.000-07:002013-04-08T07:31:13.668-07:00Epilog *około rok później<br />
<br />
Cały ten rok był piekielnie ciężki, ale teraz wiem, że będzie coraz lepiej. Jay junior dawał dosyć ciężko do wiwatu, ale oboje z Jay'em sprostaliśmy temu zadaniu i wychowujemy w zgodzie (co jest nie lada wyczynem dla nas) nasze dziecko. Na pewno dużo się nauczyłam przez te wszystkie ciężkie dni, chwile słabości. Ale było warto to pewne. Mały Anthony stawia powolutku pierwsze kroki w swoim życiu, które są początkiem jego małej wędrówki. Mieszkam tam gdzie mieszkałam. Ludzie z mojego sąsiedztwa oswoili się z myślą, że w wieku 17 lat, prawie osiemnastu można mieć rocznego synka i do tego chłopaka u boku, który nie "wystawił" nas jak inne egzemplarze, ale trwa przy nas i dba o swoje dziecko.<br />
Mamy dzisiaj 2 października 2014 roku. Pozwoliliśmy sobie z Jay'em na małe wakacje w Portugalii i jesteśmy teraz w jednym z najpiękniejszych miast takich jak Lizbona, gdzie wiecznie świeci słońce i jest ciepło. Chłopak zadbał o wszystkie możliwe szczegóły. Zamieszkaliśmy sobie przez te dwa tygodnie w domku nad plażą.<br />
Nasz chłopiec rósł jak na drożdżach. Im większy się robił i starszy, tym bardziej przypominał swojego tatę. Co było wielskim plusem, bo wszyscy zachwycają się jego dużymi błękitnymi niczym morze oczyma. To było coś pięknego patrzeć, jak z noworodka ta mała istotka wyrasta w pięknego chłopczyka, który niedługo stanie się mężczyzną, a ja się zestarzeje i dostanę zmarszczek w tym czasie i osiwieję z nerwów.<br />
Zawsze gdy to mówiłam, loczek się śmiał na cały dom, ale to są realia. Zanim się obrócimy nasz maluch nie będzie już maluchem.<br />
Był przepiękny zachód słońca. Ciepły piasek grzał moje stopy gdy po min stąpałam. Usiadłam sobie wygodnie przed brzegiem i wpatrywałam się w cudowny krajobraz. Siedziałam samotnie. Lekki powiew wiatru okalał moje ciało. Przykurczyłam nogi i je oplotłam rękoma. Gdzie nie gdzie woda sięgała na tyle, że moje stopy były do połowy w niej zamoczone.<br />
- O czym tak myślisz? - usłyszałam głos chłopaka.<br />
- O tym jak to się potoczyło. - oznajmiłam z cieniem uśmiechu na twarzy. Chłopak usiadł koło mnie i usadził na piasku nasz skarb.<br />
- Kto by pomyślał te dwa lata temu, że będziemy się znali, ba będziemy razem i wychowywali juniora, co? - zaśmiał się delikatnie. Posłałam swój wzrok na niego.<br />
- Dokładnie tak. Gdybyś mógł, zmieniłbyś coś?<br />
- Szczerze? - podrapał się po głowie. Po chwili zastanowienia usłyszałam odpowiedź. - Nie. Wszystko jest idealne takie jakie jest. - szepnął. Wywołało to na mojej twarzy uśmiech.<br />
Oboje po chwili spojrzeliśmy na chłopca, który bawił się piaskiem i się słodko uśmiechał, a gdy to robił to miał cudowne dołeczki na policzkach. Po niedługim momencie usłyszeliśmy coś przełomowego.<br />
- Mama i tata. - szeptał sobie i bawił się ciepłym piaskiem. Spojrzałam dużymi oczami na Jay'a, który oniemiał. Wzięłam synka szybko na ręce i ucałowałam policzek.<br />
- Pięknie skarbie. - powiedziałam po czym się uśmiechnęłam szeroko do chłopca i do loczka. - Powiedział mama i tata! - powiedziałam głośno. Oboje cieszyliśmy się z tego cudownego momentu.<br />
Resztę tego dnia spędziliśmy na spacerach po plaży, pluskaniu się w wodzie, a na samym końcu czytaniu małemu do snu oraz spoglądaniu jak nasz aniołek odpływa w krainę marzeń i snów. <br />
Gdy tylko stałam się osobą pełnoletnią, chłopak poprosił mnie abym zamieszkała z nim. Tata nie był temu przychylny, ale stwierdził, że w końcu jesteśmy rodziną i powinnam z nim zamieszkać.<br />
Chłopacy koncertowali nieco mniej niż przedtem, ale to ze względu na sprawy rodzinne i moje i Jay'a, i Toma i Kelsey oraz Nareeshy i Sivy. Jak można się domyśleć te dwie pary, które istniały przed dwoma laty, tworzą te pary do teraz oraz zostały przypieczętowane i potwierdzone przed ołtarzem.<br />
Anne znalazła sobie chłopaka, którym był... ekhem... Nathan. Było to ogromnym zaskoczeniem, ale skoro oboje są chrzestnymi, to fajnie sprawa wygląda, gdy tworzą cudowną parę.<br />
Max tak trochę został forever alone. Co prawda miał kilka dziewczyn, ale żadna nie była "tą jedyną". Mam jednak nadzieję, że znajdzie sobie kogoś. Jednakże każdy z nas ułożył sobie życie praktycznie jak chciał i żył długo i szczęśliwie na wieki wieków AMEN...<br />
<br />
<h2 style="text-align: center;">
<i>Koniec</i></h2>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-9154082667438580816.post-78049297556988732262013-04-05T10:34:00.003-07:002013-04-05T14:11:03.823-07:00Rozdział 73 W mgnieniu oka tata pojawił się ubrany i z torbą i z moją kurtką w rękach...
Czyli to oznaczało jedno. Dzisiaj nie jadę do szkoły rodzenia. Tylko do szpitala. Serce zabiło mi dwa razy mocniej. Byłam w amoku, który przeplatał się z bólami. Mężczyzna ostrożnie sprowadził mnie na dół, po czym zapakował torbę i pomógł mi wsiąść do auta.<br />
- Spokojnie Alex, już jedziemy. - ruszył z piskiem opon.<br />
- Aa! Daj mi telefon...- pisnęłam.<br />
Podał mi jedną ręką telefon. Wybrałam szybko numer do Jay'a. Nie odbierał. Nagrałam się na pocztę. <br />
- Jay? Jestem w drodze do szpitala, chyba już czas. - stęknęłam jeszcze raz. - Zadzwoń jak najszybciej, proszę. - rozłączyłam się. Około 5 minut po tym byliśmy już w szpitalu. Tata dzięki Bogu był bardziej opanowany niż ja. Wziął torbę i mnie na ręce.<br />
- Wytrzymaj. - szepnął. Szybko weszliśmy do budynku. - Potrzebujemy pomocy! - krzyknął<br />
- Co się stało?- podbiegła pielęgniarka.<br />
- Skurcze. Córka jest w ciąży w 8 miesiącu. - powiedział. Kobieta szybko wzięła wózek inwalidzki. Ojciec delikatnie mnie usadził na nim i zawiozła mnie na porodówkę. Między czasie lekarz podbiegł.<br />
- Co mamy?<br />
- Ciężarna, 8 miesiąc, częste skurcze.- powiedziała jak automat.<br />
- Co ile?<br />
- Nie wiem, często! - odpowiedziałam. Poczułam jak płyn ze mnie wypływa. - O Boże! - pisknęłam.<br />
- Wody jej odeszły, doktorze! - oznajmiła głośno.<br />
- Na porodówkę! - rozkazał. Zostałam przygotowana do porodu i zaczął się cały cyrk...<br />
<br />
* z perspektywy Jay'a.<br />
<br />
Byliśmy teraz w Newcastle. Mieliśmy od trzech godzin próby do jutrzejszego koncertu. Nie obyło się oczywiście bez wygłupów z chłopakami. Poszedłem do garderoby. Napiłem się spokojnie wody. Wziąłem telefon do ręki. Jedni połączenie nieodebrane plus wiadomość. Odebrałem ją i usłyszałem Alex.<br />
- Jay? Jestem w drodze do szpitala, chyba już czas. - stęknęła. - Zadzwoń jak najszybciej, proszę. - rozłączyła się. Zdębiałem. Butelka spadła na podłogę. Wstałem jak robot i poszedłem do chłopaków.<br />
- Ejj ludzie, gdzie jest Kevin, albo Scooter, albo Jayne? - zapytałem<br />
- Coś ty tak zbladł?- zapytał Tom. - Wyglądasz jak wampir. - zaśmiał się.<br />
- Kto mnie wołał? - zapytał Kevin. - A ty co? Ducha zobaczyłeś?<br />
- Nie... ALEX JEST W SZPITALU I RODZI! - wykrzyczałem to prosto jemu w twarz. Każdy zdębiał.<br />
- J..Jak to?! Przecież to...<br />
- Wiem!<br />
- Leć stary! - krzyknął Nathan z Maxem po czym zaraz Kev to powtórzył. <br />
- Jadę do Londynu! - pobiegłem do garderoby, zabrałem telefon i wybiegłem z budynku.<br />
Każdy przechodnia, fani, paparazzi patrzeli na mnie jak na idiotę, ale miałem to szczerze w dupie. Pobiegłem na peron dla pociągów i pospiesznym pojechałem do Londynu.<br />
Zadzwoniłem do ojca dziewczyny.<br />
- Dobry panie Grabarczyk, co z Alex?<br />
- Na razie nic. Jest przygotowywana do porodu. A ty gdzie jesteś?<br />
- Już jadę do Londynu jestem około 100 kilometrów od miasta.<br />
- Pospiesz się. Powoli się zaczyna. - powiedział zdenerwowany i się rozłączył. Ręce zaczynały mi się trząść. W końcu nie codziennie zostaje się ojcem, nie?<br />
<br />
* z perspektywy Alex.<br />
<br />
Bóle były już silne, a skurcze pojawiały się co półtora minuty czyli bardzo często. Rozwarcie cokolwiek to było miało 9 centymetrów i brakowało jednego centymetra bym zaczęła przeć. Miałam kropelki potu na czole i łzy na policzkach. Tata jeszcze mógł wejść do pokoju.<br />
- I co?- zapytałam<br />
- Jay jest w drodze. Możliwe, że zdąży w samym środku. - powiedział szybko po czym został wyproszony, bo zaczęło się.<br />
- Spokojnie, Alexandro. - uspokajała mnie pielęgniarka. - Wszystko będzie dobrze. Kiedy dam ci znak zaczniesz przeć, dobrze? Oddychaj głęboko, wdech nosem ,a wydech ustami, okej?<br />
- Dobrze. - odpowiedziałam. Lekarz się zjawił.<br />
- I jak?<br />
- Powinniśmy zaczynać doktorze. Rozwarcie wynosi już 10 centymetrów.<br />
- To zaczynamy. - powiedział spokojnie i przysiadł do mnie. Byłam skrępowana tym, że ktoś oglądał moje narządy.<br />
- Okej przyj! - gdy szedł skurcz miałam przeć i tak robiłam. Cholernie to bolało. Z bólu aż krzyczałam. Cały oddział w tym mój tata pewnie mnie słyszeli. Tak właśnie minęło pierwsze półtora godziny na sali. Nagle w kubraczku wbiegł zdyszany Jay.<br />
- Tu nie wolno! - krzyknęła pielęgniarka i go próbowała wyprosić.<br />
- Jestem ojcem! Muszę być przy porodzie! - krzyknął. Przepuściła go i Jay zaraz był obok mnie.<br />
- Jay. - szepnęłam. Ujął moją dłoń i pocałował.<br />
- Już jestem.<br />
- Przyj! - dali mi rozkaz, który wypełniłam, krzycząc i prąc. Ściskałam dłoń Jay'a, który się nie orientował o co chodzi, ale w końcu lekarz, który odbierał mój poród krzyknął:<br />
- Widać główkę! - na to Jay zemdlał z wrażenia. Zrobiłam duże oczy, ale zaraz miałam kolejne przygodny. Po chwili jednak ocknął się i był z powrotem przy mnie.<br />
- Dasz radę! - dopingował mnie.<br />
- A ty dasz?- zapytałam zdyszana, po czym każdy usłyszał mój pisk.<br />
Minęły już około 3 godziny. Strasznie się to dłużyło, byłam wyczerpana całym przebiegiem tej sytuacji. Mówili mi, że spisywałam się dobrze, ale ja tego nie czułam. Byłam cała spocona, obolała, chociaż to nie był koniec. To był tylko środek tego co mnie jeszcze czekało.<br />
Jay dzielnie się trzymał, mimo że nie raz mało co nie wywrócił się o własne nogi na widok krwi. Nie był przygotowany z resztą jak każdy z nas.<br />
- Alex świetnie sobie radzisz! Jeszcze parę razy i będzie po wszystkim! No dalej! Dasz radę!<br />
- Już nie mogę. - powiedziałam słabo.<br />
- Dalej Alex jeszcze troszkę wytrzymaj! - dalej parłam z całych sił mimo ich całkowitego braku.<br />
O godzinie 17:27 na sali rozległ się płacz dziecka. Wyczerpana oparłam głowę na oparciu.<br />
- Gratulacje. Zostaliście rodzicami pięknego chłopca. - powiedział uśmiechnięty lekarz. - Może pan przeciąć pępowinę malucha. - zwrócił się do Jay'a i podał mu nożyczki. Chłopak mimo wielkiego szoku zrobił to co do ojca należało i przeciął ją.<br />
- Nasz chłopiec. - powiedziałam delikatnie uśmiechnięta. Dali mi go oczyszczonego i owiniętego w kocyk na ręce.<br />
- Mierzy 52 centymetry i waży 3400 gramów.<br />
- Jest zdrowy? - zapytałam<br />
- Okaz zdrowia. Mimo że urodził się za wcześnie - powiedziała pielęgniarka. Bobas otworzył swoje piękne błękitne oczka, które były tak samo piękne jak jego taty. Jay usiadł koło nas. Zobaczyłam jak płakał ze szczęścia. Wbił szybko parę zdań w telefonie.<br />
- Ty bez niego żyć nie możesz, co?- zaśmiałam się delikatnie. Podałam mu go na ręce.<br />
- Cudownie się spisałaś. - szepnął i ucałował moje czoło. Patrzał się na swojego synka jak w obrazek. Podał mu palec, a ten go chwycił. - Hej Anthony.- szepnął uśmiechnięty.<br />
Przypatrywałam się im i sama płakałam ze szczęścia. <br />
Przewieźli mnie i małego na salę po porodową, gdzie każdy już mógł mnie odwiedzić. Leżałam i odpoczywałam, przypatrując się Jay'owi, który po prostu nie mógł się rozstać z dzieckiem. Zaraz zapukał tata i Anne z kwiatami. Uśmiechnęłam się szeroko na ich widok.<br />
- Hej. -powiedzieli cicho i delikatnie.<br />
- Gratulacje! - rzuciła się na mnie przyjaciółka. Spojrzała na Jay'a. - Mogę go potrzymać?- zapytała<br />
- Oczywiście matko chrzestna. - odpowiedziałam, po czym chłopak podał jej delikatnie malucha na ręce.<br />
- Cześć koleżko. - szepnęła. - Jest piękny. Ma Twoje oczy Jay. - powiedziała.<br />
- Dzięki. - odpowiedział. Zaraz mój mały był na rękach mojego taty.<br />
- Jak go nazwaliście?<br />
- Anthony James Mcguiness. - oznajmiłam równo z chłopakiem, na co mój tata się ze szczęścia popłakał. Zaraz wbiegło całe stado ludzi. Reszta zespołu, managerowie, Nareesha i Kelsey oraz tata z macochą Anne. Każdy zachwycał się małym, jednak to ja go trzymałam na rękach gdyż, zasypiał. Po trzech godzinach całego zamieszania, położna wyprosiła wszystkich z sali i zostałam tylko ja, Anthony i świeżo upieczony tatuś - Jay. Taki stan pozostał do rana...<br />
<br />
<br />
<br />
________________________________________________<br />
<br />
Dobry :D<br />
Naszło mnie coś i napisałam. xD<br />
Nie bijcie mnie za to. Starałam się naprawdę :c<br />
Wiecie co? Zajebiście wręcz pisało się tego bloga i powiem wam z ręką na sercu, że cholernie ciężko będzie mi się rozstać z tym blogiem i opowiadaniem, bo to jest mój pierwszy blog i tak szybko to zleciało... Aż płakać się chce :')<br />
No nic. Epilog nie wiem kiedy się pojawi, ale mam nadzieję, że poczekacie cierpliwie ; )<br />
Było strasznie miło czytać te wszystkie komentarze i pisać dla was ;')<br />
Do zobaczenia. <br />
<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-9154082667438580816.post-12633995115981708632013-04-03T12:47:00.001-07:002013-04-03T12:47:36.377-07:00Rozdział 72 Resztę tego pięknego dnia spędziłam z ojcem oglądając filmy na DVD. Jay musiał iść, bo jakieś sprawy w studio miał.<br />
- Nie ma czegoś innego?- zapytałam<br />
- A co byś chciała, księżniczko?<br />
- Po pierwsze nie mów tak do mnie. Po drugie chciałabym jakąś komedie. Chcę się pośmiać.<br />
- To co polecasz?<br />
- Nie wiem. Myślałam, że ty coś masz. - szepnęłam i spojrzałam na niego. Bezradny posłał mi uśmiech i wykopał ze stosu płyt Epokę Lodowcową 4: Wędrówkę Kontynentów.<br />
- Może być? - zaśmiał się.<br />
- A pewnie, że może. - doczłapał się do odtwarzacza i włączył się po paru sekundach film. Najbardziej wyczekiwany moment był ten, w którym można było usłyszeć Chasing The Sun. Gdy tylko to usłyszałam, zaczęłam podśpiewywać i kołysać się w rytm muzyki. Gdybyśmy dotrwali do końca seansu zapewne byłoby to święto. Ktoś nam przerwał. Tata poszedł otworzyć drzwi, za którymi stał Seev. Wpuścił go bez słowa. Na jego widok od razu wstałam i się przytuliliśmy. Nie wydawał się być szczęśliwy. - Co się stało? - zapytałam<br />
- Nic...<br />
- Widzę, ślepa nie jestem. Seev co się dzieje?<br />
- No bo... No bo Nareesha mnie zostawiła... - szepnął zdołowany. Oczy wyszły mi z orbit dosłownie. Zatkało mnie.<br />
- Oh... Przykro mi. Co się stało?<br />
- To było powodem. - pokazał na telefonie wpis na jakiejś dennej stronie plotkarskiej, gdzie było pokazane jak obściskuje się z inną. Ale coś mi tu nie grało.<br />
- Wiesz, ze to jest fotomontaż, prawda? <br />
- Wiem, tylko ona mi nie wierzy.<br />
- A próbowałeś chociaż jej to wytłumaczyć?<br />
- Nie raz. Nie chce mnie słuchać. - odpowiedział. Usiadł na kanapie. Podałam mu wodę. - Dzięki. - rzucił obojętnie i się napił. <br />
- Nie wiem jak Ci pomóc. Postaram się z nią pogadać, ale wiesz, że nie powinnam się wtrącać do was. <br />
- Wiem, wiem, tylko że nie wiem co robić.<br />
- Ja też nie za bardzo. - szepnęłam. - Daj jej trochę czasu. Może coś to da.<br />
- A jeśli nie?<br />
- Daj jej być szczęśliwą. Jeśli nie z Tobą to z kimś innym, ale wolę Siveeshę osobiście. - posłałam mu pocieszający uśmiech. Chłopak pozostał w milczeniu...<br />
<br />
<br />
* Początek października.<br />
<br />
Mamy dzisiaj dokładnie 1 października 2013 roku. Co raz szybciej zbliżał się wielki dzień. Im mniej czasu pozostało tym bardziej się bałam.<br />
Chłopacy jeździli po całym UK i dawali koncerty. Dzięki Bogu Nareesha ogarnęła, że to jest zwykły fotomontaż i wróciła do Sivy. Siedziałam sobie w domu. Tata pomimo mojego opierania się zapisał mnie do szkoły rodzenia. Nie wiem po kiego kija, ale niech mu będzie.<br />
Brzuch był już bardzo duży. W końcu został około tylko miesiąc. Odczuwałam już ruchy dziecka bardzo wyraźnie . Po wizytach kontrolnych wynikało, że z maluchem jest wszystko w porządku. Z czego oczywiście się bardzo cieszyłam.<br />
Nagle rozdzwonił się mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Jay. Odebrałam.<br />
- Czego dusza pragnie? - zaśmiałam się.<br />
- Dowiedzieć się czy wszystko z Wami w porządku.<br />
- Wszystko jest okej. Mały kopie jakby miał piłkę przy nogach.<br />
- Ooo to fajnie. - zaśmiał się.<br />
- Tylko, że już jest na tyle silny, że powoli to zaczyna boleć.<br />
- Mój chłopak. - powiedział cicho.<br />
- Wiesz co muszę kończyć. Tata ma mnie zabrać do szkoły rodzenia. - powiedziałam szybko.<br />
- Zaraz... Gdzie?!- zapytał zszokowany<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWUch8cH5Cs1TkOVyPK2IN7K_Kbd4q560PcfsoeSMa5kkvh5cqDucSRpSIxpShkfQ6SQPq6vlpquJSnDFU7u9xAyiT_PqtwQyEzBnuOV3SAJLUhAPZKy0dGOZPE7sBzFJa6rz4vYGvi_G_/s1600/pokoj-dla-niemowlaka.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWUch8cH5Cs1TkOVyPK2IN7K_Kbd4q560PcfsoeSMa5kkvh5cqDucSRpSIxpShkfQ6SQPq6vlpquJSnDFU7u9xAyiT_PqtwQyEzBnuOV3SAJLUhAPZKy0dGOZPE7sBzFJa6rz4vYGvi_G_/s320/pokoj-dla-niemowlaka.jpg" width="320" /></a> - Do szkoły rodzenia. Bez paniki. - powiedziałam ze spokojem i się rozłączyłam. Poczułam mocnego kopniaka od juniora. - Młody ty mnie dzisiaj rozbrajasz. - szepnęłam. Poszłam na górę.<br />
Torba w razie co była w gotowości dla małego, a pokój już był według Jay'a i mojego taty urządzony i wyglądał o tak.<br />
Nie powiem jestem dumna z efektu końcowego i to nawet bardzo. Poczułam serie bardzo wyczuwalnych i nawet bolesnych kopnięć. Złapałam się lekko za brzuch. <br />
- Alex? Gdzie jesteś?- usłyszałam wołanie ojca.<br />
- W pokoju juniora! - odpowiedziałam głośno. Zaraz znalazł się przy mnie. Uśmiechnął się delikatnie. <br />
- Jak sobie radzi przyszła mama? - zapytał delikatnie<br />
- Boję się. Tato co jeśli pójdzie coś... - nie dokończyłam, bo mi przerwał.<br />
- Córcia. Będzie wszystko w porządku. Nie ma prawa być inaczej. Jesteś silna i mądra i gdyby Twoja mama tu była powiedziałaby dokładnie to samo o Tobie.<br />
- Myślisz?- spojrzałam na niego z nadzieją w oczach.<br />
- Oczywiście, że tak. I nie mówię tego tylko jako ojciec. - poklepał mnie po ramieniu. Posłałam mu ciepły uśmiech, ale zaraz gdzieś znikł po wyczuwalnych bólach. - Wszystko okej?- zapytał.<br />
- Tak, tak. Tylko boli, wiesz? Mały kopie z dużą siłą i boli mnie to trochę. - powiedziałam spokojnie.<br />
- Ile czasu masz takie bóle?<br />
- Od bliko pół godziny...<br />
- A co ile? - zapytał zaniepokojony.<br />
- Co chwilę. Nie mierzyłam z zegarkiem. - złapałam się po raz kolejny za brzuch. Facet zdrętwiał.<br />
- Nie... nie ruszaj się! Już biegnę po torbę i wszystko! - wybiegł z pokoju. W mgnieniu oka pojawił się ubrany i z torbą i z moją kurtką w rękach... Czyli to oznaczało jedno. Dzisiaj nie jadę do szkoły rodzenia...<br />
<br />
<br />
________________________________________<br />
<br />
Dobry wieczór :D<br />
Dzisiaj mnie coś naszło i napisałam, ale nie bić mnie proszę za to ;c<br />
Czuję się okropnie, bo do końca został nam, już to mogę zdradzić tylko jeden rozdział i epilog. Zapewne się cieszycie jak nigdy...<br />
Tak czy owak dla mnie dzisiejszy dzień jest wyjątkowy ponieważ stuknęło ponad <b>10000 wyświetleń na blogu! Dziękuję, dziękuję, dziękuję! <3 *.*</b><br />
Mam nadzieję, że uda mi się w najbliższym czasie napisać coś dalej, ale powiem szczerze, że wątpię. ;/<br />
Tak czy owak do następnego! :)<br />
<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-9154082667438580816.post-38039787787904797972013-03-24T10:02:00.001-07:002013-03-24T10:02:30.788-07:00Rozdział 71 Minęło trochę czasu od tego jak cały świat dowiedział się, że Jay będzie ojcem. Mianowicie dwa miesiące. I to jeszcze z naszej winy, bo wydzieraliśmy się na siebie jak dwa głupki na ulicy gdzie paparazzi jeszcze nas obserwowali. To był koniec mojego, naszego sekretu.<br />
Oczywiście jego fanki w trybie natychmiastowym dowiedziały się, kto nosi dziecko. Czyli ja. Bynajmniej nie posypało się tyle hejtów jak za pierwszym razem gdy byliśmy razem. To inna bajka tak w ogóle. <br />
Ta cała sytuacja mnie przerastała bardziej jak na początku tego wszystkiego. Za każdym razem gdy mijam kogoś na ulicy, a ten ktoś mnie zna... Posyła mi taki wzrok jakby chciał mnie zabić.<br />
Tata starał się mnie od tego uchronić, tak samo jak i loczek z resztą i każdy z mojego otoczenia, kto mnie znał i rozumiał, ale w większości sytuacjach się nie dało.<br />
Pani Taylor, nasza ukochana ekspedientka byłą w nie lada szoku, ale troszczy się. Za każdym razem jak u niej jestem, pyta się o malucha i w ogóle. To bardzo miłe z jej strony. <br />
Mamy 26 lipca 2013 roku. Piątek. Słońce grzeje i nie ma się jak przed nim schować. Trochę męczy mnie ta pora roku, ale da się ją znieść. Jestem mniej więcej w szóstym miesiącu ciąży. Mały kopie tak mocno, że po nocach potrafię się zbudzić. Siedziałam sobie wygodnie na leżaku w ogrodzie.<br />
- Alex muszę jechać do firmy. Mam spotkanie. - powiedział lekko podenerwowany. <br />
- Spoko. - uśmiechnęłam się. - Uważaj na siebie. - krzyknęłam, gdy ten już był daleko. Postanowiłam poczytać jakieś czasopisma, które leżały na stoliku. Tata je wcześniej mi dostarczył. Chwyciłam pierwsze lepsze. Po chwili następne wzięłam i kolejne za nim. Nie zauważyłam jak szybko mi czas zleciał. <br />
Nagle słońce zasłoniła mi ciemna sylwetka. Z początku nie zwróciłam uwagi na to, ale dłuższy czas tak stała przede mną i w końcu na to spojrzałam. Lekko mnie ten widok przeraził. <br />
- Co ci się stało?! - szybko wstałam wystraszona i pociągnęłam go za sobą do kuchni. Wyjęłam apteczkę, wodę utlenioną, waciki.<br />
- Wdałem się w bójkę. <br />
- To widzę. Z kim? - spojrzałam na chłopaka. Przemyłam ranę na jego policzku delikatnie.<br />
- Z kimś kto był niemiły w stosunku do Ciebie. - oznajmił ze spokojem.<br />
- Ktoś to widział?<br />
- Nie sadzę. - odpowiedział. - Jak się czujesz?<br />
- Dobrze. - odpowiedziałam i na mojej twarzy przemknął cień uśmiechu. Niby znaliśmy się ponad rok, byliśmy ze sobą i w ogóle, ale nadal byliśmy dla siebie obcy. Zakleiłam ranę plastrem. - Okej. Zrobione.- odsunęłam się od niego.<br />
- Dziękuję. - posłał mi delikatny uśmiech. - Gdzie twój tata?<br />
- Miał pilne spotkanie w pracy.<br />
- I zostawił Cię samą?!- przeraził się.<br />
- Jay spokojnie. Ciąża to nie jest choroba. - uspokoiłam go.<br />
- Ale nie powinnaś być sama. - powiedział z wyrzutem.<br />
- Ale jak widzisz nic mi nie jest. Wszystko jest dobrze. Dobrze się czuję. Nie ma powodu do obaw. - uśmiechnęłam się. - chcesz coś do picia?- zapytałam.<br />
- A poproszę. Masz piwo? - zapytał. Spojrzałam na niego wytrzeszczonymi oczami, a loczek był uśmiechnięty od ucha do ucha.<br />
- Mam. Mojego taty, ale nie zorientuje się. - wyjęłam z lodówki jedną butelkę, wyszukałam z szuflady otwieracz do piw i podałam chłopakowi.<br />
- Dziękuję. - odpowiedział grzecznie, po czym otworzył butelkę i zaczął pić. Pokręciłam przecząco głową. - Co? - spojrzał na mnie zdezorientowany.<br />
- Nic. - westchnęłam. - Tylko nie ucz tego małego jak już na świecie będzie.<br />
- Czemu nie? Będę miał z kim pić. - zaśmiał się. Mimowolnie ja też.<br />
- Może do tego pójdziesz z nim do klubu, nawalicie się w cztery dupy, a następnego dnia będziecie na wielkim kacu, co?<br />
- No może nie aż tak.<br />
- Dopóki nie skończy 18 lat pić nie będzie. Chyba że coś mi padnie na głowę to wtedy lipa. - zaśmiałam się. Usiadłam na kanapie wygodnie. Pomasowałam brzuch. Uśmiechnęłam się sama do siebie. - W ogóle jak mu damy na imię? - spojrzałam z ciekawością na loczka, który opróżnił butelkę w mgnieniu oka.<br />
- Po mnie. - powiedział dumnie <br />
- Hahahaha! - zaśmiałam się.- Dziadek James, tata James i James junior. Mądrze, mądrze. - poklepałam go po ramieniu. - Nie a tak na serio?<br />
- Nie wiem. Po kimś z chłopaków?<br />
- Niezły pomysł. A tylko pytanie które imiona?<br />
- Anthony James Mcguiness. - powiedział szeptem. Wsłuchałam się w melodyjnie wypowiedziany pomysł jak najbardziej mogłam i postałam chłopakowi uśmiech.<br />
- Geniusz!<br />
- Co?<br />
- Pasuje! Naprawdę! - wyprostowałam się. - Anthony James Mcguiness. Ładnie. - dodałam po chwili. <br />
- Bo to w końcu ja wymyśliłem, to musi być ładnie! - powiedział pewnie, po czym było można usłyszeć nasze śmiechy.<br />
- Mam ochotę na coś słodkiego. - szepnęłam. Spojrzałam na zacieszonego Jay'a. - Co? - zapytałam po chwili zdziwiona.<br />
- Mam coś. - wyjął z kieszeni paczuszkę naszych najukochańszych cukierków. Wyszczerzyłam ząbki.<br />
- Boże czytasz mi w myślach! - powiedziałam i zaraz ta paczuszka za naszą sprawą zniknęła i odeszła w zapomnienie. Poszłam na górę po gitarę, bo naszła mnie nagła ochota pobrzdąkania sobie. W minutę byłam na kanapie z instrumentem.<br />
- A co kombinujesz? - zapytał loczek.<br />
- A chcę sobie pograć. - uśmiechnęłam się i zaczęłam grać piosenkę Eda Sheerana - The A Team. Ta piosenka była niesamowita sama w sobie. Każde jej słowo, każdy wers, dźwięk miał w sobie taką magię jaką posiadały tylko nieliczne utwory, które lubiłam i znałam.<br />
- Ed Sheeran? - zapytał.<br />
- Skąd wiesz? - spojrzałam na niego z zaciekawieniem. <br />
- W radiu leci. - uśmiechnął się. - Idziemy na spacer? Pogoda jest ładna jak nigdy.<br />
- Chyba spasuję. - podrapałam się po głowie i powiedziałam zmieszana.<br />
- Czemu? Boisz się fanek?<br />
- Nie mam ochoty. - oznajmiłam delikatnie<br />
- Chodzi o ludzi? - spojrzał na mnie. - Alex nie możesz się tego wiecznie bać tym bardziej, że każdy już wie. Musisz być silna.<br />
- Nie o to chodzi Jay. Po prostu nie mam ochoty. Mam prawo do tego, nie? - zapytałam. Chłopak pozostał w milczeniu. Doskonale wiedział, że o to chodzi, ale ja nie chciałam się przyznać. Gdybym mogła to bym się zaszyła gdzieś z dala od tego wszystkiego, ale nie mogłam. Musiałam temu sprostać, ale za każdym razem gdy pojawiała się taka szansa, tchórzyłam...<br />
<br />
<br />
____________________________________<br />
<br />
<br />
Witam po dość długiej przerwie.<br />
Powodów jest cała długa lista dlaczego nie pisałam tak długo, ale podam tylko najważniejsze.<br />
Miałam dosyć ciężką blokadę spowodowaną małymi rozterkami i paroma sprawami prywatnymi ;/<br />
Nie miałam czasu. Nauka to wszystko mnie przeraża. Im bliżej testów gimnazjalisty tym bardziej naciskają z kartkówkami, sprawdzianami itp. :c<br />
Trzecim powodem jest to, że muszę szkołę wybrać i to mnie przeraża, bo jaką szkołę wybiorę to już buduję sobie przyszłość na własny koszt. <br />
Ostatnim chyba powodem jest stres z tym wszystkim związany. Gdy się stresuję mam blokadę i to mnie powoli dobija :<<br />
Tak czy owak mam nadzieję że powyższe wypociny się spodobają i się nie gniewacie się za tak długą nieobecność :)<br />
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-9154082667438580816.post-30776821754930528082013-02-22T07:06:00.002-08:002013-02-22T07:06:50.757-08:00Rozdział 70 Każdy zdębiał na słowa Jay'a na czele ze mną. Każdego zebranego wzrok powędrował raz na mnie, raz na chłopaka. Nareesha posłała mi niespokojne spojrzenie.<br />
- Alex, mogę Cię na słówko?- uśmiechnęła się i zaraz pociągnęłam mnie za rękę na górę. Zamknęłyśmy się w Sivy pokoju. - Co on plecie za bzdury? - zapytała ostro.<br />
- Nareesha ja to wytłumaczę...- zaczęłam niespokojnie.<br />
- No dawaj.<br />
- No bo wtedy w Portugalii ja i on... wiesz o co chodzi i ten...<br />
- Nie...- powiedziała cicho.<br />
- Tak... - oznajmiłam. Dziewczyna zakryła dłonią usta, bo chciała krzyczeć. Wzięła głęboki oddech. Spojrzała na mój brzuch.<br />
- Ile? - odezwała się po chwili.<br />
- Około 5 miesięcy. <br />
- Jesteś pewna, że to jego?- spojrzała z podejrzeniem na mnie. Zrobiłam na nią duże oczy.<br />
- Nareesha!- podniosłam głos.<br />
- Okej, okej... Wierzę, że jest jego. - zaśmiała się nerwowo. Chwilę tak w bezruchu stałyśmy, ale postanowiłyśmy zejść na dół. Gdy już to wykonałyśmy, każdego wzrok utknął na mojej osobie. - Tam jest telewizor. - wskazała palcem na ekran mulatka. Jednak oni tego nie zrobili. Zachowywali się co najmniej dziwnie. <br />
- Dobra... Jak się wydało to potwierdzę.- szepnęłam do niej. - Ej! Ludzie.- podniosłam głos i każdy zaczął słuchać. - Jay masz przerąbane i wiesz to. - zaśmiałam się. - Skoro pożeracz cukierków już wam elokwentnie powiedział, że będzie ojcem, to tak. Potwierdzam to. Ja jestem z nim w ciąży. Zadowoleni?- pokręciłam przecząco głową do Jay'a, ubrałam buty i wyszłam. Byłam na niego tak wnerwiona, tak wnerwiona, że nie byłam w stanie tego określić. <br />
- Alex! - usłyszałam zdyszanego Jay'a za sobą. Nie zareagowałam. - Alex, poczekaj!- krzyknął po raz drugi. Odwróciłam się do niego.<br />
- Co?!- podniosłam głos. - Brawo jesteś takim idiotą, że tego się nie da opisać! Może jeszcze powiesz tamtemu paparazzo chowającemu się za drzewem, że jestem w ciąży co?! Na co czekasz leć! Na pewno ucieszą się na taką anegdotkę! Zejdź mi z oczu... - odwróciłam się i zrobiłam jeden krok w stronę domu, ale oczywiście Jay mi nie pozwolił.<br />
- Wiem, powinienem trzymać to w tajemnicy, ale jak?! Wiesz, jak się cieszę, że będę miał synka?! Nie dziw się, że paplam to na lewo i prawo skoro to jest najlepsza wieść jaką mogłem usłyszeć!- oznajmił. - Alex, proszę Cię.<br />
- No dobra.- burknęłam. - Ale i tak nie zmienia to faktu, że nie potrafisz trzymać gęby na kłódkę.- chłopak na to się zaśmiał.<br />
- Nie jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi.<br />
- Tak myślałam. - westchnęłam.<br />
- To co idziemy z powrotem?- zapytał łagodnie posyłając mi swój uśmiech.<br />
- Idziemy, idziemy. - powiedziałam. Zawróciliśmy i poszliśmy w stronę domu The Wanted. Gdy przekroczyliśmy próg domu, każdy się na mnie rzucił z gratulacjami.<br />
- A chłopiec czy dziewczynka?- zapytał Max. Spojrzałam na Jay'a i pokiwałam twierdząco głową. <br />
- Będzie mały Mcguiness!- rozradował się loczek. Tom się na niego rzucił i po chwili przybili. Dziewczyny mnie wyściskały za wszystkie czasy. Wszystko wydawało się być idealne. I takie było.<br />
Usiedliśmy grupą na sofie, ale oczywiście nie było dla mnie miejsca więc ja jak to ja usiadłam na chłopaków kolanach w poprzek i się zaczęliśmy śmiać. <br />
- Na to nawet ja bym nie wpadł! - oznajmił Siva z uśmiechem.<br />
- Wiadome. Bo takie rzeczy tylko u Mccaffrey'ów i Grabarczyków. - zaśmiała się Nareesha. Ja zaraz z nią. Nathan cały czas bawił się telefonem.<br />
- Ej ludzie! Nie dobrze! - podniósł zaraz alarm. Każdy spoważniał.<br />
- Jak nie dobrze? - zapytał Tom. Chłopak pokazał zdjęcie i duży nagłówek.<br />
<br />
"Jay Mcguiness z The Wanted będzie ojcem!"<br />
<br />
Zamurowało mnie. Siedziałam tam w bezruchu. No i moja idealność sytuacji dobiegła końca. Każdy zaczął panikować i chodzić po całym domu, a ja siedziałam na sofie i patrzałam niewyraźnym wzrokiem w telefizor. <br />
- Jay?- spojrzałam na niego. Chłopak podszedł szybko.<br />
- Co jest?- zapytał łagodnie i kucnął przy mnie. <br />
- Jak ja się ludziom pokażę? Jak ja stąd wyjdę?<br />
- Nie bój się. Wszystko będzie okej. - oznajmił i posłał mi pocieszający uśmiech. Mnie to jakoś nie pocieszyło.<br />
- KURWA! CO ZA NIEWYŻYTE GNOJKI!- krzyknął na cały dom Tom.<br />
- Nie krzycz. - powiedziała spokojnie Kelsey.<br />
- No to całą moją dietę trafił szlag. - powiedziała Nareesha i chwyciła za czipsy. Zaśmiałam się delikatnie. <br />
- Na twoim miejscu bym się tak nie śmiał. W okół Ciebie i Jay'a jest dużo szumy nie wokół nas. - powiedział Max.<br />
- Teraz to już jest musztarda po obiedzie. - odpowiedział stanowczo Jay. - Wiedzą i nic już na to nie poradzimy.- dodał po chwili.<br />
- Tak, ale teraz głównie będą pytać o ciąże Alex i o Ciebie, a nie o muzykę. - wtrącił Siva<br />
- To się powie, że życie prywatne jednak nie jest tematem na wywiady. - oznajmił spokojnie.<br />
- Spokojnie. Nie pokłóćcie się zaraz. - stanęłam pomiędzy nimi. <br />
- Dobra. - warknęli oboje i poszli w przeciwne strony. Spojrzałam na nich zaskoczona.<br />
- Coś trzeba wymyślić.- zaczął nabuzowany loczek<br />
- Co? Jestem w ciąży i nie mogę tego już dłużej ukrywać. Już wiedzą i najlepszym wyjściem będzie ucinanie tematu moim zdaniem, bo chyba żadne z nas wszystkich tutaj nie chce, żeby tanie brukowce interesowały się waszym życiem prywatnym.<br />
- I Twoim. - dodała Kelsey.<br />
- Też, ale to powinno ich najmniej interesować.<br />
- Może, ale nosisz Jay'a dziecko, więc oni tak łatwo nie odpuszczą. - powiedział Siva<br />
- Dokładnie. będą kopać dopóki się nie dowiedzą wszystkiego i tego czego chcą. - dodał Max. <br />
- Czyli będą chcieli dowiedzieć się wszystkiego o Tobie od momentu urodzenia, aż do teraz. - dopowiedziała Nareesha.<br />
- To lipa... - westchnęłam i usiadłam.<br />
- Oczywiście i tak będziemy wszystko ucinać na temat ciąży i tego wszystkiego, ale przyjdzie taki moment, że będziemy musieli o Tobie opowiedzieć. - dodał Tom.<br />
- Ale ludzie nie dadzą mi, wam spokoju.<br />
- Damy radę z tym. Jestem tylko ciekawy co powiedzą Kev, Scooter, Martin i Jayne. - westchnął Jay. Miał racje. Managerowie nie będą zadowoleni z tego faktu. Każdy był nerwowy przez całą tą sytuację. Chodzili w tę i z powrotem podenerwowani...<br />
<br />
__________________________________________<br />
<br />
Hejoooł! :D<br />
Słońce sobie o Nas przypomniało co za cud! :3<br />
w związku z tym, że ten blog się kończy założyłam nowego bloga wczoraj proszę o to on :)<br />
<a href="http://drop-me-down-to-the-dream-below.blogspot.com/">'Cause I'm only a crack in this castle of glass'</a><br />
Jeśli chodzi o rozdział to nie bijcie mnie za niego, bo był pisany na szybko, ponieważ drugi blog jest do ogarnięcia, sprawy przed szkołą, co mnie nie cieszy, bo w poniedziałek mam same najgorsze lekcje -.-<br />
Na tym blogu w tym tygodniu mam nadzieję, że coś się pojawi i postaram się o to, ale nie wiem czy wyjdzie.<br />
Za to na drugim świeżo założonym blogu rozdział pojawi się dzisiaj albo jeszcze jutro :)<br />
Życzę miłego piątku <FanFriday!><br />
Do następnego :)Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-9154082667438580816.post-63052735838268941602013-02-21T04:21:00.002-08:002013-02-21T04:21:08.426-08:00Rozdział 69 Dzisiaj mamy 28 maja 2013 roku. Tata wrócił z delegacji dwa tygodnie temu mile zaskoczony, że nie puściłam haty z dymem. Ach te jego poczucie humoru. Już nie muszę nosić bluz, ale je noszę, bo lubię. Może nie takie grube, ale takie cienkie. Jestem na przełomie czwartego i piątego miesiąca, a kopniaki malucha jestem w stanie wyczuć coraz to wyraźniej. <br />
Dochodziła godzina 11:50. Musiałam wyjść, ponieważ Jay jak to Jay w końcu zapomniał, że dzisiaj byłam umówiona na kontrolną wizytę u ginekologa. <br />
- Tato ja wychodzę!- krzyknęłam<br />
- Dobrze! Uważaj na siebie!<br />
- Będę! Pa! - odpowiedziałam i wyszłam z domu. Przemierzałam różne ulice i na skróty dotarłam do celu. Weszłam na drugie piętro budynku i tam pozostało mi jedynie czekać. Kobiety, które były początkowo, albo już w zaawansowanej ciąży patrzały się na mnie jak na kosmitę przez co czułam się bardzo nieswojo. Jak kosmitka. Gdy nadeszła moja kolej grzecznie weszłam do gabinetu i się przywitałam. <br />
- Dzień dobry. - powiedziałam miło <br />
- Dzień dobry. Jak się dzisiaj czujemy?- posłała mi ciepły uśmiech kobieta<br />
- Całkiem dobrze. Pomijając huśtawki nastroju i nagły apetyt.- zaśmiałam się nerwowo. <br />
- Huśtawka niedługo ci przejdzie, ale gorzej ze wzmożonym apetytem.<br />
- Już to sobie wyobrażam.- na te słowa kobieta się zaśmiała. <br />
- To jak? Sprawdzamy co u malucha? <br />
- Tak, tak.- położyłam się na kozetce i podwinęłam koszulkę.<br />
- A tatuś będzie?- zapytała z ciekawością smarując mój brzuch.<br />
- Miał być, ale...<br />
- Już jestem. - wparował nagle do pomieszczenia we własnej osobie Jay. Obie zrobiłyśmy z panią doktor duże oczy. - Przepraszam za spóźnienie, ale coś mi wypadło. - uśmiechnął się delikatnie chłopak. <br />
- Myślałam, że zapomniałeś. - patrzałam na niego nadal zaskoczona. <br />
- Za nic. - uśmiechnął się i złożył delikatny pocałunek na moim czole. <br />
- Moja córka pana uwielbia. - oznajmiła blondynka.<br />
- Schlebia mi to bardzo. Dziękuję. A jak ma na imię?- zapytał z ciekawością<br />
- Rachel. <br />
- Bardzo ładne imię. - podrapał się po głowie. - Mogę dać autograf dla córki.<br />
- Byłaby wniebowzięta. - ucieszyła się kobieta i zaraz podała mu notes. Chłopak jak wcześniej mówił podpisał go. - No dobrze. To sprawdzamy co u szkraba?- posłała nam ciepły uśmiech i zaraz<br />
zaczęła jeździć urządzeniem po moim brzuchu. Trzymała je w jednym miejscu. - Tutaj jest główka maleństwa, a tu...- zaczęła kobieta i przesunęła je lekko na środek brzucha i usłyszeliśmy oboje bicie serca. - Tu jest jego serduszko. - spojrzałam na Jay'a a on swoimi błękitnymi, błyszczącymi się oczami patrzał się w monitor, a kobieta uśmiechnęła się delikatnie. <br />
Potem pojeździła jeszcze kila razy okrężnymi ruchami i spojrzała na monitor. Wtedy mały sprzedał wyczuwalnego kopniaka. Co było utwierdzone na monitorze. Chłopak wyszczerzył wszystkie ząbki. Tak samo jak ja z resztą. <br />
- Synek sprzedaje pokaźne kuksańce. - oznajmiła posyłając nam obojgu przelotny uśmiech, a potem wydrukowała zdjęcia z USG. Chłopak na mnie spojrzał, a ja na niego. Oboje byliśmy zaskoczeni tym co usłyszeliśmy. <br />
- Synek? - spojrzałam na kobietę.<br />
- Chcieliście niespodziankę? - zapytała zasmucona. - Przepraszam najmocniej. <br />
- Nie, nie, nie, nie! Nie ma za co przepraszać. - oznajmił ucieszony loczek. - To jest chłopiec! - podskoczył z radości chłopak. Cieszyłam się tak samo jak jak i on z resztą. Dostaliśmy na wydruku zdjęcie i mogliśmy iść. <br />
- A i Alex następna kontrola dopiero za dwa miesiące. - dodała<br />
- Dobrze. Na tą samą godzinę?<br />
- Tak. <br />
- Dobrze. Dziękuję, do widzenia! - oboje wyszliśmy jak na skrzydłach. <br />
Chłopak był tak mega szczęśliwy, że gdy tylko wyszliśmy z gabinetu chłopak wpił usta w moje namiętnie. Zaskoczył mnie tym, ale bardzo przyjemnie. Każdy się na nas patrzał. Gdy nasze usta się rozłączyły nastał ten cholernie niezręczny moment. <br />
- Ja przepraszam... Nie wiem co we mnie wstąpiło. Po prostu...- podrapał się nerwowo po głowie i próbował skleić jakieś sensowne zdanie, ale mu się to nie udało. Bez słowa szliśmy koło siebie, a ja cały czas do siebie się uśmiechałam. <br />
- Wiesz co? Ja idę jeszcze do Anne, bo mam po drodze. - oznajmiłam. <br />
- Tak. Oczywiście. Baw się dobrze. - na jego twarzy z kilkudniowym zarostem pojawił się uśmiech i każde z nas poszło w swoją stronę. W dwie minuty znalazłam się pod drzwiami przyjaciółki i grzecznie w nie zapukałam. Ku mojemu zdziwieniu otworzyła Anne. <br />
- A ty co tak się cieszysz? - zapytała wpuszczając mnie do środka. <br />
- Jest ktoś w domu? - zapytałam cicho<br />
- Nie. Jestem sama. - uśmiechnęła się. Wzięłam głęboki oddech.<br />
- BĘDĘ MIAŁA SYNKA!- pisnęłam ze szczęścia, a zaraz za mną dziewczyna.<br />
- AAAAAAAA!- dziewczyna doznała euforii. Zaczęła piszczeć. - A co na to Jay? Wie o tym? - zaczęła zadawać masę pytań na co zaczęłam się głośno śmiać. <br />
- Powoli... No to tak. Jay był ze mną. Myślałam ,że zapomniał, ale w ostatniej chwili wparował jak dzik w żołędzie. Słyszał bicie serduszka i się strasznie ucieszył na to, że będzie miał synka. Co lepsze. Gdy opuściliśmy gabinet. Tak trochę się pocałowaliśmy. - dziewczynie szczęka opadła na to ostatnie do samej podłogi.<br />
- Ale że w sensie, że w usta? - zapytała zaskoczona. Potaknęłam i dziewczyna zaczęła piszczeć. Oczywiście powinnam przyzwyczaić do jej zachowania, ale za każdym razem to była dla mnie nowość.- I jak? No opowiadaj!- zaczęła mną potrząsać.<br />
- Uspokój się! Dziewczyno - zaczęłam się z niej śmiać. Gdy to zrobiła usiadłyśmy u niej na kanapie w salonie. - No bo to było tak. Gdy już dowiedzieliśmy się, że to jest chłopiec, to z jego wytłumaczenia wychodzi, że to było ze szczęścia. A i tu masz zdjęcie swojego chrześniaka. - podałam jej zdjęcie z USG. Dziewczyna wzięła je ode mnie i się szeroko uśmiechnęła. <br />
- Dziękuję. - przytuliłyśmy się. Dziewczyna się wpatrywała w nie jak w obrazek. Z resztą ja sama to robiłam.<br />
- Dobra ja muszę iść, bo wiesz. Tata jest w domu czyli wszystko musi być jak w zegarku. - dziewczyna się zaśmiała.<br />
- Znając twojego tatę to leć. - uśmiechnęła się. Ubrałam buty i bluzę. Pożegnałam się i poszłam do domu. Po drodze mijałam park z placem zabaw i patrzałam na te dzieciaki co się tam bawiły. Posłałam im ciepły uśmiech. Weszłam do domu zastałam tatę. Tak się dziwnie złożyło, że mu drzwiami przyłożyłam. Zaczęłam się głośno śmiać.<br />
- Przepraszam! - powiedziałam przez śmiech. Z resztą nie ja jedna się śmiałam. Tata też.<br />
- Ja wiedziałem, że kiedyś to zrobisz. Z resztą to już nie pierwszy raz. - oznajmił śmiejąc się dalej.<br />
- Kiedy? <br />
- Jak miałaś 6 lat to 3 razy w ciągu jednego dnia mi przyłożyłaś drzwiami. - zaśmiałam się na to głośno.<br />
Zdjęłam buty i bluzę po czym poszłam do kuchni. Przypięłam odbitkę zdjęcia na lodówce i się wody napiłam. Zaraz po tym jak przypięłam lodówkę, tata przyszedł to zobaczyć.<br />
- To jest maluch?- spojrzał na mnie uśmiechnięty.<br />
- Tak. To jest twój wnuczek. - wyszczerzyłam ząbki do niego. Tata na mnie zaskoczony spojrzał.<br />
- T..To jest chłopiec? - zająkał się.<br />
- Tak. - uśmiechnęłam się do niego szeroko ponownie, a zaraz po tym tata mnie przytulił. Wyściskał mnie za wszystkie możliwe czasy. <br />
- To wspaniale! - ucieszył się. Zaraz mój telefon zadzwonił. Wyjęłam go z kieszeni telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Jay. Odebrałam.<br />
- Halo?<br />
- Cześć. Jesteś w domu?<br />
- No jestem, a co?<br />
- A byś przyszła do nas? Nareesha i Kelsey chcą z Tobą się zobaczyć, bo uważają, że z nami się wytrzymać nie da. - zaśmiał się.<br />
- No dobrze. - zaśmiałam się do słuchawki zaraz po nim.- Jest 13:40. Za godzinę? <br />
- No okej. Przyjść po Ciebie?<br />
- Jak chcesz. - uśmiechnęłam się.<br />
- Okej to będę u Ciebie za pół godziny. - rozłączył się. Sparaliżowało mnie lekko to wszystko. Poszłam szybko do łazienki.<br />
Odświeżyłam się pospiesznie i zaraz byłam w pokoju z wielkim dylematem, w co mam się ubrać. Postawiłam na nowo zakupione dzinsy specjalnie dla ciężarnych. Musiałam je oddać jeszcze do krawcowej, żeby zwężyła mi nogawki, bo nie cierpiałam prostych nogawek. Do tego założyłam białą bawełnianą bluzkę, która maskowała brzuszek, ale było coś tam jeszcze widać. Coraz to ciężej jest ukrywać ten stan. Włosy pozostawiłam rozpuszczone.<br />
Zeszłam na dół. Tata podpisywał i czytał jakieś umowy. Spojrzał na mnie i automatycznie przestał robić rzeczy, które robił dotychczas.<br />
- No, no, no. A ty gdzie się tak stroisz?<br />
- Nie stroję się to po pierwsze. Idę do domu The Wanted jako wsparcie płci żeńskiej. - zaśmiałam się. <br />
- Dobrze. - posłał mi ciepły uśmiech i wrócił do papierkowej roboty. Napiłam się jeszcze wody i równo o 13:10 usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. <br />
- Cześć.- uśmiechnęłam się.<br />
- Cześć. Gotowa?<br />
- Tak, tak. Tylko ubiorę buty i bluzę i mogę iść.<br />
- Nie musisz brać bluzy. Jest ciepło. - zapewnił mnie chłopak. Ubrałam w takim razie tylko trampki i ruszyliśmy.<br />
Czułam się nieco niezręcznie, bo wzrok każdego przechodnia lądował na moim brzuchu, a potem na mojej twarzy. Jay to najwidoczniej zauważył. Po niespełna dwóch sekundach nasze dłonie złączyły się w jedność. To dało mi nieco pewności.<br />
- Nie przejmuj się nimi. - powiedział i na jego twarzy ujawnił się delikatny, ale ciepły uśmiech. Nic nie odpowiedziałam. Szliśmy dalej.<br />
Gdy weszliśmy poza próg, każdy spojrzał na mnie zaskoczony. <br />
- Mamy gościa!- powiedział głośno Jay. Zdjęłam w tym czasie buty i cała reszta się na mnie rzuciła. <br />
- Alex!<br />
- Jak się zmieniłaś!- cały czas komplementowali mi. Każdy spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Przeszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapach i w fotelach.<br />
- No to skoro już zauważyliście. Sądzę to po waszych minach. - zaśmiał się nerwowo. - Będę ojcem! - krzyknął na głos co mnie zwaliło z nóg...<br />
<br />
<br />
_________________________________________<br />
<br />
<br />
<h4>
<i><span style="font-weight: normal;">Dzień dobry ;P</span></i></h4>
<i><b>Ten rozdział mi się podoba bo ma taki fajny numer :D 69 ^ ^ </b></i><br />
<i><b>Tak wiem brudne skojarzenia Pati, no ale mam tak już ; P </b></i><br />
Dzisiaj jakoś mi się udało napisać rozdział. ; ) Może się cieszycie, a może nie.<br />
Oglądałam dzisiaj Tajemnice Smallville. <siostra mnie zaraziła tym serialem> i pojawiła się Pani Sykes *.* Przewijałam i przewijałam chyba ze 100 razy i sprawdzałam czy dobrze usłyszałam :D A jednak usłyszałam i to bardzo dobrze! ;3<br />
Jaram się tym aż do teraz xD<br />
No nic jeśli chodzi o rozdział to wiecie co sądzę na ten temat, ale komentarze mogą być. Pozytywne czy negatywne. ; ) Chcę wiedzieć co sądzicie, bo chcę, żeby ten blog sprostał waszym wymaganiom, albo ten następny nad którym jeszcze myślę :)<br />
<h3 style="text-align: right;">
<i><b><span style="font-weight: normal;">Do następnego ; ></span></b></i></h3>
<br />
<br />
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-9154082667438580816.post-34851669312826784252013-02-20T06:02:00.001-08:002013-02-20T06:02:41.183-08:00Rozdział 68 To co się wydarzyło przed chwilą ścięło mnie z nóg, mimo że siedziałam z Jay'em na ławce. Patrzałam w rozciągającą się oddal z otwartą buzią i nie wierzyłam własnym uszom i oczom, że Anne po prostu takie coś zrobiła. <br />
- Zamknij buzię, bo ci mucha zaraz wleci...- zaśmiał się Jay.<br />
- Nie wkurwiaj mnie lepiej - warknęłam, wstałam i ruszyłam w stronę domu Anne.<br />
- Alex co ja znowu zrobiłem? - zapytał oburzony moim zachowaniem. Spojrzałam na niego<br />
- Nic nie zrobiłeś. Muszę pogadać z przyjaciółką okej?- odpowiedziałam krótko i poszłam w stronę domu przyjaciółki. Nie minęło pięć minut i tam byłam. Zadzwoniłam do drzwi, a otworzył jej tata.<br />
- witaj Alex.<br />
- Dzień dobry. Jest może Anne? - zapytałam.<br />
- Tak jest. Wejdź. - wpuścił mnie do środka, a ja zdjęłam bluzę i kurtkę i odr razu pomaszerowałam do jej pokoju, gdzie faktycznie zastałam ją w paskudnym nastroju. Dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona.<br />
- Co ty tu robisz? Powinnaś być z Jay'em teraz...- rzuciła obojętnie.<br />
- Anne co jest grane? Nigdy wcześniej mi czegoś takiego nie robiłaś. Ani w ogóle nie robiłaś. Co się dzieje?- usiadłam koło niej na łóżku.<br />
- No odkąd Jay wie, to się Tobą zajmuje, tylko z nim rozmawiasz. Ja wiem, że one jest ojcem dziecka i zależy wam na sobie, ale ja staję się powoli piątym kołem u wozu. - westchnęła i spojrzała na mnie swoimi smutnymi niegdyś oczami.<br />
- Anne... - zaczęłam. - Może i on jest ojcem dziecka, ale kto wiedział jako pierwszy?- uśmiechnęłam się delikatnie. - Kto był ze mną przez cały ten czas, gdy go nie było? Kto mnie wspierał psychicznie i nadal to robi?<br />
- No ja...- odpowiedziała cicho, ale dosyć słyszalnie.<br />
- Widzisz? To, że on się pojawił, nie znaczy, że jesteś piątym kołem u wozu. Nie. Chłopacy przychodzą i odchodzą, a przyjaciele zostają rozumiesz? Przepraszam jeśli tak się poczułaś z mojego powodu, bo niepotrzebnie. - posłałam jej ciepły uśmiech, na co ona zrobiła dosłownie to samo.<br />
- No dobra przekonałaś mnie. Szybko się pojawiłaś tutaj. Jakieś dwie minuty po tym jak ja przyszłam. - zaśmiała się<br />
- Jak widzisz mam jeszcze to tempo. - dodałam z miną Not Bad. Dziewczyna zachichotała. - To co idziemy? - spojrzałam na nią<br />
- Idziemy idziemy. - oznajmiła , poszłyśmy się ubrać i ruszyłyśmy do parku, gdzie Jay nadal na nas czekał. Zaskoczył mnie trochę, bo myślałam że pójdzie do domu.<br />
- No jesteście w końcu. - uśmiechnął się. - To co robimy?<br />
- Nie wiem. - wzruszyłam ramionami. - Głodna jestem w sumie.<br />
- Znowu?- zaśmiała się dziewczyna.<br />
- No przepraszam, że muszę jeść za dwóch. - oznajmiłam z udawanym wyrzutem.<br />
- No okej. Nie pokłóćcie się. Idziemy na obiad. Która godzina?- zapytał.<br />
- 14:57. - odpowiedziałam krótko chłopakowi na pytanie. Zaraz po tym ruszyliśmy do pobliskiego baru na obiad. Oczywiście nie obyło się bez kłótni o jedzenie. On chciał żebym zjadła coś konkretnego, a ja chciałam coś zdrowego jak sałatkę grecką czy coś w tym stylu.<br />
- Boże jaka ty jesteś uparta. - westchnął<br />
- Do tej pory jakoś problemu z tym nie miałeś.- odprychnęłam<br />
- Jezu ludzie! Każdy je to na co ma ochotę! Jeśli Alex chce sałatkę to zje sałatkę bez twojego zbędnego widzi mi się! - podniosła głos Anne na nas. Każdy zamilkł.<br />
- Ale...- próbował jeszcze chłopak<br />
- Żadnego ale. Żebym to ja musiała mieć więcej rozumu niż wasza dwójka... sory trójka. - zironizowała dziewczyna.<br />
Chłopak z wielkim problemem pozwolił mi zamówić, to co chciałam. Gdy dostaliśmy dania siedzieliśmy w ciszy, bo pan Jay miał wielkiego focha na mnie, bo postawiłam na swoim. Gdy doszła pora zapłaty też nie obyło się bez sprzeczek.<br />
- Dobra to ja idę zapłacić.- oznajmiłam i wstałam, ale chłopak siedzący obok zatrzymał mnie.<br />
- Ja was zaprosiłem, więc ja zapłacę. - powiedział mi na przekór. Nie miałam siły się z nim przekomarzać, więc poddałam się.<br />
- Rób co chcesz.- usiadłam z powrotem. Mogło to zabrzmieć niewdzięcznie, ale dzisiejsze sprzeczki mnie wyczerpały.<br />
- Masz już dość na dziś, prawda?- zapytała po chwili dziewczyna. Spojrzałam na nią.<br />
- A żebyś wiedziała. - westchnęłam. Po chwili pożeracz cukierków powrócił i mogliśmy opuścić lokal. Gdy już to zrobiliśmy chłopak jeszcze pokazywał na co go stać.<br />
- Może pójdziemy do mnie? Pogadamy z resztą i w ogóle. - zaproponował.<br />
- I żeby jeszcze powiedzieć Maxowi, Sivie, Tomie, Kelsey i Nareeshy prawdę, tak? Dzięki spasuję na dzisiaj. - odpowiedziałam. W chłopaku zaczynało się gotować. Był czerwony na twarzy i miał ochotę krzyczeć.<br />
- Mogę wiedzieć, dlaczego taka jesteś?- zapytał z ostatkami opanowania.<br />
- Jaka?- odpowiedziałam mu pytaniem na pytanie<br />
- Nieznośna, wredna, uparta gorzej jak osioł! Mam już tego po dziurki w nosie na dzisiaj!<br />
- To radzę lepiej żebyś się przyzwyczaił do tego, że mam tak zwaną huśtawę nastroju, która na mnie się cholernie mocno odbija! - podniosłam delikatnie głos.<br />
- Boże daj mi cierpliwości do niej bo nie wytrzymam... - wymruczał dosyć słyszalnie. Z Anne na niego spojrzałyśmy z dużymi oczami<br />
- Nikt ci się nie kazał pakować w rolę dbającego i kochającego tatusia. Jak chcesz to możesz sobie iść, ja dam sobie radę z Tobą czy bez Ciebie. Z resztą od dawna to robię więc co to za wyczyn. - prychnęłam i poszłam pospiesznie w stronę domu.<br />
Po drodze napotkałam się na dwa radiowozy policyjne i Zayna zakutego w kajdanki wyprowadzanego z domu. Ten widok ściął mnie z nóg. Moja buzia byłą lekko otwarta. Postanowiłam jednak nie tracić na niego czasu i wrócić do domu. I tak też zrobiłam.<br />
Gdy weszłam do domu od razu poszłam na górę po mój telefon. Zobaczyłam takie tam tylko 30 połączeń nieodebranych od taty. Szybko wybrałam jego numer i się z nim połączyłam.<br />
- Cześć tato. - zaczęłam takim piskliwym głosem. - Wiem. przepraszam nie było mnie w domu a nie wzięłam komórki. Tak wszystko w porządku. Tak jadłam. Tato spokojnie. Anne się mną opiekuje... Jay też... - powiedziałam trochę ciszej. Na taty głośne" CO?!" osunęłam aż słuchawkę od ucha. - Tak dowiedział się. Dzisiaj. Wiem. Tak tato dam sobie radę. Ja Ciebie też pa. - rozłączyłam się. Włożyłam telefon do prawej kieszeni od spodni. Zeszłam na dół i zobaczyłam w progu od moich drzwi Jay'a.<br />
- Dzisiaj chyba mnie już nic nie zaskoczy. - westchnęłam i poszłam do kuchni się napić.<br />
- Alex.<br />
- Co? - odwróciłam się do niego i nie wiem jak, ale zderzyliśmy się czołami. Szybko się od niego odsunęłam i zaczęłam się masować po bolącym miejscu. - Jezuuu... Masz wyczucie...- syknęłam z bólu.<br />
- Trzeba było się nie odwracać. - zaśmiał się<br />
- Trzeba było tak blisko nie podchodzić. - odpowiedziałam z uśmiechem. <i>Nie masz nic do roboty? Zderz się ze swoim ex i zacznij się śmiać. </i>Takie tam moje przemyślenia. - co chcesz?- zapytałam jużz większą powagą.<br />
- Przeprosić. - podrapał się nerwowo po głowie. - Za tą szopkę... Znowu... - zaśmiał się nerwowo. - Słuchaj. Jakoś nie zdarza mi się dowiadywać codziennie, że będę tatą, okej? Wiem, że dla ciebie to też nie jest bułka z masłem, ale ja też się denerwuje, okej? Nie dla ciebie jednej jest to trudne. - oznajmił to powoli i z większym już spokojem.<br />
Spuściłam głowę, bo do mnie dotarło, że to iż spodziewam się jego dziecka nie czyni mnie pępkiem świata i nie ja jedna się boję. Że ktoś oprócz mnie tak samo się obawia tego wszystkiego jak ja.<br />
- Wiem. - szepnęłam. - To mnie dobija powoli.... Te całe chodzenie do kibla co pięć minut, bo musisz iść się załatwić, te cholerne zmiany nastroju co dwie minuty, raz się śmieje, raz wkurzam się, potem innych też, teraz chcę mi się ryczeć, czasami pakuję żarcie w siebie gorzej jak w betoniarkę, a potem jem jak królik! Czasami mam taką ochotę ci przywalić, ale wiedz, że to nie jest specjalnie, okej?- właśnie mnie dopadła histeria. Chłopak na ostatnie moje zdanie lekko się zaśmiał, ale potem mnie przytulił i wyciszył. <br />
- Okej, okej... - szepnął. - Już... - dodał. Tym razem się uspokoiłam. On po prostu wiedział, jak mnie ogarnąć, ale potem może być już gorzej. - Jeśli masz ochotę mi przywalić, to możesz to zrobić.- powiedział z uśmiechem. - Byle nie mocno. - dodał śmiejąc się. Sama zachichotałam. Wyswobodziłam się delikatnie z jego objęć.<br />
- Takie pytanie. Gdzie jest Anne?- spojrzałam na niego z ciekawością.<br />
- Jej tata dzwonił. Musieli gdzieś jechać. - odpowiedział szybko. Potaknęłam tylko głową i usiadłam na kanapie w salonie. - Ej co jest?- zapytał<br />
- Nic. - westchnęłam. - Po prostu... Nie nic... I tak nic nie zrozumiesz. - dodałam. Usiadł koło mnie.<br />
- Powiedz. Może mi się uda zrozumieć. - uśmiechnął się delikatnie i przysiadł się do mnie.<br />
- Nie...To są takie moje i Anne problemy. Temu nikt nie zaradzi...- odpowiedziałam patrząc na niego, a potem na stół.<br />
- Okej. Jak wolisz.- oznajmił.<br />
- Jak ja będę się tłumaczyć ludziom jeśli będzie już widać brzuch? - spojrzałam na niego. - Nie chcę, żeby nasze dziecko było wyśmiewane i wytykane palcami, bo urodziłam je w wieku 16 lat. - chłopak posłał mi delikatny uśmiech. - Czemu się uśmiechasz? Ja mówię poważnie.<br />
- Powiedziałaś "nasze". Nasze dziecko. Nie twoje nie moje tylko nasze. - dodał po chwili. Gdy to powiedział sama do siebie się uśmiechnęłam. - A jeśli chodzi o to. To się nie tłumacz. Nic nie będziesz musiała wyjaśniać. To co się teraz dzieje dotyczy tylko nas, okej? A jeśli ktokolwiek będzie coś gadał to drugi raz tego już nie zrobi. <br />
- Chyba nie chcesz...- zaczęłam<br />
- Jak będzie taka potrzeba to to zrobię.- zaśmiałam się wtedy, ale on nie<br />
- Ty na serio mówiłeś?- spojrzałam na niego dużymi oczami.<br />
- Ba. Jeśli ktoś będzie w to ingerował i nie zrozumie za pierwszym, za drugim razem to dostanie w mordę. - powiedział elokwentnie.<br />
- Jay!<br />
- Przepraszam w buzię. - poprawił się. Walnęłam dłonią w czoło.<br />
- Ty i te twoje pomysły...- westchnęłam głośno, a ten patrzał się na mnie z uśmiechem sześcioletniego dziecka.<br />
<br />
<br />
___________________________<br />
<br />
<br />
Dobry :D <br />
Przepraszam za długą nieobecność, ale sprawy się nieco pokomplikowały. Nie warto mówić nawet jakie, bo szkoda nerwów.<br />
Jeśli chodzi o rozdział i o cały blog tak jak już wspominałam powoli biegnie ku końcowi. Pewnie się cieszycie jak nie wiem co ; )<br />
Druga sprawa. Rozdziały w tym tygodniu będą pojawiały się dość nieregularnie, ponieważ muszę jakoś ogarnąć przed szkołą, bo oczywiście praca domowa z fizyki i z polskiego na ferie musiała być -,-"<br />
Mam nadzieję, że zrozumiecie to. Ktokolwiek czyta mojego bloga.<br />
Trzecia sprawa. Po długim czasie dopadła mnie blokada. Nie żebym zawieszała bloga czy coś. Broń Boże. Po prostu jakby to wytłumaczyć... Straciłam motywację. O! Bo ktoś nie wiem dlaczego się na mnie wkurwił jak nigdy i nie mówiąc mi dlaczego zaczął strzelać fochy nawet nie wiem przez co. Na pewno przeze mnie, tylko nie wiem jeszcze co ja takiego do jasnej cholery zrobiłam! ;/ I jeśli to czytasz kochana osobo to nie zwalam winy na Ciebie, bo nie wiem co miałabym na Ciebie zwalić, ale wiedz, że po tym jak każda poszła w swoją stronę to cię szukałam. TAK SZUKAŁAM CIĘ BO DO CHOLERY JAKBY NIE PATRZAŁ JESTEŚ MOJĄ PRZYJACIÓŁKĄ I KURWA ZALEŻY MI NA TOBIE, OKEJ?! TAK WIĘC ŁASKAWIE ODBIERZ TELEFON ALBO NAPISZ MI NA PRIV NA FACEBOOKU CZY WYŚLIJ MI SMS-A I POWIEDZ CO JA ZROBIŁAM, BO W DALSZYM CIĄGU NIE WIEM CO BYŁO POWODEM TWOJEGO CAŁEGO FOCHA NA MNIE. <br />
<br />
<br />
No... A rozdział będzie w bliżej nieokreślonym czasie. Papa ;*<br />
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-9154082667438580816.post-23975549062674218032013-02-17T12:38:00.000-08:002013-02-17T12:38:09.241-08:00Rozdział 67 Zeszłyśmy z powrotem na dół. Obie miałyśmy przyklejone uśmiechy na twarzy. Jay na nas obie spojrzał uśmiechnięty, ale lekko zakłopotany.<br />
- Coś się stało? - zapytałam<br />
- Nie masz Skittlesów. - powiedział ze smutkiem loczek<br />
- Przepraszam. Muszę się zdrowo odżywiać. Ale sprawdź jeszcze nad kuchenką tą szafkę. Mogą tam być jeszcze o ile ja ich nie zjadłam.- zaśmiałam się.<br />
Chłopak od razu zaczął poszukiwania i o dziwo je znalazł. Posłał mi szyderczy uśmiech i dosłownie po pięciu sekundach cukierków już nie było. Z Anne miałyśmy otwarte buzie z wrażenia. <br />
- Ech. To było dobre. - westchnął uśmiechnięty i powrócił do smażenia naleśników. <br />
Po paru minutach cała nasza trójka zasiadła do stołu i zaczęliśmy zajadać. Najszybciej z nas opróżnił talerz oczywiście Jay. <br />
- Takie pytanie. Ty w ogóle coś w nocy spałeś?- spojrzałam na niego i zapytałam z pełną buzią. <br />
- Trochę tak. A po za tym nie mów z pełną buzią Alexandro. - zaśmiał się, a zaraz za nim <br />Anne. Przymrużyłam oczy na niego i się uśmiechnęłąm. <br />
Gdy zjadłam chciałam wstać i posprzątać, ale oczywiście dostałam surowy zakaz od loczka i przyjaciółki. <br />
- O nie nie nie nie. Ty idź się ubrać i w ogóle i, a ja tu posprzątam. <br />
- Jay. Ciąża to nie jest choroba. - zasmiałąm się nerwowo. - Normalnie przecież mogę funkcjonować. No może z wyjątkiem biegania i denerwowania się, ale tak to mogę wszystko. - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. - Proszę nie róbcie ze mnie kaleki, bo nią nie jestem. - ich zamurowało, a ja swobodnie poszłam do zlewu i po sobie pozmywałam. Potem wzięłam ich talerze i zrobiłam dosłownie to samo co z poprzednimi. <br />
Zadowolona z siebie poszłam na górę i odbyłam tak zwaną poranną toaletę. Ubrałam rurki. Niestety powoli wracałam w obwodzie do starego rozmiaru, ale i tak jeszcze będzie większy. Pasowały na mnie prawie jak ulał. Reszta to jużposzło z górki. Włosy umyłam i wysuszyłam, a pozostawiłam je pofalowane. Postawiłam na luźną czarną bluzkę. Wszystko było już w porządku.<br />
Po odbyciu takowych czynności, poszłam do pokoju i zaścieliłam ładnie łóżko. Podłączyłam swój telefon do ładowarki, bo był już na padnięciu. Zeszłam uśmiechnięta na dół.<br />
- Co robicie?- zapytałam pogodnie gdy zastałam ich w salonie.<br />
- A nic. Ja już się będę zbierał do domu. Później Cię odwiedzę. - posłał mi ciepły uśmiech.<br />
- Okej. Tylko ani słowa chłopakom ani Nareeshy, dobrze? - spojrzałam na niego z powagą.<br />
- Dobrze, dobrze. - odwzajemnił uśmiech i ucałował moje czoło po czym poszedł sobie. Ta czynność z jego strony wbiłą mi stopy w podłogę. Chwilę stałam tam i patrzałam się na drzwi. Anne na szczęście pomachała mi dłonią przed oczami i się ogarnęłam.<br />
- Dziewczyno wyglądałaś przez tę chwilę jak zombie. - stwierdziła lekko przerażona. Zrobiłam na nią tak zwane WTF i się zaśmiałam.<br />
- Ale tak właściwie to co to było?- spojrzałam na nią i pokazałam ręką na drzwi. Dziewczyna mało co nie zabiła mnie śmiechem. <br />
- Wy na siebie jeszcze lecicie. - poklepała mnie po ramieniu. <br />
- Jaja sobie robisz. - parsknęłam. - Ja i Jay? Pff! Proszę Cię. - zasmiałąm się nerwowo. <br />
- I tak wiem, że łżesz w żywe oczy. - odezwała się z kuchni.<br />
- A po czym to poznajesz?- zmrużyłąm oczy i na nią spojrzałam<br />
- Twoje niewinne "pff" cię zdradziło. Zawsze tak robisz, gdy kłamiesz. - zaśmiała się.<br />
-Pff! Wcale nie!<br />
- Aha! I znowu. - krzyknęła entuzjastycznie<br />
- Niech to szlag. - mruknęłam pod nosem i się zaśmiałam. Podeszłam do lodówki i z przyzwyczajenia ją otworzyłam. Popatrzałam co jest i ją zamknęłam. - Muszę iść po zakupy. - stwierdziłam po krótkim namyśleniu. <br />
- Hahaha! Nie...- powiedziała dziewczyna i spod blatu wyciągnęła dwie siatki zakupów. Zrobiłam na niąduże oczy. <br />
- Jakim cudem?! - poniosłam głos zaskoczona. <br />
- Tajemnica rządowa. - zasmiała się, wypakowała zakupy i ułożyła wszystko w odpowiednich szafkach i półkach w lodówce. <br />
- Ile razy ty u mnie byłaś, że ty wiesz gdzie co mam?- zaśmiałam się pogodnie. Dziewczyna uśmiechając się nie odpowiedziała na moje pytanie.<br />
- Uwierz mi za dużo. - w końcu usłyszałam daną odpowiedzieć na temat i się obie zaśmiałyśmy. Usiadłam sobie na kanapie, nogi wyciągnęłam na stolik do kawy i włączyłam TV. <br />
- Nie ja nie mogę siedzieć. Idę na spacer. - zaśmiałam się. - Idziesz ze mną?<br />
- A mogę iść. - uśmiechnęła się szeroko. Ubrałyśmy obuwie i bluzy i opuściłyśmy dom. Upewniłam się czy jest dobrze zamknięty i mogłyśmy iść. <br />
- Telefonu nie biorę. Nie przyda mi się. - stwierdziłam krótko i ruszyłyśmy przed siebie. Przemierzałyśmy różne ulice. Nie wiadomo jak i kiedy dotarłyśmy do London Eye. Oparłyśmy się na barierkach przy rzece i rozmawiałyśmy. <br />
- Takie pytanie. Jak mu powiedziałaś?- zapytała z ciekawością. Zaczerpnęłam powietrza i zaczęłam jej po kolei wszystko opowiadać. <br />
- No i wtedy gdy się zapytał, połozyłam jego dłoń na swoim brzucu i dosłownie wtedy poczułam pierwsze ruchy dziecka. - uśmiechnęłam się ze łzami szczęścia w oczach. Dziewczyna je też miała. <br />
- Jakie to słodkie! A on je też poczuł?<br />
- Chyba tak, bo zaraz po tym zrobił na mnie duże oczy i wypytywał się o szczegóły. - dodałam z uśmiechem na twarzy. <br />
- To są tylko moje przemyślenia. Może to i dobrze, że spodziewasz się tego dziecka i to ON jest właśnie jego ojcem. Może tak właśnie miało być ... <br />
- Może... Przynaję Ci tu racje. Nic nie dziejhe się tutaj bez przyczyny. - usmiechnęłam się przelotnie. <br />
Dalej stałyśmy tam w ciszy i wsłuciwałam sięw szum powietrza, odgłosy miasta i wszystkiego co działo się wokół. Był to jeden z najprzyjemniejszych momentów tego dnia. <br />
Po pięciu minutach stania nad rzeką poszłyśmy sobie dalej. No może nie dalej, bo wylądowałyśmy w parku przy slepie pani Taylor. Usiadłyśmy na ławce przy placu zabaw gdzie bawiły sie małe dzieci. Przypatrywałąm się im.<br />
- I pomyśleć, że to będę ja za dwa lata. - zaśmiałam się. Dziewczyna siedząca obok się przelotnie uśmiechnęła. <br />
- Wiesz... Zawsze możesz postarać sięo drugie dzieco z Jay'em jak jużto będzie na świecie. - szturchnęła mnie. Zaśmiałam się głośno. <br />
- Jak się zejdziemy to może... Nie nie ma takiej opcji. Najpierw muszę urodzić jedno. - stwierdziłam. Ktoś zaszedł mnie od tyłu i dał buziaka w policzek. Zaskoczona się obróciłam i zobaczyłam loczka. - A ty co tu robisz?- zaśmiałam się nerwowo w obawie, że usłyszał moją rozmowę z Anne. <br />
- A tak chciałem sobie przyjść. Nie zapominaj, że jesteś prawie na przeciwko twierdzy The Wanted. - wskazał pacem na dom, w którym nie byłam prawie od roku. <br />
- A no fakt. - uśmiechnęłam się. <br />
- A i to dla Ciebie. - wręczył mi pięknego żółtego tulipana. Posłałąm mu serdeczny uśmiech.<br />
- Dziękuję jest śliczny. - oznajmiłam szczerząc do niego ząbki. <br />
- Ale Anne też taki dostanie. - uśmiechnął się i dał Anne podobnego. <br />
- A z jakiej to okazji?- zapytała się zaskoczona. Chłopak lekko zakłopotany podrapał się po głowie. <br />
- Okej. Nieśmiałego Jay'a widzę dopiero poraz drugi w moim życiu i po raz drugi jestem tego świadkiem. - stwierdziłam gdy chłopak nadal nie odpowiedział tylko się uśmiechnął i słodko spuścił głowe. Dziewczyna nic nie odpowiedziała. <br />
- Jak się czujesz?- zapytał<br />
- A dobrze. Dziękuję. - spojrzałam na niego. Było niezręcznie trochę, bo Anne zamilkła jak posąg. <br />
- Wiecie co? Ja pójdę do domu. Nie gadaliście dosyć sporo, a ja wam przeszkadzam. - powiedziała nagle i się oddaliła od nas. <br />
Mnie wbiło w tamtym momencie w ławkę. Spojrzałam na Jay'a, a on na mnie , a potem jeszcze raz spojrzałam na dziewczynę, która była już dosyć daleko. <br />
- Co to miało być?- zapytałam i spojrzałąm na niego. Chłopak bezradnie wzruszył ramionami...<br />
<br />
<br />
___________________________<br />
Dobry wieczór. ; )<br />
Przperaszam za opóźnienie, ale miałam dużo gości dzisiaj i nie ogarniałąm , a komputer był okupowany przez siostrę. ;/<br />
<h4>
No to tak. STOO LAT PAMELA! <3 NASZA SWEET 16! :D</h4>
Tak wiem skaładałam Ci życzenia milion razy, ale musiałam głupolku :*<br />
Tak czy owak nie skomentuje rozdziału bo wiecie co sądzę, ale fajnie by było gdybyściue WY napisali co sądzicie ;) Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9154082667438580816.post-12181080842820223152013-02-16T11:34:00.001-08:002013-02-16T11:34:14.024-08:00Rozdział 66 - No bo chodzi o to... Pamiętasz czasy w Portugalii?- zapytałam zakłopotana<br />
- No pamiętam, Alex o co chodzi?- spojrzał na mnie.<br />
- No bo nie powiedzieliśmy wam wszystkiego co się tam stało. Właściwie ta cała pogadanka to był pic na wodę. - chłopak zrobił na mnie duże oczy<br />
- O czym ty teraz mówisz?<br />
- Spędziłam noc z Jay'em. - powiedziałam na jednym wdechu. - I dobrze wiesz w jakim sensie.- dopowiedziałam i spuściłam głowę.<br />
- O mój Boże... - powiedział, ale potem się uśmiechnął. Walnęłam go w ramię. - Dobra i co w związku z tym?<br />
- Że się nie zabezpieczył i to się stało w tak durnym czasie, że zobacz.- stanęłam przed nim i zaczęłam podwijać bluzę.<br />
- Alex, co ty?- zaśmiał się nerwowo chłopak. Podwinęłam ją do linii stanika i stanęłam bokiem. Spojrzałam na niego, a ten patrzał się jak wryty. <br />
- Chcesz powiedzieć, że ty jesteś w ciąży?- spojrzał zaskoczony<br />
- Tak. - szepnęłam i usiadłam z powrotem na sofę. <br />
- Jak długo?- zapytał zaszokowany. Wzięłam głęboki oddech.<br />
- W szesnastym tygodniu. Czyli od czterech miesięcy. Jay dzisiaj prawie się dowiedział i nadal podejrzewa. <br />
- Dziwisz się?- spojrzał na drzwi.- Alex musisz powiedzieć mu, ze jesteś w ciąży. Przecież nie będziesz wychowywała sama tego dziecka!<br />
- Wiem, że muszę, ale nie wiem jak! - powiedziałam stanowczo. - Za każdym razem gdy go spotykam to mi języka w gębie braknie i nawet zwykłego zdania nie potrafię skleić. Myślisz, że łatwo powiedzieć, że spodziewam się jego dziecka? - spojrzałam na niego, ale potem spuściłam głowę w dół<br />
- No nie jest łatwo, ale musisz powiedzieć. Teraz może aż tak mocno nie widać, ale to pójdzie jak z bicza strzelił. Alex jak chcesz to ci pomogę z tym. - posłał mi serdeczny uśmiech. Spojrzałam na niego i się również uśmiechnęłam.<br />
- Fajnie, że nie jesteś już takim chamem jak kiedyś wiesz?- chłopak na to się zaśmiał.<br />
- Rozumiem, że to ma być komplement?<br />
- Tak. Jak najbardziej. - oznajmiłam.<br />
- A kopie? - zapytał z nadzieją.<br />
- Jeszcze nie. Albo tak, ale ja nie czułam. - zaśmialiśmy się krótko. Po chwili Anne do nas też dołączyła. Pośmialiśmy się trochę, z reakcji dziewczyny jak zobaczyła Zayna gdy z nim zerwałam.<br />
- A kiedy zamierzasz mu powiedzieć? - zapytała. Zamurowało mnie. Spojrzałam na nią i się uśmiechnęłam się.<br />
- Nie wiem. Jak będę gotowa to to zrobię. Ale już podejrzewa, więc muszę być z tym ostrożna. Chyba. - podrapałam się po głowie. Chłopak wystukał parę zdań w telefonie i wysłał.<br />
- Dobra my tu gadu gadu, a ja muszę iść do twierdzy. Alex jak będziesz czegoś potrzebowała, albo źle się poczujesz, mój telefon jest czynny 24 godziny na dobę.<br />
- Spokojnie. Jeszcze mam Anne, ale zapamiętam to sobie.- uśmiechnęłam się i odprowadziłam chłopaka do drzwi, a gdy wyszedł, to je zamknęłam. Spojrzałam na przyjaciółkę.<br />
- Lepiej Ci?- zapytała.<br />
- Nawet nie wiesz jak mi ulżyło. - usiadłam koło niej na sofie i obie bezczynnie patrzyłyśmy się w wyłączony telewizor. <br />
Z przyjaciółką zachowywałyśmy się jak dawniej. Zrobiłyśmy i zjadłyśmy gofry z nutellą. Nie obyło się bez walki na mąkę. Po tym wszystkim kuchnia wyglądała jak by bomba w niej wybuchła, ale posprzątałyśmy to wszystko i kuchnia błyszczała. Usiadłyśmy po turecku na sofie i zaczęłyśmy jeść.<br />
Wyjęłyśmy przy okazji z szafki albumy i się zaczęłyśmy śmiać jak głupie. Ze wszystkiego. Dosłownie. Potem postanowiłyśmy obejrzeć jakiś film w TV. Włączyłyśmy odpowiedni kanał i leciało ku mojemu zaskoczeniu takie cudo jak "Fast 5". Od razu skupiłyśmy się na filmie akcji. Mimo to, że oglądałam go już setki razy to nadal go uwielbiałam. Z resztą jak każdy film z serii Szybcy i Wściekli.<br />
Po miłym seansie wybiła 22:20. Po kolei odbyłyśmy wieczorną toaletę. Po tych kilu czynnościach, dla mnie bardzo męczących już poszłyśmy do mnie do pokoju i się położyłyśmy na moim łóżku. Po chwili Anne się odezwała<br />
- Kto by pomyślał, że chłopak z plakatu i Twój idol będzie ojcem twojego malucha, nie?<br />
- Rok temu bym w życiu tak nie pomyślała. - zaśmiałam się. <br />
- Właśnie kiedy mija rocznica?- spojrzała na mnie<br />
- Dwudziestego ósmego maja. Cholera jak to zleciało. - uśmiechnęłam się do siebie. <br />
- Pamiętasz jak się poznałyśmy?- posłała mi uśmiech dziewczyna<br />
- Taaa. Zagubiona dziewczyna w nowej szkole. Tego się zapomnieć nie da.- zaśmiałam się<br />
- A tą ripostę którą wypaliłaś do Anabelle?- zaśmiałyśmy się obie. To były jedne z najlepszych czasów tutaj.<br />
- Szkoda, że nie mogę wrócić do szkoły. - posmutniałam trochę.<br />
- Szkoda? Dziewczyna ja na Twoim miejscu bym skakała z radości. - usiadła.<br />
- No tak, ale mi tego brakuje. Od września nie chodzę już do szkoły, niby mam prywatne nauczanie, ale przez ostatnie miesiące nawet tego nie mam. - westchnęłam ciężko.<br />
- Na ostatni rok też nie będziesz mogła wrócić, bo już będzie maluch na świecie. A dokładnie w listopadzie jakoś.<br />
- Właśnie. Skoro już o tym mowa. Pamiętasz jak klepałaś sobie miejsce chrzestnej? - uśmiechnęłam się delikatnie zakłopotana<br />
- Tak. - potaknęła<br />
- A zostałabyś nią? Tak na serio? - podrapałam się po głowie. Dziewczyna oniemiała z radości.<br />
- Oczywiście, że tak! - podskoczyła na łóżku i się przytuliłyśmy. - Dziewczyno nie wiesz jak długo czekałam, aż o to mnie poprosisz! - dziewczyna była bardzo szczęśliwa z tego powodu iż będzie matką chrzestną dla dziecka.<br />
Zaczęłyśmy poważnie myśleć nad imionami. Przejrzałyśmy w necie wszystkie możliwe imiona i polskie i angielskie, ale nie mogłyśmy znaleźć odpowiedniego. <br />
- Alex, a może jak będzie dziewczynka to nazwiesz ją Anne?- zaśmiałyśmy się.<br />
- Będzie jako drugie imię. Na pierwsze chciałam dać po mojej mamie. Oczywiście jeśli to będzie dziewczynka. - dziewczyna szeroko się uśmiechnęła.<br />
- Okej, a jak będzie Mcguiness junior?- zaśmiałyśmy się głośno.<br />
- Okej trochę powagi. Nie wiem. Nie nazwę go po tacie, bo wyjdzie, że on będzie miał na imię James, jego tata i dziadek też. - ułożyłam się w innej pozycji bo mnie plecy zaczynały trochę boleć. - Myślałam nad pierwszym imieniem angielskim a drugim polskim. Tylko nie wiem jeszcze jakie one będą. - dziewczyna się zaśmiała.<br />
Gdy doszła godzina 23:00 obie zasnęłyśmy na moim łóżku, ale w bardzo dziwnych pozycjach. Można uznać, że spałyśmy w poprzek łóżka. W nocy ostatnio musiałam chociaż raz iść do łazienki i z niej skorzystać. Nadszedł ten moment właśnie.<br />
Obudziłam się i poszłam do łazienki. Spojrzałam przelotnie na zegarek. Była 3 nad ranem. Gdy zrobiłam to co musiałam zeszłam do kuchni. Usłyszałam pukanie do drzwi.<br />
- O tej porze?- zapytałam sama siebie zaspana. Spojrzałam przez ten mały otwór. Poznałam tego kogoś po loczkach. Oczywiste było, że to był James. <br />
Otworzyłam drzwi. Chłopak się obrócił w moją stronę. Przetarłam delikatnie oczy, bo mi się po prostu zamykały na poczekaniu.<br />
- Na serio nie masz nic do roboty w nocy?- zapytałam.<br />
- Musimy porozmawiać.<br />
- A nie może to poczekać do rana? Anne u mnie jest i śpi wyobraź sobie. Z resztą jak ja spałam.- westchnęłam. <br />
- Nie może, Alex. Muszę to wiedzieć. - odpowiedział. Wpuściłam go do siebie. Chłopak zdjął buty i bluzę i poszliśmy do salonu. Pech chciał, że nie miałam szlafroku na sobie i miałam tylko T-shirt i szorty.<br />
- Chcesz coś do picia? Kawę, herbatę, wodę? - zapytałam trochę zestresowana<br />
- Nie dzięki. - oznajmił krótko.<br />
- Okej.- westchnęłam i usiadłam koło niego na sofie. - To co się stało? - spojrzałam na niego zaspana i ziewnęłam. - Przepraszam.<br />
- Spoko. Zazwyczaj nie przychodzę do kogoś o 3 nad ranem. - zaśmiał się krótko. Dalej kontynuował. - Nathan... On powiedział, że z Tobą rozmawiał wczoraj. - spojrzał na mnie.<br />
- Zabiję go jak tylko go spotkam. - burknęłam pod nosem. - Tak rozmawiałam z nim. - potaknęłam obojętnie. - I co w związku z tym?- spojrzałam na niego.<br />
- Alex ja muszę znać prawdę. - oznajmił zaniepokojony. - Muszę wiedzieć, czy jesteś w ciąży. - spojrzał na mnie. - Nie mogę przez to spać. Sama widzisz jaka jest godzina i gdzie jestem teraz.- dodał. Patrzał na mnie swoimi niebieskimi oczyma i błagał nimi o prawdę.<br />
- Skoro naprawdę chcesz wiedzieć...- zaczęłam ciężko. Próbowałam to jakoś odpowiednio ubrać w słowa, ale o tej porze to mi nie wychodziło. Wzięłam jego dłoń i położyłam na swoim brzuchu. Słona ciecz kręciła mi się w oczach.<br />
Wtedy po raz pierwszy poczułam delikatne ruchy dziecka. Jay najwidoczniej też to poczuł, bo mu się głowa uniosła. Spojrzał na mnie zaskoczony. Oboje mieliśmy łzy w oczach. To były takie motylki w brzuchu, ale widocznie na tyle wyraźne, że ojciec dziecka poczuł je razem ze mną.<br />
- J.. Jak długo? - w tamtym momencie nie było mu dane się wysłowić.<br />
- 4 miesiące. - powiedziałam ze łzami w oczach i chwiejnym głosem. Zakryłam twarz w dłoniach i się rozpłakałam. Poczułam jak chłopak mnie przytulił.<br />
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - usłyszałam kolejny raz załamanie w jego głosie. Wyswobodziłam się delikatnie z jego objęć.<br />
- A myślisz, że dlaczego nie powiedziałam? - spojrzałam na niego czerwonymi i zapuchniętymi oczami od płaczu. <br />
- Bym Ci pomógł jakoś chociaż... albo bym chociaż wrócił wcześniej... - zająkał się.<br />
- Tego właśnie nie chciałam. Nie chcę być powodem, dla którego twoja i chłopaków kariera dobiegnie końca. - wstałam.<br />
- Alex, to że spodziewasz się dziecka, mojego dziecka nie znaczy, że moja kariera legnie w gruzach. - powiedział spokojnie. Widać było, że się bał. Z resztą nie tylko on. Nogi mu chodziły na wszystkie strony. Spojrzał na mnie i zbliżył się.<br />
- Właśnie o to chodzi, ze tak, Jay. - spojrzałam na niego.<br />
- Kiedy masz wizytę u lekarza? - zapytał łagodnie<br />
- Jakieś trzy tygodnie. Czekaj mam na lodówce. - podeszłam do niej. Spojrzałam na żółtą karteczkę. - 28 maja o 12:20 mam kontrolę. <br />
- Idę z Tobą.- usmiechnął się.<br />
- Nie musisz.<br />
- Ale ja chcę.<br />
- Ale nie musisz naprawdę. - odpowiedziałam z uśmiechem. Chłopak nie ustępował. Powinnam była to znać, bo w końcu on nigdy nie ustępuje.<br />
- Ale naprawdę ja chcę. Mamy pół roku wolnego więc chcę być przy was. - posłał mi uśmiech. Jemu w szczególności nie miałam serca odmówić. <br />
Chwilę rozmawialiśmy i siedzieliśmy na sofie, ale ja jak to ja zasnęłam. W końcu to nie była 9 rano tylko 3:20 w nocy. <br />
Rano obudziłam się okryta w moim pokoju. Dziwne bo byłam sama. Postanowiłam wstać. Ale mi się za nic nie chciało. Założyłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół. Pachniało naleśnikami w całym domu. Zajrzałąm do kuchni, a tam Anne i Jay rządzili. <br />
- Dobry.- powiedziałam zaspana i przetarłam. <br />
- Śpiąca królewna wstała. Jak miło.- zaśmiała się przyjaciółka. - Mogę Cię na słówko porwać?- zapytała po czym poszłyśmy na górę. - Takie pytanie. Co on tu robi?- zapytała zaskoczona<br />
- Przyszedł o 3 nad ranem. Nie spałam, bo byłam w ubikacji. - zaśmiałam się nerwowo. - No i chciał porozmawiać. Tak mu się paliło, że na już teraz, zaraz i porozmawialiśmy. - powiedziałam i podrapałam się po głowie. <br />
- Okej... Jeszcze jedno pytanie. Powiedziałaś mu?- zapytała cicho jakby wymawiała zakazane imię.<br />
- Nathan zasugerował coś i już nie było odwrotu. Jay wie o wszystkim. - oznajmiłam to Anne, a ta zdębiała. Po chwili pokręciła głową i się delikatnie uśmiechnęła. Poklepała mnie po ramieniu i zeszłyśmy na dół do naszego gościa...<br />
<br />
<br />
<br />
________________________________________<br />
<br />
<br />
Witam, witam :) <br />
Przepraszam za to, że dopiero tak perfidnie na wieczór rozdział dodaję, ale miałam ręce pełne roboty, a jeszcze do Gdańska jechałam, więc same wiecie. Zajęć dużo, a czasu tak mało ;c<br />
Jeśli chodzi o rozdział to oczywiste jest co sądze na ten temat, ale miło by było gdybyście zostawili komentarze pod spodem :D<br />
Życzę miłęgo wieczoru < Cholera zabrzmiało to jakbym była pogodynką xD><br />
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9154082667438580816.post-31251721678521057182013-02-15T05:24:00.000-08:002013-02-15T05:24:56.923-08:00Rozdział 65 * miesiąc później.<br />
Dzisiaj mamy 2 maja 2013 roku. Jest 12:00. Dziwnie się czuję ostatnio. Śpię od miesiąca po 13 godzin czasami więcej. Tłumaczę sobie, że to normalne i pewnie tak jest, tylko w życiu nie spałam tak długo. Powoli mój brzuszek się coraz to bardziej zaokrągla. Jestem pełniejsza w piersiach w biodrach. Pewnie też przytyłam, ale jakoś nie chce mi się stanąć na wadze. <br />
Anne i Zayn dbają o mnie bardzo. Każde z nich się stara być jak najbliżej mnie, ale Anne za bardzo nie lubi Zayna. Z resztą on jej też nie. To było trudne dla mnie. <br />
-Zayn!- zawołałam. Nic. - Zayn! - zawołałam go po raz drugi. Nie usłyszałam jego reakcji. Zeszłam na dół. Poszłam do kuchni, sprawdziłam w salonie. Nie było go. - Gdzie on jest do cholery? - zapytałam sama siebie.<br />
Ubrałam bluzę i trampki i poszłam sobie na spacer. Szłam tradycyjną drogą. Koło sklepu pani Taylor i koło parku. Nagle na kogoś wpadłam i upadłam. Słońce po raz pierwszy od dłuższego czasu zaświeciło mi w oczy. Nagle słońce zasłoniła na początku ciemna postać.<br />
- Przepraszam, nie zauważyłem Cię. - usłyszałam męski głos.<br />
- Spoko. Wszystko w porządku. - wstałam i się otrzepałam. Spojrzałam na chłopaka. To był Siva.<br />
- Alex. Cześć. Dawno się nie widzieliśmy. - uśmiechnął się. <br />
- A Nareeshę kiedy ostatnio widziałeś?- wypaliłam. Chłopaka zamurowało.<br />
- Czyli ci mówiła?- zapytał.<br />
- Przyszła do mnie z płaczem. Co ty do cholery odwalasz?- warknęłam.<br />
- Po prostu się pokłóciliśmy.- wzruszył ramionami.<br />
- Tak, że ona myśli, że zerwaliście? - spojrzałam na niego. Chłopak się podrapał po głowie. - Siva... To co się wydarzyło między mną a Jay'em albo to co się nie wydarzyło nie powinno doprowadzać do waszej kłótni. A teraz rusz ten irlandzki tyłek i idź do niej. - warknęłam.<br />
- Zmieniłaś się. - oznajmił.<br />
- Co masz na myśli? - spojrzałam na niego zaskoczona. <br />
- Nie wiem, ale się zmieniłaś.- uśmiechnął się.<br />
- Już nie słodź, tylko idź do niej i ją przeproś.- poklepałam go po ramieniu i poszłam do sklepu.<br />
Miałam ochotę na moje ulubione cukierki, więc poszłam na odpowiedni dział. Były na samej górze. Spróbowałam po nie sięgnąć, ale jak zwykle nie mogłam. Bluza byłą niestety za krótka i odsłoniła połowę mojego brzucha. Ktoś za mnie je wziął.<br />
- Zajebiście...- warknęłam i spojrzałam na osobę, która zdmuchnęła mi cukierki z przed nosa. To był wszystkim dobrze znany chłopak Jay. - Dzięki za zarąbanie mi sprzed nosa ostatniej paczki cukierków. - uśmiechnęłam się sarkastycznie i wyszłam ze sklepu.<br />
Obciągnęłam szybko bluzę i poszłam do domu.<br />
- Głupi gnojek. - warknęłam i poszłam do domu. Jednak ktoś mnie złapał za rękę i obrócił do siebie.<br />
- Alex. - usłyszałam znajomy głos.<br />
- Cześć.- rzuciłam obojętnie. - Jak tam po trasie?<br />
- Zmęczony. Mamy teraz około pół roku wolnego. - uśmiechnął się.<br />
- To super. - uśmiechnęłam się. Niezręczna chwila ciszy nastała.<br />
- Wybacz jeśli to będzie nie miłe, ale chyba przytyłaś. - podrapał się po głowie.<br />
- Nie. Masz rację. - uśmiechnęłam się. - Zaniedbałam bieganie odkąd wróciłam , więc się nie dziwmy. - zaśmiałam się nerwowo.<br />
- Czemu jesteś taka nerwowa? - zapytał.<br />
- Nic się nie stało. Taki dzień mam. - odpowiedziałam pospiesznie. - Muszę iść. Cześć. - poszłam pospiesznie do domu. Zayn już był. Poszłam do kuchni.<br />
- Gdzie byłaś? Martwiłem się. - powiedział zmartwiony<br />
- To chyba ja powinnam zapytać, prawda?- spojrzałam na niego. - Zayn. Było dobrze już między nami. Teraz zaczynasz znikać na dwie, trzy albo cztery godziny bez słowa. Ja wiem. Ty i Anne się nie lubicie, ale co jest tego powodem?- spojrzałam na niego.<br />
- Nic się nie stało. Miałem spotkanie z zespołem. - uśmiechnął się i mnie pocałował w policzek. Nie zareagowałam na to. Oparłam się na blacie i wzięłam witaminy.<br />
Nagle poczułam ostry ból w podbrzuszu. Chwyciłam się tego co miałam pod ręką. W tym przypadku blatu. Stęknęłam.<br />
- O mój Boże. - stęknęłam ponownie,<br />
- Alex widziałaś moją komórkę? - zapytał, ale widok go zaskoczył. Szybko podszedł. - Wszystko okej? - podtrzymał mnie.<br />
- Tak. Tylko źle się czuję, wiesz?- powiedziałam na jednym wdechu. Starałam się głęboko oddychać. Przenieśliśmy się na kanapę. Położyłam się delikatnie na sofie. Bóle mi przeszły. Odetchnęłam z ulgą.<br />
- Już wszystko dobrze?- zapytał delikatnie<br />
- Tak... Już tak.- powiedziałam spokojnie. Chłopak mnie przytulił. <br />
- Miałaś już wcześniej coś takiego? <br />
- Nie. - pokręciłam przecząco głową. Usiadłam. Położyłam ręce na swoim brzuchu. Chłopak poszedł do łazienki. Zostałam na moment sama.<br />
Jak się okazało chłopak znowu wyszedł. Wkurzyłam się i to masakrycznie. Przekręciłam tylne drzwi i główne też. Wzięłam ciepły prysznic i w piżamie zeszłam na dół. Napiłam się wody. Z ciekawości zajrzałam do lodówki. <br />
- No to jutro czekają mnie zakupy...- westchnęłam sama do siebie. Było ciemno już na dworze. Spojrzałam na zegar. 20:20. Wzięłam chipsy i nasypałam je do miski. Miałam na nie taką ochotę, że oddałabym wszystko za nie. Usiadłam po turecku i zaczęłam zajadać.<br />
Włączyłam przy okazji TV. Epoka Lodowcowa leciała. Pośmiałam się trochę chociaż. Było to na pewno jak najbardziej wskazane w moim przypadku. Gdy film się skończył była prawie 23:00.<br />
Odłożyłam miskę na bok i poszłam na górę. Zatrzymał mnie jednak dzwonek do drzwi.<br />
- O tej porze?- szepnęłam. Po cichu podeszłam do drzwi. Spojrzałam przez to małe coś. Twarz była zakryta. Odeszłam od drzwi i po cichu poszłam na górę. Położyłam się do łóżka i zasnęłam.<br />
Dwa następne dni były dokładnie takie same. Zayn cały czas znikał co doprowadzało mnie do szału. Był 3 maja 2013 roku. Była 13:00. Zayn po raz kolejny zniknął.<br />
Postanowiłam wyjść na dwór. Miałam na sobie dresy i bluzę, a dzisiaj był dzień dość rzadki czyli było ciepło i świeciło słońce, więc trzeba było to wykorzystać, zanim znowu pojawi się deszcz. <br />
Poszłam bardziej w boczne ulice. Napawałam się świeżym powietrzem.<br />
W końcu natrafiłam na dość nietypowy widok. Zayna rozmawiającego z Jay'em. Na szczęście mnie nie zauważyli. W końcu doszło do szarpaniny. Obijali się jak tylko mogli. Musiałam jakoś zareagować. Tak też zrobiłam. Podbiegłam do nich i próbowałam ich rozdzielić. W końcu mi się udało Zayna od Jay'a oderwać.<br />
- Odwaliło wam?! - podniosłam głos. Spojrzałam raz na Zayna, raz na Jay'a. - Zayn idź do domu, mamy do pogadania.<br />
- Ale...- przerwał.<br />
- Nie ma żadnego ale Zayn. - przerwałam mu.<br />
- Dobrze, ale się nie denerwuj, dobrze? Bo wiesz, że to nie jest wskazane w twoim stanie. <br />
- Tak wiem. Idź! - krzyknęłam. Chłopak poszedł sobie. Spojrzałam na Jay'a. Chłopak miał wytrzeszczone oczy jak złotówki.<br />
- J.. jakim stanie? - wydukał ciągle zaskoczony<br />
- Normalnym. Po prostu nie mogę się denerwować. - westchnęłam głośno.<br />
- Gdybym Cię nie znał to bym Ci uwierzył, Alex. - urwał. Serce podeszło mi do gardła. Na moim czole pojawiły się kropelki potu. Spojrzałam za siebie. Spojrzałam na swój brzuch.<br />
- To nic takiego. Naprawdę. - powiedziałam lekko zdenerwowana. Chłopak nie wiem dlaczego położył dłonie na brzuchu. Szybko je zdjęłam i się odsunęłam od niego. Przełknęłam głośno ślinę.<br />
- Alex!- powiedział wystraszony. - Jesteś...<br />
- Nie jestem!- powiedziałam. Chłopak zdębiał. Łzy napłynęły mi do oczu i chciałam odejść, ale on mi nie pozwolił chwytając mnie za dłoń.<br />
- Czy... jest moje?- zapytał cicho. Łzy spłynęły po moich policzkach. Czyli chłopak znał odpowiedź.<br />
- Człowieku nie jestem w ciąży rozumiesz?<br />
- Okej... mój błąd. - spojrzał na mnie. <br />
- Z jarzeniem u Ciebie to naprawdę ciężko jest...<br />
- Taaa wiem. - podrapał się po głowie <br />
- Trochę namieszaliśmy w Siveeshy związku, wiesz?<br />
- O czym ty mówisz? - spojrzał na mnie zaskoczony<br />
- O tym, Siva i Nareesha pożarli się z takim skutkiem, że było możliwością , że się rozstali. - odeszłam od niego i poszłam do domu.<br />
Zastałam tam Zayna co było nie lada wyczynem. Wytarłam twarz, ale i tak było widać, że płakałam. Poszłam wkurzona do kuchni, gdzie on był.<br />
- Ty! - krzyknęłam. - Masz pięć sekund na opuszczenie mojego domu, bo inaczej to ja Ci w tym pomogę! - ryknęłam na niego tak głośno jak tylko potrafiłam. Chłopaka to najwidoczniej zamurowało.<br />
- Co ja zrobiłem?<br />
- Wysypałeś mnie prawie przed Jay'em i mam dość tego, że wychodzisz bez słowa i nic mi nie mówisz! Wynoś się zanim Ci pomogę! Teraz- krzyknęłam ponownie.<br />
- Alex uspokój się.- powiedział łagodnie. <br />
- Będę spokojna jak wyjdziesz i nie wrócisz tu, a wrócisz do swojego domu i więcej mi się na oczy nie pokażesz, rozumiesz?- powiedziałam bardziej opanowana. Chłopak wyszedł bez słowa. Oparłam się o blat i odgarnęłam włosy z czoła. Nie chciało mi się płakać, nawet mi ulżyło, że już go nie było.<br />
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi, a zaraz za nim pukanie. O ile można to było pukaniem nazwać. To było głośne dobijanie się do kogoś.<br />
Otworzyłam drzwi nie patrząc w to małe coś, kto to. To była ku mojemu zaskoczeniu Anne. Była w dobrym humorze.<br />
- A ty co się tak cieszysz?- spojrzałam na nią i ją wpuściłam<br />
- Na widok jak Zayn wkurzony wychodził od Ciebie co znaczyło tylko jedno. Wykopałaś go na zbity ryj! - podskoczyła z radości dziewczyna.<br />
- Dalej już bym się tak nie cieszyła. - zgasiłam jej entuzjazm<br />
- Czemu?<br />
- Bił się z Jay'em i prawie mnie przed nim wysypał, że jestem w ciąży. - powiedziałam już uspokojona.<br />
- Co za gnojek jeden! - podniosła głos.<br />
- Spokojnie. Zaprzeczyłam tym jego "złudzeniom" o mojej ciąży. Ale nie zmienia to faktu, że podejrzewa. - usiadłyśmy obie na sofie.<br />
- Wiem! Zadzwonię do Nathana, żeby tu przyszedł. Tylko daj mi numer, bo nie mam. - uśmiechnęła się.<br />
- Nie! Tylko nie Nathan! Papla z niego jest i się zaraz przed loczkiem wsypie.<br />
- Właśnie o to chodzi. On zna loczka najlepiej i może coś poradzi...- uśmiechnęła się.<br />
Dałam jej telefon do pełnej dyspozycji. Zaraz wybrała numer do Nathana i zadzwoniła do niego, a po chwili już usłyszałam ich rozmowę.<br />
- Cześć Nathan, tu Anne przyjaciółka Alex. Tak. No prawie. Słuchaj mógłbyś wpaść do niej. Bo musi się komuś wygadać, ale nie ma jak. No okej i proszę nie mów nic Jayo'wi o niczym okej? Dzięki. - rozłączyła się i spojrzała na mnie, a ja na nią.<br />
- Zaraz tu będzie prawda?- zapytałam i dosłownie dwie sekundy po tym usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Anne poszła je otworzyć. Miałam racje. To był Nathan. <br />
- Dzwoniłyście więc jestem. - uśmiechnął się. Przytulił się z przyjaciółką przyjaźnie a potem podszedł do mnie. Wstałam i się tez przytuliliśmy. <br />
- Nic się nie zmieniasz. Full capy u Ciebie to już chyba dzień powszedni co?- zaśmiałam się<br />
- A żebyś wiedziała, ale ty się zmieniłaś w przeciwieństwie do mnie. - posłał nam przyjazny uśmiech.<br />
- Tak wiem. - oznajmiłam <br />
- Anne miała taki głos, że strach się bać. Co się stało?<br />
- To może ja pójdę do łazienki. - jak zazwyczaj to dziewczyna robiła gdy ktoś chciał pogadać w cztery oczy. Chłopak spojrzał na mnie.<br />
- To o co chodzi?<br />
- No właśnie... Chodzi o to...<br />
<br />
<br />
____________________________________________<br />
<br />
Witam, witam w piątek :D<br />
Coś powoli czuję, że całe to love story, a może nie koniecznie love story będzie się zbliżało ku końcowi. Nie chodzi o to, że nie wiem już co pisać, ale historia poukładana w mojej głowie dobiega końca. Być może czytacie już jeden z ostatnich rozdziałów i może tak jest.<br />
Zależy jeszcze od tego, czy regularnie będę dodawała rozdziały.<br />
Być może się cieszycie, że szmira się kończy < tak to nazwała moja siostra i chyba się jej nie dziwię> , ale myślę nad nowym blogiem. Nie wiem jak będzie się nazywał, ale ta koncepcja jest całkiem realna. ;)<br />
Tak czy owak. Mam nadzieję, że to co do tej pory przeczytałyście, lub przeczytaliście, bo nie wiem czy jacyś chłopacy to czytają, podobało wam się chociaż odrobinę, mimo mojej krytycznej opinii. ;)<br />
Dobra takie poematy to schowam lepiej na koniec. ;D<br />
Co do rozdziału, zapewne znacie moje zdanie, ale miło by było gdyby ktoś tam pod spodem zostawił to co myśli, nawet jeżeli to ma być obelga ;) Takie też przyjmuję na klatę xD<br />
Miłego piątku życzę i do następnego :)<br />
<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-9154082667438580816.post-85309843493874960212013-02-14T01:06:00.000-08:002013-02-14T01:06:46.342-08:00Rozdział 64 Otworzyłam gwałtownie drzwi i wyparowałam z tekstem.<br />
- Czego?! - zapytałam wrednie, ale to nie był Zayn tylko Nareesha. Zamurowało mnie troszkę.<br />
- Ładnie witasz swoją kuzynkę. -zaśmiała się mulatka<br />
- Przepraszam myślałam, że to ktoś inny. - podrapałam się po głowie i zaśmiałam się nerwowo. Wpuściłam ją. - Taka rodzinna szczerość. Dlaczego nie jesteś z chłopakami w trasie? - spojrzałam na dziewczynę, która akurat zdejmowała ubrania wierzchnie. Dziewczyna była przybita. - Nareesha, co się stało? - podeszłam do niej zaniepokojona.<br />
Dziewczynie dosłownie broda latała. Szybko podeszłam do niej i ją przytuliłam. Nareesha rozpłakała się.<br />
- Już... Cicho...-przytulałam ją cały czas. - Co się stało? - usiadłyśmy na sofie.<br />
- No bo... Pokłóciłam się na tyle z Sivą na tyle, że... że chyba zerwaliśmy...- dalej usłyszałam tylko szlochanie dziewczyny. Tak mi jej szkoda było. Dałam jej chusteczki.<br />
- A o co poszło? - zapytałam delikatnie.<br />
- O wszystko. O Jay'a, O ciebie o nas... O wszystko dosłownie...<br />
- I takie błahostki was poróżniły? Nareesha...<br />
- Ja to wiem, ale weź jemu to przetłumacz. to zupełnie tak samo jakbyś gadała do słupa!- podniosła głos, ale po chwili znowu było słychać jej szlochy.<br />
- Dorwę gada to utłukę na miejscu... - burknęłam. Po tym nic nie powiedziałam.<br />
- A gdzie jest wujek? - zapytała zaskoczona<br />
- W delegacji. Jakieś 3 tygodnie go nie będzie, jak nie dłużej. - westchnęłam ciężko. <br />
3 godziny spędziłam na tym, że pocieszałam Nareeshę i obiecałam jej, że pogadam z Sivą jak wrócę... To będzie ciekawe doświadczenie biorąc pod uwagę to, że z miesiąca na miesiąc robię się coraz to grubsza. Nic oczywiście jej nie powiedziałam. I tak jedna z najmniej odpowiednich osób zdążyła się dowiedzieć od samego źródła o tym, iż jestem w ciąży. Teraz jedyne co mi pozostało, to czekanie na moment kiedy ten idiota komuś wygada. Takie coś było najgorsze.<br />
Dochodziła powoli godzina 19. Nareesha poszła do domu. Była w tak paskudnym stanie psychicznym przez tego idiotę, że gdybym go spotkała dzisiaj na drodze, nawet wiedząc, że to jeden z moich idoli, to bym go w pył rozniosła. Usłyszałam ponowne pukanie do drzwi tym razem.<br />
Otworzyłam je, a tam Zayn. Z czerwonymi różami. Ten widok mnie zwalił z nóg. <br />
- Nie dasz mi spokoju, prawda- zapytałam<br />
- Nie. - odpowiedział z uśmiechem. - Daj mi szansę, proszę Cię Alex. Postaram się być dobrym chłopakiem, przysięgam. - powiedział patrząc na mnie błagalnym wzrokiem. Nie miałam serca po prostu mu odmówić.<br />
Wpuściłam go do środka. Chłopak zdjął kurtkę i wręczył mi bukiet pięknie pachnących róż.<br />
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się, po czym zaraz je do wody wsadziłam. Zrobiłam sobie i jemu kubek gorącej herbaty i usiedliśmy w salonie. Na początku było dosyć niezręcznie, ale ciszę przerwał chłopak swoim pytaniem.<br />
- Dasz mi szansę? Ostatnią?- spojrzał mi w oczy, przy czym ja swój wzrok wpuściłam i patrzałam się w podłogę. Zastanawiałam się co mam zrobić. Dać mu tą cholerną szansę czy wygonić go. <br />
- Pod jednym warunkiem. - oznajmiłam z powagą patrząc na niego.<br />
- Jakim? Zrobię wszystko.<br />
- No dobra mam dwa warunki. - spojrzałam na niego.<br />
- Jakie?<br />
- Pierwszy. Nie powiesz nikomu o tym, że jestem w ciąży do momentu, aż sama nie postanowię komuś tego powiedzieć. <br />
- Obiecałem, więc nie powiem. A jaki jest drugi? -zapytał z uśmiechem.<br />
- Jeśli chociaż zobaczę, że Perrie się koło Ciebie kręci, albo jakaś inna dziewczyna to od razu z nami koniec, jasne?- spojrzałam z powagą i oznajmiłam drugi warunek . Chłopak bezproblemowo się zgodził i mnie przytulił mocno.<br />
Ale mi jak to mi, zebrało się na wymioty i pobiegłam szybko do łazienki. Chłopak zaraz za mną pobiegł. Spuściłam wodę i zdążyłam wypłukać jamę ustną. Chłopak podał mi ręcznik. Wytarłam twarz.<br />
- Przepraszam. Mdłości mi nadal nie przeszły. - oznajmiłam krótko. Westchnęłam ciężko.<br />
- Nic się nie stało. - odpowiedział uśmiechnięty. Ta czynność wyczerpała mnie całkowicie usiadłam wygodnie na kanapie i popijałam swoja herbatę. Chłopak był nieco zdezorientowany w tym co się u mnie dzieje, ale starał się tego nie okazywać. <br />
- Wiem, że nie wiesz za bardzo jak mi pomóc, ale nie musisz się o mnie martwić. Daję radę. - uśmiechnęłam się ciepło do Zayna. Chłopak przy mnie kucnął.<br />
- Ja kto nie muszę?- odgarnął pasmo włosów z mojego czoła. - Będę. To moje zadanie. - uśmiechnął się. Te słowa wywołały u mnie uśmiech. Patrzeliśmy sobie w oczy. Chłopak delikatnie musnął moje usta. <br />
- No niech Ci będzie. - uśmiechnęłam się delikatnie. Nagle zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni. Tata. - Cicho bądź na razie. - odezwałam się. Odebrałam go. - Halo? Cześć tato. Nie nie przeszkadzasz. Dopiero 19:30 a co? Nie no spoko jadłam przed chwilą. Kanapki z dżemem truskawkowym. Tak. Wiem. A kiedy wrócisz?- gdy usłyszałam odpowiedź to moja mina z uśmiechniętej stała się na smutną. - Jak to dopiero w połowie maja? Tato! Mam być sama przez półtora miesiąca?! Nie jestem zdenerwowana tylko zaskoczona. No dobrze. Nareesha u mnie była dzisiaj. Długo by gadać. Pokłóciła się z Sivą i to dało taki dym jak nigdy. Tak wiem. Kiedyś na pewno. Dobrze. Ja Ciebie też, tato. Pa. - rozłączyłam się i rzuciłam telefon na stół do kawy.<br />
- Coś złego? - zapytał ciekawy<br />
- Taty nie będzie aż do połowy maja. Po prostu szlag mnie trafia! - podniosłam głos.<br />
- Alex spokojnie...<br />
- Jak spokojnie?! Była mowa tylko o trzech tygodniach, a nie o sześciu! Zajebiście po prostu...- warknęłam wkurzona i wstałam.<br />
Wzięłam opróżnione kubki do pozmywania. Gdy to zrobiłam, emocje wzięły górę nade mną. Byłam tak potwornie zła na ojca, na jego zakichanego szefa. Na wszystko byłam zła. Dosłownie i w przenośni. Gdyby ktoś mnie w tamtym momencie wkurzył, to by już nie żył. Chłopak do mnie podszedł i mnie przytulił. Trochę się uspokoiłam, ale nadal byłam zła. <br />
- Nie denerwuj się, dobrze?- zapytał delikatnie<br />
- Nie obiecuję. Huśtawka nastroju to bagno...- westchnęłam ciężko.<br />
Poszliśmy sobie obejrzeć jakiś film. Opierałam się przy komedii, a Zayn przy jakimś romansidle. <br />
- Nie ma mowy. Chcę się pośmiać.- powiedziałam<br />
- I tak wiem, że chcesz romansidło.<br />
- Nie? - zrobiłam na niego taką minę. - Dobra papier kamień i nożyce. Gramy do trzech.- powiedziałam<br />
- Dobra. - zaśmiał się.<br />
- Raz, dwa, trzy! - wygrałam papier owinął kamień. Kolejne dwie rundy jednak przegrałam i wypadło na jego. Wybrał film zupełnie mi nieznany. Gustu do filmów to on jednak nie miał. Był potwornie nudny, że w połowie odpłynęłam.<br />
Rano obudziłam się w swoim łóżku. Zerwałam się gwałtownie. Wyciągnęłam ręce do przodu i ziewnęłam. Zaraz do pokoju wparował mulat ze śniadaniem.<br />
- Ooo. Już nie śpisz?<br />
- Sorry, że wczoraj odpłynęłam. - uśmiechnęłam się zakłopotana.<br />
- Nic się nie stało. Nudny był.<br />
- Przez grzeczność nie zaprzeczę. - zaśmialiśmy się oboje. Chłopak postawił na łóżku stoliczek, a na nim były same dobre rzeczy. Sałatka z jabłek, bananów, pomarańczy i winogrono z ciepłą herbatą, a dla niego jajecznica smażona na bekonie.<br />
- Nie wiem, jak dziewczyna w ciąży ma się odżywiać, ale starałem się. -posłał mi ciepły uśmiech<br />
- Dziękuję. - odwzajemniłam ten uśmiech i zaczęłam jeść.<br />
Smakowało mi jak nigdy, ale tym razem udało mi się zjeść w bardziej normalnym czasie, a nie dwie minuty i tego na talerzu już nie ma. Oczywisty był fakt, iż smakowało mi i to nawet bardzo.<br />
- No dobrze to ty sobie leż, a ja tym czasem posprzątam. - takie słowa z ust Zayna mnie zamurowały i to totalnie.<br />
Ja jak to ja nie posłuchałam go i poszłam się ogarnąć. Umyłam, wysuszyłam i ułożyłam włosy, a po krótkim prysznicu założyłam na siebie szare dresy i czarną bluzę. Po odbyciu nieco długiej porannej toalety, zeszłam na dół. Zayn buszował w kuchni. <br />
- Czego szukasz? -zapytałam<br />
- Kawy.- odpowiedział szybko<br />
- Druga szuflada koło kuchenki. - uśmiechnęłam się i napiłam się wody prosto z butelki. Chłopak sprawnie obrządził się z czajnikiem i zrobił sobie kawę. - Tak wcześnie już kawę z dwóch łyżeczek pijesz?- zapytałam zaskoczona.<br />
- Jak wcześnie? - zaśmiał się. - Dochodzi dwunasta. Spałaś jak zabita. - zrobiłam na niego duże oczy.<br />
- To ile ja spałam?- zapytałam zdziwiona<br />
- Gdzieś około trzynaście godzin. - uśmiechnął się. Walnęłam dłonią w czoło.<br />
- Cholera jasna! Przecież o 12:30 mam lekarza. - pobiegłam szybko na górę i ubrałam rurki i tunikę. Chłopak za mną przybiegł.<br />
- Jakiego? <br />
- Ginekologa. Zaspałam. Wrócę za godzinę lub półtora. - pobiegłam szybko na dół.<br />
Ubrałam szybko adidasy i kurtkę i jak burza wyszłam z domu zostawiając chłopaka samego. W dziesięć minut znalazłam się pod kliniką. Weszłam do środka. Jak zwykle jakieś zamieszanie było. Zdjęłam kurtkę i poszłam na drugie piętro. Musiałam chwilę poczekać, bo jedna dziewczyna była przede mną. Punktualnie o 12:30 weszłam do gabinetu.<br />
-Dzień dobry. - powiedziała miło pani doktor.<br />
- Dzień dobry.<br />
- Jak się dzisiaj czujemy?<br />
- Mdłości i huśtawka nastroju się dzielnie mnie trzymają. - uśmiechnęłam się.<br />
- Niedługo powinno Ci to minąć. To sprawdzamy co u maluszka?<br />
- Sprawdzamy, sprawdzamy... - uśmiechnęłam się delikatnie i położyłam na kozetce. Podwinęłam bluzkę, a kobieta posmarowała brzuch jakąś maścią i zaczęła jeździć urządzeniem po brzuchu. Usłyszałam nagle "bum bum,bum bum". Spojrzałam na kobietę.<br />
- To kochana co słyszysz to bicie serduszka twojego maluszka. - uśmiechnęła się. Ja tym bardziej. Łzy naleciały mi automatycznie do oczu, ale nie spłynęły.<br />
- Wszystko z nim w porządku?- zapytałam z nadzieją<br />
- W jak najlepszym. Następna kontrola dopiero za 3 tygodnie. Będzie to akurat na przełomie drugiego i trzeciego miesiąca. Staraj się jak najmniej denerwować.<br />
- Postaram się.<br />
- A jak z odżywianiem? - spojrzała na mnie<br />
- Dbają o mnie jak nigdy. Wie pani owoce we mnie wpychają i tym podobne. - uśmiechnęłam się -<br />
- No i bardzo dobrze. - posłała mi serdeczny uśmiech. Oczyściłam swój brzuch z maści i go zakryłam. - Nie zapominaj proszę o braniu witamin.<br />
- Jakich witamin?- spojrzałam na kobietę.<br />
- Z różnymi suplementami. Przepiszę ci i je kupisz, dobrze?<br />
- Dobrze.- potaknęłam. Kobieta wypisała mi receptę. Wyszłam z gabinetu i poszłam prosto do apteki. Była ta cała znajoma Anne więc żadnego problemu nie było.<br />
- Jednak w ciąży jesteś?- zapytała z uśmiechem<br />
- Tak. Ale daję radę. Jak na razie.- westchnęłam. Kobieta bez słowa podała mi pudełko, za które zapłaciłam.<br />
Po umówionej godzinie wróciłam do domu.Zdjęłam ubrania wierzchnie i buty i pomaszerowałam do kuchni. Rozpakowałam pudełko i przeczytałam na pudełku w jakich porach brać tabletkę.<br />
- Cześć.- powiedział znienacka.<br />
- Cześć, cześć. - uśmiechnęłam się. Chłopak ucałował mnie w policzek. Ja dalej czytałam<br />
- A co to za tabletki?<br />
- Dla ciężarnych. Witaminy uzupełniające. - uśmiechnęłam się.<br />
- Chcesz coś do jedzenia lub picia?- spojrzał na mnie<br />
- Nie. Głodna nie jestem. - cały czas miałam przyklejony uśmiech na twarzy. Spojrzałam na niego. Oczy mi się błyszczały. <br />
- A co jest powodem Twojego uśmiechu?- zapytał ciekawy. Odłożyłam pudełko na bok i oparłam się na blacie.<br />
- Możliwość usłyszenia bicia serduszka dziecka. - wyszczerzyłam ząbki do niego. Zaraz mi łzy poleciały po policzkach. Chłopak mnie przytulił mocno...<br />
<br />
<br />
___________________________________<br />
Witam w cudowny czwartek :D<br />
No może nie aż tak cudowny ze względu na pogodę. Bynajmniej u mnie :c<br />
Co do rozdziału to nie bijcie mnie za niego ;/ wiem po raz kolejny mi nie wyszedł i macie mnie ochotę zadźgać zapewne.<br />
Wiecie co? No właśnie ja też nie wiem ;x<br />
Do następnego! :)<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9154082667438580816.post-42382518017379339362013-02-13T07:40:00.000-08:002013-02-13T07:40:35.860-08:00Rozdział 63 * 5 tygodni później .<br />
Dzisiaj mamy 1 kwietnia 2013 roku. Śniegu jak nie było tak nie ma i raczej już nie będzie. Robi się na dworze coraz to cieplej, ale mimo to deszcz pada. Jak zawsze z resztą. Powinnam się do tego przyzwyczaić, ale jednak to takie proste nie jest.<br />
Tak jak fakt, że jestem na przełomie drugiego miesiąca ciąży. Brzuch powoli zaczyna się odznaczać, ale go jeszcze nie widać za bardzo. Nikt na szczęście nie zauważył mojego odmiennego stanu. Zawroty głowy przestały mi dokuczać, ale mdłości niekoniecznie. Zazwyczaj z rana mi się zdarza wymiotować. Za to huśtawka nastroju zaczyna mi porządnie dokuczać. Raz jestem szczęśliwa jak nigdy, a za pięć minut drę się na kogoś bez powodu. Dobija mnie to powoli.<br />
W tej chwili siedzę u siebie w pokoju. Jestem sama w domu. To się dzieje bardzo często. W końcu tata jako jedyny pracuje na naszą dwójkę. Siedziałam sobie na Twitterze i patrzałam co nowego u gwiazd się dzieje. Nic ciekawego z resztą.<br />
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół. Sprawdziłam kto to. Zakryta twarz była. Założyłam łańcuszek na drzwi ograniczający otwieranie. Delikatnie je uchyliłam.<br />
- Alex. - usłyszałam bardzo znajomy mi głos, ale nie pamiętałam jednak do kogo on należał.<br />
- Kto ty? - zapytałam delikatnie.<br />
- Ja.<br />
- Ja czyli kto?- zapytałam ponownie.<br />
- Zayn. - uderzyło to we mnie ze zdwojoną siłą. Nie wiedziałam czy zamknąć mu drzwi przed nosem czy go wpuścić. Postawiłam na to drugie. Jak mnie wkurzy wywalę go na zbity pysk i tyle.<br />
Zdjęłam łańcuszek i otworzyłam normalnie drzwi. Był w czarnej bluzie z kapturem. Pewnie ukrywał się przez paparazzi.<br />
- A ty tu czego?- zapytałam i rzuciłam na niego chłodne spojrzenie.<br />
- Chcę porozmawiać...<br />
- A mamy o czym? Wybacz Zayn, ale nie jesteś tu zbytnio mile widziany. - chciałam zamknąć drzwi, ale włożył stopę pomiędzy drzwi a futrynę. Spojrzałam na niego zaskoczona. - Nie dasz za wygraną, prawda? - burknęłam<br />
- Dobrze wiesz, że nie. - odpowiedział. Jego arogancja mnie leczyła po prostu. Tak mnie to irytowało, że gdybym miała krzesło pod ręką to bym przybiła nim piątkę z jego twarzą.<br />
- Masz pięć minut. - rzuciłam i wpuściłam go do środka. - Tak właściwie skąd masz mój adres?<br />
- Jesteś sąsiadką Harrego więc to trudne nie było.<br />
- Zabije jak tylko go spotkam. - burknęłam pod nosem. - Dobra czego chcesz?- westchnęłam i spojrzałam na chłopaka<br />
- Przeprosić. - rzucił<br />
- A co ty kurde Jay jesteś? Przypomniało ci się po 2 miesiącach?- zadrwiłam. Chłopak jednak mówił poważnie. Ja jednak w to za bardzo nie wierzyłam.<br />
- Na serio przyszedłem przeprosić. To co się wydarzyło w Portugalii nie miało prawa zajścia i to był jednorazowy wybryk. Gdyby nie to to bylibyśmy jeszcze razem.<br />
- Zayn wierzysz w takie bajki? - spojrzałam na niego. - Poznałam nie gwiazdę na skalę światową, ale tego prawdziwego Zayna, który lubi się bić, pali i zdradza. To nie jest chyba dobry materiał na chłopaka. Jak Perri to pasowało to fajnie, ale ja nią nie jestem, a jeśli tak myślałeś to tylko marnujesz mój i swój czas będąc tu i próbując coś wskórać. <br />
- Nie o to mi chodziło. Alex ja i Perrie... na tamtym się skończyło. Przyrzekam od tamtej pory nic nie ma.<br />
- I co po dwóch miesiącach znowu wezwiesz ją, bo rozpiera cię napięcie seksualne? - podniosłam głos. <br />
- Nie. Alex... Daj nam szanse jeszcze raz. Ostatni. roszę Cię. Obiecuję, że będę lepszym chłopakiem, będę Cię lepiej traktował obiecuję! - zaczął mnie błagać. Nie wiedziałam w tamtym momencie co miałam zrobić.<br />
- Przykro mi Zayn, ale to nie jest możliwe...- powiedziałam cicho. Chłopak aż zbladł z wrażenia.<br />
- Dlaczego?<br />
- Po prostu nie mogę wpakować się w kolejny chory związek, rozumiesz?!- wydarłam się na niego. Nas obojga to zamurowało.<br />
- Czemu chory?! Jestem jakimś marginesem społecznym czy co?!<br />
- Nie, ale nie trzeba być marginesem, żeby być w chorym związku, który nawet nie ma przyszłości!- krzyknęłam po raz drugi. <br />
- Dlatego tak uważasz?!- spojrzał na mnie. Nie dawał za wygraną.<br />
- BO JESTEM W CIĄŻY IDIOTO!- krzyknęłam po raz ostatni i automatycznie łzy zaczęły spływać po moich policzkach.<br />
Usiadłam na kanapie i schowałam twarz w dłoniach. Chłopak zdębiał. Nie wiedział co miał zrobić. Sparaliżowało go to do tego stopnia, że nawet wysłowienie się nie było mu dane na tamtą chwilę. <br />
- J.. Jak to w cią... ciąży... Z kim?! - podniósł głos.<br />
- Nie krzycz... - powiedziałam cicho. Co otarłam łzy to spływały nowe. Podszedł do mnie.<br />
- Kto jest ojcem, Alex? Kiedy to się stało?- zapytał delikatniej.<br />
- A interesuje cię to?!- spojrzałam na niego zapłakana.<br />
- Skoro się pytam to chyba tak... Alex...- powiedział łagodnie. Spojrzał na mnie po chwili, jednak ja nie mogłam patrzeć na niego. Czułam jedynie obrzydzenie do tego chłopaka, po tym co mi zrobił.<br />
- Nie mogę... rozumiesz? Nie mogę!- krzyknęłam. - Za każdym razem gdy patrzę na jakiś post na plotkarskich stronach, gdy sobie to przypominam to wiesz co czuję?! Obrzydzenie! Do Ciebie i przez Ciebie! Dlatego nie mogę! Jedyne co czuję to nienawiść i obrzydzenie!- krzyknęłam po raz kolejny. Chłopaka jak nigdy zamurowało to co mu wykrzyczałam prosto w twarz. <br />
Wstałam gwałtownie i zrobiłam parę kroków za sofą. Oparłam się o nią ręką. Nie było mi słabo. Po prostu miałam taki nawyk. <br />
- Jeśli chodzi o to całe zajście to proszę Cię o dyskrecję, okej? To jest moja jedyna prośba. - powiedziałam już spokojniejsza<br />
- Dlaczego miałbym dochować tajemnicy skoro czujesz do mnie to co czujesz?- zaczął te swoje gierki ponownie<br />
- Nie zaczynaj gierek, bo nie zamierzam w nie grać. - oznajmiłam krótko. - Chcesz powód dlaczego? To proszę bardzo. Gdy zerwaliśmy nie powiedziałam żadnemu zakichanemu tabloidowi ani nikomu innemu z wyjątkiem Anne o tym, że zaliczyłeś skok w bok. Wiedzą tylko, że zerwaliśmy, bo po prostu nam się nie układało. Twoje fanki nadal mają Cię za ideał. Dlatego to jest jedyne o co Cię proszę. Tak trudne to jest dla Ciebie?- spojrzałam na niego z trudem. <br />
- Nie. Dochowam tajemnicy. - powiedział jak automatyczna sekretarka. Ale postanowiłam mu tym razem uwierzyć. <br />
- Dziękuję. - westchnęłam z ulgą w głosie. <br />
- Mam tylko jedno pytanie. - przerwał krótko trwającą ciszę<br />
- Jakie? <br />
- Dlaczego Jay? - zamurowało mnie po prostu. Usiadłam na oparciu sofy i spuściłam głowę, ale na twarzy miałam cień uśmiechu. <br />
- To aż tak oczywiste, że to on?- zapytałam.<br />
- Daj spokój. Przecież to na pierwszy rzut oka widać. Za każdym razem jak patrzałaś na każdą plotkę o Jamesie, może na zewnątrz przemawiała przez Ciebie złość, albo coś jeszcze, ale patrzałaś nawet na jego zdjęcia takim wzrokiem... Jakim obdarza się tylko tą jedyną osobę. I widać, że tą osobą jest on. Nie ja. - powiedział ze smutkiem chłopak. Gdy usłyszałam dwa ostatnie słowa jego wypowiedzi, spojrzałam na niego.<br />
- Na początku myślałam, że to możesz być ty...- zaczęłam<br />
- Ale?<br />
- Ale na samym końcu dałeś mi do zrozumienia, że osobą, którą kocham jest właśnie Jay. I tak było odkąd go poznałam prawie rok temu. I nadal jest.- odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy. <br />
- To dlaczego się rozstaliście?<br />
- Z mojej głupoty...- westchnęłam ciężko. - Długa historia. - dodałam po chwili. <br />
- Czasami tak jest...- powiedział cicho<br />
- Skąd ty możesz o tym wiedzieć? Byłeś z niezliczoną liczbą dziewczyn, do których nic nie czułeś. - powiedziałam stanowczo, ale z lekką łagodnością w głosie<br />
- Bo była taka jedna. - podrapał się po głowie po czym spojrzał na mnie z uśmiechem. - Tak się składa, że akurat z nią gadam- dodał cicho. Mój wzrok powędrował na niego.<br />
- Co ty bredzisz? - wstałam. - Zayn nie jestem tą osobą i uświadom to sobie wreszcie. <br />
- Skąd to wiesz? Nie znasz mnie na tyle, żeby wiedzieć co do kogo czuję.<br />
- Im dalej w las tym więcej drzew... - westchnęłam. - Nie wiem co czujesz. Nie jestem jasnowidzem, czarodziejką, ani nikim innym. Ale ja nie jestem tą osobą. Wbij to sobie do głowy. - powiedziałam patrząc na niego. Chłopak nie dawał za wygraną.<br />
- Gdybyś dała mi szanse...<br />
- Gdyby szafa miała sznurek to by byłą windą. - przerwałam mu. - Ta rozmowa nie ma najmniejszego sensu...<br />
- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytał zaskoczony.<br />
- Żebyś opuścił mój dom. - oznajmiłam krótko, zwięźle i na temat.<br />
- Alex...<br />
- Zayn nie ma nas. To się skończyło, rozumiesz? Cała ta szopka z przeprosinami... Nie oczekuję tego. Tylko świętego spokoju. Jeśli zakończyliśmy to wszystko to myślałam, że dasz mi spokój, a nie będziesz się pojawiał i znikał jak Harry Potter. - chłopak się delikatnie do mnie zbliżył.<br />
- To nie tak miało wyglądać... - powiedział cicho i zbliżył się do drzwi.<br />
Otworzył je, ale zamiast wyjść szybko podszedł i mnie pocałował, a potem wyszedł. Usłyszałam tylko trzask drzwi. To co zrobił przed chwilą... Stałam tam przez pięć minut jak wryta. Przez ten czas mogło by się walić i palić, a ja bym i tak nie zareagowała. Po chili jednak ocknęłam się i usiadłam na kanapie.<br />
- Co to właściwie było?- zapytałam sama siebie. Żeby o tym nie myśleć włączyłam telewizor i włączyłam kanał muzyczny MTV.<br />
Wstałam i zaczęłam robić sobie jedzenie, bo poczułam jak burczy mi w brzuchu. Miałam niebywałą ochotę na frytki. Wyjęłam z zamrażarki paczkę z frytkami. Poczekałam, aż się piekarnik rozgrzeje do 220 stopni. Gdy to już się stało wsypałam dwie garści na blachę i zaczęły się smażyć. Resztę z powrotem umieściłam w zamrażarce i dane mi było jedynie czekać na to, aż posiłek będzie gotowy.<br />
Gdy piekarnik dał już znak, że frytki są gotowe, szybko wyjęłam je na talerz, posoliłam, polałam ketchupem, a piekarnik wyłączyłam.<br />
Usiadłam przy stole i zaczęłam zajadać. Byłam tak potwornie głodna, że pochłonęłam to wszystko w pięć minut! To było nienormalne! Zawsze posiłki jadłam przez 15-20 minut, a teraz pięć.<br />
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.<br />
- Czy on mi da spokój?!- otworzyłam gwałtownie drzwi - Czego?!- spojrzałam, a tam...<br />
<br />
<br />
________________________________<br />
Dzień dobry :D<br />
Tym razem dłuższy mi wyszedł ,ale pewnie jakościowo mi nie wyszedł... Znowu ;c<br />
Dzień ogólnie fajny by był gdyby nie moja zakichana siostra! ;/<br />
No ale cóż... uroki bycia młodszym daj palec weźmie rękę... ;x<br />
<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9154082667438580816.post-36031231803440172112013-02-12T06:38:00.000-08:002013-02-12T06:38:06.808-08:00Rozdział 62 Mężczyzna stojący naprzeciwko mnie stał jak wryty i patrzał na mnie. Nic się nie dało wyczytać z jego twarzy. Serce podeszło mi do gardła i waliło z całych sił. Zimny pot mnie oblał. Przełknęłam głośno ślinę, gdy jego twarz zaczęła zaczęła zmieniać wyraz ze skamieniałego, na zawiedzionego, zaskoczonego. <br />
- Tato powiedz coś...- powiedziałam cicho, ale słyszalnie z nadzieją, że nie rozpocznie się burza, która i tak wiedziałam, że się rozpocznie niedługo. <br />
- Ile?- zapytał i spojrzał na mnie.<br />
- 3 tygodnie. - powiedziałam ze łzami w oczach.<br />
- Kiedy się dowiedziałaś?- zapytał ponownie. Było opanowany, ale w środku jak we mnie buzowało. Wzięłam głęboki oddech.<br />
- Wczoraj zrobiłam test. - oznajmiłam i spuściłam wzrok. - Tato ja wiem. Jesteś cholernie zawiedziony tym wszystkim! Ale się stało! Choćbym chciała to nie mogę cofnąć tego zakichanego czasu! Proszę powiedz coś. Chociaż słowo...- powiedziałam błagalnym głosem i ze łzami w oczach.<br />
Spojrzał w końcu na mnie. Podszedł o krok. Potem kolejny i następny. Niespodziewanie mnie przytulił. Zaskoczył mnie tym krokiem i to niesamowicie. Rozpłakałam się automatycznie. <br />
- Już... - powiedział chwiejnym głosem. Płakał a to rzadkość. Naprawdę. - Damy radę, Alex. - szepnął. Potrzebowałam tego najbardziej ze wszystkich możliwych rzeczy. <br />
- Wiesz jak bałam się o tym powiedzieć? Chciałam, ale się bałam. To nie miało tak wyjść. - stwierdziłam pospiesznie odrywając się od niego powoli i delikatnie.<br />
- Już się stało. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, Alex. - powiedział i poszliśmy do salonu.<br />
Usiedliśmy na sofie i zaczęła się pogadanka na ten cały temat. <br />
- A wiesz chociaż kto jest ojcem dziecka?- zapytał troskliwie. Spuściłam głowę w dół.<br />
- Wiem. - odpowiedziałam na jednym oddechu. Spojrzałam na niego.<br />
- Zayn?- zapytał. Zrobiłam na niego takie wielkie oczy.<br />
- Nie! z tym debilem w życiu bym do łóżka nie poszła! -podniosłam gwałtownie głos. Tata na mnie spojrzał zaskoczony moim wyskokiem przed chwilą.<br />
- To kto jest?- ponowił pytanie.<br />
- Nie mogę powiedzieć. - powiedziałam cicho.<br />
- Możesz Alex. Mi możesz wszystko powiedzieć. - powiedział delikatnie z troską.<br />
- To... ojcem dziecka... jest Jay- powiedziałam cicho ze spuszczoną głową. Ojca zamurowało totalnie.<br />
- Jak... Jak Jay?- zająkał się zaskoczony. - Kiedy to się stało? Gdzie?<br />
- Koniec trasy w Portugalii. Tak się złożyło, że my wyjeżdżaliśmy, a oni mieli koncert. Zerwałam wtedy z Zaynem i wkurzona poszłam do klubu. Dołączył do mnie Jay, ale nie wiedziałam, że to on, bo przez godzinę rozmowy czy nawet dłużej nie pamiętam nie patrzeliśmy na siebie. I jak się obudziłam, to byłam naga z nim w łóżku...- schowałam twarz w dłoniach.<br />
- To skąd wiesz, że to on? - spojrzał na mnie<br />
- Bo on mnie rozpoznał i ja jego. Czyli było już wszystko jasne.<br />
- Niech ja go tylko dorwę to już go na tym świecie nie będzie.- powiedział ostro wkurzony<br />
- Ale on nic nie wie! - podniosłam głos ponownie.<br />
- Jak to nie wie, że nosisz jego dziecko?!<br />
- Nie wie i na razie nie ma się dowiedzieć, tato. Uszanuj to proszę. -wstałam i poszłam do kuchni się napić. Gdy to zrobiłam, tata poszedł na górę. Oparłam się o blat kuchenny. Nie miałam siły na nic. Dosłownie na nic. Nawet nie miałam czym płakać. Nawet na to nie miałam siły.<br />
Znowu zaczęło mnie mdlić. Pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Po pięciu minutach wiszenia nad ubikacją umyłam zęby i opłukałam jamę ustną. Wyszłam z łazienki, a k kuchni był mój tata. Spojrzał na mnie.<br />
- Mdłości?- zapytał potulnie.<br />
- Taaa. - odpowiedziałam. Poszłam do pokoju. Wzięłam gitarę do rąk. Była roztrojona, ale żeby ją nastroić to dla mnie problem nie był. Zaczęłam sobie brzdąkać Hallelujah (to ze Shreka). Nie wychodziło mi, więc zaczęłam brzdąkać co innego. Nie szło mi. Odłożyłam gitarę i weszłam na facebooka. Oczywiście, że nic ciekawego tam nie było. Wyłączyłam zaraz komputer.<br />
Położyłam się na łóżku. Obróciłam się i spojrzałam na plakaty The Wanted. Zaraz spuściłam wzrok. Na razie nie mogłam na nich patrzeć nawet jeśli to był mój ulubiony zespół. Leżałam sobie bezczynnie. Spojrzałam na zegarek. 15:00. Jezu jak ja długo leżałam! Zaraz się podniosłam z łóżka.<br />
-Leż! - usłyszałam głos taty. Spojrzałam na korytarz. Nikogo nie było<br />
- Skąd wiesz, że wstać chciałam?- zaśmiałam się<br />
- Wybacz córcia, ale ninja to ty nie jesteś.- zaśmiałam się jeszcze głośniej. Nagle wyłonił się mój tata i przyszedł z rosołem. To był nasz obiad na dziś.<br />
- Tato nie musiałeś. Przecież mogłeś mnie zawołać, to bym na dół zeszła.<br />
- Spodziewasz się dziecka, kochanie i masz odpoczywać.- spojrzałam ana niego zaskoczona<br />
- A skąd masz takie informacje, że mam leżeć?- zaśmiałam się.<br />
- Doświadczenie. Przecież jak mama była z Tobą w ciąży to też taki byłem. - uśmiechnął się pogodnie i mini stoliczek z obiadem postawił przy mnie.<br />
- Dzięki tato. - uśmiechnęłam się. Zaraz zaczęłam jeść. - A ty nie jesz?- spojrzałam na niego.<br />
- Nie, nie. Zaraz do pracy idę. - uśmiechnął się. - Ale jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń. <br />
- Wiem, tato. Tylko mam jedną prośbę.<br />
- Jaką?<br />
- Nie gadaj nikomu. Okej? Nie chce żeby to wyciekło, że masz 16- letnią córkę w ciąży. - spuściłam głowę, tata kazał mi spojrzeć na niego.<br />
- Alex. Jesteś moją córką i nieważne co by się działo zawszę Cię będę kochał i nie ma mowy o wstydzie tutaj, okej? Pamiętasz? Przecież cierpisz na tą rzadką chorobę.<br />
- Tak wiem. Ale to nie zmienia faktu, że mam 16 lat. - westchnęłam.<br />
- To że będziesz miała dziecko nie jest powodem do wstydu Alex. Pamiętaj. Ja muszę iść do pracy. Ty masz się nie przemęczać i jakby co jestem pod telefonem.<br />
- Dobrze. Tato. Cześć.<br />
- Pa.- ucałował moje czoło i zaraz zniknął za drzwiami. Zjadłam ciepły posiłek do końca i poszłam posprzątać po sobie.<br />
Gdy to już zrobiłam nagle zaczęła mnie energia roznosić. Wysprzątałam cały dom. Dosłownie cały dom na wysoki połysk. Nawet jak się tu wprowadzaliśmy to taki czysty nie był.<br />
O 21:00 gdy tata wrócił do domu był w nie lada szoku. <br />
- Czy ja dobrze trafiłem?- zapytał. Po chwili się z kuchni wyłoniłam.<br />
- Tak.<br />
- Miałaś odpoczywać. - zaczął z pretensjami.<br />
- Wiesz, że i tak bym tego nie zrobiła, prawda?- uśmiechnęłam się do niego. - I dobrze wiesz, ze w jednym miejscu to ja usiedzieć raczej nie mogę. Muszę coś robić...<br />
- No też fakt. Chyba sobie tydzień urlopu wezmę.- westchnął<br />
- Nie musisz! - podniosłam głos.<br />
- Ktoś Cię przypilnować musi, Alex, bo jak widać...<br />
- Oj tam tato.- zaśmiałam się. - możesz normalnie pracować. Przecież nie mam pięciu lat tylko mam szesnaście dziwnym trafem- oznajmiłam z uśmiechem. Nic na to nie odpowiedział tylko się uśmiechnął.<br />
Poszłam do łazienki wziąć prysznic. Tak też zrobiłam i po półgodzinach wyszłam piżamie, w szlafroku i turbanie na głowie. Zaraz po mnie wszedł tata, a ja pomaszerowałam do swojego pokoju.<br />
Wytarłam wilgotne włosy i rozczesałam, a ręcznik powiesiłam na ciepłym grzejniku. Zdjęłam szlafrok i położyłam się. Pół nocy myślałam o tym wszystkim, ale dzięki Bogu poszłam udało mi się po milionowej już próbie odpłynąć w krainę snów...<br />
<br />
________________________<br />
Siema :D<br />
Dzisiaj rozdział wgl jakiś krótki mi wyszedł, a nie wiem dlaczego -.- <br />
Dzień nieźle zamulony w przeciwieństwie do wczorajszego. :c<br />
A tu macie proszę o to fotkę prezentu od Pameli, który sprawił, że łzy poszły :3<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXsvOSi0lybKyMFQU_vnUxUI3bAAhVutqMRzL3k-f_Iec8Tm0aJFhxhCCId4-vexwHgS9_Jro31FGLG7uA4Su2jleRfzC5jB8YOIbAqy6jhGIpfNGbYjcl7Itdybqy-BUYswcv56sC68Aa/s1600/My+bday+present.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXsvOSi0lybKyMFQU_vnUxUI3bAAhVutqMRzL3k-f_Iec8Tm0aJFhxhCCId4-vexwHgS9_Jro31FGLG7uA4Su2jleRfzC5jB8YOIbAqy6jhGIpfNGbYjcl7Itdybqy-BUYswcv56sC68Aa/s1600/My+bday+present.jpg" height="240" width="320" /></a><br />
Jeszcze raz dziękuję za prezent głupolu tylko teraz Tobie trzeba coś wymyślić ! <3 <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<!-- Blogger automated replacement: "https://images-blogger-opensocial.googleusercontent.com/gadgets/proxy?url=http%3A%2F%2F4.bp.blogspot.com%2F-lecDs0Jf6XY%2FURpTZrHJygI%2FAAAAAAAAAHE%2FGiJS3xMnqvI%2Fs1600%2FMy%2Bbday%2Bpresent.jpg&container=blogger&gadget=a&rewriteMime=image%2F*" with "https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXsvOSi0lybKyMFQU_vnUxUI3bAAhVutqMRzL3k-f_Iec8Tm0aJFhxhCCId4-vexwHgS9_Jro31FGLG7uA4Su2jleRfzC5jB8YOIbAqy6jhGIpfNGbYjcl7Itdybqy-BUYswcv56sC68Aa/s1600/My+bday+present.jpg" --><!-- Blogger automated replacement: "https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXsvOSi0lybKyMFQU_vnUxUI3bAAhVutqMRzL3k-f_Iec8Tm0aJFhxhCCId4-vexwHgS9_Jro31FGLG7uA4Su2jleRfzC5jB8YOIbAqy6jhGIpfNGbYjcl7Itdybqy-BUYswcv56sC68Aa/s1600/My+bday+present.jpg" with "https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXsvOSi0lybKyMFQU_vnUxUI3bAAhVutqMRzL3k-f_Iec8Tm0aJFhxhCCId4-vexwHgS9_Jro31FGLG7uA4Su2jleRfzC5jB8YOIbAqy6jhGIpfNGbYjcl7Itdybqy-BUYswcv56sC68Aa/s1600/My+bday+present.jpg" -->Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9154082667438580816.post-15740100514759520232013-02-11T03:50:00.003-08:002013-02-11T03:50:46.510-08:00Rozdział 61 Podeszłam do pralki i chwyciłam test do rąk. Spojrzałam na niego przerażona.<br />
- I co?- zapytała dziewczyna. Spojrzałam na nią ze łzami w oczach, potem jeszcze raz na test i na nią. - Alex powiedz coś!- podniosła delikatnie głos wystraszona dziewczyna.<br />
- Ja... jestem w ciąży...- powiedziałam cicho i się załamałam. <br />
Usiadłam na podłodze i schowałam twarz w dłoniach. Dziewczyna zszokowana mało co nie zemdlała. Usiadła koło mnie. Poczułam jak mnie przytuliła. Cały czas spływały łzy. Nie tylko moje, ale i przyjaciółki. - Nie mogę być w ciąży rozumiesz?!- spojrzałam na nią. - Nie mogę! Co ludzie powiedzą! 16-latka z brzuchem...<br />
- Alex... uspokój się. - usłyszałam zachwiany głos dziewczyny. - Pamiętasz? Przecież cierpisz na tą cholerną chorobę... Określony czas na zajście w ciąże. - szepnęła<br />
- Tak wiem, ale nie mogę być teraz! Jest początek roku roku! Uczę się! Co ja ojcu powiem?!- zaczęłam panikować jeszcze bardziej. - Co jeśli Jay to odkryje?- spytałam delikatnie.<br />
- Ten to już na sto procent powinien wiedzieć, że spodziewasz się jego dziecka! - powiedziała cicho, ale stanowczo.<br />
- Jak mu to powiem. Spotkam go w KFC i powiem : "Cześć Jay jestem w ciąży. Jesz te frytki?"- spojrzałam na nią.<br />
- Okej może nie tak, ale musisz mu powiedzieć. Nie wiem jeszcze jak, ale musisz. On ci zmajstrował dziecko więc musi wziąć za nie i za Ciebie odpowiedzialność. - powiedziała. - A teraz wytrzyj łzy i schowaj ten test do kieszeni. - szepnęła.<br />
Zrobiłam to o co mnie poprosiła, ale oczy nadal miałam czerwone i zapuchnięte od płaczu. Nie mogę być w ciąży! Nie mogę! A tym bardziej z Jay'em!<br />
Usiadłyśmy obie na materacu. Schowałam głęboko do torby ten test i zapięłam ją. Była godzina 20:00. Ręce mi się okropnie trzęsły. Anne zamknęła drzwi do pokoju. Z drugiej strony drzwi było lustro.<br />
Wstałam i podwinęłam T-Shirt do góry, tak że odsłaniał mój brzuch. Stanęłam bokiem do lustra. Na razie nic nie było widać. Może dlatego przytyłam te cholerne 2 kilogramy. Spojrzałam na dziewczynę, która mi się przypatrywała.<br />
- No to pięknie... Za dwa miesiące już będzie widać... - mruknęłam.<br />
- Spójrz na to z tej strony. Może to dziecko, ta cała ciąża to coś dobrego w Twoim życiu. Może to wszystko było już tam na górze dla Ciebie zaplanowane? - uśmiechnęła się delikatnie<br />
- Może... Nie wiem. Muszę się z tym przespać. To przemyśleć. Jutro się zastanowię co dalej.<br />
- Musisz iść do ginekologa.- przerwała mi.<br />
- Co?!- zapytałam<br />
- Musisz iść zrobić szczegółowe badania. Który tydzień i w ogóle. - dodała. Usiadłam koło niej i obie gapiłyśmy się bez skutku w ścianę.<br />
- Spoko...- powiedziałam cicho.<br />
- Ale klepie sobie miejsce chrzestnej dla dziecka. - zaśmiała się. Ja z bezsilności już też zaczęłam się śmiać.<br />
- Masz to jak w banku. - odpowiedziałam z uśmiechem. Robiłam dobrą minę do złej gry.<br />
Poszłam się umyć. Siedziałam w kabinie prysznicowej i myślałam o tym wszystkim. Tak cholernie dręczyło mnie to, że nic z tamtej nocy nie pamiętam.Chciałabym chociaż urywek sobie przypomnieć. Chociaż rąbek z tamtej nocy, ale nic. Kompletna czarna dziura panowała w mojej głowie.<br />
Rozpłakałam się po raz kolejny, ale bez głosu. Tylko łzy pomieszane z wodą z prysznica spływały po moim ciele. Po pół godzinach ciepłego deszczyku wyszłam ubrana w piżamę i z turbanem na głowie z łazienki. Weszłam do pokoju. Anne siedziała na parapecie przy oknie. Spojrzała na mnie.<br />
- Jak tam? - zapytała z pocieszającym uśmiechem.<br />
- Żyję. Jeszcze. To mnie przerasta. - stwierdziłam, po czym rzuciłam ubrania na torbę i usiadłam na materacu.<br />
- Jak chcesz to jutro możemy tam pójść. Znam dobrą klinikę, gdzie wyniki będą jakieś pół godziny po badaniu. Musisz być pewna tego wszystkiego. - powiedziała z pełną powagą w głosie i na twarzy.<br />
- Wiem. Tylko się boję. Skoro już jestem w ciąży... To już trzeba tam iść, żeby się upewnić, nie? -zapytałam smutno. Dziewczyna mi nie odpowiedziała, tylko posłała mi uśmiech i poszła do łazienki. Zostałam sama.<br />
Chciałam wybrać numer do Jay'a i mu to powiedzieć. Już prawie to zrobiłam, ale odłożyłam telefon. Nie zrobię tego - pomyślałam. Spojrzałam na wyświetlacz, który po chwili się sam zaświecił. Nareesha dzwoniła. Wystraszyłam się. Wzięłam głęboki oddech i odebrałam.<br />
- Halo? Cześć. Wszystko okej. Tak na pewno. Trochę zmęczona jestem. A co u Ciebie? Ooo a kiedy mają koniec trasy? W maju? To super. Tak! Oczywiście, że się cieszę!- zrobiłam dziwną minę do samej siebie. - Jestem u Anne. Nocuję u niej. Tak, oczywiście. No dobra. To pa. - rozłączyłam się i głośno westchnęłam. Odłożyłam telefon.<br />
Skoro w maju przyjadą, a ten cały test pokazał prawdziwy wynik, to będę miała już brzuszek. Schowałam twarz w dłoniach i pokręciłam głową. Nie to po prostu nie może być prawda. Sprawy nagle zaczęły się tak mocno komplikować. Po chwili Anne wróciła do pokoju.<br />
- Kto dzwonił?- zapytała<br />
- Nareesha. Musiałam ją okłamać. Że wszystko jest okej.<br />
- To lipa. A kiedy wracają?- spojrzała na mnie i oczekiwała odpowiedzi.<br />
- Na początku maja, czyli jak ten cały test się sprawdzi to już będzie trzeci miesiąc. - stwierdziłam. Dziewczyna usiadła koło mnie i głośno westchnęła. - Nie tak wyobrażałam sobie tą nockę, wiesz?- spojrzałam na nią.<br />
- Nie ty jedna. Wszystko chyba dopiero przed nami. <br />
- Nie dobijaj leżącego.- zaśmiałam się. Ona po chwili też.<br />
Jak nigdy poszłyśmy o 22:30 spać. To znaczy ona poszła. Ja za nic nie mogłam zasnąć. Leżałam na wznak i trzymałam dłonie na moim brzuchu. Delikatnie go masowałam. Łzy nie wiadomo kiedy zaczęły spływać po moich policzkach. Ale uśmiechnęłam się delikatnie. Jakby to miało być coś faktycznie dobrego. - Będę miała dziecko - pomyślałam i ponownie się uśmiechnęłam.<br />
Rano wstałam o ósmej rano, a przymusiły mnie do tego poranne mdłości. Siedziałam w łazience około godziny. Miałam na sobie ciemne rurki i luźną tunikę. Włosy pozostawiłam rozpuszczone i lekko pofalowane. Nagle zapukał ktoś do drzwi.<br />
- Zajęte!- powiedziałam<br />
- Alex to ja.- usłyszałam głos Anne. wyszłam z łazienki. Dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem. - Jak się czujesz?- zapytała<br />
- Dziwnie.<br />
- A wymiotowałaś?- zapytała zmartwiona<br />
- Tak.- rzuciłam obojętnie. Nic nie odpowiadając dziewczyna weszła do łazienki i zamknęła drzwi. Weszłam do pokoju. Schowałam piżamę do torby i usiadłam na parapecie po drugiej stronie pokoju.<br />
- Alex! Anne! Chodźcie na śniadanie!- zawołała Gabrielle. Zeszłam na dół z przyklejonym uśmiechem na twarzy.<br />
- Dzień dobry.- powiedziałam<br />
- Cześć. Gdzie jest Anne?- zapytała<br />
- W łazience. Ogarnia się.- odpowiedziałam.<br />
- Proszę. Tu jest Twoje śniadanie. Siadaj do stołu.- oznajmiła po czym wykonałam jej prośbę i zaczęłam jeść tosty. Zaraz przyłączyła do mnie przyjaciółka. Obie jadłyśmy w ciszy jak nigdy. Macocha Anne dziwnie nam się przyglądała, ale po chwili sobie poszła.<br />
- To dzisiaj idziemy?- przerwała ciszę.<br />
- Tak. Chyba. - zająkałam się. Nie było o czym gadać.<br />
Gdy zjadłyśmy, od razu poszłyśmy do mnie odnieść torby. I bez słowa ruszyłyśmy w stronę kliniki. Dziewczyna przerwała ciszę.<br />
- Nie patrz na lewo.- powiedziała z pełną powagą.<br />
- Czemu?- zapytałam po czym zaraz się obróciłam w zakazanym kierunku. Zauważyłam Harrego.<br />
- Mówiłam nie patrz. - zaśmiała się. Ja po chwili też. Ale na szczęście nie zauważył nas.<br />
Przyspieszyłyśmy kroku i w ciągu dziesięciu minut znalazłyśmy się pod budynkiem. Weszłyśmy obie lekko wystraszone. Jasne pomieszczenie lekko mnie zamurowało. Podeszłyśmy do recepcji. <br />
- Dzień dobry. - zaczęłam<br />
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - zapytała sztucznie miła kobieta.<br />
- Czy przyjmuje dzisiaj ginekolog? - spojrzałam na kobietę. <br />
- Tak przyjmuje, akurat ma okienko. Drugie piętro gabinet 153.<br />
- Dziękuję bardzo. - powiedziałyśmy obie i poszłyśmy we wskazane nam miejsce. Ręce mi się trzęsły niesamowicie. <br />
- Spokojnie. Tylko spokojnie. - uspokajała mnie dziewczyna chociaż sama była kłębkiem nerwów na chwilę obecną. Zapukałam delikatnie do gabinetu po czym otworzyłyśmy drzwi. Była to na szczęście kobieta. <br />
- Dzień dobry.- zaczęłyśmy obie. <br />
- Dzień dobry. W czym mogę wam pomóc dziewczyny? - zapytała pogodnie. <br />
- No bo chodzi o to, że wykonałam wczoraj test ciążowy i wskazało, że jestem w ciąży. Chciałabym się upewnić czy tak faktycznie jest.- powiedziałam zestresowana.<br />
- Koleżanka też?- uśmiechnęła się.<br />
- Nie! Koleżanka dla wsparcia jest. - uśmiechnęłam się nerwowo.<br />
- Spokojnie. Nie stresuj się. Usiądź na krześle na razie. - uśmiechnęła się. Wykonałam to polecenie bez żadnego gadania. - Takie rutynowe badania Ci zadam. <br />
- D... Dobrze.- odpowiedziałam i po drodze się jeszcze jąkać zaczęłam. <br />
- Spóźnia ci się cykl miesięczny?<br />
- Tak.<br />
- Dużo?<br />
- Trzy tygodnie.- odpowiedziałam. Ręce mi się trzęsły. Kobieta na mnie popatrzała.<br />
- Może być to spowodowane stresem lub jakąś drastyczną dietą. Dużo ostatnio się stresowałaś? Zmieniłaś dietę?<br />
- Tak. Przez pół roku byłam w trasie jako support, i przy tym dosyć mocno schudłam. - odpowiedziałam.<br />
- No dobrze. To następne pytanie. Odbywałaś stosunek w ciągu ostatnich tygodni?- to pytanie mnie zamurowało. Spojrzałam na Anne.<br />
- Tak około 3 tygodni temu. <br />
- Masz jakieś objawy? Mdłości, zawroty głowy, huśtawkę nastroju?<br />
- Pierwsze dwa tak, a trzeciego nie wiem. - odpowiedziałam. Kobieta chwilę nic nie mówiła tylko to zanotowała. <br />
- No dobrze. Zabieram Cię na badanie moczu. Miałaś już takowe badania?- zapytała z podejrzeniem<br />
- Tak. - kobieta podała mi małe pudełeczko i musiałam iść do łazienki.<br />
Gdy oddałam odpowiednią ilość moczu wróciłam z pudełeczkiem do gabinetu. Kobieta wzięła to zaraz do laboratorium a my dwie siedziałyśmy na kozetce i czekałyśmy jak na ścięcie. Minęło dosłownie pół godziny i pani doktor do nas wróciła.<br />
- Mam wyniki. - zaczęła. - Otóż badania potwierdzają Twoją tezę, Alex. Jesteś w ciąży. - mnie i Anne zamurowało.- Jeśli chcesz to zrobię ci USG. Co ty na to?- zapytała pogodnie<br />
- T.. Tak poproszę. - poszłam za nią i położyłam się na tym całym "łóżku". Podwinęłam tunikę, a kobieta posmarowała mój brzuch jakąś mega zimną mazią i zaczęła jeździć urządzeniem po moim brzuchu. Po chwili pokazała mi coś na monitorze.<br />
- Popatrz. To jest płód na przełomie trzeciego tygodnia. - uśmiechnęłam się delikatnie.<br />
- Ale wszystko z nim dobrze?- zapytałam niepewnie<br />
- Pierwszy trymestr jest decydujący. Jeśli pierwsze trzy miesiące będzie wszystko okej to dalej już powinno być bez problemów.- uśmiechnęła się kobieta. - Ale wygląda na razie, że wszystko jest dobrze. Za tydzień zjaw się u mnie na kontrolę i sprawdzimy czy wszystko w dalszym ciągu gra, dobrze?- spojrzała na mnie<br />
- T... Tak- potaknęłam. Kobieta się lekko zmartwiła.<br />
-Jeśli pozwolisz. Ile masz lat, bo widzę jak się stresujesz każdą wypowiedzią.- spojrzała z troską.<br />
- 16. Dlatego mój tata ani nikt inny nie może się dowiedzieć.<br />
- A jak to się stało?<br />
- Upiłam się. Wiem to było nierozsądne, ale nakryłam chłopaka na zdradzie i z nim zerwałam i pojawił się mój ex i się upiliśmy i film mi się urwał. Nic nie pamiętam z resztą jak i on. - zaczęłam panikować.<br />
- Alex.. spokojnie. Takie rzeczy zdarzają się non stop. Przestań panikować. Wyjdzie tak lepiej i dla ciebie i dla dziecka. - uspokoiła mnie. - A teraz głęboki wdech i wydech.- zrobiłam to ćwiczenie i mi przeszło trochę. - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Jeśli będzie taka potrzeba to porozmawiam z Twoim tatą na ten temat. - uśmiechnęła się. Ale było coś w tym bardzo szczerego. Odwzajemniłam ten uśmiech.<br />
Gdy wszystkie badania zakończyłyśmy, opuściłyśmy klinikę i poszłyśmy do mnie. Szłyśmy w ciszy, ale w końcu musiałam ją przerwać.<br />
- Dzięki, że ze mną poszłaś. Sama chybabym kapitulowała stamtąd w trybie natychmiastowym. - spojrzałam na nią.<br />
-Dla przyjaciół wszystko.- odwzajemniła uśmiech dziewczyna<br />
- Zawsze już tak będzie? Ciche dni? Zero rozmów? - zapytałam cicho<br />
- Nie... Alex jestem w szoku jak ty i boję się o Ciebie. Tylko, że nic nie mogę już zrobić. Z bezsilności siedzę cicho. - powiedziała delikatnie.<br />
-Spoko. Damy radę. Jak zawsze, prawda?- uśmiechnęłam się do niej ponownie i przybiłyśmy żółwika.<br />
Gdy weszłyśmy do domu, tata stał na schodach z moją torbą. Nas obie zamurowało. Po chwili jednak przekroczyłyśmy próg domu, zdjęłyśmy ubrania wierzchnie i buty. Tata był w mega wielkim szoku.<br />
- Alex... Co to jest?- zapytał delikatnie. Zauważyłam, że trzyma w dłoni test ciążowy. Zdrętwiałam. Przełknęłam głośno ślinę.<br />
-To może ja odwiedzę Cię później...- powiedziała Anne i szybko poszła do domu. Zostaliśmy sam na sam z tatą.<br />
- To ja się powtórzę. Co to jest?<br />
- Test ciążowy. - powiedziałam cicho ze spuszczoną głową. - Byłam dzisiaj u ginekologa na badaniach. - Tato... no bo... ja jestem w ciąży....- powiedziałam na jednym wdechu a mężczyzna skamieniał dosłownie...<br />
<br />
<br />
___________________________________________<br />
<br />
Witam w piękny poniedziałek! :D<br />
Piękny, ponieważ dzisiaj kończę 16 lat i jestem z tego powodu niezmiernie szczęśliwa! :3<br />
Może jeśli stanie się cud to ktoś z TW mnie follownie :D chciaż w to szczerze wątpie, ale nadzieja umiera ostatnia :P<br />
Jeśli chodzi o rozdział mam nadzieję, że nikt z widelcem do mnie nie przyjdzie i mnie nie zadźga za niego :)<br />
Do następnego :D<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-9154082667438580816.post-76053195422273869452013-02-10T04:35:00.000-08:002013-02-10T04:35:06.089-08:00Rozdział 60 * 3 tygodnie później<br />
Wszystko się fajnie ułożyło jak na razie. Żyję z dala od tego całego szumu i dobrze mi z tym. 1D dali mi spokój, a The Wanted są nadal w trasie, a Nareesha razem z nimi.<br />
Przez te ostatnie tygodnie podarowałam sobie szkołę. Z resztą i tak bym do niej nie chodziła, bo do końca roku mam nauczanie domowe.<br />
Pokłóciłam się z ojcem o to niesamowicie, ale teraz by za dużo szumu w szkole było. I miał rację co mu wczoraj przyznałam po tygodniu nie odzywania się. Tydzień bez kłótni, tygodniem straconym, tak mówią... To ile ja tych tygodni zmarnowałam?<br />
Ostatnio miały miejsce u mnie wymioty. Było to bardzo dziwne, ponieważ praktycznie nigdy nie wymiotowałam ani nic z tych rzeczy, ale było to na szczęście spowodowane przeterminowanym jogurtem, który zjadłam i nawet nie zauważyłam. To się nazywa być ślepym... <br />
Jestem teraz sobie w domku u Anne. Mamy dzisiaj 24 lutego 2013 roku. Czyli prawie dwa tygodnie po moich urodzinach i tydzień po Anne. Jest godzina 18:20 i tak się złożyło, że dzisiaj u niej nocuję.<br />
Od momentu powrotu zaniedbałam trochę bieganie przez co poszło mi w cycki. Przytyłam 2 kilogramy. Czyli ważę 62 kilogramy już.<br />
-Alex!<br />
- Co?- zapytałam drąc się z drugiego pokoju<br />
- Chodź tu!- krzyknęła<br />
- Po co?- zapytałam<br />
- Po prostu chodź.- westchnęła. Podeszłam do niej. - Chciałam ci to pokazać już w wakacje, ale wyjechałaś, więc pokazuję teraz. Tada! - powiedziała i pokazała mi fototapetę, a na niej my obie. Szczęka mi opadła do samej podłogi. Tylko moje usta wygięły się w najlepszy uśmiech jaki mogłam jej pokazać.<br />
- O mój Boże! Jak?! Kiedy!?- zapytałam zaskoczona na maksa.<br />
- Zanim wyjechałaś. - uśmiechnęła się dziewczyna. Zaraz się przytuliłyśmy.<br />
- Muszę coś takiego zrobić też. Tata mnie zabije, ale niech będzie. - zaśmiałyśmy się obie.<br />
Nagle zrobiło mi się słabo, niedobrze i opadłam szybko z sił, przez co spadłam na podłogę. Anne szybko mnie podniosła. To było coś w stylu omdlenia, ale po prostu opadłam na ziemię, ale nie straciłam przytomności. Zakręciło mi się w głowie i upadłam i to było wszystko.<br />
- Alex! Co ci?- zapytała wystraszona do granic możliwości dziewczyna.<br />
- J... Ja nie wiem...- odpowiedziałam zszokowana tym zajściem co właśnie miało miejsce . Zrobiłam na nią duże oczy a ona na mnie. - O mój Boże...- poczułam jak podchodzą mi wymioty do gardła. <br />
Szybko wstałam, pobiegłam do łazienki po czym do ubikacji zwymiotowałam. Nie robiłam tego od ponad 6 lat z wyjątkiem dwóch dni do tyłu. Więc to była najbardziej okropna rzecz jaka mogła mi się przytrafić.<br />
Gdy wszystko już poszło, urwałam kawałek papieru toaletowego i otarłam usta by pozbyć się tego okropnego smaku. Jednak to nie wystarczyło. Obmyłam twarz wodą i wypłukałam jamę ustną.<br />
Kiedy się doprowadziłam do ładu wróciłam do Anne. siedziała wystraszona, ale gdy mnie zobaczyła od razu wstała. <br />
- I co?- zapytała. Jej dłonie dosłownie się trzęsły.<br />
- Zwymiotowałam. Co innego mogłam zrobić?- zapytałam ponuro. Dziewczyna nie odpowiedziała. Po chwili usiadłyśmy na materacu. Wyjęłam z ciekawości mój kalendarzyk, gdzie zaznaczałam kiedy mam cykle miesięczne. Zaniepokoiły mnie ostatnie wpisy. Ostatnią miesiączkę miałam na początku zeszłego miesiąca, a teraz mi się okres spóźniał z moich wyliczeń wynika, że blisko 3 tygodnie. Zaczęłam nerwowo wertować kartki mini kalendarza.<br />
- Alex.. .Czemu jesteś taka zdenerwowana? Co ci?- zapytała dziewczyna. Spojrzałam na nią z przerażeniem w oczach.<br />
- Okres mi się 3 tygodnie spóźnia. - zaczęły mi się ręce trząść tak potwornie, że kalendarzyk spadł na ziemię.<br />
- Spokojnie... Nie panikuj. Może... może to przez to, że za szybko schudłaś? Albo... albo za dużo stresu przez ostatnie pół roku było...- zaczęła wymyślać na poczekaniu różnego rodzaju wytłumaczenia, przez które niby miał mi się cykl spóźniać.<br />
Zaczęła chodzić od jednego krańca pokoju do drugiego. Ja zaraz za nią.<br />
- Idziemy do apteki. - powiedziała krótko, po czym zaczęła mnie ciągnąć za rękę w stronę tylnych drzwi od jej domu.<br />
- Po co?! Anne uspokój się!- podniosłam głos stawiając jej opór. Na szczęście dziewczyna się opamiętała. Spojrzała na mnie. - Nie... Nie! Nie idę! Nie ma mowy, nie zrobię tego!- wróciłam do pokoju i usiadłam przy grzejniku.<br />
- Alex... - podeszła do mnie i kucnęła naprzeciwko mnie. - Jeśli tego nie zrobisz nie będziesz miała pewności, że to nie to. Jeśli dobrze trafimy to będzie tam moja znajoma i nikomu nic nie powie, że to kupiłyśmy, dobrze?<br />
- A co jeśli?<br />
- Co jeśli? Co jeśli? Alex! Jeżeli tak... faktycznie jest to musimy mieć sto procent pewności. - spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.<br />
Po długim namyśle zgodziłam się. Prawie niespostrzeżenie wyszłyśmy. Prawie, ponieważ natchnęłyśmy się na tatę dziewczyny.<br />
- A panie dokąd się wybierają o takiej porze?- zapytał z uśmiechem. Spojrzałyśmy z Anne na siebie.<br />
- No dobra tato, przyłapałeś nas.- zaczęła smutno Anne. Spojrzałam na nią zaszokowana tym wszystkim. Po chwili kontynuowała. - Idziemy do sklepu po zapas skittlesów, bo cholernie mamy na nie ochotę.- uśmiechnęła się. Mężczyzna na nas spojrzał jeszcze raz, ale po tym się uśmiechnął.<br />
- No dobrze. Tylko uważajcie na siebie, jasne?- zapytał <br />
- Tak tato.- opowiedziała Anne, ale spojrzał na mnie co znaczyło, że chciał również ode mnie odpowiedzi.<br />
- Tak, tak, panie Benett - uśmiechnęłam się. Pozwolił nam się ubrać i poszłyśmy do "sklepu". miałyśmy to szczęście, że była ta jej cała znajoma.<br />
- Cześć Denise.- powiedziała Anne.<br />
- Cześć, Anne. Co jest?- zapytała mulatka<br />
- No bo mamy taką niezręczną sytuację... Bo...<br />
- Chciałabym kupić test ciążowy. - pojechałam z grubej rury. Je obie zamurowało.<br />
- No właśnie.- odezwała się po chwili przyjaciółka. - Musimy coś sprawdzić, a tata i nikt w ogóle nie może się o tym dowiedzieć, więc prosiłabym Cię o dyskrecje, dobrze?- zapytała delikatnie. Dziewczyna zmierzyła nas wzrokiem, po czym jej wzrok utknął na mnie. Spuściłam wzrok ze wstydu.<br />
- Spokojnie koleżanko nie musisz się wstydzić. Chcesz zrobić test, dla pewności, tak?- zapytała pogodnie<br />
- Dokładnie tak.- dodałam zakłopotana. Kobieta wyszła zza lady i podała mi zaraz pudełko z testem w środku. chciałam zapłacić, ale kobieta mnie zatrzymała.<br />
- Nie to nie jest potrzebne. Już i tak widać, że nieźle wystraszona jesteś. I nie martwcie się. Nikomu słowa nie powiem. Wiecie jak tego użyć, prawda?- zapytała<br />
- Tak. Chyba...- powiedziałyśmy.<br />
- Przeczytamy na ulotce jakby co. - uśmiechnęłam się nerwowo<br />
- To prosta instrukcja. Musisz nasikać na ten patyczek i poczekać 15 minut na wynik. Jedna kreska znaczy, że nie jesteś w ciąży, a dwie to znaczy że jesteś.- zaśmiała się. Mnie to jakoś nie uspokoiło. Ręce zaczęły mi się trząść. - Spokojnie... nic ci nie będzie. - powiedziała łagodnie i poklepała mnie po lewym ramieniu.<br />
- Właśnie tego się obawiam - dodałam. Pożegnałyśmy się z kobietą i poszłyśmy jeszcze do sklepu by kupić te zakichane skittlesy, na które wcale nie miałam ochoty. <br />
Gdy już kupiłyśmy około dziesięć paczek kolorowych cukierków, wróciłyśmy niby takie happy do domu, ale zaraz pomaszerowałyśmy do łazienki. Dla pewności, ze nikt nie wejdzie, Anne przekręciła drzwi.<br />
- No dobra to zrób ten test. - powiedziała szeptem znerwicowana.<br />
- Dobra, ale się odwróć. - zaśmiałam się. Dziewczyna to posłusznie zrobiła, a ja jak to powiedziała farmaceutka, nasikałam na patyk, który miał stwierdzić, czy mały Mcguiness jest w drodze, czy nie.<br />
- I co? -zapytała dziewczyna.<br />
- Spokojnie. Trzeba poczekać 15 minut. - wywróciłyśmy obie teatralnie oczami. Podeszłam do niej i wzięłam paczkę cukierków. Napoczęłam ją i zaczęłam jeść. - I weź tu schudnij. - westchnęłam po czym obie zaczęłyśmy się śmiać.<br />
Od momentu wykonania tego testu nastawiłyśmy alarm by nam przypomniał, że mamy sprawdzić wynik.<br />
Czas niemiłosiernie długo upływał. Co chwilę pytałam się czy już. A ta mi na to, że minęły 2 minuty tylko. Tak zeszło nam to piętnaście minut. Nagle niespodziewanie zadzwonił alarm, który kazał nam sprawdzić ile kresek tam było.<br />
Wstałam z posadzki i ruszyłam ku pralce, na której leżał test. Chwyciłam go ręki i spojrzałam niepewnie.<br />
- I co?- zapytała zniecierpliwiona dziewczyna...<br />
<br />
<br />
______________________________________________<br />
<br />
Witam, witam :P<br />
Za rozdział proszę nie bijcie :c ale może komuś się spodoba :)<br />
Dzisiaj dzień taki dziwny....<br />
Byłam nad morzem. Myślałam że jak pojadę z rodzicami to coś mi przyjdzie do głowy... jakiś pomysł do bloga a tu nic. ;/ Co za życie.<br />
Tak czy inaczej nowy rozdział może pojawić się jutro, ale pojutrze ; )Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-9154082667438580816.post-39663261960423227852013-02-09T08:29:00.001-08:002013-02-09T08:29:24.998-08:00Rozdział 59 Rano wyspana i wypoczęta w swoim kochanym łóżeczku obudziłam się. Wyciągnęłam się najmocniej jak się dało. Uśmiechnęłam się. Jak zwykle padał deszcz, ale to nie zniechęciło mnie do dalszych działań.<br />
Dzisiaj mamy 3 lutego 2012 roku. Spojrzałam uśmiechnięta na zdjęcie mamy, a potem na budzik obok niego. Zegar wskazywał 10:00. Bożee. Znowu tak późno.<br />
Wstałam, po czym poszłam do łazienki rzeczami. Ubrałam się w szary komplet dresowy, a włosy związałam w kucyka. Na nic więcej nie było mnie stać dzisiaj. <br />
Zeszłam na dół, a w domu wyczułam zapach naleśników. Za tym zapachem jak zaczarowana poszłam do kuchni.<br />
- Coś ładnie pachnie!- uśmiechnęłam się<br />
- Naleśniki.- uśmiechnął się tata. - Siadaj zaraz będą.<br />
- Dobra...- usiadłam przy stole i zaraz dostałam swoją porcję naleśników. Zaczęłam jeść. - Boże jakie dobre!<br />
- A co tam jedliście na śniadanie?- zapytał z ciekawością.<br />
- Różnie. Sałatka wegetariańska, płatki, kanapki, a czasami nic bo nie było czasu. Ale jak widać żyję i mam się dobrze. - wyszczerzyłam ząbki do osoby siedzącej naprzeciwko mnie. Tata pokręcił głową i się uśmiechnął.<br />
- Skoro szara rzeczywistości już cię dotknęła to jak zjesz to to pomyjesz. - powiedział uśmiechnięty. Ja na niego duże oczy zrobiłam.<br />
- No to witaj szara rzeczywistości...- westchnęłam. Tata nawet w niedzielę nie miał wolnego czyli znowu byłam sama w domu przez pół dnia.<br />
- No córcia. Ja się zbieram. Nie puść domu z dymem, jakby coś się działo to dzwoń. - ucałował mnie w czoło i usłyszałam tylko dźwięk zamykających się drzwi. Zjadłam swoją porcję jedzenia do końca i tak jak tata mi kazał, pomyłam po sobie.<br />
Po wykonaniu czynności usiadłam sobie na kanapie... O ile rozłożenie się jak stare sto złotych można nazwać siedzeniem. Włączyłam telewizor i trafiłam na odcinki The Vampire Diaries pierwszy odcinek trzeciego sezonu. Wielbiłam go... Stefan Rozpruwacz. (^_^), ale sens przerwał mi dzwonek do drzwi. Leniwie poszłam je otworzyć, a tam moja managerka.<br />
- Cześć. Wejdź- wpuściłam ją do środka. Kobieta nie była w dobrym humorze ,co nie wróżyło nic dobrego. <br />
- Ja mogę wiedzieć, co ty odwaliłaś wczoraj?- zapytała<br />
- Wróciłam jednym samolotem wcześniej do domu, bo nie chciało mi się patrzeć na zakazaną paszczę Zayna.- oznajmiłam spokojnie. Kobieta zrobiła na mnie duże oczy. - Aaa. To nic ich manager Ci nie powiedział. Otóż Zayna nakryłam z jego ex w łóżku. I z nim zerwałam i postanowiłam wrócić wcześniej. Oto cała historia.- rzuciłam obojętnie. Kobieta zrobiła podwójnie duże oczy. <br />
- Ja.. ja nie wiedziałam.<br />
- Spoko. - wzruszyłam ramionami. - I tak nie zrobiło to na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia, nawet Ci powiem, że wiedziałam, że to zrobi. Chamy zawsze pozostają chamami.- zaśmiałam się ironicznie. <br />
- No cóż. Niech Ci będzie. Mam dla ciebie kolejną propozycje. Skoro już podłapałaś o co chodzi, czas ruszyć ze swoją karierą. Universal Music się Tobą zainteresowało, i chce żebyś u nich nagrywała. Oferują kontrakt na dwa lata.<br />
- Jaki jest haczyk? - przerwałam jej i spojrzałam na nią. <br />
- Żaden. Po prostu chcą z Tobą pracować, bo uważają, że masz talent i masz szanse na bycie kimś w show biznesie.<br />
- Show biznesie powiadasz?- powtórzyłam za nią. - Sory Gabrielle, ale nie jestem zainteresowana tym. Już dosyć się naczytałam, co brukowce piszą i strony plotkarskie. Jakoś to całe bycie super sławną piosenkarką mnie nie kręci. , to było fajne doświadczenie i wiem jak to jest teraz, dlatego nie chcę wchodzić w to bagno pełne krokodyli. - powiedziałam<br />
- Ale Alex, to świetna oferta...<br />
- Żeby być wykreowaną lalką przez wytwórnię. Robię to co robię i nie pozwolę komuś kontrolować mojego życia. Nie jestem manekinem. Dlatego z całym szacunkiem dla ciebie i ludzi z Universal Music, ale nie zgadzam się.- dodałam, a ta dalej chciała mnie przekonać.<br />
- A to, że The Wanted mają tam kontrakt, cię nie obchodzi?- zapytała<br />
- To już tym bardziej. Są przyjaciółmi w życiu prywatnym, ale nie zawodowym... Z resztą jakie ja mam życie zawodowe?- zaśmiałam się.- Żadne. Więc sory, ale nie będę nagrywać. - ucięłam temat za nim chciała coś jeszcze dodać. <br />
- Czyli to koniec przygody? Od tak? - zapytała lekko zawiedziona<br />
- Niestety na to wygląda. Było fajnie, ale mam szkołę, muszę się uczyć, a wystarczy jeden fałszywy ruch tam i już cię nie ma w branży. - odpowiedziałam stanowczo, ale delikatnie. - Ale nie jesteś zła, nie?<br />
- Nie jestem. Cieszę się, że masz głowę a tym bardziej mózg, którego używasz dzięki Bogu. Miło było z Tobą pracować, Alex. Cześć.<br />
- Cześć.- odpowiedziałam i kobieta poszła sobie. Nie wiem czy dobrze zrobiłam odrzucając tą ofertę, ale chcę spokoju. A gdybym to przyjęła to bym pewnie go nie miała. <br />
Wyłączyłam telewizor, deszcz dalej padał. Podeszłam do szafki i wzięłam paczkę Skittlesów. Wracając na kanapę otworzyłam paczuszkę i zaczęłam je jeść. - Boże tego mi brakowało...- uśmiechnęłam się do siebie i rozsiadłam się ponownie na kanapie i zajadałam się cukierkami. Z nudów zadzwoniłam do Anne. <br />
- Halo?<br />
- Co robisz?<br />
- Siedzę na kanapie i jem skittlesy, a ty?- usłyszałam jej znudzony głos<br />
- Hahahaha! Dokładnie to samo. - zaśmiałam się do słuchawki. <br />
- Ej to dawaj do mnie, posiedzimy razem.<br />
- To może tym razem ty do mnie wbijesz?<br />
- Nie chce mi się.<br />
- Mi też nie...- dodałam.<br />
- To mam pomysł. Dawaj na Skype i sobie posiedzimy razem.- zaśmiała się. <br />
- To nie jest zły pomysł.- zaśmiałam się, po czym poszłam po laptopa i przyniosłam go na dół. Po 20 sekundach uruchomił się i zaraz po tym rozmawiałyśmy sobie z Anne. <br />
- Wiesz co? Takie siedzenie jest do dupy. Idziemy na dwór? - zapytała<br />
- Dawaj. Za 5 minut koło sklepu.<br />
- Ok.- rozłączyłyśmy się. Szybko się przebrałam i zaraz byłam na umówionym miejscu, a po chwili pojawiła się moja przyjaciółka. - To co robimy?- zapytała<br />
- Myślałam, że masz jakiś pomysł.- zaśmiałam się.<br />
- A mam, mam.- dodała i zaraz poczułam jak chwyciła mnie za rękę i pobiegłyśmy na skate park. <br />
- To jest ten twój pomysł?- zaśmiałam się.<br />
- Ale w sensie że co?<br />
- Skate Park?- spojrzałam na nią. <br />
- Skoro obie musiałyśmy tak szybko dorosnąć to chyba możemy pobawić się jak 5- latki, nie?- uśmiechnęła się szyderczo. Już wiem co ona chce zrobić.<br />
Po chwili zaczęłyśmy biegać, i kręcić się jak głupie. Deszcz padał a nie śnie. A szkoda, bo środek zimy mamy, a w Londynie zero śniegu. Miała rację. Śmiałyśmy się i kręciłyśmy się jak takie małe dzieciaki. Ludzie z okien się na nas patrzeli, ale my nie zważałyśmy na to. Po prostu się dobrze bawiłyśmy i tyle. Po godzinie takiej zabawy, całe mokre wróciłyśmy do mojego domu. <br />
- W łazience są suche ręczniki!- krzyknęłam dziewczynie.<br />
- Dobra! - usłyszałam jej głos. Ja tym czasem osuszyłam się w łazience na dole i przebrałam się w suche ubrania. Były na mnie za duże... Moje własne ubrania były dla mnie za duże! Co za dom. _ Alex mam pytanie odnośnie Jay'a.<br />
- No dawaj. Jakoś to przeżyję. - zaśmiałam się. Dziewczyna zeszła na dół z turbanem na głowie.<br />
- Jesteś tego świadoma, że Jay miał dziewczynę... No po tobie w czasie trasy.- zaczęła się jąkać.<br />
- Tak wiem. Na plotkarskich stronach o tym huczeli. Ale jak widać trwało to krócej niż można było przypuszczać. - zaśmiałam się.<br />
- Jak na to zareagowałaś? -zapytała po raz kolejny<br />
- Anne...- westchnęłam. - Jay nie jest moim chłopakiem i to, że ma dziewczynę to nic złego. Jak jest szczęśliwy to fajnie. Ja do tego nic nie mam. To jego życie i ma prawo je przeżyć po swojemu.<br />
- No też fakt. Ale potem wy...- zaśmiała się<br />
- Tak, tak wiem. Wylądowaliśmy w łóżku, ale i tak ani on ani ja nic z tego nie pamiętamy.- dodałam.<br />
- Trochę dziwne co?<br />
- Trochę to za mało powiedziane. - zaśmiałam się - Chcesz coś do picia?<br />
- Trochę. Coś ciepłego jak możesz to zrób. - dodała uśmiechnięta<br />
- Spoko.- zaparzyłam nam herbaty i usiadłyśmy wygodnie na kanapie. Włączyłyśmy TV. Jak zwykle nic nie było. Ale czekaj. Anne zachwyciła się nowym teledyskiem 1D do "Kiss You"<br />
- Boże...<br />
- Co za idioci...- westchnęłam. Ona na mnie spojrzała z wrogością w oczach. <br />
- Nie no spoko masz rację.- zaśmiała się. Ja odetchnęłam z ulgą.<br />
- Jestem ciekawa czy pokażą teledysk na muzycznych do fanowskiego klipu I Found You, a nie coś wyreżyserowanego przez 5-latka. Bez urazy. - zaśmiałyśmy się obie z tego ostatniego.<br />
- Powiem Ci szczerze, że masz racje. - dodała. Zrobiłam na nią duże oczy.<br />
- Kim jesteś i co z Anne zrobiłaś?- zaśmiałam się. <br />
- Nic. Po prostu produkują moim zdaniem dużo i to plastikowej sieczki i wychodzi o coś takiego jak widzimy!- zaśmiała się. - Zamiast produkować czegoś z sensem.<br />
- Jak The Wanted. -dodałam z uśmiechem.<br />
- Nie wierzę, że jako wierny Directioner to mówię, ale tak.- spojrzała z uśmiechem.<br />
Nie chciało nam się nic robić, a tym bardziej Anne iść do domu, więc tata się zgodził po niedługiej namowie by została u nas na noc. Oczywiście nie obyło się bitwy na poduszki, oglądania horrorów, śmiania się na cały głos i uciszania taty w nocy. Bo musiał iść do pracy, ale na szczęście dopiero na 12:00. Oczywiście nie było mowy o spaniu. Wstawiałyśmy fotki na facebooka i twittera. Taki photospam zrobiłyśmy. Niestety wytrzymanie całej nocy nie było nam dane i zasnęłyśmy o piątej nad ranem na podłodze...<br />
<br />
<br />
________________________________<br />
<br />
Witam w sobotę tym razem. ;)<br />
Dzisiaj taki zamulony dzień. Raz słońce świeci raz nie. I do tego internet mi ostro zamula -.-<br />
Najgorsza zgroza gdy ferie mam :c<br />
Tak ogólnie dziwnie jakoś się czuję. <br />
Tak czy inaczej jeśli chodzi o rozdział to proszę nie bijcie mnie :cAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-9154082667438580816.post-34996626869068726642013-02-07T11:02:00.000-08:002013-02-07T11:02:15.895-08:00Versatile Blogger Award 3 jeeeeeeeeeeju! Trzecia nominacja już? :D Za co? hahaha nie no zaskoczenie nieziemskie ;P<br />
za nominację oczywiście dziękuję <a href="http://thewantedpolishstory.blogspot.com/2013/02/versatile-blogger-awards.html">Gabi</a> ! <3 <br />
<br />
<strong>Każdy</strong> <strong>nominowany blogger powinien wykonać kilka
rzeczy:</strong><br />- podziękować nominującemu na jego blogu,<br />- pokazać
nagrodę Versatile Blogger u siebie,<br />- ujawinić 7 faktów dotyczących samego
siebie,<br />- nominować 10 blogów, które jego zdaniem na to zasługują,<br />-
poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów<br />
<br />
<strong>7 faktów o mnie :</strong><br />
<strong>1. Gdy byłam mała wypadłam z wózka, bo się za bardzo kołysałam :D</strong><br />
<strong>2. Raz zdarzyło mi się mieć urodziny w Tłusty Czwartek *.*</strong><br />
<strong>3. Połknęłam kiedyś 10 gr xD</strong><br />
<strong>4. Potwornie boję siępająków :c</strong><br />
<strong>5. Mam porcelanową świnkę na biurku :)</strong><br />
<strong>6. Piszę piórem </strong><br />
<strong>7. Często zamulam xD</strong><br />
<strong></strong><br />
<h4>
Jeśli chodzi o nominację blogów... To już nie mam blogów do nominowania. :P Wszystkie z mojej listy i te, które w ogóle czytam zostały nominowane już wcześniej, tak więc dzisiaj nominacji nie będzie :) </h4>
<h3>
Jeszcze raz dziękujuę za tą i wszystkie nominacje, które otrzymał mój blog! :*</h3>
<strong></strong>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-9154082667438580816.post-74306807877445949952013-02-07T05:33:00.001-08:002013-02-07T05:33:31.465-08:00Rozdział 58 Rano otworzyłam oczy z okropnym bólem głowy. Spojrzałam na zegarek. 10:13. Zaraz cholera jasna! Czemu ja jestem naga?! Moja dezorientacja i dziura w pamięci zaczęły mi doskwierać w trybie natychmiastowym. Zaczęłam w myślach panikować.<br />
Poczułam, że jestem objęta przez kogoś. Bałam się spojrzeć w tamtą stronę, na tego kogoś kto był ze mną w łóżku. Obróciłam się w końcu ,ale zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam ujrzałam mega słodki... STOP! W mordę jeża ja spałam z JAY'EM! Co teraz mam zrobić?! Obudzić go, czy dać mu spać...<br />
Zdjęłam z siebie jego dłoń z mojego brzucha i prawie nie ruszając się założyłam bieliznę na siebie. Niestety przez moje rozmyślania i lekkie poruszenie sprawiło, iż chłopak zaraz zaczął się wiercić i po chwili otworzył oczy. Był taki zaspany i na początku mnie nie zauważył, ale potem jego oczy zrobiły się duże jak złotówki. Siedziałam obok niego cała zakryta kołdrą.<br />
- Czy my...- nie dokończył tego.<br />
- Na to wygląda... Nic nie pamiętam! Mam pustkę w głowie rozumiesz?! Nic!- podniosłam głos przerażona do takiego stopnia, że głos mi się zachwiał.<br />
- Alex spokojnie... - próbował mnie uspokoić<br />
- Jak spokojnie?! Ile ja wypiłam? Tylko prawdę powiedz...- spojrzałam na niego<br />
- Gdzieś około 13 pół na pół...- powiedział cicho. - Dalej też mi się film urwał jak rzadko kiedy.- powiedział cicho...<br />
- Użyłeś gumki chociaż?- przerwałam trzyminutową ciszę i spojrzałam na niego z nadzieją, że chociaż to zrobił.<br />
- Coś mówiłaś?- wyrwałam go z zamyślenia.<br />
- Nic... absolutnie nic. - powiedziałam wkurzona. Ubrałam się w rzeczy z wczoraj. Były porozrzucane po całym pokoju, jak z resztą i jego. Jay rozejrzał się dookoła.<br />
- Jeezu! Na serio musiało być dziko!- powiedział zaskoczony widokiem. Spojrzałam na niego z nerwikami w oczach.<br />
- Lepiej nic nie mów! - powiedziałam. Gdy już byłam ubrana w to co wczoraj, chciałam wyjść, ale Jay mi nie pozwolił zagradzając sobą drzwi. <br />
- Alex... proszę Cię. Wiem że byłaś z Zaynem. Nie wiem czy jesteś jeszcze, bo nie pamiętam.<br />
- Nie jestem z nim. Wczoraj z nim zerwałam, bo mnie zdradził i to na moich oczach.... To znaczy nakryłam go...- powiedziałam cicho. Loczka zamurowało. - Możesz powiedzieć a nie mówiłem albo coś... - dodałam<br />
- Co za gnojek...- warknął<br />
- Nie ma co roztrząsać tego. Nawet po nim płakać mi się nie chce. - wzruszyłam ramionami, a w tym czasie do pokoju wkroczył Seev.<br />
- Jay nie widziałeś czasem moje...Alex?!- podniósł głos<br />
- Nie krzycz... Głowa mnie boli. - powiedziałam cicho krzywiąc się. Mulat na nas obojga spojrzał podejrzanie. Ale jedno co zrobił to mnie przytulił.<br />
- Zawołać Nareeshę?- zapytał<br />
- Ona tu jest?!- zapytałam zaskoczona. Chłopak bez słów potaknął po czym po nią poszedł. - Jak piśniesz chociaż słówko o tym co zaszło zeszłej nocy... Cześć!<br />
- Alex! - przytuliłyśmy się mocno. - Boże jak ty się zmieniłaś! I schudłaś!<br />
- Troszkę tak. - zaśmiałam się.- Masz może jakąś tabletkę na ból głowy bo zaraz mi wybuchnie.- zaśmiałam się.<br />
- Mam. Byłam przygotowana nawet. Masz.- podała mi listek. Wycisnęłam jedną pastylkę i połknęłam popijając jeszcze wodą. Patrzała się raz to na mnie, raz na Jay'a. - Tak w ogóle to kiedy macie koniec trasy?<br />
- Dzisiaj wracam do Londynu. O 16:46 mam samolot powrotny. W końcu! - zaśmiałam się.<br />
- Za wujkiem się stęskniłaś, co?-<br />
- Jak cholera! sześć miesięcy bez taty to trochę jest, no nie?<br />
- No tak. - uśmiechnęła się. - A takie pytanko. Co ty tu robisz? W pokoju... Z loczkiem?- zamurowało mnie to. Spojrzałam na niego. On też stał jak wryty. Musiałam na poczekaniu coś wymyślić...<br />
- No bo Jay chciał pogadać... Wiesz... po tym co zaszło, o tych szopkach co odwalił parę miesięcy w tył. Więc się zgodziłam, a żeby żaden brukowiec się nie dowiedział to pogadaliśmy tutaj. - powiedziałam niemalże jak automatyczna sekretarka, ale chyba uwierzyła.<br />
- A co z Twoim chłopakiem?<br />
- Chciałaś powiedzieć ex chłopakiem... Nie warto mówić, genetyczna pomyłka i tyle. - uśmiechnęłam się blado. - Wiecie co? Muszę iść do tamtego nieszczęsnego hotelu się spakować... - ubrałam kurtkę i kozaki.<br />
- Pójść z Tobą?- zapytał Jay. Wszystkie spojrzenia łącznie z moim powędrowały na niego.<br />
- Nie.. Dam sobie radę. Do zobaczenia kiedyś tam...- powiedziałam z uśmiechem i wyszłam z pokoju zmierzając w kierunku wyjścia. Spokojnie przemierzyłam ulice i o dziwo bez żadnego zgrzytu wróciłam do hotelu. Jak na moje nieszczęście spotkałam na drodze Zayna.<br />
- Gdzieś ty do cholery była?!- wydarł się na mnie<br />
- A obchodzi Cię to?- zadrwiłam i zamknęłam mu drzwi przed nosem. Spakowałam wszystkie swoje rzeczy.<br />
Usłyszałam pukanie do drzwi. <br />
- Jeśli jesteś Zaynem masz 5 sekund by się ewakuować! - krzyknęłam i podeszłam ostrożnie do drzwi i je otworzyłam, a tam Harry. - Masz szczęście...- westchnęłam i go wpuściłam<br />
- No bo słuchaj... To był jeden z powodów, dla którego nie chciałem Cię tam wpuszczać. Chciałem Ci tego oszczędzić..- zaczął się tłumaczyć gęsto<br />
- Nie ma problemu. To była jedna wielka pomyłka i strata dwóch miesięcy...- dodałam. - Widzisz nawet mi się płakać po nim nie chce. - zaśmiałam się.<br />
- Czyli nie jesteś zła?<br />
- Bardziej zawiedziona faktem, że żaden z was mi nic nie powiedział. To na pewno. - dodałam. - Ale, co miało się wydarzyć to się wydarzyło.<br />
- To gdzie zniknęłaś?- zapytał podejrzliwie.<br />
- Poszłam się przewietrzyć.<br />
- Na całą noc?!<br />
- Spokojnie. Byłam ciepło ubrana. Każdy ma prawo sobie wszystko przemyśleć parę spraw, prawda?- spojrzałam na niego. Na szczęście ustąpił i poszedł sobie. Walnęłam się na łóżko. Zadzwoniłam do Anne<br />
- Halo?<br />
- Cześć! Jak tam?- zapytałam pogodnie<br />
- Alex! Cześć wszystko w porządku! Nie uwierzysz Gabrielle i mój tato się pobrali 2 dni temu!<br />
- I nic mi nie mówiłaś?!<br />
- Sama się tyle co dowiedziałam! To było tak po cichu, że nawet ja nie zauważyłam! Zmieniając temat. Dzisiaj wracasz nie?<br />
-Tak! Nie mogę się już doczekać! Ale wiesz co? Chyba wrócę jednym wcześniej czyli jakoś o 13:00 mam samolot.<br />
- Czemu?! Co się stało?!- zapytała przerażona<br />
- Powiem Ci jak wrócę, czyli po południu albo bliżej wieczora, okej?- zapytałam spokojnie<br />
- Spoko nie ma problemu. Pogadamy jak wrócisz. A tak w ogóle to wszystko w porządku? Brzmisz jakoś dziwnie...<br />
- Zerwałam wczoraj z Zaynem. Długa historia, a co się stało po tym... jeszcze dłuższa.<br />
- Przykro to słyszeć. Wiesz co ja muszę kończyć. Tata mnie wołam<br />
- Spoko. Do zobaczenia.<br />
- Ta. Cześć.- rozłączyła się. Przez laptopa zamówiłam bilet powrotny do Londynu. Samolot był troszkę wcześniej niż się spodziewałam, bo o 12:20, co znaczyło, że muszę się zbierać już. Zadzwoniłam do obsługi by zamówiła mi taksówkę. Tak też zrobiła. Z dwiema walizkami i gitarą wyszłam z pokoju zostawiając tam porządek jaki wcześniej zastałam. Natchnęłam się na Louisa.<br />
- A ty dokąd?- zapytał zszokowany patrząc na wszystkie bagaże.<br />
- Do domu. Mam wcześniej zabukowany lot, przepraszam taxi na mnie czeka.- wyminęłam go.<br />
- To daj chociaż Ci pomogę.- wziął obydwie walizki i poszliśmy na dół. Szliśmy w ciszy. Taksówkarz zapakował ostrożnie rzeczy do samochodu.<br />
- No to na mnie czas. Fajnie było z wami te pół roku, ale nie zmienia faktu, że wolę The Wanted.- zaśmialiśmy się oboje.<br />
- Nawzajem. Jak kto woli co kto lubi, prawda?- uśmiechnął się.<br />
- Dokładnie. Dobra. Dzięki, że mi pomogłeś. Pożegnaj chłopaków ode mnie i podziękuj za udział w trasie za mnie, okej?<br />
- Jak w banku to masz.- przytuliliśmy się i po chwili wsiadłam do pojazdu, który miał mnie zawieść na lotnisko. Tak też zrobił. Obyło się bez większych korków. W czasie drogi zadzwoniłam do ojca z wieściami, iż będę wcześniej w domu i żeby odebrał mnie z lotniska.<br />
Dalej musiałam poradzić sobie sama. Udało mi się jakoś donieść to wszystko do budynku. Odebrałam bilet i powędrowałam na odprawę do odpowiedniego terminala. Było bardzo dużo ludzi, dorosłych, dzieci. Z każdego zakątka świata. Musiałam się w samolocie przepychać by dostać swoje miejsce.<br />
Gdy już mi się udało, samolot wystartował, a ja założyłam słuchawki na uszy i przez 3 godziny żyłam w swoim świecie, w mojej bajce, gdzie jest wszystko to czego tak bardzo pragnęłam. <br />
Gdy spokojnie wylądowaliśmy w Londynie o godzinie 16:03, na mojej twarzy pojawił się niebywały uśmiech. Po raz pierwszy zaczerpnęłam świeżego powietrza. Po odprawie i wszystkich formalnościach z bagażami byłam już w drodze do taty, tylko że go nie widziałam. Ale po chwil ujrzałam twarz mojego taty i się niezmiernie ucieszyłam. Położyłam wszystkie bagaże i ruszyłam ku niemu. Szczęśliwa przytuliłam się do niego.<br />
- Boże jak dobrze Cię mieć w domu!- ucieszył się.<br />
- Nawet nie wiesz jak tęskniłam za Tobą...- dodałam<br />
- Jedźmy do domu już. - odpowiedział i wziął 2/3 moich bagaży, po czym wsiadłam do auta, w którym wieki już nie siedziałam i pojechaliśmy do domu.<br />
- Jak Ci się podobała trasa?- przerwał ciszę.<br />
- Było nieziemsko! Teraz wiem, co przeżywają inni na scenie. Ten pierwszy występ! Boże! To było coś na serio niesamowitego! Mimo że mnie nikt tam nie znał, to przywitali mnie jak jakąś supergwiazdę! A tak po za tym to nawet dzisiaj z chłopakami i z Nareeshą się spotkałam... przypadkiem. - dodałam to ostatnie słowo, ale zabrzmiało to dość sztucznie, ale tata się uśmiechnął na to.<br />
- A Jay'em też gadałaś?<br />
- Chyba 3 razy pokłóciłam. - zaśmiałam się. - Ale jest okej. Ja tu tak gadam o sobie jak jakaś egoistka, a się nie spytałam co u Ciebie.<br />
- Co u mnie? Pomyślmy... Szczerze to nic. - zaśmiał się, ja też. Gdy wróciliśmy do domu, od razu pobiegłam do domu Anne. Zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła Gabrielle.<br />
- Ooo! Alex! Jak miło Cię widzieć! Jak trasa?<br />
- Fajnie, fajnie. Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. Nie mam prezentu dla was, ale...<br />
- Żadnego ale. Prezent nie potrzebny. A ty pewnie do Anne. Wejdź.- zaprosiła mnie do środka i po chwili rozległy się nasze piski. Czyli wyrażenie szczęścia jak bardzo się cieszyłyśmy na swój widok.<br />
- Dziewczyno jak ty schudłaś! Sama skóra i kości!<br />
- 60 kilogramów i skóra i kości?- zaśmiałam się. - Dobre sobie. Dzień dobry panie Benett.<br /> - Cześć Alex! - krzyknął z kuchni, a my z przyjaciółką pobiegłyśmy na górę do jej pokoju całego wytapetowanego w 1D. <br />
Usiadłyśmy sobie na poduszkach i zaczęłyśmy gadać o wszystkim co się wydarzyło. Zaczęłam gęsto mówić, o tym jak się zeszłam z Zaynem i jak się z nim rozeszłam<br />
- Co za cham! Jak go dorwę! - krzyknęła<br />
- Dobra! Luzuj- zaśmiałam się. - Nawet za nim nie płaczę. Co znaczy, że aż tak źle nie jest. - uśmiechnęłam się. - A co lepsze to był wieczór i ze wściekłości poszłam do klubu i się tak ostro napiłam, z czego w ogóle zadowolona nie jestem, bo film mi się urwał..- ona na mnie spojrzała z przerażeniem. - Jak się okazało gdy byłam pijana gadałam z Jay'em otwarcie jak nigdy. Ale nie wiedziałam, że to on...- zaczęłam wątek z Jay'em jej opowiadać, ale to, że wylądowałam z nim w łóżku powiedziałam jej na ucho. Dziewczyna zdębiała<br />
- Co?! Jak to?! Alex!- zaczęła panikować.<br />
- Nic z tamtej nocy nie pamiętam! Obudziłam się naga z nim w łóżku!- powiedziałam cicho. - To chyba znaczyło, że jednak on mnie rozdziewiczył. - pokręciłam głową.<br />
- Szczerze? Spodziewałam si, że to on będzie, ale nie wiedziałam, że tak szybko. - zaśmiała się nerwowo.<br />
- Ja też nie. A co lepsze nie wiem czy on się zabezpieczył. Bo jak nie... To ze mną będzie cienko.- pokręciłam głową i westchnęłam. Dziewczyna na mnie podwójnie duże oczy zrobiła, ale była jakoś dziwnie spokojna.<br />
- Ale się nie kłóciliście?<br />
- Ze dwa razy tak i prawie z Zaynem się pobił, ale jakoś ich udało mi się ogarnąć. - zaśmiałam się. Gadałyśmy tak do godziny 20:30. Nie wiem jak szybko mi ten czas zleciał, ale po tym wszystkim zmęczona do domu wróciłam jak nigdy. Tata tylko ucałował mnie szczęśliwy w czoło, a ja poszłam wziąć kąpiel i po tym wszystkim poszłam smacznie sobie spać...<br />
<br />
<br />
<br />
__________________________________<br />
Witam :D<br />
A jednak w czwartek mi się udało. :) Co znaczy, że w ferie prawdopodobnie będę pisała dalej, ale nie obiecuję, bo nie wiem jak z wyjazdami :P<br />
Fajnie ferie zaczynam! :P Od moich uro ^^<br />
Dzisiaj do mnie moja bff przyjeżdża! I zacieszam z tego powodu i to niezmiernie! ;D<br />
Dzisiaj lekka zamuła... jakaś dziwna ta pogoda.. .cały czas ziewam ;/<br />
Tak czy inaczej jeśli chodzi o rozdział to proszę nie bijcie za niego... Chociaż mam nadzieję, że się spodoba wam . ;)<br />
Tak czy inaczej do następnego ; 3<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-9154082667438580816.post-91659127729883624842013-02-06T08:16:00.001-08:002013-02-06T08:17:05.929-08:00Rozdział 57 * dwa miesiące później<br />
<br />
Dzisiaj mamy 1 lutego 2013 roku. Święta spędzaliśmy we Włoszech, a Sylwestra w Rosji. Z całej trasy zostały nam już tylko 2 dni. Odwiedziliśmy, Rosję, Niemcy, Belgię, Włochy, Austrię itp. Obecnie znajdujemy się w Portugalii w Lizbonie. Mieliśmy wolny dzień, a jutro wyjeżdżamy do Londynu.<br />
Udało mi się schudnąć i ważę 60 kilogramów. Mój rozmiar się zmniejszył do S. Mianowicie schudłam na brzuchu w piersiach, w biodrach, udach i łydkach. Byłam z tego efektu bardzo zadowolona.<br />
Od jakiegoś czasu mi się z Zaynem nie układało. Wszystko było fajnie, ale przez ostatni tydzień nic tylko się drzemy na siebie i się o byle co kłócimy. Krótko mówiąc oddaliliśmy się od siebie. <br />
Siedziałam sobie w pokoju brzdąkając na gitarze. Dzisiaj miałam zły humor ogólnie. Nic nie szło po mojej myśli.<br />
W końcu ją odłożyłam i postanowiłam wyjaśnić z nim parę spraw. Spojrzałam na zegarek. 20:20. Fajna godzina... Wyszłam z pokoju, a tam Harry stał przed jego drzwiami.<br />
- Co jest grane?- zapytałam zdziwiona<br />
- Lepiej tam nie wchodź. - powiedział podenerwowany<br />
- Wpuść mnie. Muszę z nim porozmawiać.<br />
- Nie Alex! Nie możesz?<br />
- Czemu?! Co się dzieje?!<br />
- Po prostu nie możesz...<br />
- Przepuść mnie...- warknęłam groźnie jak jakiś pies <br />
- Żeby nie było, że nie ostrzegałem. - westchnął i łaskawie mnie przepuścił.<br />
Gdy weszłam tam ścięło mnie z nóg totalnie. Zabawiał się ze swoją ex! Nakryłam ich na scenie seksu! Buzia mi opadła do samej podłogi.<br />
- Zayn... Co to do cholery ma być?- zapytałam zaskoczona tym co zobaczyłam na własne oczy<br />
- Alex! O mój Boże, to nie tak! Ja to wyjaśnię!- szybko z łóżka wyskoczył w samych bokserkach i do mnie podszedł.<br />
- Nic nie tłumacz. Wiedzę, że nie gracie kółko i krzyżyk.- rzuciłam patrząc załamana na ten widok.<br />
- Pozwól mi to wytłumaczyć... Proszę<br />
- Zachowaj to sobie na wywiady! To koniec! Rozumiesz?! Jak mogłeś! Ile to trwało?!- wydzierałam się na niego co sił. Łzy nie wiadomo kiedy spływały strumyczkiem po rozpalonych policzkach. Tamta szybko się ubrała i wybiegła stamtąd. <br />
- Przepraszam! Alex proszę Cię!- walnęłam mu z pięści w lewy policzek<br />
- Wiesz co? Jeszcze nikt mnie tak nie zranił jak ty! Nikt rozumiesz?! Idźcie do diabła. Oboje! To koniec...<br />
- Alex! - złapał mnie za rękę<br />
- Zejdź mi z drogi! Jesteś gorszy jak Jay! On mnie bynajmniej nie zdradził jak ty i nie wskoczył do swojej ex łóżka jak tylko nadarzyła się taka okazja!<br />
- Ale ja to nie Jay! Alex tyle razy przez niego płakałaś!<br />
- A teraz przez Ciebie! Zadowolony?! Mam nadzieję, że bardzo!<br />
- Nie jestem dumny z siebie! Po prostu nie chciałem cię naciskać na to byś uprawiała ze mną seks!<br />
- A i to dlatego zaprosiłeś tu Perrie, żeby ci wskoczyła do łóżka i żebyście się trochę pobawili?! Tak!? A gdzie do cholery to, że ona Cię zdradziła! Gdzie są twoje słowa " Przyrzekam nigdy Cię nie zranię jak ten idiota Jay"?! Jak widzisz potrafisz zrobić to o wiele mocniej i głębiej niż on! O wiele!<br />
- Ale to nie zmienia fakty jak bardzo mi przykro! Alex to coś zmienia naprawdę...<br />
- O tak! Zmienia i to o wiele! Chociaż jednego nie zmieniło, wiesz?- spojrzałam z obrzydzeniem na niego<br />
-Czego? - zapytał<br />
- Że odkąd Cię poznałam byłeś chamem, palantem, frajerem! I nic się od tamtej pory nie zmieniło!<br />
- Tak wiem jestem nim! I co z tego?!<br />
- To że nigdy nie zasługiwałeś, nie zasługujesz i nie będziesz zasługiwał na żadną dziewczynę! Bo żadna nie będzie chciała mieć za chłopaka albo męża kogoś, kto przy tylko nadarzającej się okazji wskakuje do łóżka swoim ex albo ulicznym dziwkom! - krzyknęłam i wybiegłam stamtąd jak tornado.<br />
- Alex! - słyszałam wołanie za sobą, ale się nie zatrzymywałam.<br />
- Daruj sobie nie chcę Cię znać!- Zamknęłam drzwi u siebie w pokoju na klucz. Ubrałam kozaki, kurtkę i niespostrzeżenie wyszłam z hotelu i poszłam do pobliskiego klubu.<br />
- Chociaż jeden plus wyglądania na starszego niż się jest...- powiedziałam cicho. Ochroniarz nie zorientował się, że nie mam 18 lat skończone. Usiadłam przy ladzie. Spojrzałam na barmana.<br />
- Coś mocnego mi daj. - westchnęłam. Bez żadnych komplikacji dostałam to co chciałam. Wypiłam to za pierwszym łykiem. Wypiłam takich około pięć. Po woli uderzało mi to do głowy. W końcu przysiadł się do mnie jakiś gościu.<br />
- Coś mocnego proszę.- westchnął<br />
- O widzę, że dużo jest osób w złym humorze dzisiaj.- powiedział uśmiechnięty barman.<br />
Nie skomentowałam tego. Kolejna szklanka alkoholowej cieczy, a mianowicie wódki z sokiem (pół na pół) wylądowała w moich ustach.<br />
- Co taka młoda i ładna dziewczyna robi sama w klubie?- zapytał pogodnie.<br />
- Tańczy na rurze i uprawia seks z bogatymi rybami co noc - zadrwiłam z niego.<br />
- Dobre, dobre! -zaśmiał się, pijąc kolejną szklankę. - A tak na serio?<br />
- Zerwałam z chłopakiem, nakryłam go na zdradzie z jego ex, opijam śmierć mamy przed 3 lat dosłownie, chłopaków, których rzuciłam, pierwszego nawet nie wiem dlaczego, a z tym drugim bo mnie zdradził gnojek... Każdy powód jest dobry, żeby się napić, nie? A ty? jaki powód?- zapytałam śmiejąc się.<br />
Powoli czułam już, że jestem pijana.<br />
- Podobnie. Opijam dwie laski które mnie rzuciły. Jedna młodsza, a druga w moim wieku...<br />
- A miały konkretne powody?- zapytałam biorąc kolejny łyk.<br />
- Jedna nie wiem nawet dlaczego, a druga, dlatego bo powiedziałem do niej gdy ją wolałem imię właśnie tej pierwszej ex.<br />
- O stary... To niezła wtopa...- westchnęłam. Spędziłam dwie godziny pijąc to samo z chłopakiem. Czułam jakbym znała go dosyć sporo. Nie patrzeliśmy na siebie w ogóle. Byliśmy już dosyć mocno napici, ale rozmowa się kleiła. Nawet za bardzo. <br />
- Może już przystopuj trochę. Odkąd tu siedzimy wypiłaś jakieś 8 szklanek. - policzył szybko.<br />
- To dolicz jeszcze kolejne pięć przed Tobą...- łyknęłam to na raz i się zaśmiałam pod nosem.<br />
- Jak chcesz... Zmieniając temat... któregoś z nich kochałaś?<br />
- Tego pierwszego z pewnością... A czy tego drugiego?- zaśmiałam się. - To chyba było zauroczenie. A ty żałujesz tego co zrobiłeś? <br />
- Każdego dnia. A co lepsze to tą pierwszą ja kocham, tylko odwaliłem trzy mega głupie szopki i ona teraz nie chce mnie znać.- zapił swoje słowa kolejną szklanką alkoholu<br />
- Hahahaha! Dobre! Mój ex odwalił coś takie...- mina mi zrzędła. Spojrzałam przerażona na chłopaka, a on na mnie, To był JAY!<br />
- ALEX?!<br />
- JAY!- krzyknęłam wystraszona. Wytrzeźwiałam momentalnie. - O Mój Boże...- szybko wybiegłam z klubu. Było zimno. Powiedziałam mu wszystko! To, że tego pierwszego czyli jego nadal kocham, i że mnie Zayn zdradził!<br />
Zapięłam się, nie wiadomo kiedy zaczęłam płakać. Byłam tym wszystkim załamana, zaskoczona. Miałam potworny mętlik w głowie. Gdy chciałam już iść, ktoś mnie za rękę gwałtownie złapał. Obróciłam się wystraszona, ale to był loczek. Wyrywałam się mu i mi się w końcu udało i pobiegłam na oślep dalej, ale ten też nie dawał za wygraną. Chwycił mnie po raz drugi. Obróciłam się <br />
- Zostaw mnie...- wymamrotałam, gdy wypity alkohol ponownie zaczął mi uderzać do głowy.<br />
-Nie... Nie wiedziałem, że to ty, to co mówiłem było prawdą!- powiedział, po czym mnie pocałował namiętnie. Nie miałam siły się temu opierać. Wręcz przeciwnie.<br />
Przywarłam do niego całym ciałem i oddałam mu ten pocałunek, za którym tak bardzo tęskniłam, którego tak bardzo pragnęłam teraz.<br />
- Pojedźmy do mnie- szepnął mi do ucha i chwycił mnie za rękę, po czym ruszyliśmy pospiesznie i chwiejnie do hotelu.<br />
Nie wiem kiedy, ale znaleźliśmy się w hotelu, który w ogóle nie przypominał tego, w którym niby nocowałam.<br />
Nasze usta pragnęły się coraz bardziej. Spełnialiśmy ich zachcianki nawet w nadmiarze. Nasze języki prowadziły zaciętą wojnę. W końcu trafiliśmy do jakiegoś pokoju. Chłopak zachowywał się jak zwierze, ale ja również nie byłam święta.<br />
Oboje pod wpływem zachowywaliśmy się jak nie my. Wszystko zdarzyło się niesamowicie szybko. Połowy z tego zapewne i tak nie będę tego pamiętać.<br />
Pozbawieni ubrań na łóżku leżeliśmy, chłopak nade mną, obdarowywał każdy milimetr mojego ciała pocałunkami. Jego przyrodzenie stało już na baczność. Zakochiwałam się w nim na nowo. W końcu zdecydowanie wszedł we mnie.<br />
Po paru godzinach upojnej i dzikiej nocy opadliśmy zmęczeni na łóżko. Chwilę jeszcze czułości sprawiły nam czułe pocałunki, ale po tym czasie przykryliśmy się i oboje odpłynęliśmy w krainę snów i marzeń...<br />
<br />
<br />
_______________________________________<br />
<br />
<br />
Już drugi dzisiaj?! No nie wierzę! ;P<br />
<br />
Witam ponownie w takim razie :D<br />
<br />
Troszkę dramatu nam się tu wkradło, ale to dlatego, bo dzisiaj się nasłuchałam o rozstaniu koleżanki z jej chłopakiem i mnie jakoś dziwnie naszło. :c<br />
<br />
Nie bijcie mnie za to powyżej, wiem że beznadzieja, ale może komuś się to spodoba ;3<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<object class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="http://3.gvt0.com/vi/8v_4O44sfjM/0.jpg" height="266" style="clear: right; float: right;" width="320"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/8v_4O44sfjM&fs=1&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="320" height="266" src="http://www.youtube.com/v/8v_4O44sfjM&fs=1&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></div>
<br />
Tak czy inaczej taka smutna piosenka do tego ;c Może się nada w trakcie czytania :)<br />
<br />
Papa :) Być może do jutra, ale wątpię bo mam dużo pracy, więc coś nowego pojawi się w weekend, albo w czasie ferii <bynajmniej pomorskie zaczyna od 11 lutego :D><br />
<br />
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<b>Całuski! :*</b></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-9154082667438580816.post-72969031118507548102013-02-06T06:22:00.000-08:002013-02-06T06:32:39.252-08:00Rozdział 56 Po tej właśnie cudownej jak dla mnie randce, Zayn poprosił mnie o bycie jego dziewczyną, ale na razie w tajemnicy. Dzisiaj mamy 1 grudnia 2012 roku. Jesteśmy parą od czterech dni. Na razie wszystko świetnie się układa. Odwiedziliśmy w ramach trasy oczywiście taki kraj jak Francję. Mianowicie Paryż. Tak zwane miasto miłości. Nie wiem dlaczego, ale strasznie byłam z tego powodu podekscytowana. W końcu po raz pierwszy odwiedzam tyle państw na raz.<br />
Pobyt w tym mieście i w ogóle kraju był planowany na 3 dni. Pierwszy dzień zwiedzanie + próby, drugi koncert, a trzeci troszkę zwiedzania i wyjazd do Niemiec.<br />
Była godzina 11:00. Postanowiliśmy z Zaynem powiedzieć chłopakom, iż jesteśmy w związku. Pomiędzy przechadzką z Łuku Triumfalnego i zdjęciami a drogą pod Wierzę Eiffla postanowiliśmy im to oznajmić.<br />
- Ej chłopaki.- zaczął Zayn<br />
- Co jest?- zapytał zaciekawiony Liam.<br />
- No bo ja... My z Alex musimy wam coś powiedzieć.- kontynuował zakłopotany lekko. Spojrzał na mnie, a ja się pogodnie i ze spokojem uśmiechnęłam.<br />
- Mamy się bać?- zapytał żartobliwie Lou.<br />
- Nie!- zaprzeczyliśmy pospiesznie.<br />
- Ja i Alex jesteśmy parą. - powiedział uśmiechnięty, po czym mnie objął. Lou, Niallowi, Hazzie i Liamowi szczęki opadły do samej podłogi lecz po chwili się ogarnęli i nam pogratulowali.<br />
- Ja to wiedziałem!- krzyknął Harry. Ja na niego dziwnie spojrzałam, z resztą nie tylko ja.<br />
- Taaa. Tak jak wiedziałeś, że dzisiaj będzie padał śnieg...- zgasił go Louis. Z chłopakiem się zaśmialiśmy na to i po chwili kontynuowaliśmy wycieczkę po Paryżu. <br />
Niestety przeszkodził nam deszcz i manager zadecydował, że będzie lepiej, jeśli wrócimy na salę koncertową i poćwiczymy. Tak też się stało. Nie byliśmy z tego zadowoleni, ale życie to nie bajka. Chociaż momenty z tych bajek są.<br />
Jak zwykle pierwsza ja ćwiczyłam. Zaczynałam tradycyjnie od We Found Love, potem Billionaire, Castle Of Glass, Angel's Wings, A Thousand Years, Super Bass, Just The Way You Are , Waiting for The End i na koniec dołączył kolejny utwór mojego autorstwa Everything I Want. Kolejność trochę pozmieniałam, by bardziej je wymieszać.<br />
Wszystko szło prawie dobrze. Za wyjątkiem mojego śmiechu. A to wszystko przez mojego chłopaka, który mnie non stop rozśmieszał poprzez robienie durnych min, albo różnego rodzaju pozowania. Śmiałam się do mikrofonu cały czas tak mocno, że nawet jednego słowa z Billionaire nie mogłam zaśpiewać.<br />
- Zlituj się!- powiedziałam śmiejąc się dalej, a ten widząc mnie taką zaśmianą do łez kontynuował swoje czynności, przy czym sam się śmiał. Podeszłam w końcu do niego. Ten zaczął jak głupi uciekać z czego jeszcze bardziej zaczęłam chichotać. Ale w końcu powrócił i skradł mi szybkiego całusa. Po tym się uspokoił i mogłam do końca przeprowadzić już w miarę spokojnie próbę. <br />
W przerwie poszłam do garderoby. Jak zwykle zastałam chłopaków siedzących i gapiących się nieustannie w laptopa.<br />
- Czy wy umiecie coś innego robić niż gapienie się nieustannie w ekran?- zapytałam. Wszyscy na mnie spojrzeli.<br />
- Umiemy. - zaśmiał się Niall.<br />
- Chcesz się przekonać?- podniósł dwa razy brewki Hazza. Zrobiłam duże oczy po czym zaprzeczyłam.<br />
- Nie nie nie! Wystarczy mi to co widzę.- zaśmiałam się. - To może pokażecie co tam macie?- podeszłam do nich. Bez żadnego problemu pozwolili mi zerknąć na facebooka. Zauważyłam baaardzo ciekawy wpis.<br />
<br />
" No to powitajmy nową parę! Alex i Zayn oficjalnie są razem! ;)"<br />
<br />
Zamurowało mnie to. Do tego nie wiem jak, ale była dołączona fotka szybkiego całusa. Z wrażenia usiadłam na krześle obok. <br />
- Kto to opublikował? Który z was?- zapytałam z uśmiechem<br />
- No dobra to byłem ja. - przyznał się Niall.<br />
- Ale wasze fanki mnie znienawidzą...- westchnęłam. Wzięłam od nich laptopa i weszłam na swoje bzdety i ujrzałam zdjęcie Jay'a z jakąś panną, a nagłówek wyglądał tak:<br />
<br />
"Jay Mcguiness ponownie zakochany!" <br />
<br />
Lekko mnie zamurowało nie powiem, a jeszcze lepsze były komentarze. Fanki TW i Jay'a nie polubiły jej za bardzo. Jak mnie z resztą, ale to inna bajka. Pojawiło się parę komentarzy w stylu:<br />
<br />
"VanTw96: Już wolałam jak był z Alex"<br />
<br />
Jak to czytałam to lekko mnie zamurowało. Nie chciało mi się już na to patrzeć więc poszłam z powrotem na scenę, ale nie byłam na nich jakoś specjalnie zła tym, że Niall opublikował to. Bardziej zaskoczona.<br />
Mój chłopak stał na scenie. Dosłownie po środku niej. Po cichu podeszłam i się do niego od tyłu przytuliłam. Lekko wzdrygnął się, ale obrócił się do mnie uśmiechnięty i mnie objął.<br />
- Nad czym tak myślisz?- zapytałam<br />
- A tak sobie. O Tobie myślałem.- uśmiechnął się szeroko.<br />
- Miło...- uśmiechnęłam się, po czym wyswobodziłam się z jego objęć i usiadłam na krańcu sceny.<br />
- Co się stało?- zapytał. W jego głosie wyczułam trochę zmartwienia. <br />
- Niall na facebooku opublikował zdjęcie jak się całujemy i napisał, że jesteśmy parą.<br />
- No bo to prawda. - usiadł obok mnie i ujął moją dłoń<br />
- Tak, ale każdy wie, a Twoje fanki zapewne już mnie znienawidziły. - westchnęłam. Nic na to nie odpowiedział tylko mnie przytulił.<br />
- Będzie dobrze. Zobaczysz.- szepnął.<br />
Następnego dnia cały dzień ćwiczyliśmy piosenki by wszystko szło perfekcyjnie. Nie było czasu na amory ani nic z tych rzeczy. Każdy był zajęty swoimi rzeczami, nawet nie było zbytnio czasu na jedzenie. Gdyby nie manager, to pewnie byśmy głodni do samego koncertu chodzili. Byłam bardziej podenerwowana jak przed pierwszym koncertem.<br />
Manager nie ukrywał, że nie był jakoś specjalnie zadowolony z naszego związku, ale nie udzielał się. Chociaż tyle dobrego.<br />
Gdy nadszedł czas mojego występu, ludzie przyjęli mnie całkiem ciepło. Bez żadnego szwanku, czy rzucania różnymi rzeczami na scenę. Śpiewali ze mną i wszystko w jednym. Ale dla jasności postanowiłam jednak coś powiedzieć na ten temat.<br />
- Jak wiecie, na Facebooku pojawiło się zdjęcie moje i Zazna. I te wieści, że jesteśmy parą są prawdziwe, ale.. ja nie zamierzam wam go odbierać. Z tego co widzę na co dzień fani są dla niego na pierwszym miejscu, koncerty. Nie zamierzam i nie chcę wam go odbierać. Także proszę nie nawidźcie mnie tylko dlatego, że jestem jego dziewczyną...- po tej przemowie, chociaż nie spodziewałam się tego, dostałam gromkie oklaski i mogłam spokojnie kontynuować koncert. Z mojego ciała emitowało szczęście, które starałam się przekazać wszystkim tam obecnym. Widać było, że ta część świata mnie zaakceptowała. <br />
Po całym tym wydarzeniu, zmęczeni wróciliśmy do hoteli, a ja padnięta jak nigdy praktycznie od razu, po szybkim umyciu się i wskoczeniu pod ciepłą kołderkę, odpłynęłam w krainę snów...<br />
<br />
<br />
__________________________________<br />
<br />
Witam w środę tym razem :D<br />
Coś mnie chyba wena naszła! ;) Piszę jak wściekła te rozdziały ;P<br />
Taki ogólnie rozdział przed szkołą miałam dodać, ale nie zdążyłam :c <br />
Ale mam nadzieję, że aż takie koszmarne to one nie są i nie zostanę zlinczowana za nie ; ><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/UAWcs5H-qgQ?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
A i taka nutka na dziś :) <br />
Miłego <b>WantedWednesday życzę :*</b>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06762130982409429659noreply@blogger.com0