W końcu postanowiłam powstać i ruszyć by odbyć poranną toaletę. Postanowiłam ubrać się w szorty o kolorze jasnego jeansu, białą bokserkę i na to zarzuciłam czerwoną koszulę w kratę. Włosy związałam w niechlujnego, ale nawet ładnego koka, makijaż sobie podarowałam. W wolne dni postanowiłam na naturalność.
Po pół godzinie wyszłam z łazienki i wyszłam na balkon by się ostatni raz nawdychać ciepłego hiszpańskiego powietrza.
Ktoś zapukał do drzwi. Poszłam uśmiechnięta je otworzyć, ale zaraz po tym jak je otworzyłam to mój uśmiech odleciał w stronę Antarktydy.
-Co ty tu robisz? Znowu? -zapytałam zaskoczona.
-Alex... No bo ja chciałem Cię przeprosić....- odpowiedział chłopak.
- I dopiero przylazłeś po dwóch miesiącach?! Powtórzę to jeszcze raz co powiedziałam na koniec naszej ostatniej kłótni, Jay. WYNOŚ SIĘ!- podniosłam głos. On stał jak wryty. - TERAZ! JUŻ!- krzyknęłam. Chłopak się zawrócił i poszedł i taki oto był koniec pięknie zapowiadającego się dnia. Trzasnęłam drzwiami i padłam na łóżko ciężko i głośno wzdychając. Do mojego pokoju wbiegł nikt inny jak Zayn. - Czy ty się kiedykolwiek nauczysz pukać?- zaśmiałam się.
- Sory... -dodał. - Słyszałem krzyki. Znowu.
-Bo Jay się pojawił. Znowu...- westchnęłam dalej się nie podnosząc. Ten usiadł koło mnie leżącej.
- Co tym razem chciał?- zapytał cicho zerkając na mnie
- Przeprosić... Po dwóch miesiącach mu się zebrało...- parsknęłam. Już się na ten temat nie odezwał.
- Może dasz się wyciągnąć na śniadanie?- zapytał pogodnie. Powróciłam do pozycji siedzącej.
- A wiesz, że to nie jest zły pomysł?- uśmiechnęłam się i po chwili zeszliśmy do hotelowej restauracji i zajęliśmy miejsca na tarasie.
Chłopak zamówił jajecznicę na bekonie, a ja jako że jestem na diecie zamówiłam sałatkę wegetariańską bez oliwek, bo ich nie cierpię, a do picia oboje wzięliśmy soki ze świeżo wyciśniętej pomarańczy.
Rozmowa opierała się na najróżniejszych rzeczach. Zaczynając od pogody i klimatu, a kończąc na najgorszych wpadkach życiowych, których było całkiem sporo. Mimo różnicy 4 lat świetnie się dogadywaliśmy. W końcu dostaliśmy swoje dania i je spożyliśmy. W restauracji spędziliśmy dosłownie godzinę czyli wybiła 10:45. Po krótkiej sprzeczce o to kto zapłaci za śniadanie ( a zapłacił Zayn) udaliśmy się do wyjścia.
Jednak przeszkodził nam kto? JAY!
- A więc to tak się rozgrywa tak?!- warknął. Byłam sparaliżowana.
- Człowieku przestań ją nachodzić. Dwa razy kazała Ci się wynosić i nadal to dla Ciebie nie jest jasne?!- odpowiedział Zayn stając przede mną.
- Nie wtrącaj się laleczko. - warknął ponownie. Po krótkiej i zaciętej wymianie zdań zaczęli się nawzajem popychać.
- Jay! Zayn! Przestańcie!- krzyknęłam. Próbowałam ich rozdzielić i mi się udało. - Ty idź do pokoju i mi się do końca dnia na oczy nie pokazuj, a ty...- pokręciłam głową wyprowadzona z równowagi- Na stronę! Teraz!- warknęłam. Mulat posłusznie poszedł, a ten jeszcze pokazywał co umie.
- Jeszcze się policzymy!- krzyknął. Walnęłam mu z liścia tak mocno jak tylko potrafiłam. Ten się zaczął po prawym policzku masować.
- Wiesz co?! Nie myślałam, że będę musiała uderzyć osobę, którą jeszcze przed dwoma miesiącami chciałam odzyskać! Co ty do cholery za sceny odwalasz?! Bierzesz coś?! - spojrzałam na niego.
- Tylko nie potrafię przyjąć do wiadomości, że prowadzasz się z tym... tym frajerem!- krzyknął.
- To się pogódź! Nie ma Cię w moim życiu odkąd tamtym razem w Kanadzie wparowałeś! I lepiej żeby tak zostało!- powiedziałam ze łzami w oczach tym razem i ruszyłam w stronę pokoju.
- Alex! - złapał mnie za rękę
-Zostaw mnie!
- Czemu się tak zmieniłaś?- zapytał z wyrzutem
- Nie ja się zmieniłam, Jay. Okoliczności się zmieniły.- powiedziałam cicho. - Żegnaj, Jay. - dodałam i chciałam odejść, ale mi się nie udało.
- Alex proszę Cię.- powiedział
- Nie! Tym razem na serio przegiąłeś. Wracaj do Londynu, Niemiec, gdziekolwiek teraz macie koncert. - jedna łza spłynęła po moim policzku. - Nie ma Cię w moim życiu i lepiej żeby tak już zostało. Dla wszystkich. - wyswobodziłam się z jego uścisku i pobiegłam do swojego pokoju. Trzasnęłam drzwiami po raz drugi tego dnia, ale już nie byłam taka twarda i łzy szybko znalazły się na moich policzkach. Usiadłam na łóżku. Ręce mi już opadały przy Jay'u. Ale Zayn... Przecież on stanął w mojej obronie.
Postanowiłam do niego pójść. Otworzyłam drzwi, a tam właśnie ON stał z miną zbitego psiaka.
- Alex...- zaczął
- Przepraszam...- zaczęłam cicho przerywając mu. Chłopak nie czekając przytulił mnie mocno.
- Już... Nic się nie stało... - dodał szeptem. Trwaliśmy w objęciach dobre 3 minuty. Po tym wszystkim rozłączyliśmy się. - To nadal nie chcesz mnie widzieć do końca dnia?- zaśmiałam się.
- Nie... Ty nic w końcu nie zrobiłeś... Oprócz paru siniaków.- zaśmialiśmy się ponownie.
- No też fakt. Masz jakieś plany na dziś wieczór?- zapytał lekko zakłopotany
- To zależy...- odpowiedziałam z uśmiechem.
- Od czego?- zapytał intrygująco.
- No nie wiem... - zaśmiałam się. Chłopak do nie podszedł i objął w talii. Spojrzał mi w oczy. Spuściłam nieśmiało wzrok.
- Będę o siódmej. - szepnął mi do ucha i opuścił mój pokój. Stałam tam chwilę jak sparaliżowana, ale uśmiechnięta najszczerzej jak się tylko dało. Chwilę po tym zaczęłam skakać i piszczeć. O cholera nie mam się w co ubrać!
Szybko wyciągnęłam wszystkie ciuchy i próbowałam przypasować wszystko. Nie udało mi się. Musiałam szybko pójść do najbliższego centrum handlowego i kupić coś na randkę. Po 3 godzinach przechadzki udało mi się upolować taki zestaw <patrz tutaj>. O godzinie 15:03 wróciłam niespostrzeżenie do hotelu i rozpoczęłam przygotowania do spotkania. Wykąpałam się, umyłam i wyprostowałam włosy, przebrałam się w sukienkę, a na końcu umalowałam delikatnie. Nie wiem jakim cudem, ale zajęło mi to około 3 godzin! Nawet ponad! Ale na szczęście byłam już prawie przygotowana. Popsikałam się delikatnym perfumem i pozostało mi czekać pół godziny na chłopaka.
Minęło to dosyć szybko. Punktualnie o umówionej godzinie pojawił się chłopak z jedną czerwoną różą. Moje usta wygięły się od razu w najładniejszy uśmiech jaki mogłam zrobić. Chłopak był w ciemnych dżinsach, w koszuli w kratę, a włosy miał postawione na żel.
- Wyglądasz... Łał!- powiedział pogodnie.
- Ty też.- dodałam nieśmiało. Chłopak wręczył mi różę. Wstawiłam ją od razu do malutkiego wazonu.
- To co? Idziemy?- podszedł o dwa kroki.
- Idziemy...- odpowiedziałam pogodnie. Szczerze nie wiedziałam gdzie idziemy.
- Gdzie zniknęłaś na tak długo?- przerwał ciszę.
- Przeszłam się. Musiałam trochę sobie poukładać. A przy okazji byłam na zakupach.- zaśmiałam się. Chłopak też. - A ty co robiłeś?
- Grałem. - powiedział krótko, ale z uśmiechem.
- Faktycznie ciekawe zajęcie.- zaśmiałam się. Niby niespostrzeżenie chłopak ujął mojądłoń i splotły od razu się w jedność. Na moich policzkach zapłonął rumieniec, ale nie rozplotłam dłoni, ponieważ chciałam by tak było. Spacerowaliśmy sobie po plaży, na granicy mokrego piasku i morza. Buty trzymaliśmy w wolnych rękach. - A tak właściwie to gdzie my idziemy?- spojrzałam na niego.
- To niespodzianka. I całkiem niedaleko. - pokazał palcem w oddal, która wydawała się już całkiem blisko. Uśmiechnęłam się. Po paru minutach byliśmy na miejscu. Robił się wieczór powoli. Było pełno świec a w środku koc i przyszykowany piknik. To była jedna z najpiękniejszych rzeczy jakie kiedykolwiek widziałam.
- O mój Boże... To jest piękne!- zachwyciłam się. Chłopak tylko się uśmiechnął. Weszliśmy w ten okrąg i usiedliśmy.
Gawędziliśmy trochę o muzyce, o naszych pasjach, o tym skąd jesteśmy i w ogóle. Rozmowa jak jedna z niewielu od momentu poznania kleiła się, a tematy dosłownie brały się znikąd. Pomiędzy rozmowami zjedliśmy przyszykowane owoce. Mianowicie winogrono, pomarańcze i inne egzotyczne owoce jak mango, czy marakuje. Wszystko mimo swego naturalnego smaku i żadnego przekształcania w sałatki smakowało wybornie.
- A jak się znalazłaś w Londynie?- zapytał znienacka. Zamurowało mnie lekko, ale byłam w stanie na to odpowiedzieć.
- Tata postanowił wrócić do ojczystego kraju. Ogólnie jest z Manchesteru, ale cieszę się, że mieszkam w Londynie, a nie tam. Mimo że tam mam babcię.
- A był jakiś konkretny powód? - spojrzał na mnie
- Ruszenie do przodu, a po za tym tata dostał awans i się przenieśliśmy.- wzruszyłam ramionami.
- W jakim sensie?
- Długa historia... Nie chcę Cię zanudzać...- dodałam z uśmiechem. Chłopak nie protestował. Siedzieliśmy i patrzyliśmy się w w wielki błękit Morza Śródziemnego. Było tak cicho, spokojnie, zdala od jakiegokolwiek chaosu.
- Może pójdziemy do wody?- zapytał i podniósł brwi dwa razy z uśmiechem.
- Jeszcze pytasz?- zaśmiałam się i bez jakiegokolwiek czekania wbiegliśmy do wody. To nic, że byliśmy w ubraniach. Przypomniały mi się czasy jak byłam jeszcze malutka. Gdzieś tak w wieku siedmiu lub ośmiu lat. Zachowywaliśmy się jak dzieci, ale mieliśmy do tego prawo. W końcu nimi jesteśmy bez względu na wiek. Chlapaliśmy się, przewracaliśmy. Było słychać tylko nasze śmiechy. Nawet udało mi się go przewalić, ale szybko się odpłacił. Po chwili ja leżałam, ale pomógł mi wstać.
Gdy już staliśmy twarzą w twarz, spojrzał mi głęboko w oczy. Wszystko wokół nas zniknęło. Byliśmy tylko my. Ja i Zayn. Bez żadnych słów nasze usta zbliżyły się do siebie i złączyły się w naszym pierwszym, pełnym czułości pocałunku, który wydawał się trwać wiecznie. Jego dłonie powędrowały na moją szyję, a moje na barki Mulata. Po chwili nasze usta rozłączyły się i patrzeliśmy sobie w oczy, a po chwili znowu połączyły się w pełnym namiętności pocałunku...
______________________________________
Witam w ten piękny wtorek! <3
Dzisiaj dzieńmam bardzo dobry, nawet nie wiem dlaczego, po prostu tak jest :)
Zauważyłam, że na moim blogu wskoczyło ponad 7000 wejść! :D To po prostu jest... ŁAŁ! ;)
Rozdział mam nadzieję, że nie wyszedł aż tak zły :D
4 komentarze:
Boski rozdział :)
Trochę szkoda mi Jay :(
Ale też źle się zachował
Czyli to koniec Alex i przygody z Jamesem ? :(
nie zupełnie :D jeszcze duuuuuuużo się wydarzy :)
zaj*bisty rozdział
mi też wsumie szkoda Jay'a ale i tak wierze, ze jeszcze bd razem ^^
wgl... to co on tam robił?!
pisze szybko nexta;)
weny;*
<3 P <3
Twój blog jest super ;)
Prześlij komentarz