piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 70

       Każdy zdębiał na słowa Jay'a na czele ze mną. Każdego zebranego wzrok powędrował raz na mnie, raz na chłopaka. Nareesha posłała mi niespokojne spojrzenie.
  - Alex, mogę Cię na słówko?- uśmiechnęła się i zaraz pociągnęłam mnie za rękę na górę. Zamknęłyśmy się w Sivy pokoju. - Co on plecie za bzdury? - zapytała ostro.
  - Nareesha ja to wytłumaczę...- zaczęłam niespokojnie.
  - No dawaj.
  - No bo wtedy w Portugalii ja i on... wiesz o co chodzi i ten...
  - Nie...- powiedziała cicho.
  - Tak... - oznajmiłam. Dziewczyna zakryła dłonią usta, bo chciała krzyczeć. Wzięła głęboki oddech. Spojrzała na mój brzuch.
  - Ile? - odezwała się po chwili.
  - Około 5 miesięcy. 
  - Jesteś pewna, że to jego?- spojrzała z podejrzeniem na mnie. Zrobiłam na nią duże oczy.
  - Nareesha!- podniosłam głos.
  - Okej, okej... Wierzę, że jest jego. - zaśmiała się nerwowo. Chwilę tak w bezruchu stałyśmy, ale postanowiłyśmy zejść na dół. Gdy już to wykonałyśmy, każdego wzrok utknął na mojej osobie. - Tam jest telewizor. - wskazała palcem na ekran mulatka. Jednak oni tego nie zrobili.  Zachowywali się co najmniej dziwnie.
  - Dobra... Jak się wydało to potwierdzę.- szepnęłam do niej. - Ej! Ludzie.- podniosłam głos i każdy zaczął słuchać. - Jay masz przerąbane i wiesz to. - zaśmiałam się. - Skoro pożeracz cukierków już wam elokwentnie powiedział, że będzie ojcem, to tak. Potwierdzam to. Ja jestem z nim w ciąży. Zadowoleni?- pokręciłam przecząco głową do Jay'a, ubrałam buty i wyszłam. Byłam na niego tak wnerwiona, tak wnerwiona, że nie byłam w stanie tego określić.
  - Alex! - usłyszałam zdyszanego Jay'a za sobą. Nie zareagowałam. - Alex, poczekaj!- krzyknął po raz drugi. Odwróciłam się do niego.
  - Co?!- podniosłam głos. - Brawo jesteś takim idiotą, że tego się nie da opisać! Może jeszcze powiesz tamtemu paparazzo chowającemu się za drzewem, że jestem w ciąży co?! Na co czekasz leć! Na pewno ucieszą się na taką anegdotkę! Zejdź mi z oczu... - odwróciłam się i zrobiłam jeden krok w stronę domu, ale oczywiście Jay mi nie pozwolił.
  - Wiem, powinienem trzymać to w tajemnicy, ale jak?! Wiesz, jak się cieszę, że będę miał synka?! Nie dziw się, że paplam to na lewo i prawo skoro to jest najlepsza wieść jaką mogłem usłyszeć!- oznajmił. - Alex, proszę Cię.
  - No dobra.- burknęłam. - Ale i tak nie zmienia to faktu, że nie potrafisz trzymać gęby na kłódkę.- chłopak na to się zaśmiał.
  - Nie jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi.
  - Tak myślałam. - westchnęłam.
  - To co idziemy z powrotem?- zapytał łagodnie posyłając mi swój uśmiech.
  - Idziemy, idziemy. - powiedziałam. Zawróciliśmy i poszliśmy w stronę domu The Wanted. Gdy przekroczyliśmy próg domu, każdy się na mnie rzucił z gratulacjami.
  - A chłopiec czy dziewczynka?- zapytał Max. Spojrzałam na Jay'a i pokiwałam twierdząco głową.
  - Będzie mały Mcguiness!- rozradował się loczek. Tom się na niego rzucił i po chwili przybili. Dziewczyny mnie wyściskały za wszystkie czasy. Wszystko wydawało się być idealne. I takie było.
        Usiedliśmy grupą na sofie, ale oczywiście nie było dla mnie miejsca więc ja jak to ja usiadłam na chłopaków kolanach w poprzek i się zaczęliśmy śmiać.
  - Na to nawet ja bym nie wpadł! - oznajmił Siva z uśmiechem.
  - Wiadome. Bo takie rzeczy tylko u Mccaffrey'ów i Grabarczyków. - zaśmiała się Nareesha. Ja zaraz z nią. Nathan cały czas bawił się telefonem.
  - Ej ludzie! Nie dobrze! - podniósł zaraz alarm. Każdy spoważniał.
  - Jak nie dobrze? - zapytał Tom. Chłopak pokazał zdjęcie i duży nagłówek.

                   "Jay Mcguiness z The Wanted będzie ojcem!"

       Zamurowało mnie. Siedziałam tam w bezruchu. No i moja idealność sytuacji dobiegła końca. Każdy zaczął panikować i chodzić po całym domu, a ja siedziałam na sofie i patrzałam niewyraźnym wzrokiem w telefizor.
  - Jay?- spojrzałam na niego. Chłopak podszedł szybko.
  - Co jest?- zapytał łagodnie i kucnął przy mnie.
  - Jak ja się ludziom pokażę? Jak ja stąd wyjdę?
  - Nie bój się. Wszystko będzie okej. - oznajmił i posłał mi pocieszający uśmiech. Mnie to jakoś nie pocieszyło.
  - KURWA! CO ZA NIEWYŻYTE GNOJKI!- krzyknął na cały dom Tom.
  - Nie krzycz. - powiedziała spokojnie Kelsey.
  - No to całą moją dietę trafił szlag. - powiedziała Nareesha i chwyciła za czipsy. Zaśmiałam się delikatnie.
  - Na twoim miejscu bym się tak nie śmiał. W okół Ciebie i Jay'a jest dużo szumy nie wokół nas. - powiedział Max.
  - Teraz to już jest musztarda po obiedzie. - odpowiedział stanowczo Jay. - Wiedzą i nic już na to nie poradzimy.- dodał po chwili.
  - Tak, ale teraz głównie będą pytać o ciąże Alex i o Ciebie, a nie o muzykę. - wtrącił Siva
  - To się powie, że życie prywatne jednak nie jest tematem na wywiady. - oznajmił spokojnie.
  - Spokojnie. Nie pokłóćcie się zaraz. - stanęłam pomiędzy nimi. 
  - Dobra. - warknęli oboje i poszli w przeciwne strony. Spojrzałam na nich zaskoczona.
  - Coś trzeba wymyślić.- zaczął nabuzowany loczek
  - Co? Jestem w ciąży i nie mogę tego już dłużej ukrywać. Już wiedzą i najlepszym wyjściem będzie ucinanie tematu moim zdaniem, bo chyba żadne z nas wszystkich tutaj nie chce, żeby tanie brukowce interesowały się waszym życiem prywatnym.
  - I Twoim. - dodała Kelsey.
  - Też, ale to powinno ich najmniej interesować.
  - Może, ale nosisz Jay'a dziecko, więc oni tak łatwo nie odpuszczą. - powiedział Siva
  - Dokładnie. będą kopać dopóki się nie dowiedzą wszystkiego i tego czego chcą. - dodał Max.
  - Czyli będą chcieli dowiedzieć się wszystkiego o Tobie od momentu urodzenia, aż do teraz. - dopowiedziała Nareesha.
  - To lipa... - westchnęłam i usiadłam.
  - Oczywiście i tak będziemy wszystko ucinać na temat ciąży i tego wszystkiego, ale przyjdzie taki moment, że będziemy musieli o Tobie opowiedzieć. - dodał Tom.
  - Ale ludzie nie dadzą mi, wam spokoju.
  - Damy radę z tym. Jestem tylko ciekawy co powiedzą Kev, Scooter, Martin i Jayne. - westchnął Jay. Miał racje. Managerowie nie będą zadowoleni z tego faktu. Każdy był nerwowy przez całą tą sytuację. Chodzili w tę i z powrotem podenerwowani...

__________________________________________

Hejoooł! :D
Słońce sobie o Nas przypomniało co za cud! :3
w związku z tym, że ten blog się kończy założyłam nowego bloga wczoraj proszę o to on :)
   'Cause I'm only a crack in this castle of glass'
Jeśli chodzi o rozdział to nie bijcie mnie za niego, bo był pisany na szybko, ponieważ drugi blog jest do ogarnięcia, sprawy przed szkołą, co mnie nie cieszy, bo w poniedziałek mam same najgorsze lekcje -.-
Na tym blogu w tym tygodniu mam nadzieję, że coś się pojawi i postaram się o to, ale nie wiem czy wyjdzie.
Za to na drugim świeżo założonym blogu rozdział pojawi się dzisiaj albo jeszcze jutro :)
Życzę miłego piątku <FanFriday!>
Do następnego :)

czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział 69

        Dzisiaj mamy 28 maja 2013 roku. Tata wrócił z delegacji dwa tygodnie temu mile zaskoczony, że nie puściłam haty z dymem. Ach te jego poczucie humoru. Już nie muszę nosić bluz, ale je noszę, bo lubię. Może nie takie grube, ale takie cienkie. Jestem na przełomie czwartego i piątego miesiąca, a kopniaki malucha jestem w stanie wyczuć coraz to wyraźniej.
    Dochodziła godzina 11:50. Musiałam wyjść, ponieważ Jay jak to Jay w końcu zapomniał, że dzisiaj byłam umówiona na kontrolną wizytę u ginekologa.
  - Tato ja wychodzę!- krzyknęłam
  - Dobrze! Uważaj na siebie!
  - Będę! Pa! - odpowiedziałam i wyszłam z domu. Przemierzałam różne ulice i na skróty dotarłam do celu. Weszłam na drugie piętro budynku i tam pozostało mi jedynie czekać. Kobiety, które były początkowo, albo już w zaawansowanej ciąży patrzały się na mnie jak na kosmitę przez co czułam się bardzo nieswojo. Jak kosmitka. Gdy nadeszła moja kolej grzecznie weszłam do gabinetu i się przywitałam.
    - Dzień dobry. - powiedziałam miło
  - Dzień dobry. Jak się dzisiaj czujemy?- posłała mi ciepły uśmiech kobieta
  - Całkiem dobrze. Pomijając huśtawki nastroju i nagły apetyt.- zaśmiałam się nerwowo.
  - Huśtawka niedługo ci przejdzie, ale gorzej ze wzmożonym apetytem.
  - Już to sobie wyobrażam.- na te słowa kobieta się zaśmiała.
  - To jak? Sprawdzamy co u malucha?
  - Tak, tak.- położyłam się na kozetce i podwinęłam koszulkę.
  - A tatuś będzie?- zapytała z ciekawością smarując mój brzuch.
  - Miał być, ale...
  - Już jestem. - wparował nagle do pomieszczenia we własnej osobie Jay. Obie zrobiłyśmy z panią doktor duże oczy. - Przepraszam za spóźnienie, ale coś mi wypadło. - uśmiechnął się delikatnie chłopak.
  - Myślałam, że zapomniałeś. - patrzałam na niego nadal zaskoczona.
  - Za nic. - uśmiechnął się i złożył delikatny pocałunek na moim czole.
  - Moja córka pana uwielbia. - oznajmiła blondynka.
  - Schlebia mi to bardzo. Dziękuję. A jak ma na imię?- zapytał z ciekawością
  - Rachel.
  - Bardzo ładne imię. - podrapał się po głowie. - Mogę dać autograf dla córki.
  - Byłaby wniebowzięta. - ucieszyła się kobieta i zaraz podała mu notes. Chłopak jak wcześniej mówił podpisał go. - No dobrze. To sprawdzamy co u szkraba?- posłała nam ciepły uśmiech i zaraz
 zaczęła jeździć urządzeniem po moim brzuchu. Trzymała je w jednym miejscu.  - Tutaj jest główka maleństwa, a tu...- zaczęła kobieta i przesunęła je lekko na środek brzucha i usłyszeliśmy oboje bicie serca. - Tu jest jego serduszko. - spojrzałam na Jay'a a on swoimi błękitnymi, błyszczącymi się oczami patrzał się w monitor, a kobieta uśmiechnęła się delikatnie.
     Potem pojeździła jeszcze kila razy okrężnymi ruchami i spojrzała na monitor. Wtedy mały sprzedał wyczuwalnego kopniaka. Co było utwierdzone na monitorze. Chłopak wyszczerzył wszystkie ząbki. Tak samo jak ja z resztą.
  - Synek sprzedaje pokaźne kuksańce. - oznajmiła posyłając nam obojgu przelotny uśmiech, a potem wydrukowała zdjęcia z USG. Chłopak na mnie spojrzał, a ja na niego. Oboje byliśmy zaskoczeni tym co usłyszeliśmy.
  - Synek? - spojrzałam na kobietę.
  - Chcieliście niespodziankę? - zapytała zasmucona. - Przepraszam najmocniej.
  - Nie, nie, nie, nie! Nie ma za co przepraszać. - oznajmił ucieszony loczek. - To jest chłopiec! - podskoczył z radości chłopak. Cieszyłam się tak samo jak jak i on z resztą. Dostaliśmy na wydruku zdjęcie i mogliśmy iść.
  - A i Alex następna kontrola dopiero za dwa miesiące. - dodała
  - Dobrze. Na tą samą godzinę?
  - Tak.
  - Dobrze. Dziękuję, do widzenia! - oboje wyszliśmy jak na skrzydłach.
       Chłopak był tak mega szczęśliwy, że gdy tylko wyszliśmy z gabinetu chłopak wpił usta w moje namiętnie. Zaskoczył mnie tym, ale bardzo przyjemnie. Każdy się na nas patrzał. Gdy nasze usta się rozłączyły nastał ten cholernie niezręczny moment.
  - Ja przepraszam... Nie wiem co we mnie wstąpiło. Po prostu...- podrapał się nerwowo po głowie i próbował skleić jakieś sensowne zdanie, ale mu się to nie udało. Bez słowa szliśmy koło siebie, a ja cały czas do siebie się uśmiechałam.
  - Wiesz co? Ja idę jeszcze do Anne, bo mam po drodze. - oznajmiłam.
  - Tak. Oczywiście. Baw się dobrze. - na jego twarzy z kilkudniowym zarostem pojawił się uśmiech i każde z nas poszło w swoją stronę. W dwie minuty znalazłam się pod drzwiami przyjaciółki i grzecznie w nie zapukałam. Ku mojemu zdziwieniu otworzyła Anne.
  - A ty co tak się cieszysz? - zapytała wpuszczając mnie do środka.
  - Jest ktoś w domu? - zapytałam cicho
  - Nie. Jestem sama. - uśmiechnęła się. Wzięłam głęboki oddech.
  - BĘDĘ MIAŁA SYNKA!- pisnęłam ze szczęścia, a zaraz za mną dziewczyna.
  - AAAAAAAA!- dziewczyna doznała euforii. Zaczęła piszczeć. - A co na to Jay? Wie o tym? - zaczęła zadawać masę pytań na co zaczęłam się głośno śmiać.
  - Powoli... No to tak. Jay był ze mną. Myślałam ,że zapomniał, ale w ostatniej chwili wparował jak dzik w żołędzie. Słyszał bicie serduszka i się strasznie ucieszył na to, że będzie miał synka. Co lepsze. Gdy opuściliśmy gabinet. Tak trochę się pocałowaliśmy. - dziewczynie szczęka opadła na to ostatnie do samej podłogi.
  - Ale że w sensie, że w usta? - zapytała zaskoczona. Potaknęłam i dziewczyna zaczęła piszczeć. Oczywiście powinnam przyzwyczaić do jej zachowania, ale za każdym razem to była dla mnie nowość.- I jak? No opowiadaj!- zaczęła mną potrząsać.
  - Uspokój się! Dziewczyno - zaczęłam się z niej śmiać. Gdy to zrobiła usiadłyśmy u niej na kanapie w salonie. - No bo to było tak. Gdy już dowiedzieliśmy się, że to jest chłopiec, to z jego wytłumaczenia wychodzi, że to było ze szczęścia.  A i tu masz zdjęcie swojego chrześniaka.  - podałam jej zdjęcie z USG. Dziewczyna wzięła je ode mnie i się szeroko uśmiechnęła.
  - Dziękuję. - przytuliłyśmy się. Dziewczyna się wpatrywała w nie jak w obrazek. Z resztą ja sama to robiłam.
  - Dobra ja muszę iść, bo wiesz. Tata jest w domu czyli wszystko musi być jak w zegarku. - dziewczyna się zaśmiała.
  - Znając twojego tatę to leć. - uśmiechnęła  się. Ubrałam buty i bluzę. Pożegnałam się i poszłam do domu. Po drodze mijałam park z placem zabaw i patrzałam na te dzieciaki co się tam bawiły. Posłałam im ciepły uśmiech. Weszłam do domu zastałam tatę. Tak się dziwnie złożyło, że mu drzwiami przyłożyłam. Zaczęłam się głośno śmiać.
  - Przepraszam! - powiedziałam przez śmiech. Z resztą nie ja jedna się śmiałam. Tata też.
  - Ja wiedziałem, że kiedyś to zrobisz. Z resztą to już nie pierwszy raz. - oznajmił śmiejąc się dalej.
  - Kiedy?
  - Jak miałaś 6 lat to 3 razy w ciągu jednego dnia mi przyłożyłaś drzwiami. - zaśmiałam się na to głośno.
    Zdjęłam buty i bluzę po czym poszłam do kuchni. Przypięłam odbitkę zdjęcia na lodówce i się wody napiłam. Zaraz po tym jak przypięłam lodówkę, tata przyszedł to zobaczyć.
  - To jest maluch?- spojrzał na mnie uśmiechnięty.
  - Tak. To jest twój wnuczek. - wyszczerzyłam ząbki do niego. Tata na mnie zaskoczony spojrzał.
  - T..To jest chłopiec? - zająkał się.
  - Tak. - uśmiechnęłam się do niego szeroko ponownie, a zaraz po tym tata mnie przytulił. Wyściskał mnie za wszystkie możliwe czasy.
  - To wspaniale! - ucieszył się. Zaraz mój telefon zadzwonił. Wyjęłam go z kieszeni telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Jay. Odebrałam.
  - Halo?
  - Cześć. Jesteś w domu?
  - No jestem, a co?
  - A byś przyszła do nas? Nareesha i Kelsey chcą z Tobą się zobaczyć, bo uważają, że z nami się wytrzymać nie da. - zaśmiał się.
  - No dobrze. - zaśmiałam się do słuchawki zaraz po nim.- Jest 13:40. Za godzinę?
  - No okej. Przyjść po Ciebie?
  - Jak chcesz. - uśmiechnęłam się.
  - Okej to będę u Ciebie za pół godziny. - rozłączył się. Sparaliżowało mnie lekko to wszystko. Poszłam szybko do łazienki.
       Odświeżyłam się pospiesznie i zaraz byłam w pokoju z wielkim dylematem, w co mam się ubrać. Postawiłam na nowo zakupione dzinsy specjalnie dla ciężarnych. Musiałam je oddać jeszcze do krawcowej, żeby zwężyła mi nogawki, bo nie cierpiałam prostych nogawek. Do tego założyłam białą bawełnianą bluzkę, która maskowała brzuszek, ale było coś tam jeszcze widać. Coraz to ciężej jest ukrywać ten stan. Włosy pozostawiłam rozpuszczone.
      Zeszłam na dół. Tata podpisywał i czytał jakieś umowy. Spojrzał na mnie i automatycznie przestał robić rzeczy, które robił dotychczas.
  - No, no, no. A ty gdzie się tak stroisz?
  - Nie stroję się to po pierwsze. Idę do domu The Wanted jako wsparcie płci żeńskiej. - zaśmiałam się.
  - Dobrze. - posłał mi ciepły uśmiech i wrócił do papierkowej roboty. Napiłam się jeszcze wody i równo o 13:10 usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć.
  - Cześć.- uśmiechnęłam się.
  - Cześć.  Gotowa?
  - Tak, tak. Tylko ubiorę buty i bluzę i mogę iść.
  - Nie musisz brać bluzy. Jest ciepło. - zapewnił mnie chłopak. Ubrałam w takim razie tylko trampki i ruszyliśmy.
     Czułam się nieco niezręcznie, bo wzrok każdego przechodnia lądował na moim brzuchu, a potem na mojej twarzy. Jay to najwidoczniej zauważył. Po niespełna dwóch sekundach nasze dłonie złączyły się w jedność. To dało mi nieco pewności.
  - Nie przejmuj się nimi. - powiedział i na jego twarzy ujawnił się delikatny, ale ciepły uśmiech. Nic nie odpowiedziałam. Szliśmy dalej.
    Gdy weszliśmy poza próg, każdy spojrzał na mnie zaskoczony.
  - Mamy gościa!- powiedział głośno Jay. Zdjęłam w tym czasie buty i cała reszta się na mnie rzuciła.
  - Alex!
  - Jak się zmieniłaś!- cały czas komplementowali mi. Każdy spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Przeszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapach i w fotelach.
  - No to skoro już zauważyliście. Sądzę to po waszych minach. - zaśmiał się nerwowo. - Będę ojcem! - krzyknął na głos co mnie zwaliło z nóg...


_________________________________________


Dzień dobry ;P

Ten rozdział mi się podoba bo ma taki fajny numer :D 69  ^ ^ 
Tak wiem brudne skojarzenia Pati, no ale mam tak już ; P
Dzisiaj jakoś mi się udało napisać rozdział.  ; ) Może się cieszycie, a może nie.
Oglądałam dzisiaj Tajemnice Smallville. <siostra mnie zaraziła tym serialem> i pojawiła się Pani Sykes *.* Przewijałam i przewijałam chyba ze 100 razy i sprawdzałam czy dobrze usłyszałam :D A jednak usłyszałam i to bardzo dobrze! ;3
Jaram się tym aż do teraz xD
 No nic jeśli chodzi o rozdział to wiecie co sądzę na ten temat, ale komentarze mogą być. Pozytywne czy negatywne. ; ) Chcę wiedzieć co sądzicie, bo chcę, żeby ten blog sprostał waszym wymaganiom, albo ten następny nad którym jeszcze myślę :)

Do następnego ; >

 

 

środa, 20 lutego 2013

Rozdział 68

       To co się wydarzyło przed chwilą ścięło mnie z nóg, mimo że siedziałam z Jay'em na ławce. Patrzałam w rozciągającą się oddal z otwartą buzią i nie wierzyłam własnym uszom i oczom, że Anne po prostu takie coś zrobiła.
  - Zamknij buzię, bo ci mucha zaraz wleci...- zaśmiał się Jay.
  - Nie wkurwiaj mnie lepiej - warknęłam, wstałam i ruszyłam w stronę domu Anne.
  - Alex co ja znowu zrobiłem? - zapytał oburzony moim zachowaniem. Spojrzałam na niego
  - Nic nie zrobiłeś. Muszę pogadać z przyjaciółką okej?- odpowiedziałam krótko i poszłam w stronę domu przyjaciółki. Nie minęło pięć minut i tam byłam. Zadzwoniłam do drzwi, a otworzył jej tata.
  - witaj Alex.
  - Dzień dobry. Jest może Anne? - zapytałam.
  - Tak jest. Wejdź. - wpuścił mnie do środka, a ja zdjęłam bluzę i kurtkę i odr razu pomaszerowałam do jej pokoju, gdzie faktycznie zastałam ją w paskudnym nastroju. Dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona.
  - Co ty tu robisz? Powinnaś być z Jay'em teraz...- rzuciła obojętnie.
  - Anne co jest grane? Nigdy wcześniej mi czegoś takiego nie robiłaś. Ani w ogóle nie robiłaś. Co się dzieje?- usiadłam koło niej na łóżku.
  - No odkąd Jay wie, to się Tobą zajmuje, tylko z nim rozmawiasz. Ja wiem, że one jest ojcem dziecka i zależy wam na sobie, ale ja staję się powoli piątym kołem u wozu. - westchnęła i spojrzała na mnie swoimi smutnymi niegdyś oczami.
  - Anne... - zaczęłam. - Może i on jest ojcem dziecka, ale kto wiedział jako pierwszy?- uśmiechnęłam się delikatnie. - Kto był ze mną przez cały ten czas, gdy go nie było? Kto mnie wspierał psychicznie i nadal to robi?
  - No ja...- odpowiedziała cicho, ale dosyć słyszalnie.
  - Widzisz? To, że on się pojawił, nie znaczy, że jesteś piątym kołem u wozu. Nie. Chłopacy przychodzą i odchodzą, a przyjaciele zostają rozumiesz? Przepraszam jeśli tak się poczułaś z mojego powodu, bo niepotrzebnie. - posłałam jej ciepły uśmiech, na co ona zrobiła dosłownie to samo.
  - No dobra przekonałaś mnie.  Szybko się pojawiłaś tutaj. Jakieś dwie minuty po tym jak ja przyszłam. - zaśmiała się
  - Jak widzisz mam jeszcze to tempo. - dodałam  z miną Not Bad. Dziewczyna zachichotała.  - To co idziemy? - spojrzałam na nią
  - Idziemy idziemy. - oznajmiła , poszłyśmy się ubrać i ruszyłyśmy do parku, gdzie Jay nadal na nas czekał. Zaskoczył mnie trochę, bo myślałam że pójdzie do domu.
  - No jesteście w końcu. - uśmiechnął się. - To co robimy?
  - Nie wiem. - wzruszyłam ramionami. - Głodna jestem w sumie.
  - Znowu?- zaśmiała się dziewczyna.
  - No przepraszam, że muszę jeść za dwóch. - oznajmiłam z udawanym wyrzutem.
  - No okej. Nie pokłóćcie się. Idziemy na obiad. Która godzina?- zapytał.
  - 14:57. - odpowiedziałam krótko chłopakowi na pytanie. Zaraz po tym ruszyliśmy do pobliskiego baru na obiad. Oczywiście nie obyło się bez kłótni o jedzenie. On chciał żebym zjadła coś konkretnego, a ja chciałam coś zdrowego jak sałatkę grecką czy coś w tym stylu.
  - Boże jaka ty jesteś uparta. - westchnął
  - Do tej pory jakoś problemu z tym nie miałeś.- odprychnęłam
  - Jezu ludzie! Każdy je to na co ma ochotę! Jeśli Alex chce sałatkę to zje sałatkę bez twojego zbędnego widzi mi się! - podniosła głos Anne na nas. Każdy zamilkł.
  - Ale...- próbował jeszcze chłopak
  - Żadnego ale.  Żebym to ja musiała mieć więcej rozumu niż wasza dwójka... sory trójka. - zironizowała dziewczyna.
      Chłopak z wielkim problemem pozwolił mi zamówić, to co chciałam. Gdy dostaliśmy dania siedzieliśmy w ciszy, bo pan Jay miał wielkiego focha na mnie, bo postawiłam na swoim. Gdy doszła pora zapłaty też nie obyło się bez sprzeczek.
  - Dobra to ja idę zapłacić.- oznajmiłam i wstałam, ale chłopak siedzący obok zatrzymał mnie.
  - Ja was zaprosiłem, więc ja zapłacę. - powiedział mi na przekór. Nie miałam  siły się z nim przekomarzać, więc poddałam się.
  - Rób co chcesz.- usiadłam z powrotem. Mogło to zabrzmieć niewdzięcznie, ale dzisiejsze sprzeczki mnie wyczerpały.
  - Masz już dość na dziś, prawda?- zapytała po chwili dziewczyna. Spojrzałam na nią.
  - A żebyś wiedziała. - westchnęłam. Po chwili pożeracz cukierków powrócił i mogliśmy opuścić lokal. Gdy już to zrobiliśmy chłopak jeszcze pokazywał na co go stać.
  - Może pójdziemy do mnie? Pogadamy z resztą i w ogóle. - zaproponował.
  - I żeby jeszcze powiedzieć Maxowi, Sivie, Tomie, Kelsey i Nareeshy prawdę, tak? Dzięki spasuję na dzisiaj. - odpowiedziałam. W chłopaku zaczynało się gotować. Był czerwony na twarzy i miał ochotę krzyczeć.
  - Mogę wiedzieć, dlaczego taka jesteś?- zapytał z ostatkami opanowania.
  - Jaka?- odpowiedziałam mu pytaniem na pytanie
  - Nieznośna, wredna, uparta gorzej jak osioł! Mam już tego po dziurki w nosie na dzisiaj!
  - To radzę lepiej żebyś się przyzwyczaił do tego, że mam tak zwaną huśtawę nastroju, która na mnie się cholernie mocno odbija! - podniosłam delikatnie głos.
  - Boże daj mi cierpliwości do niej bo nie wytrzymam... - wymruczał dosyć słyszalnie. Z Anne na niego spojrzałyśmy z dużymi oczami
  - Nikt ci się nie kazał pakować w rolę dbającego i kochającego tatusia. Jak chcesz to możesz sobie iść, ja dam sobie radę z Tobą czy bez Ciebie. Z resztą od dawna to robię więc co to za wyczyn. - prychnęłam i poszłam pospiesznie w stronę domu.
     Po drodze napotkałam się na dwa radiowozy policyjne i Zayna zakutego w kajdanki wyprowadzanego z domu. Ten widok ściął mnie z nóg. Moja buzia byłą lekko otwarta. Postanowiłam jednak nie tracić na niego czasu i wrócić do domu. I tak też zrobiłam.
     Gdy weszłam do domu od razu poszłam na górę po mój telefon. Zobaczyłam takie tam tylko 30 połączeń nieodebranych od taty. Szybko wybrałam jego numer i się z nim połączyłam.
  - Cześć tato. - zaczęłam takim piskliwym głosem. - Wiem. przepraszam nie było mnie w domu a nie wzięłam komórki. Tak wszystko w porządku. Tak jadłam. Tato spokojnie. Anne się mną opiekuje... Jay też... - powiedziałam trochę ciszej. Na taty głośne" CO?!" osunęłam aż słuchawkę od ucha. - Tak dowiedział się. Dzisiaj. Wiem. Tak tato dam sobie radę. Ja Ciebie też pa. - rozłączyłam się. Włożyłam telefon do prawej kieszeni od spodni. Zeszłam na dół i zobaczyłam w progu od moich drzwi Jay'a.
  - Dzisiaj chyba mnie już nic nie zaskoczy. - westchnęłam i poszłam do kuchni się napić.
  - Alex.
  - Co? - odwróciłam się do niego i nie wiem jak, ale zderzyliśmy się czołami. Szybko się od niego odsunęłam i zaczęłam się masować po bolącym miejscu. - Jezuuu... Masz wyczucie...- syknęłam z bólu.
  - Trzeba było się nie odwracać. - zaśmiał się
  - Trzeba było tak blisko nie podchodzić. - odpowiedziałam z uśmiechem. Nie masz nic do roboty? Zderz się ze swoim ex i zacznij się śmiać. Takie tam moje przemyślenia. - co chcesz?- zapytałam jużz większą powagą.
  - Przeprosić. - podrapał się nerwowo po głowie. - Za tą szopkę... Znowu... - zaśmiał się nerwowo. - Słuchaj. Jakoś nie zdarza mi się dowiadywać codziennie, że będę tatą, okej? Wiem, że dla ciebie to też nie jest bułka z masłem, ale ja też się denerwuje, okej? Nie dla ciebie jednej jest to trudne. - oznajmił to powoli i z większym już spokojem.
     Spuściłam głowę, bo do mnie dotarło, że to iż spodziewam się jego dziecka nie czyni mnie pępkiem świata i nie ja jedna się boję. Że ktoś oprócz mnie tak samo się obawia tego wszystkiego jak ja.
  - Wiem. - szepnęłam. - To mnie dobija powoli.... Te całe chodzenie do kibla co pięć minut, bo musisz iść się załatwić, te cholerne zmiany nastroju co dwie minuty, raz się śmieje, raz wkurzam się, potem innych też, teraz chcę mi się ryczeć, czasami pakuję żarcie w siebie gorzej jak w betoniarkę, a potem jem jak królik! Czasami mam taką ochotę ci przywalić, ale wiedz, że to nie jest specjalnie, okej?- właśnie mnie dopadła histeria. Chłopak na ostatnie moje zdanie lekko się zaśmiał, ale potem mnie przytulił i wyciszył.
  - Okej, okej... - szepnął. - Już... - dodał. Tym razem się uspokoiłam. On po prostu wiedział, jak mnie ogarnąć, ale potem może być już gorzej. - Jeśli masz ochotę mi przywalić, to możesz to zrobić.- powiedział z uśmiechem. - Byle nie mocno. - dodał śmiejąc się. Sama zachichotałam. Wyswobodziłam się delikatnie z jego objęć.
  - Takie pytanie. Gdzie jest Anne?- spojrzałam na niego z ciekawością.
  - Jej tata dzwonił. Musieli gdzieś jechać. - odpowiedział szybko. Potaknęłam tylko głową i usiadłam na kanapie w salonie. - Ej co jest?- zapytał
  - Nic. - westchnęłam. - Po prostu... Nie nic... I tak nic nie zrozumiesz. - dodałam. Usiadł koło mnie.
  - Powiedz. Może mi się uda zrozumieć. - uśmiechnął się delikatnie i przysiadł się do mnie.
  - Nie...To są takie moje i Anne problemy. Temu nikt nie zaradzi...- odpowiedziałam patrząc na niego, a potem na stół.
  - Okej. Jak wolisz.- oznajmił.
  - Jak ja będę się tłumaczyć ludziom jeśli będzie już widać brzuch? - spojrzałam na niego. - Nie chcę, żeby nasze dziecko było wyśmiewane i wytykane palcami, bo urodziłam je w wieku 16 lat. - chłopak posłał mi delikatny uśmiech. - Czemu się uśmiechasz? Ja mówię poważnie.
  - Powiedziałaś "nasze". Nasze dziecko.  Nie twoje nie moje tylko nasze. - dodał po chwili. Gdy to powiedział sama do siebie się uśmiechnęłam. - A jeśli chodzi o to. To się nie tłumacz. Nic nie będziesz musiała wyjaśniać. To co się teraz dzieje dotyczy tylko nas, okej? A jeśli ktokolwiek będzie coś gadał to drugi raz tego już nie zrobi.
  - Chyba nie chcesz...- zaczęłam
  - Jak będzie taka potrzeba to to zrobię.- zaśmiałam się wtedy, ale on nie
  - Ty na serio mówiłeś?- spojrzałam na niego dużymi oczami.
  - Ba. Jeśli ktoś będzie w to ingerował i nie zrozumie za pierwszym, za drugim razem to dostanie w mordę. - powiedział elokwentnie.
  - Jay!
  - Przepraszam w buzię. - poprawił się. Walnęłam dłonią w czoło.
  - Ty i te twoje pomysły...- westchnęłam głośno, a ten patrzał się na mnie z uśmiechem sześcioletniego dziecka.


___________________________


Dobry :D
Przepraszam za długą nieobecność, ale sprawy się nieco pokomplikowały. Nie warto mówić nawet jakie, bo szkoda nerwów.
Jeśli chodzi o rozdział i o cały blog tak jak już wspominałam powoli biegnie ku końcowi. Pewnie się cieszycie jak nie wiem co ; )
Druga sprawa. Rozdziały w tym tygodniu będą pojawiały się dość nieregularnie, ponieważ muszę jakoś ogarnąć przed szkołą, bo oczywiście praca domowa z fizyki i z polskiego na ferie musiała być -,-"
Mam nadzieję, że zrozumiecie to. Ktokolwiek czyta mojego bloga.
Trzecia sprawa. Po długim czasie dopadła mnie blokada. Nie żebym zawieszała bloga czy coś. Broń Boże. Po prostu jakby to wytłumaczyć... Straciłam motywację. O! Bo ktoś nie wiem dlaczego się na mnie wkurwił jak nigdy i nie mówiąc mi dlaczego zaczął strzelać fochy nawet nie wiem przez co. Na pewno przeze mnie, tylko nie wiem jeszcze co ja takiego do jasnej cholery zrobiłam! ;/ I  jeśli to czytasz kochana osobo to nie zwalam winy na Ciebie, bo nie wiem co miałabym na Ciebie zwalić, ale wiedz, że po tym jak każda poszła w swoją stronę to cię szukałam. TAK SZUKAŁAM CIĘ BO DO CHOLERY JAKBY NIE PATRZAŁ JESTEŚ MOJĄ PRZYJACIÓŁKĄ I KURWA ZALEŻY MI NA TOBIE, OKEJ?! TAK WIĘC ŁASKAWIE ODBIERZ TELEFON ALBO NAPISZ MI NA PRIV NA FACEBOOKU CZY WYŚLIJ MI SMS-A I POWIEDZ CO JA ZROBIŁAM, BO W DALSZYM CIĄGU NIE WIEM CO BYŁO POWODEM TWOJEGO CAŁEGO FOCHA NA MNIE.


No... A rozdział będzie w bliżej nieokreślonym czasie. Papa ;*

niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 67

       Zeszłyśmy z powrotem na dół. Obie miałyśmy przyklejone uśmiechy na twarzy. Jay na nas obie spojrzał uśmiechnięty, ale lekko zakłopotany.
  - Coś się stało? - zapytałam
  - Nie masz Skittlesów. - powiedział ze smutkiem loczek
  - Przepraszam. Muszę się zdrowo odżywiać. Ale sprawdź  jeszcze nad kuchenką tą szafkę. Mogą tam być jeszcze o ile ja ich nie zjadłam.-  zaśmiałam się.
       Chłopak od razu zaczął poszukiwania i o dziwo je znalazł. Posłał mi szyderczy uśmiech i dosłownie po pięciu sekundach cukierków już nie było. Z Anne miałyśmy otwarte buzie z wrażenia.
  - Ech. To było dobre. - westchnął uśmiechnięty i powrócił do smażenia naleśników.
        Po paru minutach cała nasza trójka zasiadła do stołu i zaczęliśmy zajadać. Najszybciej z nas opróżnił talerz oczywiście Jay.
  - Takie pytanie. Ty w ogóle coś w nocy spałeś?- spojrzałam na niego i zapytałam z pełną buzią.
  - Trochę tak. A po za tym nie mów z pełną buzią Alexandro.  - zaśmiał się, a zaraz za nim
Anne. Przymrużyłam oczy na niego i się uśmiechnęłąm.
      Gdy zjadłam chciałam wstać i posprzątać, ale oczywiście dostałam surowy zakaz od loczka i przyjaciółki.
  - O nie nie nie nie. Ty idź się ubrać i w ogóle i, a ja tu posprzątam.
  - Jay. Ciąża to nie jest choroba. - zasmiałąm się nerwowo. - Normalnie przecież mogę funkcjonować. No może z wyjątkiem biegania i denerwowania się, ale tak to mogę wszystko. - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. - Proszę nie róbcie ze mnie kaleki, bo nią nie jestem. - ich zamurowało, a ja swobodnie poszłam do zlewu i po sobie pozmywałam. Potem wzięłam ich talerze i zrobiłam dosłownie to samo co z poprzednimi.
      Zadowolona z siebie poszłam na górę i odbyłam tak zwaną poranną toaletę. Ubrałam rurki. Niestety powoli wracałam w obwodzie do starego rozmiaru, ale i tak jeszcze będzie większy. Pasowały na mnie prawie jak ulał. Reszta to jużposzło z górki. Włosy umyłam i wysuszyłam, a pozostawiłam je pofalowane. Postawiłam na luźną czarną bluzkę. Wszystko było już w porządku.
     Po odbyciu takowych czynności, poszłam do pokoju i zaścieliłam ładnie łóżko. Podłączyłam swój telefon do ładowarki, bo był już na padnięciu. Zeszłam uśmiechnięta na dół.
  - Co robicie?- zapytałam pogodnie gdy zastałam ich w salonie.
  - A nic. Ja już się będę zbierał do domu. Później Cię odwiedzę. - posłał mi ciepły uśmiech.
  - Okej. Tylko ani słowa chłopakom ani Nareeshy, dobrze? - spojrzałam na niego z powagą.
  - Dobrze, dobrze. - odwzajemnił uśmiech i ucałował moje czoło po czym poszedł sobie. Ta czynność z jego strony wbiłą mi stopy w podłogę. Chwilę stałam tam i patrzałam się na drzwi. Anne na szczęście pomachała mi dłonią przed oczami i się ogarnęłam.
  - Dziewczyno wyglądałaś przez tę chwilę jak zombie. - stwierdziła lekko przerażona. Zrobiłam na nią tak zwane WTF i się zaśmiałam.
  - Ale tak właściwie to co to było?- spojrzałam na nią i pokazałam ręką na drzwi. Dziewczyna mało co nie zabiła mnie śmiechem.
  - Wy na siebie jeszcze lecicie. - poklepała mnie po ramieniu.
  - Jaja sobie robisz. - parsknęłam. - Ja i Jay? Pff! Proszę Cię. - zasmiałąm się nerwowo.
  - I tak wiem, że łżesz w żywe oczy. - odezwała się z kuchni.
  - A po czym to poznajesz?- zmrużyłąm oczy i na nią spojrzałam
  - Twoje niewinne "pff" cię zdradziło. Zawsze tak robisz, gdy kłamiesz. - zaśmiała się.
  -Pff! Wcale nie!
  - Aha! I znowu. - krzyknęła entuzjastycznie
  - Niech to szlag. - mruknęłam pod nosem i się zaśmiałam. Podeszłam do lodówki i z przyzwyczajenia ją otworzyłam. Popatrzałam co jest i ją zamknęłam. - Muszę iść po zakupy. - stwierdziłam po krótkim namyśleniu.
  - Hahaha! Nie...- powiedziała dziewczyna i spod blatu wyciągnęła dwie siatki zakupów. Zrobiłam na niąduże oczy.
  - Jakim cudem?! - poniosłam głos zaskoczona.
  - Tajemnica rządowa. - zasmiała się, wypakowała zakupy i ułożyła wszystko w odpowiednich szafkach i półkach w lodówce.
  - Ile razy ty u mnie byłaś, że ty wiesz gdzie co mam?- zaśmiałam się pogodnie. Dziewczyna uśmiechając się nie odpowiedziała na moje pytanie.
  - Uwierz mi za dużo. - w końcu usłyszałam daną odpowiedzieć na temat i się obie zaśmiałyśmy. Usiadłam sobie na kanapie, nogi wyciągnęłam na stolik do kawy i włączyłam TV.
  - Nie ja nie mogę siedzieć. Idę na spacer. - zaśmiałam się. - Idziesz ze mną?
  - A mogę iść. - uśmiechnęła się szeroko. Ubrałyśmy obuwie i bluzy i opuściłyśmy dom. Upewniłam się czy jest dobrze zamknięty i mogłyśmy iść.
  - Telefonu nie biorę. Nie przyda mi się.  - stwierdziłam krótko i ruszyłyśmy przed siebie. Przemierzałyśmy różne ulice. Nie wiadomo jak i kiedy dotarłyśmy do London Eye. Oparłyśmy się na barierkach przy rzece i rozmawiałyśmy.
  - Takie pytanie. Jak mu powiedziałaś?- zapytała z ciekawością. Zaczerpnęłam powietrza i zaczęłam jej po kolei wszystko opowiadać.
  - No i wtedy gdy się zapytał, połozyłam jego dłoń na swoim brzucu i dosłownie wtedy poczułam pierwsze ruchy dziecka. - uśmiechnęłam się ze łzami szczęścia w oczach.  Dziewczyna je też miała.
  - Jakie to słodkie! A on je też poczuł?
  - Chyba tak, bo zaraz po tym zrobił na mnie duże oczy i wypytywał się o szczegóły. - dodałam z uśmiechem na twarzy.
  - To są tylko moje przemyślenia. Może to i dobrze, że spodziewasz się tego dziecka i to ON jest właśnie jego ojcem. Może tak właśnie miało być ...
  - Może... Przynaję Ci tu racje. Nic nie dziejhe się tutaj bez przyczyny. - usmiechnęłam się przelotnie.
     Dalej stałyśmy tam w ciszy i wsłuciwałam sięw szum powietrza, odgłosy miasta i wszystkiego co działo się wokół. Był to jeden z najprzyjemniejszych momentów tego dnia.
     Po pięciu minutach stania nad rzeką poszłyśmy sobie dalej. No może nie dalej, bo wylądowałyśmy w parku przy slepie pani Taylor. Usiadłyśmy na ławce przy placu zabaw gdzie bawiły sie małe dzieci. Przypatrywałąm się im.
  - I pomyśleć, że to będę ja za dwa lata. - zaśmiałam się. Dziewczyna siedząca obok się przelotnie uśmiechnęła.
  - Wiesz... Zawsze możesz postarać sięo drugie dzieco z Jay'em jak jużto będzie na świecie. - szturchnęła mnie. Zaśmiałam się głośno.
  - Jak się zejdziemy to może... Nie nie ma takiej opcji. Najpierw muszę urodzić jedno. - stwierdziłam. Ktoś zaszedł mnie od tyłu i dał buziaka w policzek. Zaskoczona się obróciłam i zobaczyłam loczka. - A ty co tu robisz?- zaśmiałam się nerwowo w obawie, że usłyszał moją rozmowę z Anne.
  - A tak chciałem sobie przyjść. Nie zapominaj, że jesteś prawie na przeciwko twierdzy The Wanted.  - wskazał pacem na dom, w którym nie byłam prawie od roku.
  - A no fakt. - uśmiechnęłam się.
  - A i to dla Ciebie. - wręczył mi pięknego żółtego tulipana. Posłałąm mu serdeczny uśmiech.
  - Dziękuję jest śliczny. - oznajmiłam szczerząc do niego ząbki.
  - Ale Anne też taki dostanie. - uśmiechnął się i dał Anne podobnego.
  - A z jakiej to okazji?- zapytała się zaskoczona. Chłopak lekko zakłopotany podrapał się po głowie.
  - Okej. Nieśmiałego Jay'a widzę dopiero poraz drugi w moim życiu i po raz drugi jestem tego świadkiem. - stwierdziłam gdy chłopak nadal nie odpowiedział tylko się uśmiechnął i słodko spuścił głowe. Dziewczyna nic nie odpowiedziała.
  - Jak się czujesz?- zapytał
  - A dobrze. Dziękuję. - spojrzałam na niego. Było niezręcznie trochę, bo Anne zamilkła jak posąg.
  - Wiecie co? Ja pójdę do domu. Nie gadaliście dosyć sporo, a ja wam przeszkadzam. - powiedziała nagle i się oddaliła od nas.
     Mnie wbiło w tamtym momencie w ławkę. Spojrzałam na Jay'a, a on na mnie , a potem jeszcze raz spojrzałam na dziewczynę, która była już dosyć daleko.
  - Co to miało być?- zapytałam i spojrzałąm na niego. Chłopak bezradnie wzruszył ramionami...


___________________________
Dobry wieczór. ; )
Przperaszam za opóźnienie, ale miałam dużo gości dzisiaj i nie ogarniałąm , a komputer był okupowany przez siostrę. ;/

No to tak. STOO LAT PAMELA! <3 NASZA SWEET 16! :D

Tak wiem skaładałam Ci życzenia milion razy, ale musiałam głupolku :*
Tak czy owak nie skomentuje rozdziału bo wiecie co sądzę, ale fajnie by było gdybyściue WY napisali co sądzicie ;)

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 66

  - No bo chodzi o to... Pamiętasz czasy w Portugalii?- zapytałam zakłopotana
  - No pamiętam, Alex o co chodzi?- spojrzał na mnie.
  - No bo nie powiedzieliśmy wam wszystkiego co się tam stało. Właściwie ta cała pogadanka to był pic na wodę. - chłopak zrobił na mnie duże oczy
  - O czym ty teraz mówisz?
  - Spędziłam noc z Jay'em. - powiedziałam na jednym wdechu. - I dobrze wiesz w jakim sensie.- dopowiedziałam i spuściłam głowę.
  - O mój Boże... - powiedział, ale potem się uśmiechnął. Walnęłam go w ramię. - Dobra i co w związku z tym?
  - Że się nie zabezpieczył i to się stało w tak durnym czasie, że zobacz.- stanęłam przed nim i zaczęłam podwijać bluzę.
  - Alex, co ty?- zaśmiał się nerwowo chłopak. Podwinęłam ją do linii stanika i stanęłam bokiem. Spojrzałam na niego, a ten patrzał się jak wryty.
  - Chcesz powiedzieć, że ty jesteś w ciąży?-  spojrzał zaskoczony
  - Tak. - szepnęłam i usiadłam z powrotem na sofę.
  - Jak długo?- zapytał zaszokowany. Wzięłam głęboki oddech.
  - W szesnastym tygodniu. Czyli od czterech miesięcy. Jay dzisiaj prawie się dowiedział i nadal podejrzewa.
  - Dziwisz się?- spojrzał na drzwi.- Alex musisz powiedzieć mu, ze jesteś w ciąży. Przecież nie będziesz wychowywała sama tego dziecka!
  - Wiem, że muszę, ale nie wiem jak! - powiedziałam stanowczo. - Za każdym razem gdy go spotykam to mi języka w gębie braknie i nawet zwykłego zdania nie potrafię skleić. Myślisz, że łatwo powiedzieć, że spodziewam się jego dziecka? - spojrzałam na niego, ale potem spuściłam głowę w dół
  - No nie jest łatwo, ale musisz powiedzieć. Teraz może aż tak mocno nie widać, ale to pójdzie jak z bicza strzelił. Alex jak chcesz to ci pomogę z tym. - posłał mi serdeczny uśmiech. Spojrzałam na niego i się również uśmiechnęłam.
  - Fajnie, że nie jesteś już takim chamem jak kiedyś wiesz?- chłopak na to się zaśmiał.
  - Rozumiem, że to ma być komplement?
  - Tak. Jak najbardziej. - oznajmiłam.
  - A kopie? - zapytał z nadzieją.
  - Jeszcze nie. Albo tak, ale ja nie czułam. - zaśmialiśmy się krótko. Po chwili Anne do nas też dołączyła. Pośmialiśmy się trochę, z reakcji dziewczyny jak zobaczyła Zayna gdy z nim zerwałam.
  - A kiedy zamierzasz mu powiedzieć? - zapytała. Zamurowało mnie. Spojrzałam na nią i się uśmiechnęłam się.
  - Nie wiem. Jak będę gotowa to to zrobię. Ale już podejrzewa, więc muszę być z tym ostrożna.  Chyba. - podrapałam się po głowie. Chłopak wystukał parę zdań w telefonie i wysłał.
  - Dobra my tu gadu gadu, a ja muszę iść do twierdzy. Alex jak będziesz czegoś potrzebowała, albo źle się poczujesz, mój telefon jest czynny 24 godziny na dobę.
  - Spokojnie. Jeszcze mam Anne, ale zapamiętam to sobie.- uśmiechnęłam się i odprowadziłam chłopaka do drzwi, a gdy wyszedł, to je zamknęłam. Spojrzałam na przyjaciółkę.
  - Lepiej Ci?- zapytała.
  - Nawet nie wiesz jak mi ulżyło. - usiadłam koło niej na sofie i obie bezczynnie patrzyłyśmy się w wyłączony telewizor.
    Z przyjaciółką zachowywałyśmy się jak dawniej. Zrobiłyśmy i zjadłyśmy gofry z nutellą. Nie obyło się bez walki na mąkę. Po tym wszystkim kuchnia wyglądała jak by bomba w niej wybuchła, ale posprzątałyśmy to wszystko i kuchnia błyszczała. Usiadłyśmy po turecku na sofie i zaczęłyśmy jeść.
      Wyjęłyśmy przy okazji z  szafki albumy i się zaczęłyśmy śmiać jak głupie. Ze wszystkiego.  Dosłownie. Potem postanowiłyśmy obejrzeć jakiś film w TV. Włączyłyśmy odpowiedni kanał i leciało ku mojemu zaskoczeniu takie cudo jak "Fast 5".  Od razu skupiłyśmy się na filmie akcji. Mimo to, że oglądałam go już setki razy to nadal go uwielbiałam. Z resztą jak każdy film z serii Szybcy i Wściekli.
     Po miłym seansie wybiła 22:20. Po kolei odbyłyśmy wieczorną toaletę. Po tych kilu czynnościach, dla mnie bardzo męczących już poszłyśmy do mnie do pokoju i się położyłyśmy na moim łóżku. Po chwili Anne się odezwała
  - Kto by pomyślał, że chłopak z plakatu i Twój idol będzie ojcem twojego malucha, nie?
  - Rok temu bym w życiu tak nie pomyślała. - zaśmiałam się.
  - Właśnie kiedy mija rocznica?- spojrzała na mnie
  - Dwudziestego ósmego maja. Cholera jak to zleciało. - uśmiechnęłam się do siebie.
  - Pamiętasz jak się poznałyśmy?- posłała mi uśmiech dziewczyna
  - Taaa. Zagubiona dziewczyna w nowej szkole. Tego się zapomnieć nie da.- zaśmiałam się
  - A tą ripostę którą wypaliłaś do Anabelle?- zaśmiałyśmy się obie. To były jedne z najlepszych czasów tutaj.
  - Szkoda, że nie mogę wrócić do szkoły. - posmutniałam trochę.
  - Szkoda? Dziewczyna ja na Twoim miejscu bym skakała z radości. - usiadła.
  - No tak, ale mi tego brakuje. Od września nie chodzę już do szkoły, niby mam prywatne nauczanie, ale przez ostatnie miesiące nawet tego nie mam. - westchnęłam ciężko.
  - Na ostatni rok też nie będziesz mogła wrócić, bo już będzie maluch na świecie. A dokładnie w listopadzie jakoś.
  - Właśnie. Skoro już o tym mowa. Pamiętasz jak klepałaś sobie miejsce chrzestnej? - uśmiechnęłam się delikatnie zakłopotana
  - Tak. - potaknęła
  - A zostałabyś nią? Tak na serio? - podrapałam się po głowie. Dziewczyna oniemiała z radości.
  - Oczywiście, że tak! - podskoczyła na łóżku i się przytuliłyśmy. - Dziewczyno nie wiesz jak długo czekałam, aż o to mnie poprosisz! - dziewczyna była bardzo szczęśliwa z tego powodu iż będzie matką chrzestną dla dziecka.
    Zaczęłyśmy poważnie myśleć nad imionami. Przejrzałyśmy w necie wszystkie możliwe imiona i polskie i angielskie, ale nie mogłyśmy znaleźć odpowiedniego. 
  - Alex, a może jak będzie dziewczynka to nazwiesz ją Anne?- zaśmiałyśmy się.
  - Będzie jako drugie imię. Na pierwsze chciałam dać po mojej mamie. Oczywiście jeśli to będzie dziewczynka. - dziewczyna szeroko się uśmiechnęła.
  - Okej, a jak będzie Mcguiness junior?- zaśmiałyśmy się głośno.
  - Okej trochę powagi. Nie wiem. Nie nazwę go po tacie, bo wyjdzie, że on będzie miał na imię James, jego tata i dziadek też. - ułożyłam się w innej pozycji bo mnie plecy zaczynały trochę boleć. - Myślałam nad pierwszym imieniem angielskim a drugim polskim. Tylko nie wiem jeszcze jakie one będą. - dziewczyna się zaśmiała.
       Gdy doszła godzina 23:00 obie zasnęłyśmy na moim łóżku, ale w bardzo dziwnych pozycjach. Można uznać, że spałyśmy w poprzek łóżka. W nocy ostatnio musiałam chociaż raz iść do łazienki i z niej skorzystać. Nadszedł ten moment właśnie.
       Obudziłam się i poszłam do łazienki. Spojrzałam przelotnie na zegarek. Była 3 nad ranem. Gdy zrobiłam to co musiałam zeszłam do kuchni. Usłyszałam pukanie do drzwi.
  - O tej porze?- zapytałam sama siebie zaspana. Spojrzałam przez ten mały otwór.  Poznałam tego kogoś po loczkach. Oczywiste było, że to był James.
    Otworzyłam drzwi. Chłopak się obrócił w moją stronę. Przetarłam delikatnie oczy, bo mi się po prostu zamykały na poczekaniu.
  - Na serio nie masz nic do roboty w nocy?- zapytałam.
  - Musimy porozmawiać.
  - A nie może to poczekać do rana? Anne u mnie jest i śpi wyobraź sobie. Z resztą jak ja spałam.- westchnęłam.
  - Nie może, Alex. Muszę to wiedzieć. - odpowiedział. Wpuściłam go do siebie. Chłopak zdjął buty i bluzę i poszliśmy do salonu. Pech chciał, że nie miałam szlafroku na sobie i miałam tylko T-shirt i szorty.
  - Chcesz coś do picia? Kawę, herbatę, wodę? - zapytałam trochę zestresowana
  - Nie dzięki. - oznajmił krótko.
  - Okej.- westchnęłam i usiadłam koło niego na sofie. - To co się stało? - spojrzałam na niego zaspana i ziewnęłam. - Przepraszam.
  - Spoko. Zazwyczaj nie przychodzę do kogoś o 3 nad ranem. - zaśmiał się krótko. Dalej kontynuował. - Nathan... On powiedział, że z Tobą rozmawiał wczoraj. - spojrzał na mnie.
  - Zabiję go jak tylko go spotkam. - burknęłam pod nosem. - Tak rozmawiałam z nim. - potaknęłam obojętnie. - I co w związku z tym?- spojrzałam na niego.
  - Alex ja muszę znać prawdę. - oznajmił zaniepokojony.  - Muszę wiedzieć, czy jesteś w ciąży. - spojrzał na mnie. - Nie mogę przez to spać. Sama widzisz jaka jest godzina i gdzie jestem teraz.- dodał. Patrzał na mnie swoimi niebieskimi oczyma i błagał nimi o prawdę.
  - Skoro naprawdę chcesz wiedzieć...- zaczęłam ciężko. Próbowałam to jakoś odpowiednio ubrać w słowa, ale o tej porze to mi nie wychodziło. Wzięłam jego dłoń i położyłam na swoim brzuchu. Słona ciecz kręciła mi się w oczach.
      Wtedy po raz pierwszy poczułam delikatne ruchy dziecka. Jay najwidoczniej też to poczuł, bo mu się głowa uniosła. Spojrzał na mnie zaskoczony. Oboje mieliśmy łzy w oczach. To były takie motylki w brzuchu, ale widocznie na tyle wyraźne, że ojciec dziecka poczuł je razem ze mną.
  - J.. Jak długo? - w tamtym momencie nie było mu dane się wysłowić.
  - 4 miesiące. - powiedziałam ze łzami w oczach i chwiejnym głosem. Zakryłam twarz w dłoniach i się rozpłakałam. Poczułam jak chłopak mnie przytulił.
  - Dlaczego mi nie powiedziałaś? - usłyszałam kolejny raz załamanie w jego głosie. Wyswobodziłam się delikatnie z jego objęć.
  - A myślisz, że dlaczego nie powiedziałam?  - spojrzałam na niego czerwonymi i zapuchniętymi oczami od płaczu.
  - Bym Ci pomógł jakoś chociaż... albo bym chociaż wrócił wcześniej... - zająkał się.
  - Tego właśnie nie chciałam. Nie chcę być powodem, dla którego twoja i chłopaków kariera dobiegnie końca. - wstałam.
  - Alex, to że spodziewasz się dziecka, mojego dziecka nie znaczy, że moja kariera legnie w gruzach. - powiedział spokojnie. Widać było, że się bał. Z resztą nie tylko on. Nogi mu chodziły na wszystkie strony. Spojrzał na mnie i zbliżył się.
  - Właśnie o to chodzi, ze tak, Jay. - spojrzałam na niego.
  - Kiedy masz wizytę u lekarza? - zapytał łagodnie
  - Jakieś trzy tygodnie.  Czekaj mam na lodówce. - podeszłam do niej. Spojrzałam na żółtą karteczkę. - 28 maja o 12:20 mam kontrolę.
  - Idę z Tobą.- usmiechnął się.
  - Nie musisz.
  - Ale ja chcę.
  - Ale nie musisz naprawdę. - odpowiedziałam z uśmiechem. Chłopak nie ustępował. Powinnam była to znać, bo w końcu on nigdy nie ustępuje.
  - Ale naprawdę ja chcę. Mamy pół roku wolnego więc chcę być przy was. - posłał mi uśmiech. Jemu w szczególności nie miałam serca odmówić.
      Chwilę rozmawialiśmy i siedzieliśmy na sofie, ale ja jak to ja zasnęłam. W końcu to nie była 9 rano tylko 3:20 w nocy.
      Rano obudziłam się okryta w moim pokoju. Dziwne bo byłam sama. Postanowiłam wstać. Ale mi się za nic nie chciało. Założyłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół. Pachniało naleśnikami w całym domu. Zajrzałąm do kuchni, a tam Anne i Jay rządzili.
  - Dobry.- powiedziałam zaspana i przetarłam.
  - Śpiąca królewna wstała. Jak miło.- zaśmiała się przyjaciółka. - Mogę Cię na słówko porwać?- zapytała po czym poszłyśmy na górę. - Takie pytanie. Co on tu robi?- zapytała zaskoczona
  - Przyszedł o 3 nad ranem. Nie spałam, bo byłam w ubikacji.  - zaśmiałam się nerwowo. - No i chciał porozmawiać. Tak mu się paliło, że na już teraz, zaraz i porozmawialiśmy. - powiedziałam i podrapałam się po głowie.
  - Okej... Jeszcze jedno pytanie. Powiedziałaś mu?- zapytała cicho jakby wymawiała zakazane imię.
  - Nathan zasugerował coś i już nie było odwrotu. Jay wie o wszystkim. - oznajmiłam to Anne, a ta zdębiała. Po chwili pokręciła głową i się delikatnie uśmiechnęła. Poklepała mnie po ramieniu i zeszłyśmy na dół do naszego gościa...



________________________________________


Witam, witam :)
Przepraszam za to, że dopiero tak perfidnie na wieczór rozdział dodaję, ale miałam ręce pełne roboty, a jeszcze do Gdańska jechałam, więc same wiecie. Zajęć dużo, a czasu tak mało ;c
Jeśli chodzi o rozdział to oczywiste jest co sądze na ten temat, ale miło by było gdybyście zostawili komentarze pod spodem :D
Życzę miłęgo wieczoru < Cholera zabrzmiało to jakbym była pogodynką xD>

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 65

         *   miesiąc później.
      Dzisiaj mamy 2 maja 2013 roku. Jest 12:00. Dziwnie się czuję ostatnio. Śpię od miesiąca po 13 godzin czasami więcej. Tłumaczę sobie, że to normalne i pewnie tak jest, tylko w życiu nie spałam tak długo. Powoli mój brzuszek się coraz to bardziej zaokrągla. Jestem pełniejsza w piersiach w biodrach. Pewnie też przytyłam, ale jakoś nie chce mi się stanąć na wadze.
       Anne i Zayn dbają o mnie bardzo. Każde z nich się stara być jak najbliżej mnie, ale Anne za bardzo nie lubi Zayna. Z resztą on jej też nie. To było trudne dla mnie.
  -Zayn!- zawołałam. Nic. - Zayn! - zawołałam go po raz drugi. Nie usłyszałam jego reakcji. Zeszłam na dół. Poszłam do kuchni, sprawdziłam w salonie. Nie było go. - Gdzie on jest do cholery? - zapytałam sama siebie.
          Ubrałam bluzę i trampki i poszłam sobie na spacer. Szłam tradycyjną drogą. Koło sklepu pani Taylor i koło parku. Nagle na kogoś wpadłam i upadłam. Słońce po raz pierwszy od dłuższego czasu zaświeciło mi w oczy. Nagle słońce zasłoniła na początku ciemna postać.
  - Przepraszam, nie zauważyłem Cię. - usłyszałam męski głos.
  - Spoko. Wszystko w porządku. - wstałam i się otrzepałam. Spojrzałam na chłopaka. To był Siva.
  - Alex. Cześć. Dawno się nie widzieliśmy. - uśmiechnął się.
  - A Nareeshę kiedy ostatnio widziałeś?- wypaliłam. Chłopaka zamurowało.
  - Czyli ci mówiła?- zapytał.
  - Przyszła do mnie z płaczem. Co ty do cholery odwalasz?- warknęłam.
  - Po prostu się pokłóciliśmy.- wzruszył ramionami.
  - Tak, że ona myśli, że zerwaliście? - spojrzałam na niego. Chłopak się podrapał po głowie. - Siva... To co się wydarzyło między mną a Jay'em albo to co się nie wydarzyło nie powinno doprowadzać do waszej kłótni. A teraz rusz ten irlandzki tyłek i idź do niej. - warknęłam.
  - Zmieniłaś się. - oznajmił.
  - Co masz na myśli? - spojrzałam na niego zaskoczona.
  - Nie wiem, ale się zmieniłaś.- uśmiechnął się.
  - Już nie słodź, tylko idź do niej i ją przeproś.- poklepałam go po ramieniu i poszłam do sklepu.
         Miałam ochotę na moje ulubione cukierki, więc poszłam na odpowiedni dział. Były na samej górze. Spróbowałam po nie sięgnąć, ale jak zwykle nie mogłam. Bluza byłą niestety za krótka i odsłoniła połowę mojego brzucha. Ktoś za mnie je wziął.
  - Zajebiście...- warknęłam i spojrzałam na osobę, która zdmuchnęła mi cukierki z przed nosa. To był wszystkim dobrze znany chłopak Jay. - Dzięki za zarąbanie mi sprzed nosa ostatniej paczki cukierków. - uśmiechnęłam się sarkastycznie i wyszłam ze sklepu.
      Obciągnęłam szybko bluzę i poszłam do domu.
  - Głupi gnojek. - warknęłam i poszłam do domu. Jednak ktoś mnie złapał za rękę i obrócił do siebie.
  - Alex. - usłyszałam znajomy głos.
  - Cześć.- rzuciłam obojętnie. - Jak tam po trasie?
  - Zmęczony. Mamy teraz około pół roku wolnego. - uśmiechnął się.
  - To super. - uśmiechnęłam się. Niezręczna chwila ciszy nastała.
  - Wybacz jeśli to będzie nie miłe, ale chyba przytyłaś. - podrapał się po głowie.
  - Nie. Masz rację. - uśmiechnęłam się. - Zaniedbałam bieganie odkąd wróciłam , więc się nie dziwmy. - zaśmiałam się nerwowo.
  - Czemu jesteś taka nerwowa? - zapytał.
  - Nic się nie stało. Taki dzień mam. - odpowiedziałam pospiesznie. - Muszę iść. Cześć. - poszłam pospiesznie do domu. Zayn już był. Poszłam do kuchni.
  - Gdzie byłaś? Martwiłem się. - powiedział zmartwiony
  - To chyba ja powinnam zapytać, prawda?- spojrzałam na niego. - Zayn. Było dobrze już między nami. Teraz zaczynasz znikać na dwie, trzy albo cztery godziny bez słowa. Ja wiem. Ty i Anne się nie lubicie, ale co jest tego powodem?- spojrzałam na niego.
  - Nic się nie stało. Miałem spotkanie z zespołem. - uśmiechnął się i mnie pocałował w policzek. Nie zareagowałam na to. Oparłam się na blacie i wzięłam witaminy.
      Nagle poczułam ostry ból w podbrzuszu. Chwyciłam się tego co miałam pod ręką. W tym przypadku blatu. Stęknęłam.
  - O mój Boże. - stęknęłam ponownie,
  - Alex widziałaś moją komórkę? - zapytał, ale widok go zaskoczył. Szybko podszedł. - Wszystko okej? - podtrzymał mnie.
  - Tak. Tylko źle się czuję, wiesz?- powiedziałam na jednym wdechu. Starałam się głęboko oddychać. Przenieśliśmy się na kanapę. Położyłam się delikatnie na sofie. Bóle mi przeszły. Odetchnęłam z ulgą.
  - Już wszystko dobrze?- zapytał delikatnie
  - Tak... Już tak.- powiedziałam spokojnie. Chłopak mnie przytulił.
  - Miałaś już wcześniej coś takiego?
  - Nie. - pokręciłam przecząco głową. Usiadłam. Położyłam ręce na swoim brzuchu. Chłopak poszedł do łazienki. Zostałam na moment sama.
        Jak się okazało chłopak znowu wyszedł. Wkurzyłam się i to masakrycznie. Przekręciłam tylne drzwi i główne też. Wzięłam ciepły prysznic i w piżamie zeszłam na dół. Napiłam się wody. Z ciekawości zajrzałam do lodówki.
  - No to jutro czekają mnie zakupy...- westchnęłam sama do siebie. Było ciemno już na dworze. Spojrzałam na zegar. 20:20. Wzięłam chipsy i nasypałam je do miski. Miałam na nie taką ochotę, że oddałabym wszystko za nie. Usiadłam po turecku i zaczęłam zajadać.
     Włączyłam przy okazji TV. Epoka Lodowcowa leciała. Pośmiałam się trochę chociaż. Było to na pewno jak najbardziej wskazane w moim przypadku. Gdy film się skończył była prawie 23:00.
      Odłożyłam miskę na bok i poszłam na górę. Zatrzymał mnie jednak dzwonek do drzwi.
  - O tej porze?- szepnęłam. Po cichu podeszłam do drzwi. Spojrzałam przez to małe coś. Twarz była zakryta. Odeszłam od drzwi i po cichu poszłam na górę. Położyłam się do łóżka i zasnęłam.
       Dwa następne dni były dokładnie takie same. Zayn cały czas znikał co doprowadzało mnie do szału. Był 3 maja 2013 roku. Była 13:00. Zayn po raz kolejny zniknął.
       Postanowiłam wyjść na dwór. Miałam na sobie dresy i bluzę, a dzisiaj był dzień dość rzadki czyli było ciepło i świeciło słońce, więc trzeba było to wykorzystać, zanim znowu pojawi się deszcz.
     Poszłam bardziej w boczne ulice. Napawałam się świeżym powietrzem.
     W końcu natrafiłam na dość nietypowy widok. Zayna rozmawiającego z Jay'em. Na szczęście mnie nie zauważyli. W końcu doszło do szarpaniny. Obijali się jak tylko mogli. Musiałam jakoś zareagować. Tak też zrobiłam. Podbiegłam do nich i próbowałam ich rozdzielić. W końcu mi się udało Zayna od Jay'a oderwać.
  - Odwaliło wam?! - podniosłam głos. Spojrzałam raz na Zayna, raz na Jay'a. - Zayn idź do domu, mamy do pogadania.
  - Ale...- przerwał.
  - Nie ma żadnego ale Zayn. - przerwałam mu.
  - Dobrze, ale się nie denerwuj, dobrze? Bo wiesz, że to nie jest wskazane w twoim stanie. 
  - Tak wiem. Idź! - krzyknęłam. Chłopak poszedł sobie. Spojrzałam na Jay'a. Chłopak miał wytrzeszczone oczy jak złotówki.
  - J.. jakim stanie? - wydukał ciągle zaskoczony
  - Normalnym. Po prostu nie mogę się denerwować. - westchnęłam głośno.
  - Gdybym Cię nie znał to bym Ci uwierzył, Alex. - urwał. Serce podeszło mi do gardła. Na moim czole pojawiły się kropelki potu. Spojrzałam za siebie. Spojrzałam na swój brzuch.
  - To nic takiego. Naprawdę. - powiedziałam lekko zdenerwowana. Chłopak nie wiem dlaczego położył dłonie na brzuchu. Szybko je zdjęłam i się odsunęłam od niego. Przełknęłam głośno ślinę.
  - Alex!- powiedział wystraszony. - Jesteś...
  - Nie jestem!- powiedziałam. Chłopak zdębiał. Łzy napłynęły mi do oczu i chciałam odejść, ale on mi nie pozwolił chwytając mnie za dłoń.
  - Czy... jest moje?- zapytał cicho. Łzy spłynęły po moich policzkach. Czyli chłopak znał odpowiedź.
  - Człowieku nie jestem w ciąży rozumiesz?
  - Okej... mój błąd. - spojrzał na mnie. 
  - Z jarzeniem u Ciebie to naprawdę ciężko jest...
  - Taaa wiem. - podrapał się po głowie
  - Trochę namieszaliśmy w Siveeshy związku, wiesz?
  - O czym ty mówisz? - spojrzał na mnie zaskoczony
  - O tym, Siva i Nareesha pożarli się z takim skutkiem, że było możliwością , że się rozstali. - odeszłam od niego i poszłam do domu.
         Zastałam tam Zayna co było nie lada wyczynem. Wytarłam twarz, ale i tak było widać, że płakałam. Poszłam wkurzona do kuchni, gdzie on był.
  - Ty! - krzyknęłam. - Masz pięć sekund na opuszczenie mojego domu, bo inaczej to ja Ci w tym pomogę! - ryknęłam na niego tak głośno jak tylko potrafiłam. Chłopaka to najwidoczniej zamurowało.
  - Co ja zrobiłem?
  - Wysypałeś mnie prawie przed Jay'em i mam dość tego, że wychodzisz bez słowa i nic mi nie mówisz! Wynoś się zanim Ci pomogę! Teraz- krzyknęłam ponownie.
  - Alex uspokój się.- powiedział łagodnie.
  - Będę spokojna jak wyjdziesz i nie wrócisz tu, a wrócisz do swojego domu i więcej mi się na oczy nie pokażesz, rozumiesz?- powiedziałam bardziej opanowana. Chłopak wyszedł bez słowa. Oparłam się o blat i odgarnęłam włosy z czoła. Nie chciało mi się płakać, nawet mi ulżyło, że już go nie było.
     Nagle rozległ się dzwonek do drzwi, a zaraz za nim pukanie. O ile można to było pukaniem nazwać. To było głośne dobijanie się do kogoś.
       Otworzyłam drzwi nie patrząc w to małe coś, kto to. To była ku mojemu zaskoczeniu Anne. Była w dobrym humorze.
  - A ty co się tak cieszysz?- spojrzałam na nią i ją wpuściłam
  - Na widok jak Zayn wkurzony wychodził od Ciebie co znaczyło tylko jedno. Wykopałaś go na zbity ryj! - podskoczyła z radości dziewczyna.
  - Dalej już bym się tak nie cieszyła. - zgasiłam jej entuzjazm
  - Czemu?
  - Bił się z Jay'em i prawie mnie przed nim wysypał, że jestem w ciąży. - powiedziałam już uspokojona.
  - Co za gnojek jeden! - podniosła głos.
  - Spokojnie. Zaprzeczyłam tym jego "złudzeniom" o mojej ciąży. Ale nie zmienia to faktu, że podejrzewa. - usiadłyśmy obie na sofie.
  - Wiem! Zadzwonię do Nathana, żeby tu przyszedł. Tylko daj mi numer, bo nie mam. - uśmiechnęła się.
  - Nie! Tylko nie Nathan! Papla z niego jest i się zaraz przed loczkiem wsypie.
  - Właśnie o to chodzi. On zna loczka najlepiej i może coś poradzi...- uśmiechnęła się.
        Dałam jej telefon do pełnej dyspozycji. Zaraz wybrała numer do Nathana i zadzwoniła do niego, a po chwili już usłyszałam ich rozmowę.
  - Cześć Nathan, tu Anne przyjaciółka Alex. Tak. No prawie. Słuchaj mógłbyś wpaść do niej. Bo musi się komuś wygadać, ale nie ma jak. No okej i proszę nie mów nic Jayo'wi o niczym okej? Dzięki. - rozłączyła się i spojrzała na mnie, a ja na nią.
  - Zaraz tu będzie prawda?- zapytałam i dosłownie dwie sekundy po tym usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Anne poszła je otworzyć. Miałam racje. To był Nathan.
  - Dzwoniłyście więc jestem. - uśmiechnął się. Przytulił się z przyjaciółką przyjaźnie a potem podszedł do mnie. Wstałam i się tez przytuliliśmy.
  - Nic się nie zmieniasz. Full capy u Ciebie to już chyba dzień powszedni co?- zaśmiałam się
  - A żebyś wiedziała, ale ty się zmieniłaś w przeciwieństwie do mnie. - posłał nam przyjazny uśmiech.
  - Tak wiem. - oznajmiłam
  - Anne miała taki głos, że strach się bać. Co się stało?
  - To może ja pójdę do łazienki. - jak zazwyczaj to dziewczyna robiła gdy ktoś chciał pogadać w cztery oczy. Chłopak spojrzał na mnie.
  - To o co chodzi?
  - No właśnie... Chodzi o to...


____________________________________________

Witam, witam w piątek :D
Coś powoli czuję, że całe to love story, a może nie koniecznie love story będzie się zbliżało ku końcowi.  Nie chodzi o to, że nie wiem już co pisać, ale historia poukładana w mojej głowie dobiega końca. Być może czytacie już jeden z ostatnich rozdziałów i może tak jest.
Zależy jeszcze od tego, czy regularnie będę dodawała rozdziały.
Być może się cieszycie, że szmira się kończy < tak to nazwała moja siostra i chyba się jej nie dziwię> , ale myślę nad nowym blogiem. Nie wiem jak będzie się nazywał, ale ta koncepcja jest całkiem realna. ;)
Tak czy owak. Mam nadzieję, że to co do tej pory przeczytałyście, lub przeczytaliście, bo nie wiem czy jacyś chłopacy to czytają, podobało wam się chociaż odrobinę, mimo mojej krytycznej opinii. ;)
Dobra takie poematy to schowam lepiej na koniec. ;D
Co do rozdziału, zapewne znacie moje zdanie, ale miło by było gdyby ktoś tam pod spodem zostawił to co myśli, nawet jeżeli to ma być obelga ;) Takie też przyjmuję na klatę xD
Miłego piątku życzę i do następnego :)


czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział 64

       Otworzyłam gwałtownie drzwi i wyparowałam z tekstem.
  - Czego?! - zapytałam wrednie, ale to nie był Zayn tylko Nareesha. Zamurowało mnie troszkę.
  - Ładnie witasz swoją kuzynkę. -zaśmiała się mulatka
  - Przepraszam myślałam, że to ktoś inny. - podrapałam się po głowie i zaśmiałam się nerwowo. Wpuściłam ją.  - Taka rodzinna szczerość. Dlaczego nie jesteś z chłopakami w trasie? - spojrzałam na dziewczynę, która akurat zdejmowała ubrania wierzchnie. Dziewczyna była przybita. - Nareesha, co się stało? - podeszłam do niej zaniepokojona.
    Dziewczynie dosłownie broda latała. Szybko podeszłam do niej i ją przytuliłam. Nareesha rozpłakała się.
  - Już... Cicho...-przytulałam ją cały czas.  - Co się stało? - usiadłyśmy na sofie.
  - No bo... Pokłóciłam się na tyle z Sivą na tyle, że... że chyba zerwaliśmy...- dalej usłyszałam tylko szlochanie dziewczyny. Tak mi jej szkoda było. Dałam jej chusteczki.
  - A o co poszło? - zapytałam delikatnie.
  - O wszystko. O Jay'a, O ciebie o nas... O wszystko dosłownie...
  - I takie błahostki was poróżniły? Nareesha...
  - Ja to wiem, ale weź jemu to przetłumacz. to zupełnie tak samo jakbyś gadała do słupa!- podniosła głos, ale po chwili znowu było słychać jej szlochy.
  - Dorwę gada to utłukę na miejscu... - burknęłam. Po tym nic nie powiedziałam.
  - A gdzie jest wujek? - zapytała zaskoczona
  - W delegacji. Jakieś 3 tygodnie go nie będzie, jak nie dłużej. - westchnęłam ciężko.
     3 godziny spędziłam na tym, że pocieszałam Nareeshę i obiecałam jej, że pogadam z Sivą jak wrócę... To będzie ciekawe doświadczenie biorąc pod uwagę to, że z miesiąca na miesiąc robię się coraz to grubsza. Nic oczywiście jej nie powiedziałam. I tak jedna z najmniej odpowiednich osób zdążyła się dowiedzieć od samego źródła o tym, iż jestem w ciąży. Teraz jedyne co mi pozostało, to czekanie na moment kiedy ten idiota komuś wygada. Takie coś było najgorsze.
    Dochodziła powoli godzina 19. Nareesha poszła do domu. Była w tak paskudnym stanie psychicznym przez tego idiotę, że gdybym go spotkała dzisiaj na drodze, nawet wiedząc, że to jeden z moich idoli, to bym go w pył rozniosła. Usłyszałam ponowne pukanie do drzwi tym razem.
      Otworzyłam je, a tam Zayn. Z czerwonymi różami. Ten widok mnie zwalił z nóg.
  - Nie dasz mi spokoju, prawda- zapytałam
  - Nie. - odpowiedział z uśmiechem. - Daj mi szansę, proszę Cię Alex. Postaram się być dobrym chłopakiem, przysięgam. - powiedział patrząc na mnie błagalnym wzrokiem. Nie miałam serca po prostu mu odmówić.
      Wpuściłam go do środka. Chłopak zdjął kurtkę i wręczył mi bukiet pięknie pachnących róż.
  - Dziękuję. - uśmiechnęłam się, po czym zaraz je do wody wsadziłam. Zrobiłam sobie i jemu kubek gorącej herbaty i usiedliśmy w salonie. Na początku było dosyć niezręcznie, ale ciszę przerwał chłopak swoim pytaniem.
  - Dasz mi szansę? Ostatnią?- spojrzał mi w oczy, przy czym ja swój wzrok wpuściłam i patrzałam się w podłogę. Zastanawiałam się co mam zrobić. Dać mu tą cholerną szansę czy wygonić go.
  - Pod jednym warunkiem. - oznajmiłam z powagą patrząc na niego.
  - Jakim? Zrobię wszystko.
  - No dobra mam dwa warunki. - spojrzałam na niego.
  - Jakie?
  - Pierwszy. Nie powiesz nikomu o tym, że jestem w ciąży do momentu, aż sama nie postanowię komuś tego powiedzieć.
  - Obiecałem, więc nie powiem. A jaki jest drugi? -zapytał z uśmiechem.
  - Jeśli chociaż zobaczę, że Perrie się koło Ciebie kręci, albo jakaś inna dziewczyna to od razu z nami koniec, jasne?- spojrzałam z powagą i oznajmiłam drugi warunek . Chłopak bezproblemowo się zgodził i mnie przytulił mocno.
       Ale mi jak to mi, zebrało się na wymioty i pobiegłam szybko do łazienki. Chłopak zaraz za mną pobiegł. Spuściłam wodę i zdążyłam wypłukać jamę ustną. Chłopak podał mi ręcznik. Wytarłam twarz.
  - Przepraszam. Mdłości mi nadal nie przeszły. - oznajmiłam krótko. Westchnęłam ciężko.
  - Nic się nie stało. - odpowiedział uśmiechnięty. Ta czynność wyczerpała mnie całkowicie usiadłam wygodnie na kanapie i popijałam swoja herbatę. Chłopak był nieco zdezorientowany w tym co się u mnie dzieje, ale starał się tego nie okazywać.
  - Wiem, że nie wiesz za bardzo jak mi pomóc, ale nie musisz się o mnie martwić. Daję radę. - uśmiechnęłam się ciepło do Zayna. Chłopak przy mnie kucnął.
  - Ja kto nie muszę?- odgarnął pasmo włosów z mojego czoła. - Będę. To moje zadanie. - uśmiechnął się. Te słowa wywołały u mnie uśmiech. Patrzeliśmy sobie w oczy. Chłopak delikatnie musnął moje usta.
  - No niech Ci będzie. - uśmiechnęłam się delikatnie. Nagle zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni. Tata. - Cicho bądź na razie. - odezwałam się. Odebrałam go. - Halo? Cześć tato. Nie nie przeszkadzasz. Dopiero 19:30 a co? Nie no spoko jadłam przed chwilą. Kanapki z dżemem truskawkowym. Tak. Wiem. A kiedy wrócisz?- gdy usłyszałam odpowiedź to moja mina z uśmiechniętej stała się na smutną. - Jak to dopiero w połowie maja? Tato! Mam być sama przez półtora miesiąca?! Nie jestem zdenerwowana tylko zaskoczona. No dobrze. Nareesha u mnie była  dzisiaj. Długo by gadać. Pokłóciła się z Sivą i to dało taki dym jak nigdy. Tak wiem. Kiedyś na pewno. Dobrze. Ja Ciebie też, tato. Pa. - rozłączyłam się i rzuciłam telefon na stół do kawy.
  - Coś złego? - zapytał ciekawy
  - Taty nie będzie aż do połowy maja. Po prostu szlag mnie trafia! - podniosłam głos.
  - Alex spokojnie...
  - Jak spokojnie?! Była mowa tylko o trzech tygodniach, a nie o sześciu! Zajebiście po prostu...- warknęłam wkurzona i wstałam.
        Wzięłam opróżnione kubki do pozmywania. Gdy to zrobiłam, emocje wzięły górę nade mną. Byłam tak potwornie zła na ojca, na jego zakichanego szefa. Na wszystko byłam zła. Dosłownie i w przenośni. Gdyby ktoś mnie w tamtym momencie wkurzył, to by już nie żył. Chłopak do mnie podszedł i mnie przytulił. Trochę się uspokoiłam, ale nadal byłam zła.
  - Nie denerwuj się, dobrze?- zapytał delikatnie
  - Nie obiecuję. Huśtawka nastroju to bagno...- westchnęłam ciężko.
       Poszliśmy sobie obejrzeć jakiś film. Opierałam się przy komedii, a Zayn przy jakimś romansidle.
  - Nie ma mowy. Chcę się pośmiać.- powiedziałam
  -  I tak wiem, że chcesz romansidło.
  - Nie? - zrobiłam na niego taką minę. - Dobra papier kamień i nożyce. Gramy do trzech.- powiedziałam
  - Dobra. - zaśmiał się.
  - Raz, dwa, trzy! - wygrałam papier owinął kamień. Kolejne dwie rundy jednak przegrałam i wypadło na jego. Wybrał film zupełnie mi nieznany. Gustu do filmów to on jednak nie miał. Był potwornie nudny, że w połowie odpłynęłam.
     Rano obudziłam się w swoim łóżku. Zerwałam się gwałtownie. Wyciągnęłam ręce do przodu i ziewnęłam. Zaraz do pokoju wparował mulat ze śniadaniem.
  - Ooo. Już nie śpisz?
  - Sorry, że wczoraj odpłynęłam. - uśmiechnęłam się zakłopotana.
  - Nic się nie stało. Nudny był.
  - Przez grzeczność nie zaprzeczę. - zaśmialiśmy się oboje. Chłopak postawił na łóżku stoliczek, a na nim były same dobre rzeczy. Sałatka z jabłek, bananów, pomarańczy i winogrono z ciepłą herbatą, a dla niego jajecznica smażona na bekonie.
  - Nie wiem, jak dziewczyna w ciąży ma się odżywiać, ale starałem się. -posłał mi ciepły uśmiech
  - Dziękuję. - odwzajemniłam ten uśmiech i zaczęłam jeść.
         Smakowało mi jak nigdy, ale tym razem udało mi się zjeść w bardziej normalnym czasie, a nie dwie minuty i tego na talerzu już nie ma. Oczywisty był fakt, iż smakowało mi i to nawet bardzo.
  - No dobrze to ty sobie leż, a ja tym czasem posprzątam. - takie słowa z ust Zayna mnie zamurowały i to totalnie.
     Ja jak to ja nie posłuchałam go i poszłam się ogarnąć. Umyłam, wysuszyłam i ułożyłam włosy, a po krótkim prysznicu założyłam na siebie szare dresy i czarną bluzę. Po odbyciu nieco długiej porannej toalety, zeszłam na dół. Zayn buszował w kuchni. 
  - Czego szukasz? -zapytałam
  - Kawy.- odpowiedział szybko
  - Druga szuflada koło kuchenki. - uśmiechnęłam się i napiłam się wody prosto z butelki. Chłopak sprawnie obrządził się z czajnikiem i zrobił sobie kawę. - Tak wcześnie już kawę z dwóch łyżeczek pijesz?- zapytałam zaskoczona.
  - Jak wcześnie? - zaśmiał się. - Dochodzi dwunasta. Spałaś jak zabita. - zrobiłam na niego duże oczy.
  - To ile ja spałam?- zapytałam zdziwiona
  - Gdzieś około trzynaście godzin. - uśmiechnął się. Walnęłam dłonią w czoło.
  - Cholera jasna! Przecież o 12:30 mam lekarza. - pobiegłam szybko na górę i ubrałam rurki i tunikę. Chłopak za mną przybiegł.
  - Jakiego?
  - Ginekologa. Zaspałam. Wrócę za godzinę lub półtora. - pobiegłam szybko na dół.
       Ubrałam szybko adidasy i kurtkę i jak burza wyszłam z domu zostawiając chłopaka samego. W dziesięć minut znalazłam się pod kliniką. Weszłam do środka. Jak zwykle jakieś zamieszanie było.  Zdjęłam kurtkę i poszłam na drugie piętro. Musiałam chwilę poczekać, bo  jedna dziewczyna była przede mną. Punktualnie o 12:30 weszłam do gabinetu.
  -Dzień dobry. - powiedziała miło pani doktor.
  - Dzień dobry.
  - Jak się dzisiaj czujemy?
  - Mdłości i huśtawka nastroju się dzielnie mnie trzymają. - uśmiechnęłam się.
  - Niedługo powinno Ci to minąć. To sprawdzamy co u maluszka?
  - Sprawdzamy, sprawdzamy... - uśmiechnęłam się delikatnie i położyłam na kozetce. Podwinęłam bluzkę, a kobieta posmarowała brzuch jakąś maścią i zaczęła jeździć urządzeniem po brzuchu. Usłyszałam nagle "bum bum,bum bum". Spojrzałam na kobietę.
  - To kochana co słyszysz to bicie serduszka twojego maluszka. - uśmiechnęła się. Ja tym bardziej. Łzy naleciały mi automatycznie do oczu, ale nie spłynęły.
  -  Wszystko z nim w porządku?- zapytałam z nadzieją
  - W jak najlepszym. Następna kontrola dopiero za 3 tygodnie. Będzie to akurat na przełomie drugiego i trzeciego miesiąca. Staraj się jak najmniej denerwować.
  - Postaram się.
  - A jak z odżywianiem? - spojrzała na mnie
  - Dbają o mnie jak nigdy. Wie pani owoce we mnie wpychają i tym podobne. - uśmiechnęłam się -
  - No i bardzo dobrze. - posłała mi serdeczny uśmiech. Oczyściłam swój brzuch z maści i go zakryłam. - Nie zapominaj proszę o braniu witamin.
  - Jakich witamin?- spojrzałam na kobietę.
  - Z różnymi suplementami. Przepiszę ci i je kupisz, dobrze?
  - Dobrze.- potaknęłam. Kobieta wypisała mi receptę. Wyszłam z gabinetu i poszłam prosto do apteki. Była ta cała znajoma Anne więc żadnego problemu nie było.
  - Jednak w ciąży jesteś?- zapytała z uśmiechem
  - Tak. Ale daję radę. Jak na razie.- westchnęłam. Kobieta bez słowa podała mi pudełko, za które zapłaciłam.
      Po umówionej godzinie wróciłam do domu.Zdjęłam ubrania wierzchnie i buty i pomaszerowałam do kuchni. Rozpakowałam pudełko i przeczytałam na pudełku w jakich porach brać tabletkę.
  - Cześć.- powiedział znienacka.
  - Cześć, cześć. - uśmiechnęłam się. Chłopak ucałował mnie w policzek. Ja dalej czytałam
  - A co to za tabletki?
  - Dla ciężarnych. Witaminy uzupełniające. - uśmiechnęłam się.
  - Chcesz coś do jedzenia lub picia?- spojrzał na mnie
  - Nie. Głodna nie jestem. - cały czas miałam przyklejony uśmiech na twarzy. Spojrzałam na niego. Oczy mi się błyszczały.
  - A co jest powodem Twojego uśmiechu?- zapytał ciekawy. Odłożyłam pudełko na bok i oparłam się na blacie.
  - Możliwość usłyszenia bicia serduszka dziecka. - wyszczerzyłam ząbki do niego. Zaraz mi łzy poleciały po policzkach. Chłopak mnie przytulił mocno...


___________________________________
 Witam w cudowny czwartek :D
No może nie aż tak cudowny ze względu na pogodę. Bynajmniej u mnie :c
Co do rozdziału to nie bijcie mnie za niego ;/ wiem po raz kolejny mi nie wyszedł i macie mnie ochotę zadźgać zapewne.
Wiecie co? No właśnie ja też nie wiem ;x
Do następnego! :)

środa, 13 lutego 2013

Rozdział 63

    * 5 tygodni później .
           Dzisiaj mamy 1 kwietnia 2013 roku. Śniegu jak nie było tak nie ma i raczej już nie będzie. Robi się na dworze coraz to cieplej, ale mimo to deszcz pada. Jak zawsze z resztą. Powinnam się do tego przyzwyczaić, ale jednak to takie proste nie jest.
           Tak jak fakt, że jestem na przełomie drugiego miesiąca ciąży. Brzuch powoli zaczyna się odznaczać, ale go jeszcze nie widać za bardzo. Nikt na szczęście nie zauważył mojego odmiennego stanu. Zawroty głowy przestały mi dokuczać, ale mdłości niekoniecznie. Zazwyczaj z rana  mi się zdarza wymiotować. Za to huśtawka nastroju zaczyna mi porządnie dokuczać. Raz jestem szczęśliwa jak nigdy, a za pięć minut drę się na kogoś bez powodu. Dobija mnie to powoli.
      W tej chwili siedzę u siebie w pokoju. Jestem sama w domu. To się dzieje bardzo często. W końcu tata jako jedyny pracuje na naszą dwójkę. Siedziałam sobie na Twitterze i patrzałam co nowego u gwiazd się dzieje. Nic ciekawego z resztą.
              Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół. Sprawdziłam kto to. Zakryta twarz była. Założyłam łańcuszek na drzwi ograniczający otwieranie.  Delikatnie je uchyliłam.
  - Alex. - usłyszałam bardzo znajomy mi głos, ale nie pamiętałam jednak do kogo on należał.
  - Kto ty? - zapytałam delikatnie.
  - Ja.
  - Ja czyli kto?- zapytałam ponownie.
  - Zayn. - uderzyło to we mnie ze zdwojoną siłą. Nie wiedziałam czy zamknąć mu drzwi przed nosem czy go wpuścić. Postawiłam na to drugie. Jak mnie wkurzy wywalę go na zbity pysk i tyle.
         Zdjęłam łańcuszek i otworzyłam normalnie drzwi. Był w czarnej bluzie z kapturem. Pewnie ukrywał się przez paparazzi.
  - A ty tu czego?- zapytałam i rzuciłam na niego chłodne spojrzenie.
  - Chcę porozmawiać...
  - A mamy o czym? Wybacz Zayn, ale nie jesteś tu zbytnio mile widziany.  - chciałam zamknąć drzwi, ale włożył stopę pomiędzy drzwi a futrynę. Spojrzałam na niego zaskoczona. - Nie dasz za wygraną, prawda? - burknęłam
  - Dobrze wiesz, że nie. - odpowiedział. Jego arogancja mnie leczyła po prostu. Tak mnie to irytowało, że gdybym miała krzesło pod ręką to bym przybiła nim piątkę z jego twarzą.
  - Masz pięć minut. - rzuciłam i wpuściłam go do środka. - Tak właściwie skąd masz mój adres?
  - Jesteś sąsiadką Harrego więc to trudne nie było.
  - Zabije jak tylko go spotkam. - burknęłam pod nosem. - Dobra czego chcesz?- westchnęłam i spojrzałam na chłopaka
  - Przeprosić. - rzucił
  - A co ty kurde Jay jesteś? Przypomniało ci się po 2 miesiącach?- zadrwiłam. Chłopak jednak mówił poważnie. Ja jednak w to za bardzo nie wierzyłam.
  - Na serio przyszedłem przeprosić. To co się wydarzyło w Portugalii nie miało prawa zajścia i to był jednorazowy wybryk. Gdyby nie to to bylibyśmy jeszcze razem.
  - Zayn wierzysz w takie bajki? - spojrzałam na niego. - Poznałam nie gwiazdę na skalę światową, ale tego prawdziwego Zayna, który lubi się bić, pali i zdradza. To nie jest chyba dobry materiał na chłopaka. Jak Perri to pasowało to fajnie, ale ja nią nie jestem, a jeśli tak myślałeś to tylko marnujesz mój i swój czas będąc tu i próbując coś wskórać.
  - Nie o to mi chodziło. Alex ja i Perrie... na tamtym się skończyło. Przyrzekam od tamtej pory nic nie ma.
  - I co po dwóch miesiącach znowu wezwiesz ją, bo rozpiera cię napięcie seksualne? - podniosłam głos.
  - Nie. Alex... Daj nam szanse jeszcze raz. Ostatni. roszę Cię. Obiecuję, że będę lepszym chłopakiem, będę Cię lepiej traktował obiecuję! - zaczął mnie błagać. Nie wiedziałam w tamtym momencie co miałam zrobić.
  - Przykro mi Zayn, ale to nie jest możliwe...- powiedziałam cicho. Chłopak aż zbladł z wrażenia.
  - Dlaczego?
  - Po prostu nie mogę wpakować się w kolejny chory związek, rozumiesz?!- wydarłam się na niego. Nas obojga to zamurowało.
  - Czemu chory?! Jestem jakimś marginesem społecznym czy co?!
  - Nie, ale nie trzeba być marginesem, żeby być w chorym związku, który nawet nie ma przyszłości!- krzyknęłam po raz drugi.
  - Dlatego tak uważasz?!- spojrzał na mnie. Nie dawał za wygraną.
  - BO JESTEM W CIĄŻY IDIOTO!- krzyknęłam po raz ostatni i automatycznie łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
        Usiadłam na kanapie i schowałam twarz w dłoniach. Chłopak zdębiał. Nie wiedział co miał zrobić. Sparaliżowało go to do tego stopnia, że nawet wysłowienie się nie było mu dane na tamtą chwilę.
  - J.. Jak to w cią... ciąży... Z kim?! - podniósł głos.
  - Nie krzycz... - powiedziałam cicho. Co otarłam łzy to spływały nowe. Podszedł do mnie.
  - Kto jest ojcem, Alex? Kiedy to się stało?- zapytał delikatniej.
  - A interesuje cię to?!- spojrzałam na niego zapłakana.
  - Skoro się pytam to chyba tak... Alex...- powiedział łagodnie. Spojrzał na mnie po chwili, jednak ja nie mogłam patrzeć na niego. Czułam jedynie obrzydzenie do tego chłopaka, po tym co mi zrobił.
  - Nie mogę... rozumiesz? Nie mogę!- krzyknęłam. - Za każdym razem gdy patrzę na jakiś post na plotkarskich stronach, gdy sobie to przypominam to wiesz co czuję?! Obrzydzenie! Do Ciebie i przez Ciebie! Dlatego nie mogę! Jedyne co czuję to nienawiść i obrzydzenie!- krzyknęłam po raz kolejny. Chłopaka jak nigdy zamurowało to co mu wykrzyczałam prosto w twarz.
        Wstałam gwałtownie i zrobiłam parę kroków za sofą. Oparłam się o nią ręką. Nie było mi słabo. Po prostu miałam taki nawyk.
  - Jeśli chodzi o to całe zajście to proszę Cię o dyskrecję, okej? To jest moja jedyna prośba. - powiedziałam już spokojniejsza
  - Dlaczego miałbym dochować tajemnicy skoro czujesz do mnie to co czujesz?- zaczął te swoje gierki ponownie
  - Nie zaczynaj gierek, bo nie zamierzam w nie grać. - oznajmiłam krótko. - Chcesz powód dlaczego? To proszę bardzo.  Gdy zerwaliśmy nie powiedziałam żadnemu zakichanemu tabloidowi ani nikomu innemu z wyjątkiem Anne o tym, że zaliczyłeś skok w bok. Wiedzą tylko, że zerwaliśmy, bo po prostu nam się nie układało. Twoje fanki nadal mają Cię za ideał. Dlatego to jest jedyne o co Cię proszę. Tak trudne to jest dla Ciebie?- spojrzałam na niego z trudem.
  - Nie. Dochowam tajemnicy. - powiedział jak automatyczna sekretarka. Ale postanowiłam mu tym razem uwierzyć.
  - Dziękuję. - westchnęłam z ulgą w głosie.
  - Mam tylko jedno pytanie. - przerwał krótko trwającą ciszę
  - Jakie?
  - Dlaczego Jay? - zamurowało mnie po prostu. Usiadłam na oparciu sofy i spuściłam głowę, ale na twarzy miałam cień uśmiechu.
  - To aż tak oczywiste, że to on?- zapytałam.
  - Daj spokój. Przecież to na pierwszy rzut oka widać. Za każdym razem jak patrzałaś na każdą plotkę o Jamesie, może na zewnątrz przemawiała przez Ciebie złość, albo coś jeszcze, ale patrzałaś nawet na jego zdjęcia takim wzrokiem... Jakim obdarza się tylko tą jedyną osobę. I widać, że tą osobą jest on. Nie ja. - powiedział ze smutkiem chłopak. Gdy usłyszałam dwa ostatnie słowa jego wypowiedzi, spojrzałam na niego.
  - Na początku myślałam, że to możesz być ty...- zaczęłam
  - Ale?
  - Ale na samym końcu dałeś mi do zrozumienia, że osobą, którą kocham jest właśnie Jay. I tak było odkąd go poznałam prawie rok temu. I nadal jest.- odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
  - To dlaczego się rozstaliście?
  - Z mojej głupoty...- westchnęłam ciężko. - Długa historia. - dodałam po chwili.
  - Czasami tak jest...- powiedział cicho
  - Skąd ty możesz o tym wiedzieć? Byłeś z niezliczoną liczbą dziewczyn, do których nic nie czułeś. - powiedziałam stanowczo, ale z lekką łagodnością w głosie
  - Bo była taka jedna. - podrapał się po głowie po czym spojrzał na mnie z uśmiechem. - Tak się składa, że akurat z nią gadam- dodał cicho. Mój wzrok powędrował na niego.
  - Co ty bredzisz? - wstałam. - Zayn nie jestem tą osobą i uświadom to sobie wreszcie.
  - Skąd to wiesz? Nie znasz mnie na tyle, żeby wiedzieć co do kogo czuję.
  - Im dalej w las tym więcej drzew... - westchnęłam. - Nie wiem co czujesz. Nie jestem jasnowidzem, czarodziejką, ani nikim innym. Ale ja nie jestem tą osobą. Wbij to sobie do głowy. - powiedziałam patrząc na niego. Chłopak nie dawał za wygraną.
  - Gdybyś dała mi szanse...
  - Gdyby szafa miała sznurek to by byłą windą. - przerwałam mu. - Ta rozmowa nie ma najmniejszego sensu...
  - Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytał zaskoczony.
  - Żebyś opuścił mój dom. - oznajmiłam krótko, zwięźle i na temat.
  - Alex...
  - Zayn nie ma nas. To się skończyło, rozumiesz? Cała ta szopka z przeprosinami... Nie oczekuję tego. Tylko świętego spokoju. Jeśli zakończyliśmy to wszystko to myślałam, że dasz mi spokój, a nie będziesz się pojawiał i znikał jak Harry Potter. - chłopak się delikatnie do mnie zbliżył.
  - To nie tak miało wyglądać... - powiedział cicho i zbliżył się do drzwi.
         Otworzył je, ale zamiast wyjść szybko podszedł i mnie pocałował, a potem wyszedł. Usłyszałam tylko trzask drzwi. To co zrobił przed chwilą... Stałam tam przez pięć minut jak wryta. Przez ten czas mogło by się walić i palić, a ja bym i tak nie zareagowała. Po chili jednak ocknęłam się i usiadłam na kanapie.
    - Co to właściwie było?- zapytałam sama siebie. Żeby o tym nie myśleć włączyłam telewizor i włączyłam kanał muzyczny MTV.
       Wstałam i zaczęłam robić sobie jedzenie, bo poczułam jak burczy mi w brzuchu. Miałam niebywałą ochotę na frytki. Wyjęłam z zamrażarki paczkę z frytkami. Poczekałam, aż się piekarnik rozgrzeje do 220 stopni.  Gdy to już się stało wsypałam dwie garści na blachę i zaczęły się smażyć. Resztę z powrotem umieściłam w zamrażarce i dane mi było jedynie czekać na to, aż posiłek będzie gotowy.
        Gdy piekarnik dał już znak, że frytki są gotowe, szybko wyjęłam je na talerz, posoliłam, polałam ketchupem, a piekarnik wyłączyłam.
       Usiadłam przy stole i zaczęłam zajadać. Byłam tak potwornie głodna, że pochłonęłam to wszystko w pięć minut! To było nienormalne! Zawsze posiłki jadłam przez 15-20 minut, a teraz pięć.
    Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
  - Czy on mi da spokój?!- otworzyłam gwałtownie drzwi - Czego?!- spojrzałam, a tam...


________________________________
Dzień dobry :D
Tym razem dłuższy mi wyszedł ,ale pewnie jakościowo mi nie wyszedł... Znowu ;c
Dzień ogólnie fajny by był gdyby nie moja zakichana siostra! ;/
No ale cóż... uroki bycia młodszym daj palec weźmie rękę... ;x


wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział 62

      Mężczyzna stojący naprzeciwko mnie stał jak wryty i patrzał na mnie. Nic się nie dało wyczytać z jego twarzy. Serce podeszło mi do gardła i waliło z całych sił. Zimny pot mnie oblał. Przełknęłam głośno ślinę, gdy jego twarz zaczęła zaczęła zmieniać wyraz ze skamieniałego, na zawiedzionego, zaskoczonego.
  - Tato powiedz coś...- powiedziałam cicho, ale słyszalnie z nadzieją, że nie rozpocznie się burza, która i tak wiedziałam, że się rozpocznie niedługo.
  - Ile?- zapytał i spojrzał na mnie.
  - 3 tygodnie. - powiedziałam ze łzami w oczach.
  - Kiedy się dowiedziałaś?- zapytał ponownie. Było opanowany, ale w środku jak we mnie buzowało. Wzięłam głęboki oddech.
  - Wczoraj zrobiłam test. - oznajmiłam i spuściłam wzrok. - Tato ja wiem. Jesteś cholernie zawiedziony tym wszystkim! Ale się stało! Choćbym chciała to nie mogę cofnąć tego zakichanego czasu! Proszę powiedz coś. Chociaż słowo...- powiedziałam błagalnym głosem i ze łzami w oczach.
      Spojrzał w końcu na mnie. Podszedł o krok. Potem kolejny i następny. Niespodziewanie mnie przytulił. Zaskoczył mnie tym krokiem i to niesamowicie. Rozpłakałam się automatycznie.
  - Już... - powiedział chwiejnym głosem. Płakał a to rzadkość. Naprawdę. - Damy radę, Alex. - szepnął. Potrzebowałam tego najbardziej ze wszystkich możliwych rzeczy.
  - Wiesz jak bałam się o tym powiedzieć? Chciałam, ale się bałam. To nie miało tak wyjść. - stwierdziłam pospiesznie odrywając się od niego powoli i delikatnie.
  - Już się stało. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, Alex. - powiedział i poszliśmy do salonu.
          Usiedliśmy na sofie i zaczęła się pogadanka na ten cały temat.
  - A wiesz chociaż kto jest ojcem dziecka?- zapytał troskliwie. Spuściłam głowę w dół.
  - Wiem. - odpowiedziałam na jednym oddechu. Spojrzałam na niego.
  - Zayn?- zapytał. Zrobiłam na niego takie wielkie oczy.
  - Nie! z tym debilem w życiu bym do łóżka nie poszła! -podniosłam gwałtownie głos. Tata na mnie spojrzał zaskoczony moim wyskokiem przed chwilą.
  - To kto jest?- ponowił pytanie.
  - Nie mogę powiedzieć. - powiedziałam cicho.
  - Możesz Alex. Mi możesz wszystko powiedzieć. - powiedział delikatnie z troską.
  - To... ojcem dziecka... jest Jay- powiedziałam cicho ze spuszczoną głową. Ojca zamurowało totalnie.
  - Jak... Jak Jay?- zająkał się zaskoczony. - Kiedy to się stało? Gdzie?
  - Koniec trasy w Portugalii. Tak się złożyło, że my wyjeżdżaliśmy, a oni mieli koncert. Zerwałam wtedy z Zaynem i wkurzona poszłam do klubu. Dołączył do mnie Jay, ale nie wiedziałam, że to on, bo przez godzinę rozmowy czy nawet dłużej nie pamiętam nie patrzeliśmy na siebie. I jak się obudziłam, to byłam naga z nim w łóżku...- schowałam twarz w dłoniach.
  - To skąd wiesz, że to on? - spojrzał na mnie
  - Bo on mnie rozpoznał i ja jego. Czyli było już wszystko jasne.
  - Niech ja go tylko dorwę to już go na tym świecie nie będzie.- powiedział ostro wkurzony
  - Ale on nic nie wie! - podniosłam głos ponownie.
  - Jak to nie wie, że nosisz jego dziecko?!
  - Nie wie i na razie nie ma się dowiedzieć, tato. Uszanuj to proszę. -wstałam i poszłam do kuchni się napić. Gdy to zrobiłam, tata poszedł na górę. Oparłam się o blat kuchenny. Nie miałam siły na nic. Dosłownie na nic. Nawet nie miałam czym płakać. Nawet na to nie miałam siły.
        Znowu zaczęło mnie mdlić. Pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Po pięciu minutach wiszenia nad ubikacją umyłam zęby i opłukałam jamę ustną. Wyszłam z łazienki, a k kuchni był mój tata. Spojrzał na mnie.
  - Mdłości?- zapytał potulnie.
  - Taaa. - odpowiedziałam. Poszłam do pokoju. Wzięłam gitarę do rąk. Była roztrojona, ale żeby ją nastroić to dla mnie problem nie był. Zaczęłam sobie brzdąkać Hallelujah (to ze Shreka). Nie wychodziło mi, więc zaczęłam brzdąkać co innego. Nie szło mi. Odłożyłam gitarę i weszłam na facebooka. Oczywiście, że nic ciekawego tam nie było. Wyłączyłam zaraz komputer.
      Położyłam się na łóżku. Obróciłam się i spojrzałam na plakaty The Wanted. Zaraz spuściłam wzrok. Na razie nie mogłam na nich patrzeć nawet jeśli to był mój ulubiony zespół. Leżałam sobie bezczynnie. Spojrzałam na zegarek. 15:00. Jezu jak ja długo leżałam! Zaraz się podniosłam z łóżka.
  -Leż! - usłyszałam głos taty. Spojrzałam na korytarz. Nikogo nie było
  - Skąd wiesz, że wstać chciałam?- zaśmiałam się
  - Wybacz córcia, ale ninja to ty nie jesteś.- zaśmiałam się jeszcze głośniej. Nagle wyłonił się mój tata i przyszedł z rosołem. To był nasz obiad na dziś.
  - Tato nie musiałeś. Przecież mogłeś mnie zawołać, to bym na dół zeszła.
  - Spodziewasz się dziecka, kochanie i masz odpoczywać.- spojrzałam ana niego zaskoczona
  - A skąd masz takie informacje, że mam leżeć?- zaśmiałam się.
  - Doświadczenie. Przecież jak mama była z Tobą w ciąży to też taki byłem. - uśmiechnął się pogodnie i mini stoliczek z obiadem postawił przy mnie.
  - Dzięki tato. - uśmiechnęłam się. Zaraz zaczęłam jeść. - A ty nie jesz?- spojrzałam na niego.
  - Nie, nie. Zaraz do pracy idę. - uśmiechnął się. - Ale jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń. 
  - Wiem, tato. Tylko mam jedną prośbę.
  - Jaką?
  - Nie gadaj nikomu. Okej? Nie chce żeby to wyciekło, że masz 16- letnią córkę w ciąży. - spuściłam głowę, tata kazał mi spojrzeć na niego.
  - Alex. Jesteś moją córką i nieważne co by się działo zawszę Cię będę kochał i nie ma mowy o wstydzie tutaj, okej? Pamiętasz? Przecież cierpisz na tą rzadką chorobę.
  - Tak wiem. Ale to nie zmienia faktu, że mam 16 lat. - westchnęłam.
  - To że będziesz miała dziecko nie jest powodem do wstydu Alex. Pamiętaj. Ja muszę iść do pracy. Ty masz się nie przemęczać i jakby co jestem pod telefonem.
  - Dobrze. Tato. Cześć.
  - Pa.- ucałował moje czoło i zaraz zniknął za drzwiami. Zjadłam ciepły posiłek do końca i poszłam posprzątać po sobie.
       Gdy to już zrobiłam nagle zaczęła mnie energia roznosić. Wysprzątałam cały dom. Dosłownie cały dom na wysoki połysk. Nawet jak się tu wprowadzaliśmy to taki czysty nie był.
     O 21:00 gdy tata wrócił do domu był w nie lada szoku.
  - Czy ja dobrze trafiłem?- zapytał. Po chwili się z kuchni wyłoniłam.
  - Tak.
  - Miałaś odpoczywać. - zaczął z pretensjami.
  - Wiesz, że i tak bym tego nie zrobiła, prawda?- uśmiechnęłam  się do niego. - I dobrze wiesz, ze w jednym miejscu to ja usiedzieć raczej nie mogę. Muszę coś robić...
  - No też fakt. Chyba sobie tydzień urlopu wezmę.- westchnął
  - Nie musisz! - podniosłam głos.
  - Ktoś Cię przypilnować musi, Alex, bo jak widać...
  - Oj tam tato.- zaśmiałam się. - możesz normalnie pracować. Przecież nie mam pięciu lat tylko mam szesnaście dziwnym trafem- oznajmiłam z uśmiechem. Nic na to nie odpowiedział tylko się uśmiechnął.
      Poszłam do łazienki wziąć prysznic. Tak też zrobiłam i po półgodzinach wyszłam piżamie, w szlafroku i turbanie na głowie. Zaraz po mnie wszedł tata, a ja pomaszerowałam do swojego pokoju.
         Wytarłam wilgotne włosy i rozczesałam, a ręcznik powiesiłam na ciepłym grzejniku. Zdjęłam szlafrok i położyłam się. Pół nocy myślałam o tym wszystkim, ale dzięki Bogu poszłam udało mi się po milionowej już próbie odpłynąć w krainę snów...

________________________
Siema :D
Dzisiaj rozdział wgl jakiś krótki mi wyszedł, a nie wiem dlaczego -.-
Dzień nieźle zamulony w przeciwieństwie do wczorajszego. :c
A tu macie proszę o to fotkę prezentu od Pameli, który sprawił, że łzy poszły :3

Jeszcze raz dziękuję za prezent głupolu tylko teraz Tobie trzeba coś wymyślić ! <3