poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Epilog

    *około rok później
   
      Cały ten rok był piekielnie ciężki, ale teraz wiem, że będzie coraz lepiej. Jay junior dawał dosyć ciężko do wiwatu, ale oboje z Jay'em sprostaliśmy temu zadaniu i wychowujemy w zgodzie (co jest nie lada wyczynem dla nas) nasze dziecko. Na pewno dużo się nauczyłam przez te wszystkie ciężkie dni, chwile słabości. Ale było warto to pewne. Mały Anthony stawia powolutku pierwsze kroki w swoim życiu, które są początkiem jego małej wędrówki. Mieszkam tam gdzie mieszkałam. Ludzie z mojego sąsiedztwa oswoili się z myślą, że w wieku 17 lat, prawie osiemnastu można mieć rocznego synka i do tego chłopaka u boku, który nie "wystawił" nas jak inne egzemplarze, ale trwa przy nas i dba o swoje dziecko.
     Mamy dzisiaj 2 października 2014 roku. Pozwoliliśmy sobie z Jay'em na małe wakacje w Portugalii i jesteśmy teraz w jednym z najpiękniejszych miast takich jak Lizbona, gdzie wiecznie świeci słońce i jest ciepło. Chłopak zadbał o wszystkie możliwe szczegóły. Zamieszkaliśmy sobie przez te dwa tygodnie w domku nad plażą.
    Nasz chłopiec rósł jak na drożdżach. Im większy się robił i starszy, tym bardziej przypominał swojego tatę. Co było wielskim plusem, bo wszyscy zachwycają się jego dużymi błękitnymi niczym morze oczyma. To było coś pięknego patrzeć, jak z noworodka ta mała istotka wyrasta w pięknego chłopczyka, który niedługo stanie się mężczyzną, a ja się zestarzeje i dostanę zmarszczek w tym czasie i osiwieję z nerwów.
    Zawsze gdy to mówiłam, loczek się śmiał na cały dom, ale to są realia. Zanim się obrócimy nasz maluch nie będzie już maluchem.
     Był przepiękny zachód słońca. Ciepły piasek grzał moje stopy gdy po min stąpałam. Usiadłam sobie wygodnie przed brzegiem i wpatrywałam się w cudowny krajobraz. Siedziałam samotnie. Lekki powiew wiatru okalał moje ciało. Przykurczyłam nogi i je oplotłam rękoma. Gdzie nie gdzie woda sięgała na tyle, że moje stopy były do połowy w niej zamoczone.
  - O czym tak myślisz? - usłyszałam głos chłopaka.
  - O tym jak to się potoczyło. - oznajmiłam z cieniem uśmiechu na twarzy. Chłopak usiadł koło mnie i usadził na piasku nasz skarb.
  - Kto by pomyślał te dwa lata temu, że będziemy się znali, ba będziemy razem i wychowywali juniora, co? - zaśmiał się delikatnie. Posłałam swój wzrok na niego.
  - Dokładnie tak. Gdybyś mógł, zmieniłbyś coś?
  - Szczerze? - podrapał się po głowie. Po chwili zastanowienia usłyszałam odpowiedź. - Nie. Wszystko jest idealne takie jakie jest. - szepnął. Wywołało to na mojej twarzy uśmiech.
     Oboje po chwili spojrzeliśmy na chłopca, który bawił się piaskiem i się słodko uśmiechał, a gdy to robił to miał cudowne dołeczki na policzkach. Po niedługim momencie usłyszeliśmy coś przełomowego.
  - Mama i tata. - szeptał sobie i bawił się ciepłym piaskiem. Spojrzałam dużymi oczami na Jay'a, który oniemiał. Wzięłam synka szybko na ręce i ucałowałam policzek.
  - Pięknie skarbie. - powiedziałam po czym się uśmiechnęłam szeroko do chłopca i do loczka. - Powiedział mama i tata! - powiedziałam głośno. Oboje cieszyliśmy się z tego cudownego momentu.
     Resztę tego dnia spędziliśmy na spacerach po plaży, pluskaniu się w wodzie, a na samym końcu czytaniu małemu do snu oraz spoglądaniu jak nasz aniołek odpływa w krainę marzeń i snów.
Gdy tylko stałam się osobą pełnoletnią, chłopak poprosił mnie abym zamieszkała z nim. Tata nie był temu przychylny, ale stwierdził, że w końcu jesteśmy rodziną i powinnam z nim zamieszkać.
      Chłopacy koncertowali nieco mniej niż przedtem, ale to ze względu na sprawy rodzinne i moje i Jay'a, i Toma i Kelsey oraz Nareeshy i Sivy. Jak można się domyśleć te dwie pary, które istniały przed dwoma laty, tworzą te pary do teraz oraz zostały przypieczętowane i potwierdzone przed ołtarzem.
       Anne znalazła sobie chłopaka, którym był... ekhem... Nathan. Było to ogromnym zaskoczeniem, ale skoro oboje są chrzestnymi, to fajnie sprawa wygląda, gdy tworzą cudowną parę.
      Max tak trochę został forever alone. Co prawda miał kilka dziewczyn, ale żadna nie była "tą jedyną". Mam jednak nadzieję, że znajdzie sobie kogoś. Jednakże każdy z nas ułożył sobie życie praktycznie jak chciał i żył długo i szczęśliwie na wieki wieków AMEN...

Koniec

2 komentarze:

Unknown pisze...

Owwww cudnie *.* Mowę mi odjelo, przepraszam, więcej chyba z siebie nie wydusze :') ten blog będzie na zawsze w mojej pamięci :)

BadCatKillKill pisze...

Przez ciebie będę płakać, normalnie jak tak można kończyć coś tak wspaniałego. Będę tęsknić za tym blogiem ale trudno. Jak najbardziej będę wracała do niego co jakiś czas a teraz drugi blog trzeba śledzić i wyłapywać nowe rozdziały. Papa blogu.