sobota, 27 października 2012

Rozdział 27

  Kiedy chłopacy powrócili do występów.automatycznie Nareesha i Kelsey do mnie podeszły i mnie przytuliły mocno.
-W końcu.
-Dziewczyno od bez ciebie usychał.
-Dokładnie.
-Był jak roślinka bez wody.- nie wiedziałam kogo mam słuchać. Mówiły jak najęte. Tak na Anne spojrzałam zdezorientowana. Ta tylko zdziwiona wzruszyła ramionami/
-Dziewczyny!- powiedziałam, żeby je ogarnąć.
-Co?
-Spokojnie. Nic z waszej ciekawej konwersacji nie zrozumiałam. - zaśmiałam się.
-Chciałyśmy ci tylko powiedzieć..- zaczęła Kelsey
-Że się bardzo cieszymy, że w końcu się pogodziliście. Jay nie był sobą, ty nie byłaś sobą.
-To wiemy.- dodałam.
-Pani McGuiness...- uśmiechnęła się blondynka
-Hola! Zwolnij Kels. Ma tylko 15 lat...- zaśmiała się mulatka
-I co?- wzruszyła ramionami. Podskoczyłam do krańca kulis zobaczyć resztę koncertu. Było cudownie. Jacy oni byli... żywi na scenie. Moja twarz wyrażała w tym momencie zachwyt, radość. Wszystkie pozytywne uczucia. Chłopak tryskał energią... Chodzi mi o Jay'a. Do Heart Vacancy udawał to wszystko, a teraz było widać, że chłopak był szczęśliwy. Niczego nie udawał. To było niesamowite widzieć go w takim stanie.
-Widzisz?- zaczęła Kelsey.- Chłopak przy tobie jest zupełnie inny. Zobacz jaki jest szczęśliwy Alex... To dzięki tobie. Nie zmarnuj tego...- powiedziała łagodnie, poklepała moje ramię i odeszła. Moje usta mimowolnie się wygięły i wyszedł uśmiech.
-Jest szczęśliwy... ze mną...- jeszcze bardziej się uśmiechnęłam do siebie. Wróciłam po chwili do dziewczyn. Anne przyjaźnie prowadziła konwersację z Kelsey. Widać było, że dziewczyny się bardzo lubią.
-O czym tak myślałaś?- wyrwała mnie ze świata wyobraźni mulatka
-Dopiero do mnie dotarło, że jestem dla loczka kimś ważnym, że..., że...
-Że cię kocha?
-Tak. Nigdy się tak nie czułam. Tak dobrze. Nie czułam takiego szczęścia. Gdy go zobaczyłam przed chwilą.... dzielił się tym szczęściem... tą energią z fanami, z zespołem.
-Jesteś w nim zakochana po uszy Alex... tyle ci powiem.
-Dzięki Nareesha.
-Za co?
-Za wszystko. Za to, że mnie pocieszałaś, że jesteś tu ze mną. -przytuliłyśmy się.
-Wszystko dla rodziny. Pamiętaj...- powiedziała ciepłym, delikatnym głosem. Oderwałyśmy się od siebie. Dołączyłyśmy do dziewczyn i rozmawiałyśmy razem z nimi. Po raz pierwszy poczułam się jak w domu. Poczułam, że nawiązałam z nimi niesamowitą więź. Wszystko zaczęło się układać. Czas zleciał niemiłosiernie szybko. Zorientowałyśmy się dopiero wtedy, kiedy chłopacy zeszli ze sceny.
-O czym tak nasze dziewczyny gadają?- zapytał potulnie Tom
-O wszystkim. Babskie sprawy.- odpowiedziała Kelsey.
-Ejj, a która godzina?
-Czekaj... 21:23- powiedział Max.
-Co?!- wystraszyłyśmy się.
-Anne! Mamy przerąbane!
-O kur...- szybko się zaczęłyśmy szykować.
-Co jest?- zapytał zdezorientowany mulat.
-Tata na nas czeka od prawie pół godziny...- spanikowałam. - Zobaczymy się jutro ok?
-Ok. Uważaj na siebie.- odpowiedział Jay. Anne tym czasem wzięła mój bukiet.
-Będę. Pa kocham cię.- pocałowałam go delikatnie i szybko wyszłyśmy.
-Alex!- zawołała Nareesha
-Co jest?
-Pójdę z tobą. Spytam wujka czy możecie u mnie nocować.
-Serio?- zapytałyśmy zszokowane
-Tak. Chodźcie.- poszłyśmy szybko tylnym wyjściem i moment byłyśmy na parkingu. Mężczyzna gdy tylko nas ujrzał, wysiadł z samochodu. Można było wyczytać z jego twarzy, że był na nas niesamowicie zdenerwowany...

 ___________________________
Na tym zakończę. Weźcie jak zimno jest na dworze! ;/ Normalnie moja szczęka to sama chodzi i dzwoni... xD Dzisiaj szybko pisałam, bo sprzątać trzeba... ;D ogólnie skończyłam, ale kolejka do komputera się ustawiła, więc trzeba się sprężyć. :P Mam nadzieję, że będzie wystarczająco dobry i nie zabijecie mnie za niego ;)

1 komentarz:

Anku ;D pisze...

Masz talent :)
Czyta się wspaniale :D