sobota, 27 października 2012

Rozdział 28

   Spojrzałam na tatę przerażona.
-Tato...
-Wytłumaczysz mi, dlaczego tak długo ci to zajęło?- zaczął spokojnie.
-Wujku... To moja wina...- zaczęła Nareesha.- Zagadałam je. Naprawdę nie wiń Alex ani Anne.
-Skoro tak mówisz. Wskakujcie.
-Mam jeszcze jedną sprawę.- zaczęła niepewnie. Mężczyzna na nią spojrzał badawczo.
-Co jest?
-Mogą dziewczyny dzisiaj u mnie przenocować? Proszę. Chcę nadrobić z Alex wszystko. To dobra okazja. Jest weekend...- zaczęła bajerować ojca.
-A co z rzeczami?
-Przyjedziemy po nie.
-No dobrze...- po chwili namysłu się zdecydował. Z Anne zaczęłyśmy piszczeć ze szczęścia.- Bawcie się dobrze... I Nareesha. Proszę uważaj na nie. W szczególności na Alex...
-Tato...- wywróciłam teatralnie oczami.
-No dobrze...- zaśmiał się. Wsiadł do samochodu i odjechał. Z mulatką i przyjaciółką wróciłyśmy do środka oznajmiając bardzo dobrą dla wszystkich nowinę. Szczególnie dla loczka. Zaczęli dosłownie skakać ze szczęścia. Byłyśmy w szoku.
- No to teraz będzie dziko.- oznajmił Nath. Wszyscy na niego podejrzliwie spojrzeli.- To znaczy.. .ten... no... będzie fajnie! Obejrzymy coś... -zaczął się jąkać.
-Taaa.- dodali chłopacy.
-Tylko musimy jechać po rzeczy dziewczyn. Także my z Anne i Alex...
-I Kelsey.
-Dokładnie. Się zbieramy i spotkamy się w domu, jasne?
-Tak.
-Tylko bez żadnych wygłupów.- powiedziała poważnie. Mulat podszedł do kuzynki i ją pocałował, Tom nie czekał zrobił to samo, i Jay... Jemu nie trzeba było dwa razy mówić. Szybko porwał mnie w ramiona i pocałował namiętnie. Byłam w szoku gdy się oderwaliśmy od siebie. I to dużym. Gdy już wychodziłyśmy, to początkowo zapomniałam którędy do wyjścia, ale udało się. Wyszłyśmy bez szwanku. Wsiadłyśmy do mulatki auta i odjechałyśmy. W niecałe 5 minut znalazłyśmy się pod moim domem.
-To twój dom?!- zapytała zszokowana blondynka.
-Tak.- powiedziała.
-Woow. - wysiadłyśmy wszystkie i weszłyśmy do domu.
-Tato! Jesteśmy!
-Torby są na dole!- odpowiedział głośno i podszedł do nas.
-Wstawisz bukiet do wazonu?
-Jasne...- powiedział. -skąd go masz?- zapytał po chwili zszokowany.
-Dostałam... A właśnie. To jest Kelsey tato.
-Dobry wieczór prze pana. - powiedziała ciepło
-Dobry... no dobrze. Bawcie się dobrze.
-Będziemy..- powiedziałam szybko, ale jak to zabrzmiało... tata się na mnie dziwnie spojrzał.- To znaczy.. nic nie będziemy tam robić.. Broń cię Panie Boże!- zaczęłam to okropnie mącić. W końcu się zamknęłam. - Będziemy grzeczne. Kocham cię!
-Ja też cię kocham!- wzięłyśmy torby i wyszłyśmy szybko.
-Ty to motasz...- powiedziała Kels śmiejąc się.
-Bardzo śmieszne...- w końcu wsiadłyśmy do auta i wszystkie zaczęłyśmy się śmiać. Odjechałyśmy  i szybko znalazłyśmy się pod twierdzą The Wanted...
-No to zabawę czas zacząć... - powiedziała Kelsey z szyderczym uśmiechem na twarzy...


______________________________
Na tym zakończę. Znalazłam czas by napisać następny... :D Ogólnie fajnie mieć kogoś komu można się wygadać. Nie ważne... ale jest dobrze :) Miłego czytania <3

1 komentarz:

Anku ;D pisze...

Dawaj szybko kolejny :)
Bo się doczekać nie mogę :*
Świetny :D