piątek, 5 października 2012

Rozdział 6

  Chłopak kucnął przy mnie. Bynajmniej tym razem miał łagodny wyraz twarzy. Nie tak jak ostatnio.
-Przepraszam. Jesteś cała?
-Żyję... jeszcze. - stwierdziłam masując się po czole.
-To co poznam twoje imię?
- Nie sądziłam, że wczoraj skacowany do granic możliwości chłopak zapamięta zabójczynię Skittlesów. - Wstałam i się otrzepałam.
- Skąd wiesz, że na kacu?
- Fotki z klubu nocnego mówiły wszystko.
-Szybcy są.  To co?
-Alex. A ty Jay.
-Mogę wiedzieć skąd znasz moje imię?
- Może stąd, że jesteś tą 1/5 The Wanted?-zapytałam z uśmiechem na twarzy.
-No tak... To tym razem ja ci kupię Skittlesy.
-Przecież nic nie rozsypałeś.- zrobiłam na niego takie WTF?!
-No ale... Chcę. - zbuntował się jak 6-latek. - będę nalegał aż się zgodzisz. - uśmiechnął się pod nosem
-No dobra. Jak chcesz.- musiałam się zgodzić. Inaczej żyć by mi nie dał. -Weszliśmy oboje do sklepu. Ekspedientka na nas trochę dziwnie spojrzała. Ten szybko zniknął pomiędzy działami z małym koszykiem i po niespełna minucie wrócił z całym koszykiem kolorowych cukierków. Gdy to zobaczyłam to mnie zamurowało, a ten szedł z powrotem z takim uśmiechem dziecka, które dostało zabawkę. - Robisz zapasy na zimę?
-Gdyby to były zapasy to na całym świecie by już ich nie było. -zaśmiał się i ja też.- wszystkie są dla ciebie.
-Ale ja naprawdę mam w domu co jeść.- zaśmiałam się z lekkim przerażeniem. Chłopak  podszedł do kasy i wywalił za cukierki aż 15 funtów.  Ja takie wielkie oczy zrobiłam, a kasjerka jeszcze większe. Chłopak uśmiechnięty wziął reklamówkę i opuściliśmy sklep.
-Mógłbym zabrać cię na lody w ramach rekompensaty za stłuczkę?
-Myślałam, że skittlesy to już była rekompensata.
-Nie... no co ty?! Jaka jest twoja decyzja?
- Możemy iść, ale jak przytyję to będzie na ciebie.- wskazałam na niego palcem i się zaśmiałam
-Jeeej!- ucieszył się, chwycił mnie za rękę i zaprowadził do pobliskiej lodziarni. Usiedliśmy przy stoliku, a Jay chwycił kartę. -Mógłbym coś o tobie wiedzieć?
-A co byś chciał?
-Może skąd jesteś?
- Z Polski, ale mój tata jest Brytyjczykiem.
-A skąd jest?
-Z Manchesteru. - chłopak patrzał mi w oczy jakby coś w nich zobaczył, a ja z nieśmiałości spuściłam wzrok.
-Lubisz szympansy?- ja na niego takie oczy wielkie zrobiłam ze zdziwienia, że wypalił z czymś takim.
-Lubię. Ale nie mam go w domu. -zaśmiałam się i Jay też. Zamówiliśmy lody i zaczęliśmy gadać. Tematy dosłownie brały się znikąd.  Siedzieliśmy tak sobie z półtora godziny. Jak mi opowiedział ile razy i jak zgubił telefony, to zapytałam czy on te telefony je. On się wtedy zaśmiał. Poszliśmy do pobliskiego parku.
-Czemu akurat Londyn?- zapytał znienacka.
-Nie ja wybierałam tylko tata. Ale tak to nie wiem.- uśmiechnęłam się. Mój telefon zawibrował i rozbrzmiał się mój cudowny dzwonek "Chasing The Sun". On się uśmiechnął szeroko. Spojrzałam na ekran telefonu.- Przepraszam. Tata.
-Luz odbierz. Albo nie! Powiem, że cię porwałem!
-Nie! Na zawał by zeszedł. -spojrzałam na niego z przerażeniem. Wstałam, odeszłam na parę kroków i przycisnęłam zieloną słuchawkę.- Słucham cię.
-Gdzie jesteś tyle czasu?!
-Zwiedzam. A w tej chwili w parku z kolegą jestem.
-A gdzie?
-Tutaj. dwie minuty drogi z domu. Nie bój się wszystko jest ok.
-No dobrze. Uważaj.
-Zawsze to robię.-rozłączyłam się i wróciłam do chłopaka, który jadł cukierki. Zaśmiałam się.
-No co? Głodny jestem.- oburzył się.
- No dobrze. Smacznego.- usiadłam koło niego, a ten przysunął do mnie paczkę z zawartością. Ja się uśmiechnęłam i wzięłam parę do buzi. Po chwili on też i zaczęliśmy się śmiać z byle czego. Czas upłynął szybko i doszła 18:45. Ruszyliśmy spacerem w stronę mojego domu. Jay odprowadził mnie pod samą furtkę.
-Proszę bardzo mój numer. - wyciągnął karteczkę z ciągiem kilku cyfr.
-Dzięki. - uśmiechnęłam się.
-A wbijesz mi swój numer do telefonu?
-Spoko.- wzięłam telefon i wpisałam ciąg 9 cyfr. wpisałam przy okazji mój nick na TT. Zwróciłam mu telefon.- Na mnie czas.
-Miło było cię poznać.  Ale i tak jesteś zabójczynią skittlesów!
-A ty zabójcą mojego czoła.
-Byłbym zapomniał! Twoje cukierki. - zrobiłam facepalma i uśmiechnęłam się zarazem, a on wręczył mi siatkę z cukierkami.
-Dziękuję.- otworzyłam bramkę . I odeszłam. Wchodząc do domu posłałam mu ciepły uśmiech. Zdjęłam trampki i zaniosłam reklamówkę do pokoju. Potem poszłam się spakować, umyć. Weszłam jeszcze na twittera i ujrzałam piękny wpis Jay'a:
             "@patrycjaaa_TW następnym razem kupię dwie siatki"
Zaśmiałam się głośno. Wyłączyłam po tym laptopa i wskoczyłam pod kołdrę o 21:20.

_________________________________________
No to mamy spotkanie z Loczkiem! Nie ma to jak kłócić się z siostrą o chusteczki. xD Nie bijcie mnie za ten rozdział proszę :) 

3 komentarze:

I love nutella ♥ pisze...

Boże kobieto
Ja już nie ogarniam ile tych wipsów dodajesz
Ale sie ciesze jak 5-cio letnie dziecko , że tyle rzdziałów dodajesz mam taki zaciesz :D

BadCatKillKill pisze...

Jejku o co ty się kłócisz z tą Kasią o chusteczki?????????? WTF???????? Dobra ale co do rozdziału to taki jak inne ZAJEBIOZA czysta zajebioza.
Pozdro od Mua Your BFF

Anku ;D pisze...

Świetne!!!!
Cudny rozdział :)
PS. Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie było mnie przez weekend. Dopiero przed chwilą wróciłam :D I jestem :*