*Parę tygodni później.
Wszystko powoli zaczęło się układać. W szkole mam już więcej znajomych. Anne jest moją najlepszą przyjaciółką. Ogólnie było lepiej, ale... no właśnie jedno ale. Mój tata nie miał znowu dla mnie czasu. Budzę się go nie ma, idę spać go też nie ma. Czasami nie wraca do domu na noc. Ochłodziły się nasze relacje... Bolało to trochę, ale trzeba było się do tego przyzwyczaić. W końcu on jeden pracuje na nas oboje. Ale myślę, że to nie tylko praca go zatrzymuje. Musi być coś albo ktoś jeszcze. Od momentu gdy wpadłam na loczka spotkaliśmy się jeszcze ze dwa razy i na tym się urwało, bo musiał z zespołem wyjechać w trasę koncertową na 2 miesiące. Czasami pisaliśmy ze sobą, czasem wcale, bo strefa czasowa była do dupy... No nic. Dzisiaj mamy piątek, 15 czerwca. Akurat wróciłam ze szkoły. Tak zwany pechowiec ze mnie, dlatego bo... zwichnęłam kostkę u prawej nogi, tata musiał się urwać z pracy, z czego nie był zadowolony i pojechał ze mną do szpitala na badania. Moja teza potwierdziła się. Noga w gips idzie na miesiąc. Dali mi kule i radź sobie sama najlepiej. Akurat weszliśmy do domu.
-Tato nie złość się no...
-Nie złoszczę się.
-Nie wcale... Musiałeś się urwać z pracy.
-Wiem to. Idź do pokoju.
-Nie pójdę, aż mi nie powiesz czemu nie chcesz przebywać z własną córką!- Powiedziałam głośno już wkurzona, zmieszana i wszystko w jednym. Nie odezwał się. Wzięłam torbę na ramię i poszłam na górę. Trzasnęłam drzwiami do pokoju i się zamknęłam w swojej twierdzy. Rzuciłam torbę na łóżko i wypadł z niej telefon. Kucnęłam i położyłam go na biurku. Spojrzałam na półeczkę koło łóżka. Na zdjęcie mamy. Słona ciecz napłynęła do oczu automatycznie. Odwróciłam wzrok na szafkę i przebrałam się w krótkie dżinsowe spodenki i czarną bluzkę z I need to take a rest. Miałam takie. Noga przez spodenki ledwo przeszła z tym gipsem. Włączyłam laptopa. Usiadłam na krześle i poczekałam, aż ten się uruchomi. Nie trwało to długo. Na twitterze nudy, na facebooku to samo. Włączyłam piosenkę The Wanted I want It all. Normalnie była idealna do tego wszystkiego. Wzięłam gitarę do rąk i zaczęłam brzdąkać sobie. Rozstrojona...- Zajebiście...- Odłożyłam ją z powrotem na stojak. Postanowiłam zejść na dół. Telefon schowałam do kieszeni. Zeszłam do kuchni, bo była pora obiadu. Taty nie było. Wrócił do pracy. Jedyne co upolowałam to mleko, masło i chleb. Nie było nic do jedzenia. Na blacie kuchennym była karteczka z napisem:
"Musiałem wrócić do pracy. Koło wazonu na stole w jadalni jest 40 funtów. Jakbyś dała radę, zrób zakupy. Kocham. Tata".
Wzięłam kartkę. Podeszłam do stołu i wzięłam pieniądze. Poszłam ubrać jednego zielonego trampka, wzięłam klucze i opuściłam dom zamykając go jeszcze. Ruszyłam do pobliskiego sklepu. Ludzie się na mnie dziwnie patrzeli. To było nieco krępujące. Doszłam do celu, otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
-Dzień dobry!- powiedziałam do pani Taylor.
-Dzień dobry, Alex. Co ci się stało?
-Mały wypadek na wf-ie. Nic poważnego.
-I co? James kazał ci iść na zakupy w takim stanie?- była wręcz zszokowana.
-Tak. Zapracowany jest. Z pracy do domu, z domu do pracy. Nie ma czasu. Dzisiaj jedynie musiał się urwać, żeby mnie do szpitala zawieść i do domu.- Wzruszyłam ramionami. Pani pokręciła głową i wywróciła teatralnie oczami, a ja w tym czasie zniknęłam między półkami w poszukiwaniu kiełbasy, nutelli, pomidorów itp. Jak na złość nutella była na samej górze. Sięgnęłam po nią. Nie udało się. Potem jeszcze kilka razy. Nie udało się. - No co jest cholera?!- już byłam zbulwersowana. Postanowiłam jeszcze raz sięgnąć, ale któś mnie uprzedził i wziął słoik. - No ejj!- powiedziałam głośno, spojrzałam się w tego kogoś stronę i ujrzałam nikogo innego tylko Jay'a <?!> ubranego w białą koszulkę w serek, krótkie spodnie czerwone. Zrobiłam oczy jak 5zł potocznie mówiąc i zamurowało mnie tak, że nie mogłam nic powiedzieć.
-Co ty tu robisz?! Mieliście być teraz w Amsterdamie.
-Robię zakupy, a przy okazji masz. A jeśli o to chodzi to Tom się rozchorował. Ma zapalenie oskrzeli. Musieliśmy więc przerwać.
-Ooo...Szkoda. A tak po za tym to myślałam, ze chcesz zawędzić mi nutelle sprzed nosa. - zaśmiałam się.
-Miałem taki plan, ale postanowiłem, że dzisiaj nic nie odwalę.
-I co udało się?
-Nie.- oboje się zaśmieliśmy.- Tak w ogóle co ci się stało?!- zmierzył mnie wzrokiem i się przeraził gdy zobaczył gips na nodze i kule.
-Miałam mały wypadek na wf-ie. Zwichnęłam kostkę.
-Biedna... Bolało?
-A jak myślisz?
-Że tak?- zapytał niepewnie
-100 punktów dla Ciebie!- zaśmiałam się. Ten wziął ode mnie koszyk. - Co ty robisz?
-Pomagam. Co jeszcze potrzebujesz?
-Makaron do spaghetti, sos pomidorowy i mielone.
-Już się robi.- Zniknął w mgnieniu oka i powrócił w minutę do mnie z koszykiem rzeczy których potrzebowałam. Ja się zaśmiałam ponownie.- Coś jeszcze?
-Nie. To wszystko.
-Skittlesów nie bierzesz?!
-Mam w domu. Spokojnie. Nie zbrzydły mi. - poszliśmy do kasy. Pani Taylor się uśmiechnęła do mnie. Odwzajemniłam ten gest. Chciałam zapłacić, gdy ten mnie uprzedził.- Co ty?! Nie ma mowy! Jay!
-Pomagam.
-Ale mam pieniądze na zakupy nawet ponad to i zostanie reszta. - chłopak schował portfel i swobodnie zapłaciłam za zakupy, ale ten się uparł, że je weźmie. Zgodziłam się. Poszliśmy do mojego domu.
-Jest ktoś u Ciebie w domu?
-Nie. Tata od rana do wieczora w pracy, więc jestem sama na placu boju.
-A może pomógłbym ci z obiadem?
-Nie chcę zawracać ci głowy.
-Nie robisz tego...
-No dobrze. Pod warunkiem, że zjesz też u mnie.- moją twarz ozdobił promienny uśmiech.
-Nie ma problemu.- weszliśmy po paru sekundach do domu, zdjęliśmy buty, umyliśmy ręce i ruszyliśmy do kuchni...
_____________________________
Mamy następny. Sorki, że tak późno, ale dzisiaj zbytnio czasu na pisanie nie było. Postaram się dodać jeszcze jeden, ale nie wiem czy dzisiaj. Ogólnie cały dzień wieje, pada. Normalnie uroki jesieni... Ale życzę miłego czytania :)
2 komentarze:
Ooo.. U mie też pada leje i leje :/
Rozdzial super po prostu cudny *o*
Współczuję jej skręconej kostki...
Nie wytrzymałabym w gipsie miesiąca!
Ja ledwo dwa tygodnie w stabilizatorze na kolano wytrzymałam :D
Świetny :*
Prześlij komentarz