sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 33

  -Nie masz mi nic do powiedzenia?- zapytał z żalem
-Oglądałam wywiad...I chyba mam...- powiedziałam niepewnie
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?! Serio? Musiałem się dowiadywać takich rzeczy od dziennikarzy, a powinienem od swojej dziewczyny?- podniósł głos. Zatkało mnie. Urosła mi wielka gula w gardle, która mi nie pozwalała wypowiedzieć najmniejszego chociaż słowa. Wzięłam głęboki oddech, po czym jednak wydukałam
-Jay... ja chciałam... tylko...
-Tylko?
-Nie chciałam, żebyś musiał wpisywać jakieś rzeczy na twitterze. To by tylko pogorszyło sprawę...- głos mi drżał
-Myślałem, ze sobie ufamy, Alex...
-Bo ufamy! Jay! Wiem, że to moja wina...
-Nie chce mi się z Tobą rozmawiać. Cześć...
-Jay!- rozłączył się. Myślałam, że wybuchnę, że zapadnę się pod ziemię. Ale namieszałam... -Aaaa!- rzuciłam telefonem o ścianę, a ten rozsypał się w drobny mak. Usiadłam pod ścianą. Rozpłakałam się automatycznie. On... on mnie znienawidził...- Boże, jaka ze mnie idiotka!- krzyknęłam na cały dom. Szybko wstałam i poszłam do pokoju. Włączyłam laptopa szybko. Kupiłam bilet lotniczy. Nie do USA... tylko do domu... do Polski... Lot był o 16:52. Odświeżyłam się, po czym ubrałam rybaczki o kolorze przetartego jeansu, do tego czarną tunikę. Włosy pozostawiłam rozpuszczone. Wyszłam z łazienki i się spakowałam w walizkę i torbę. Zajęło mi to godzinę. Z szuflady wyjęłam stary telefon i kartę Orange. Doszła w tym momencie 14:00. Wzięłam jedną kulę. Zniosłam bagaże na dół. Napisałam do taty jeszcze tylko kartkę:

 " Przepraszam tato, ale nie mogę tu dłużej być. Nie daję rady. Wszystko się spieprzyło... Wiem, że chciałeś jak najlepiej, ale to twój dom... Mój jest w Polsce. Kocham cię, tato.
                                                                                                                          Alex"

Zostawiłam ją na stoliku do kawy w salonie. Wzięłam ze skarbonki jeszcze oszczędności., po czym wziąwszy bagaże ruszyłam ku drzwi. Zakluczyłam dom. Spojrzałam załzawionymi oczami ostatni raz na budynek, który rzekomo do tej pory był jeszcze moim domem i ruszyłam na przystanek autobusowy. Po ok. 10 minutach usiadłam na ławce czekając na autobus. Gdy nadjechał, wsiadłam do niego i usiadłam koło okna. Po chwili odjechał. Wysiadłam po 15 minutach pod lotniskiem. Ujęłam bagaże w dłonie i z jedną kulą poszłam w kierunku budynku. Gdy weszłam, pokierowałam się do kas, by odebrać mój bilet. Po tej czynności poszłam do odpowiedniego terminala, przeszłam potrzebne kontrole, a bagaże poszły do samolotu już. Skierowałam się do poczekalni. Usiadłam na krześle i odczekałam godzinę by wsiąść na pokład i odlecieć do domu. Do prawdziwego domu...

*z perspektywy Jay'a
  Przerosło mnie to wszystko. Zastanawiał mnie jednak fakt, dlaczego mi o tym nie powiedziała?! Dlaczego musiałem dowiedzieć się o tych cholernych tweetach "fanów" od dziennikarzy, od reporterów?! Czy ona się tak bardzo mnie bała? Tak bardzo mi nie ufa... Pogubiłem się już w tym wszystkim.
-Stary... Może po prostu się bała konsekwencji?- powiedział Seev
-Nie wiem. Chociaż... Albo dobrze to ukrywała, albo jestem idiotą, bo tego nie zauważyłem.
-Mam być szczery?- zapytał Nathan
-Najlepiej by było.
-To obie kwestie. Dziewczyna ma tyle w sercu, że pewnie ona sama już się w tym pewnie pogubiła. Daj sobie spokój z Alex, loczek. Ma 15 lat tylko. Głupi wiek... wiesz o tym...
-Możesz do cholery te kazania sobie w buty schować?!- wybuchłem- sam jesteś takim cholernym dzieciakiem, który ma mniej rozumu niż 9-latek! Więc gówno wiesz co ona przeszła! Nie patrzała na to czy mam kasę, czy jestem sławny! Nawet nie wiesz jak mnie zjechała, gdy wpadliśmy na siebie! To był jej pierwszy dzień w Londynie... Byliśmy wtedy po bibie. Miałem kaca. Ona na mnie przypadkowo wpadła. Myślałem, że jak zamruczę na nią, że to piątek 13-ego albo coś w tym stylu to coś da. Ale ona za to mnie tak zjechała, że samemu mi w pięty poszło i dobrze wiesz, że to się często nie zdarza! Sam byś mógł zacząć traktować dziewczyny lepiej, a nie urządzać konkursy, która to lepsza będzie w łóżku i która będzie miała zgrabniejszy tyłek!- po raz pierwszy się tak na niego wydarłem. Seev miał oczy jak pięciozłotówki, a reszta się zbiegła. Chwilę po tym dostałem telefon...- Halo?
-Dzień dobry Jay...- usłyszałem głos ojca Alex i normalnie przełknąłem głośno ślinę.
-Dzień dobry, panie Grabarczyk. Coś się stało?- zapytałem...


______________________________________________

Na tym zakończę.
Ten rozdział dedykuję dla mojej przyjaciółki Pameli. Kochana! Dziękuję ci za pogaduchę i za motywację. Dziękuję, że wpadłaś do mnie w piątek! Za jabłko, za jedzenie ogórka i za pomoc w obieraniu ziemniaków xD ^^
Mam nadzieję, że się wam rozdział spodoba. <3

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

hahaha... rozdział zaj*bisty i niemoge sie doczekac nastepnego^^ a co do spotkania to niedlugo powtorka wiec sie szykuj :D i znowu kupie takie ogromne jabłka xdę P.L

Anku ;D pisze...

o.O
Ja chcę już kolejny rozdział!!!!
Cudo ;*