piątek, 30 listopada 2012

Rozdział 40

* z perspektywy przechodni
   Co tej dziewczynie strzeliło do głowy?! Obróciłem ją.
-Boże! - ona ma nóż w brzuchu. Wyjąłem go delikatnie. Niespełna minuta po tym pogotowie dotarło.
-Co z nią? To pan wezwał pomoc?
-Tak. Traci dużo krwi. Znalazłem jej dokumenty.
-Nie ma czasu!- szybko ją wzięli do karetki i pojechali.

*  perspektywy Max'a
Piłem sobie kawę. Ja i managerowie weszliśmy akurat do szpitala. Byliśmy w drodze do windy, gdy nagle karetka przyjechała z ranną. W ogóle bym nie zwróciłbym na to uwagi gdyby nie charakterystyczna sukienka.
-Szkoda dziewczyny. - powiedział Scooter.
-Chyba ją skądś  znam...- powiedziałem cicho
-Macie ją w danych?!- krzyknął lekarz
-Alexandra Dominika Gra... Gra...Grabarczyk- krzyknął ratownik czytający dziewczyny dokumenty. W tym momencie wyplułem kawę na Big Kev'a
-Dzięki Max. - zaraz pobiegłem schodami na II piętro.
-Nareesha! Seev, Tom, Nath! Ktokolwiek!
-Czego się drzesz?!- wypalił Nathan
-Alex! Ona...
-Co ona? Jest tu prawda? -zapytała niepewnie Nareesha
-Nie! Ona byłą cała we krwi! Przywieźli ją przed chwilą
-Ale tu są jej rzeczy!- powiedziała
-Głuchy nie jestem! Słyszałem wszystko! Alexandra Dominika Grabarczyk!
-Jezu gdzie ona jest?!- zapytała przerażona mulatka
-Nie wiem. Leć do informacji.
-Wujek mnie zabije.- pobiegła
A ty dokąd?- wyłonił się z sali loczka Seev
-Alex! Nie mam czasu!- pobiegła po schodach

*z perspektywy Nareeshy
Wyrwałam raz dwa po schodach. Myślałam, że nie wyrobię.
-Proszę pani! Czy tu leży Alexandra Grabarczyk?- zapytałam zdyszana
-Tak. Jest na bloku operacyjnym.
-Dziękuję.- szybko ruszyłam
-Ale halo proszę pani! Tam nie wolno!
-Jestem z rodziny! Muszę tam być!
-Nareesha!- powiedział Seev
-Lecę na blok operacyjny!
-Co się stało?! Uspokój się!- słąpał mnie
-Alex coś sobie zrobiła. Zapytaj Jay'a czy coś wie. Jakby nie chcieli cię wpuścić to powiedz, że jesteś z rodziny, ok?
-Dobrze.
-Dzięki skarbie. Ja lecę.
-Ok.- pobiegłam na blok. Udało mi się być przy tej operacji. Zaraz do mnie Siva dołączyć.- Jak idzie?
-Nic nie wiem. Widziałam jedynie jej sukienkę. Była cała we krwi. Seev mam złe przeczucia.- rozpłakałam się. Mulat nie czekał i mnie przytulił. Nagle wyszedł do nas lekarz.
-Państwo z rodziny?
-Tak.
-Pacjentka próbowała się zabić
. Wynika to z pociętych nadgarstków i rany w brzuchu. Straciła dużo krwi.
-Wyjdzie z tego?- zapytałSiva
-Nie wiadomo. Operacja będzie ciężka. Nawet jeśli się uda, to pierwsze dwie noce będą decydujące.
-O mój Boże...- powiedzieliśmy oboje

* z perspektywy Toma
  Każdy biega i biega. Jedynie ja i  Jay nic nie wiedzieliśmy. Siva po chwili przybiegł.
-Jay.
-Co jest?
-Gadałeś z Alex?
-Taaa. To koniec...
-DEBILU!
-Czego się drzesz?!
-Ona walczy o życie!
-Co ty bredzisz?!
-Próbowała się zabić idioto! Jest na bloku operacyjnym! Co ty jej powiedziałeś?!
-Że ma wyjść, że nie chce z nią rozmawiać i...
-I?!
-Ze dwa razy się na niąwydarłem
-Co?! Jak Nareesha się o tym dowie to Cię zje!
-Dlatego się nie dowie!
-Jay! Dobrze wiedziałeś w jakim Alex jest stanie psychicznym. Więc teraz rusz tyłek i idź do niej!- chyba w życiu już nie będę się darł na nikogo. Loczka zamurowało na maska. Posłusznie w szlafroku poszedł.
-Halo?! Panie Mcguiness?!
-Na bloku operacyjnym walczy o życie bardzo bliska mi osoba
-Ma pan pół godziny.- odezwała się pielęgniarka.
-Dziękuję.- Poszedłem z nim . Ubraliśmy szpitalne kubraczki i weszliśmy. Szyba umożliwiała nam widok na to co się dzieję. Dźwięk.. Wszystko było słychać.- Nareesha. Tak mi przykro. Nie wiedziałem, że się do tego posunie.- Sivy narzeczona obdarowała Jay'a potężnym uderzeniem w prawy profil.
-Ty cholero masz szczęście, że się nie zabiła i jesteś moim kumplem! Bo inaczej byś już nie żył!
-Nareesha spokojnie.- starał się ją uspokoić. Nagle z maszyn rozległ się przeraźliwy pisk. Wszyscy spojrzeliśmy w szybę.
-Nie!- krzyknąłem. Jay był w szoku. Każdy znieruchomiał i patrzał.
-Tracimy ją!- krzyknął lekarz.
-Nie mogę na to patrzeć.- Nareesha się do niego przytuliła. Spojrzałem na loczka. Płakał. Po raz pierwszy widziałem go w takim stanie. Wyszedł. Dzięki Bogu udało się lekarzom jej stan ustabilizować. Po 4 godzinach podszedł do nas lekarz.
-Co z nią?- zapytałem
-Udało nam się ją zszyć, ale pojawiły się pewne komplikacje podczas zabiegu. Czy ktoś z państwa jest w stanie sprowadzić tu rodziców albo prawnych opiekunów?
-Ma tylko ojca. Zadzwonię do niego.
-Dobrze. Dziewczyna ma szanse na przeżycie, ale jest w śpiączce farmakologicznej.
-Słucham?!- zapytała zszokowana mulatka.
-Spokojnie. Dzięki też śpiączce jej organizm szybciej się zregeneruje i być może wyjdzie z tego za 3 tygodnie.
-3 tygodnie?!
-Za pół godziny  pacjentka zostanie przewieziona na oddział intensywnej terapii.
-Dziękuję bardzo panie doktorze.- wyszliśmy stamtąd. Nareesha jednym słowem była załamana...

__________________________________
W końcu. Na pisanie weny nie miałam i to na górze to jakieś wypociny :/ Nie zabijcie mnie za to proszę. W ogóle chora jestem. Kolejne dwa dni szkoły z głowy. Szlag by to trafił, bo głowa mnie boli nawet jak kichnę albo kaszlnę. Jakieś cholerstwo się przyplątało do mnie. Rozdział był pisany przy serialu One Tree Hill <pl. Pogoda na miłość> mam nadzieję, że kojarzycie. Co prawda już nie leci w TV ani w Polsce ani W USA, ale jest niesamowity. Tak czy owak. Miłego weekendu! <3



3 komentarze:

Anonimowy pisze...

kiedy bedzie nowy?

Unknown pisze...

Jezusiu jej napewno nic nie jest ;))
Kocham <<3
Pisz szybko następny *.*

Anku ;D pisze...

Błagam o wybaczenie!!!!
Zawiodłam Cię ;(
Przepraszam, że nie komentowałam Twojego opowiadania przez te 2 tygodnie :((( Ale nauka... Miałam 2 egzaminy i książkę do przeczytania ;/
Wybacz!!!
A rozdział jak zwykle powalające ;**
Genialne ;)
Czekam na więcej ;*