sobota, 2 lutego 2013

Rozdział 52

 * z perspektywy Alex
       Siedziałam na zimnych schodach i ze schowaną twarzą w dłoniach płakałam. Wszystko się wali na łeb. Zły dzień i tyle chyba. Nagle poczułam jak ktoś okrywa mnie swoją bluzą. Wystraszyłam się trochę, ale nie dałam tego po sobie zauważyć. Spojrzałam na niego. To był Zayn.
-To co? Powiesz mi co jest powodem tych łez?- zapytał łagodnie. Spojrzałam przed siebie.
-Jeszcze pół godziny temu byłeś dla mnie chamem, a teraz chcesz wiedzieć czemu płaczę? Coś tu nie gra...- odpowiedziałam niemalże automatycznie
-Dasz mi szansę na nie bycie chamem?- zapytał ponownie
-Możliwe.- westchnęłam i zaczęłam bawić się telefonem.
-To co? Powiesz?
-Jak chcesz... Nie wiem dlaczego się rozpłakałam. Po prostu mam zły dzień, a ty jeszcze dałeś do pieca... Potem Ciebie przeprosiłam, a ty nic... taki mix mam w głowie, że o byle co płaczę.- zamurowało go lekko.
-To wszystko?
-Zależy co chcesz jeszcze wiedzieć. - odpowiedziałam
-Będę pewnie niedyskretny, ale...
-Ty nigdy nie jesteś dyskretny więc...- zaśmiałam się
-No też fakt. Czy ty i Jay to było coś na serio? No wiesz... ten z The Wanted...
-Nie wysilaj się tak...  Tak... tak bynajmniej myślałam... Wszystko pokićkałam masakrycznie i z nim przez własną głupotę zerwałam... byłam przez 3 tygodnie w szpitalu... teraz nie mam z nimi kontaktu. Nawet nie wiem jak im powiedzieć, że jestem z wami tutaj.
-Przyjaźnisz się z nimi?
-Tak. To znaczy jestem też ich wielką fanką i w ogóle. Nareesha to narzeczona Sivy. Ona jest moją kuzynką. - powiedziałam cicho.
-Ooo. To całkiem mocno powiązana z nimi jesteś...
-Tak. Właściwie to czemu o to pytasz?- spojrzałam na niego z wymalowaną na twarzy ciekawością.
-Bo...jestem ciekawy... Dosyć dużo o Tobie słyszałem... A teraz z nami jesteś...
-Czekaj moment!- spojrzałam na niego.- Czyli cały ten support to jedna wielka ustawka tylko po to by wkurzyć mój ulubiony zespół?!- podniosłam głos.- To wszystko tylko dlatego, żeby The Wanted stali się zazdrośni?!- wstałam gwałtownie i oddalam mu bluzę.
-Alex uspokój się zaraz Ci wyjaśnię... - próbował mnie jakoś złagodzić, ale mu się nie udało
-Co wyjaśnisz?! Że to jedna wielka ustawka?! Daruj sobie takie coś na wywiady!- poszłam do środka. Co za palant! Zaraz za mną wszedł.
-Alex to nie tak!- poniósł głos.
-A jak do cholery?!- obróciłam się do niego- Jak?!
-To nie jest żadna ustawka! Alex... Wybraliśmy Ciebie, bo masz głos. Masz to coś w głosie. Dopóki Gabrielle nam ciebie nie przedstawił, nie mieliśmy pojęcia, że to właśnie Ty. A nawet lepiej, że to ktoś kto nas nie lubi.- spojrzałam na niego zszokowana.
-O. Ja.. .wiesz... idę... Pa.- poszłam szybko na salę. Byłam tam w mgnieniu oka. Stałam na środku sceny jak słup i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Była cisza. Słychać było tylko mój ciężki oddech. Odgarnęłam włosy z czoła i dalej nie wiedziałam co robić. Usłyszałam za sobą kroki. Zamknęłam oczy z nadzieją, że to nie jest Zayn... Jednak pomyliłam się. To był on. - Nadzieja umiera ostatnia...- szepnęłam do siebie.
-Co mówisz?- zapytał
-Nic.- westchnęłam. - Absolutnie nic.
-To dlaczego stoisz dokładnie na środku sceny?- zapytał zaskoczony
-Nie wiem. - wzruszyłam bezradnie ramionami po czym udałam się do garderoby. Tam nikogo nie było. Usiadłam sobie wygodnie w fotelu i czekałam z niecierpliwością, aż wybije 14:15. Co oznaczało koniec próby. Dzień minął mi następująco. W swoim pokoju hotelowym leżałam do góry dupą sama, oglądałam jakieś romansidła, najadłam się popcornu co spowodowało wymioty, okropny ból brzucha i noc w łazience.
     Następnego dnia miałam dobry humor jak nigdy. Co prawda byłam wyczerpana i wyglądałam jak siedem nieszczęść po tak ekscytującej nocy z ubikacją, ale miałam dobry humor. Był 26 sierpnia. Godzina 10:00. DZISIAJ WYSTĘP! Byłam tym strasznie podekscytowana, ale też mocno się bałam, że im się nie spodobam. Po odbyciu porannej toalety wyglądałam już tylko jak sześć nieszczęść. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę!- krzyknęłam, bo malowałam oko.
-Cześć!- usłyszałam głos Liama i Louisa. Momentalnie się wynurzyłam z łazienki.
-Hej.- przytuliliśmy się.
-Jak się czujesz?- zapytał Liam
-Bywało lepiej.- zaśmiałam się- Ale bez tragedii.
-Zaraz schodzimy na śniadanie. Chcesz się dołączyć?- zaproponował Louis.
-Wiecie co? Dzisiaj podziękuję. Brzuch mnie boli i nie mam apetytu. A po za tym nic nie dam rady zjeść, bo dostaję świra ze stresu już.- zaczęłam panikować.
-Spokojnie. Będzie dobrze. Jakby co jesteśmy w hotelowej restauracji, dobrze?
-Spoko.- gdy wyszli, zamknęłam za nimi drzwi i usiadłam na łóżku. Zaczęłam ćwiczyć wszystkie piosenki. Acapella, bo gitara była na sali koncertowej. Od We Found Love, po Billionaire, Superbass, Angel's Wings, Just The Way You Are, Castle Of Glass i Waiting For The End. Wszystko szło nawet nawet, ale nie byłam z siebie do końca zadowolona. Nie wiem czemu. Po godzinie wszedł do mojego pokoju Zayn. -A zapukać to nie łaska?- zapytałam lekko poirytowana
-Ok sorry. Ale ratuj mnie! Proszę!- spojrzałam na niego krzywo
-A to niby dlaczego? Co zrobiłeś? Znowu...- zapytałam wzdychając
-No bo... wykręciłem mały numer Harremu i mnie gania po cały hotelu teraz.
-To niech Cię gania. Bynajmniej się pośmieję. - zadrwiłam z niego. - A teraz jak możesz wyjdź. - pokazałam dłonią na drzwi. Chłopak bez słowa wyszedł. Zamknęłam za nim drzwi.
      -Boże co za idiota....- westchnęłam i usiadłam na łóżku. Rozejrzałam się po beżowym pomieszczeniu z myślą, że coś wymyślę. Jakieś powitanie albo coś.
       Zaczęłam myśleć nie wiadomo dlaczego o Zaynie. Przecież mi dopieka non stop. Pokręciłam głową. Ale jest słodki, ma piękne brązowe oczy... STOP! WRACAMY DO RZECZYWISTOŚCI. To palant, niewychowany cham, który w dodatku ma dziewczynę - Perrie.
    - Alex do cholery wywal go z głowy!- pomyślałam. Udało się mnie wyrwać z myśli, bo rozbrzmiał się dzwonek Chasing The Sun.  Chwyciłam go i spojrzałam na ekran. Tata.
-Halo? Cześć tato! Wszystko w porządku. Tak wiem dzisiaj mój pierwszy koncert. Stresuję się jak nie wiem. Tak wiem. A wiesz może co u Anne? Ooo to fajnie. A kiedy? Serio?! No okej będę udawać  zaskoczoną. No dobrze. Ja Ciebie też. Papa.- rozłączyłam się. Uśmiechnęłam się do siebie. Anne przyleci na jeden z moich koncertów! Chciałam piszczeć ze szczęścia, ale jednak cieszyłam się po cichu. Ktoś znowu zapukał. - Ooo w końcu się nauczył. -zaśmiałam się. Otworzyłam machoniowe drzwi, a tam Niall ze słodkim kwiatkiem. Taki nieśmiały był.  - Niall... - zaczęłam uśmiechnięta.
-Cz... cześć. - zaczął lekko zdenerwowany. Wpuściłam go do środka.
-Co się stało? Czemu jesteś zdenerwowany?- zapytałam łagodnie i spojrzałam na niego.
-No bo... słuchaj... Ja... ten... no... Chciałem Ci życzyć powodzenia na twoim koncercie.
-Dziękuję. Z pewnością się przyda. -uśmiechnęłam się.
-A i ten kwiat jest dla Ciebie.- uśmiechnął się lekko zakłopotany
-Jest śliczny dziękuję. - powąchałam go. Pachniał cudownie. Patrzałam się przez chwilę na niego.
-To ja Ci już nie przeszkadzam.- dodał i szybko wyszedł. Zaszokował mnie tym zachowaniem, bo zawsze był wyluzowany, żartowałze wszystkiego i było fajnie. A teraz... Nie wiem co o tym myśleć, ale to było słodkie. 
      Doszła godzina 16:00 i zostały mi dwie i półgodziny do występu. Stylistki zespołu 1D się mną zajęły. Miałam czarne rurki, błyszczącą bokserkę i masę bransoletek na prawej ręce. Włosy były wyprostowane. Oczy podkreślone eyelinerem i tuszem do rzęs. To wszystko zajęło około godziny. Poszłam do operatorów by podłączyli mi nadajnik. Gdy się z tym uporali, wróciłam do garderoby. Nagle ktoś zapukał.
-Proszę!- powiedziałam i drzwi się otworzyły...


_____________________________________

Witam. Z góry przepraszam za to powyżej. Chciałam żeby był w miarę dobry, ale coś chyba mi nie wyszło... znowu ;/
Dzisiaj dzień taki jakiś zamulony -.-
Dajcie znać co sądzicie :)



Brak komentarzy: