niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 60

    * 3 tygodnie później
       Wszystko się fajnie ułożyło jak na razie. Żyję z dala od tego całego szumu i dobrze mi z tym. 1D dali mi spokój, a The Wanted są nadal w trasie, a Nareesha razem z nimi.
        Przez te ostatnie tygodnie podarowałam sobie szkołę. Z resztą i tak bym do niej nie chodziła, bo do końca roku mam nauczanie domowe.
          Pokłóciłam się z ojcem o to niesamowicie, ale teraz by za dużo szumu w szkole było. I miał rację co mu wczoraj przyznałam  po tygodniu nie odzywania się. Tydzień bez kłótni, tygodniem straconym, tak mówią... To ile ja tych tygodni zmarnowałam?
       Ostatnio miały miejsce u mnie wymioty. Było to bardzo dziwne, ponieważ praktycznie nigdy nie wymiotowałam ani nic z tych rzeczy, ale było to na szczęście spowodowane przeterminowanym jogurtem, który zjadłam i nawet nie zauważyłam. To się nazywa być ślepym...
      Jestem teraz sobie w domku u Anne. Mamy dzisiaj 24 lutego 2013 roku.  Czyli prawie dwa tygodnie po moich urodzinach i tydzień po Anne. Jest godzina 18:20 i tak się złożyło, że dzisiaj u niej nocuję.
   Od momentu powrotu zaniedbałam trochę bieganie przez co poszło mi w cycki. Przytyłam 2 kilogramy.  Czyli ważę 62 kilogramy już.
  -Alex!
  - Co?- zapytałam drąc się z drugiego pokoju
  - Chodź tu!- krzyknęła
  - Po co?- zapytałam
  - Po prostu chodź.- westchnęła. Podeszłam do niej. - Chciałam ci to pokazać już w wakacje, ale wyjechałaś, więc pokazuję teraz. Tada! - powiedziała i pokazała mi fototapetę, a na niej my obie. Szczęka mi opadła do samej podłogi. Tylko moje usta wygięły się w najlepszy uśmiech jaki mogłam jej pokazać.
  - O mój Boże! Jak?! Kiedy!?- zapytałam zaskoczona na maksa.
  - Zanim wyjechałaś. - uśmiechnęła się dziewczyna. Zaraz się przytuliłyśmy.
  - Muszę coś takiego zrobić też. Tata mnie zabije, ale niech będzie. - zaśmiałyśmy się obie.
       Nagle zrobiło mi się słabo, niedobrze i opadłam szybko z sił, przez co spadłam na podłogę. Anne szybko mnie podniosła. To było coś w stylu omdlenia, ale po prostu opadłam na ziemię, ale nie straciłam przytomności. Zakręciło mi się w głowie i upadłam i to było wszystko.
  - Alex! Co ci?- zapytała wystraszona do granic możliwości dziewczyna.
  - J... Ja nie wiem...- odpowiedziałam zszokowana tym zajściem co właśnie miało miejsce . Zrobiłam na nią duże oczy a ona na mnie. - O mój Boże...- poczułam jak podchodzą mi wymioty do gardła.  
     Szybko wstałam, pobiegłam do łazienki po czym do ubikacji zwymiotowałam. Nie robiłam tego od ponad 6 lat z wyjątkiem dwóch dni do tyłu. Więc to była najbardziej okropna rzecz jaka mogła mi się przytrafić.
         Gdy wszystko już poszło, urwałam kawałek papieru toaletowego i otarłam usta by pozbyć się tego okropnego smaku. Jednak to nie wystarczyło. Obmyłam twarz wodą i wypłukałam jamę ustną.
         Kiedy się doprowadziłam do ładu wróciłam do Anne. siedziała wystraszona, ale gdy mnie zobaczyła od razu wstała.
  - I co?- zapytała. Jej dłonie dosłownie się trzęsły.
  - Zwymiotowałam. Co innego mogłam zrobić?- zapytałam ponuro. Dziewczyna nie odpowiedziała. Po chwili usiadłyśmy na materacu. Wyjęłam z ciekawości mój kalendarzyk, gdzie zaznaczałam kiedy mam cykle miesięczne. Zaniepokoiły mnie ostatnie wpisy. Ostatnią miesiączkę miałam na początku zeszłego miesiąca, a teraz mi się okres spóźniał z moich wyliczeń wynika, że blisko 3 tygodnie. Zaczęłam nerwowo wertować kartki mini kalendarza.
  - Alex.. .Czemu jesteś taka zdenerwowana? Co ci?- zapytała dziewczyna. Spojrzałam na nią z przerażeniem w oczach.
  - Okres mi się 3 tygodnie spóźnia. - zaczęły mi się ręce trząść tak potwornie, że kalendarzyk spadł na ziemię.
  - Spokojnie... Nie panikuj. Może... może to przez to, że za szybko schudłaś? Albo... albo za dużo stresu przez ostatnie pół roku było...- zaczęła wymyślać na poczekaniu różnego rodzaju wytłumaczenia, przez które niby miał mi się cykl spóźniać.
       Zaczęła chodzić od jednego krańca pokoju do drugiego. Ja zaraz za nią.
  - Idziemy do apteki. - powiedziała krótko, po czym zaczęła mnie ciągnąć za rękę w stronę tylnych drzwi od jej domu.
  - Po co?! Anne uspokój się!- podniosłam głos stawiając jej opór. Na szczęście dziewczyna się opamiętała. Spojrzała na mnie. - Nie... Nie! Nie idę! Nie ma mowy, nie zrobię tego!- wróciłam do pokoju i usiadłam przy grzejniku.
  - Alex... - podeszła do mnie i kucnęła naprzeciwko mnie.  - Jeśli tego nie zrobisz nie będziesz miała pewności, że to nie to. Jeśli dobrze trafimy to będzie tam moja znajoma i nikomu nic nie powie, że to kupiłyśmy, dobrze?
  - A co jeśli?
  - Co jeśli? Co jeśli? Alex! Jeżeli tak... faktycznie jest to musimy mieć sto procent pewności. - spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
      Po długim namyśle zgodziłam się. Prawie niespostrzeżenie wyszłyśmy. Prawie, ponieważ natchnęłyśmy się na tatę dziewczyny.
  - A panie dokąd się wybierają o takiej porze?- zapytał z uśmiechem. Spojrzałyśmy z Anne na siebie.
  - No dobra tato, przyłapałeś nas.- zaczęła smutno Anne. Spojrzałam na nią zaszokowana tym wszystkim.  Po chwili kontynuowała. - Idziemy do sklepu po zapas skittlesów, bo cholernie mamy na nie ochotę.- uśmiechnęła się. Mężczyzna na nas spojrzał jeszcze raz, ale po tym się uśmiechnął.
  - No dobrze. Tylko uważajcie na siebie, jasne?- zapytał
  - Tak tato.- opowiedziała Anne, ale spojrzał na mnie co znaczyło, że chciał również ode mnie odpowiedzi.
  - Tak, tak, panie Benett -  uśmiechnęłam się. Pozwolił nam się ubrać i poszłyśmy do "sklepu". miałyśmy to szczęście, że była ta jej cała znajoma.
  - Cześć Denise.- powiedziała Anne.
  - Cześć, Anne. Co jest?- zapytała mulatka
  - No bo mamy taką niezręczną sytuację... Bo...
  - Chciałabym kupić test ciążowy. - pojechałam z grubej rury. Je obie zamurowało.
  - No właśnie.- odezwała się po chwili przyjaciółka. - Musimy coś sprawdzić, a tata i nikt w ogóle nie może się o tym dowiedzieć, więc prosiłabym Cię o dyskrecje, dobrze?- zapytała delikatnie. Dziewczyna zmierzyła nas wzrokiem, po czym jej wzrok utknął na mnie. Spuściłam wzrok ze wstydu.
  - Spokojnie koleżanko nie musisz się wstydzić. Chcesz zrobić test, dla pewności, tak?- zapytała pogodnie
  - Dokładnie tak.- dodałam zakłopotana. Kobieta wyszła zza lady i podała mi zaraz pudełko z testem w środku. chciałam zapłacić, ale kobieta mnie zatrzymała.
  - Nie to nie jest potrzebne. Już i tak widać, że nieźle wystraszona jesteś. I nie martwcie się. Nikomu słowa nie powiem. Wiecie jak tego użyć, prawda?- zapytała
  - Tak. Chyba...- powiedziałyśmy.
  - Przeczytamy na ulotce jakby co. - uśmiechnęłam się nerwowo
  - To prosta instrukcja. Musisz nasikać na ten patyczek i poczekać 15 minut na wynik. Jedna kreska znaczy, że nie jesteś w ciąży, a dwie to znaczy że jesteś.- zaśmiała się. Mnie to jakoś nie uspokoiło. Ręce zaczęły mi się trząść.  - Spokojnie... nic ci nie będzie. - powiedziała łagodnie i poklepała mnie po lewym ramieniu.
  - Właśnie tego się obawiam - dodałam. Pożegnałyśmy się z kobietą i poszłyśmy jeszcze do sklepu by kupić te zakichane skittlesy, na które wcale nie miałam ochoty.
     Gdy już kupiłyśmy około dziesięć paczek kolorowych cukierków, wróciłyśmy niby takie happy do domu, ale zaraz pomaszerowałyśmy do łazienki. Dla pewności, ze nikt nie wejdzie, Anne przekręciła drzwi.
  - No dobra to zrób ten test. - powiedziała szeptem znerwicowana.
  - Dobra, ale się odwróć. - zaśmiałam się. Dziewczyna to posłusznie zrobiła, a ja jak to powiedziała farmaceutka, nasikałam na patyk, który miał stwierdzić, czy mały Mcguiness jest w drodze, czy nie.
  - I co? -zapytała dziewczyna.
  - Spokojnie. Trzeba poczekać 15 minut. - wywróciłyśmy obie teatralnie oczami. Podeszłam do niej i wzięłam paczkę cukierków. Napoczęłam ją i zaczęłam jeść. - I weź tu schudnij. - westchnęłam po czym obie zaczęłyśmy się śmiać.
     Od momentu wykonania tego testu nastawiłyśmy alarm by nam przypomniał, że mamy sprawdzić wynik.
   Czas niemiłosiernie długo upływał. Co chwilę pytałam się czy już. A ta mi na to, że minęły 2 minuty tylko. Tak zeszło nam to piętnaście minut. Nagle niespodziewanie zadzwonił alarm, który kazał nam sprawdzić ile kresek tam było.
     Wstałam z posadzki i ruszyłam ku pralce, na której leżał test. Chwyciłam go ręki i spojrzałam niepewnie.
  - I co?- zapytała zniecierpliwiona dziewczyna...


______________________________________________

Witam, witam :P
Za rozdział proszę nie bijcie :c ale może komuś się spodoba :)
Dzisiaj dzień taki dziwny....
Byłam nad morzem. Myślałam że jak pojadę z rodzicami to coś mi przyjdzie do głowy... jakiś pomysł do bloga a tu nic. ;/ Co za życie.
Tak czy inaczej nowy rozdział może pojawić się jutro, ale pojutrze ; )

1 komentarz:

Sylwia pisze...

Alex w ciąży !?
O_o
Będzie dzidziuś ?!
awww....
ale w tak młodym wieku O_o
Czekam na nn