wtorek, 9 października 2012

Rozdział 11

Ruszyliśmy przed siebie. Latarnie nie długo po wyjściu zaczęły oświetlać nam drogę.
-Masz jakieś plany na wakacje?- nagle zapytał
-Niekoniecznie. A ty? I zespół?
-Jedziemy na miesiąc w trasę znowu. Europa.
-A kiedy macie koncert tu?
-Za 2 tygodnie jak Tom się wykuruje. Jak nie to dopiero we wrześniu. -westchnął. Szliśmy dalej w milczeniu, ale to była akurat ta przyjemna cisza. Dochodziła powoli 20:00. Spacerowaliśmy sobie po parku. Niebo robiło się pomarańczowe. Uśmiechnęłam się pod nosem.
     -Jaki jest powód twojego uśmiechu?
-Tak po prostu...Cieszę się, że tu przyjechałam, że z tatą się tutaj przeprowadziliśmy.
-To ma związek ze mną?
-Też. Praktycznie już od pierwszego dnia, jak ci wysypałam skittlesy...  - wtedy się zaśmiałam.
-To pamiętam.
-Taaa, a potem ty we mnie drzwiami wyrąbałeś.- przypomniało mi się jak kupił mi całą siatkę skittlesów. Zaczęliśmy się oboje śmiać. Powspominaliśmy sobie trochę. No może nie trochę tylko dużo. - Na mnie czas. Tata mnie uziemi jak wrócę po dziesiątej.
-Odprowadzę cię. Nie masz nic przeciwko?
-Wręcz przeciwnie. -Moją buzię ozdobił znowu promienny uśmiech i zawróciliśmy. na ulicach bylo pusto. - to jutro o ktorej mnie odwiedzisz?- zapytałam
- W poludnie badz juz gotowa.- stwierdzil z usmiechem chłopak.-chlopacy z pewnoscia cie polubią.- uśmiechnęłam się na to.
-Ciekawie się zaczęło co?
-No. Takie tornado.
-Czemu tornado?- zapytałam
-Tak znienacka się pojawiłaś i bum!
-No też fakt.- Zaśmialiśmy się. Gdy doszliśmy pod mój dom Jennifer była w oknie.- Tsaa. CZeka mnie rozmowa z tą łajzą.
-Alex...Może faktycznie powinnaś dać szanse tej dziewczynie.
-Nie dam jej. To na pierwszy rzut oka widać, że ta małpa leci na kasę mojego ojca. A ty i ojciec jej jeszcze bronicie.- powiedziałam zdenerwowana, zirytowana tym wszystkim. Chłopak wtedy położył dłonie na mojej szyi i nasze twarze zbliżyły się. Czoła się stykały, a ten popatrzał mi w oczy.
-Nikogo nie bronię, ok? Ale nie możesz być do niej aż tak uprzedzona.
-Nie jestem. Po prostu wiem swoje.
-No dobrze, ale i tak powinnaś dać jej szansę.
-A ty znowu swoje...-odsunęłam się od niego.
-Alex...
-Co?! Nie widzisz tego?! Ona go omotała!
-Ciii- przytulił mnie. Zadziałało to na mnie automatycznie.Wyciszyłam się. Chłopak podczas tej czynności pocałował mnie w głowę.
-Cholera! Czemu on na mnie tak działa?-pomyślałam. Skubany ma na mnie sposób. Odsunął mnie delikatnie od siebie i wpił swoje usta w moje. Gdy się po 2 sekundach się rozłączyliśmy on powiedział.- Pomyśl o tym.
-No niech ci będzie- westchnęłam. Ten pocałował mnie w policzek.
-Do jutra.
-Cześć.- weszłam do środka. Zdjęłam trampka i Jennifer do mnie podeszła.
-Alex...-zaczęła
-Co?
-Możemy pogadać?
-A mamy o czym?
-No w sumie to tak. Chodź do salonu.
-Po co?
-Po to, żeby cała nasza trójka mogła porozmawiać.
-No dobrze...-Wzięłam kule do ręki i poszłam za brunetką. Usiadłam na kanapie, a przede mną stał tata i Jennifer.- No to słucham...


________________________________
to na tym zakończę ten rozdział ;) dzisiaj w szkole spoko było xD dostałam szóstkę z techniki. Normalnie święto ;3 Dzisiaj ten rozdział był pisany przy piosence Lose my mind :) Miłego czytania! <3

1 komentarz:

Anku ;D pisze...

Och ten Jay... ;)
Bardzo fajnie się zachował ;D Nie spodziewałam się tego ;P
Świetny rozdział ;*