Dzisiaj sobota. Zbudziłam się o 8:20. Byłam ostro zamulona. Doczołgałam się do laptopa i go uruchomiłam. Chwyciłam kule i podeszłam do szafy. -Cholera w co ja mam się dzisiaj ubrać?!- pomyślałam i przekopałam wszystkie półki by skompletować strój. Spojrzałam za okno. Pada. -No zajebiście.- powiedziałam to tym razem na głos. W końcu wybrałam to <patrz tu>. Wzięłam te rzeczy na ramię i bieliznę i poszłam do łazienki. O dziwo była wolna. Przekręciłam kluczyk i odbyłam poranną toaletę. Siedziałam godzinę w łazience. Włosy pozostawiłam falujące, a rzęsy przejechałam maskarą i były mega długie. Wszystko wyglądało super. No z wyjątkiem gipsu. Westchnęłam głośno, wzięłam kule i wyszłam z łazienki. Gdy weszłam do pokoju zastałam w nim nikogo innego tylko Jennifer!
-A ty tu czego?!- zapytałam zaskoczona i zdenerwowana
-Szukałam czegoś.
-Godności? Rozumu?! Sorry chyba przepadło. -zaśmiałam się ironicznie.
-Alex! Daruj sobie może, bo...
-Co mi zrobisz?! No co?! Mam to w nosie! Chyba, że ty chcesz źle skończyć.- podeszłam do niej- Wiem o wszystkim. O tym kim naprawdę jesteś.
-No to dawaj! Powiedz to!
-Jesteś uliczną dziwką lecącą na bogatych mężczyzn. Masz już w tym długoletnie doświadczenie, co? Widziałam cię już dużo razy, jak kręciłaś się na osiedlu i próbowałaś wyrwać jakiegoś faceta z grubym portfelem. Obiecuję ci na wszystko co mam! Nie zagrzejesz tu miejsca. Obiecuję ci to. - powiedziałam praktycznie szeptem. Ją zamurowało totalnie, zupełnie jakby zapomniała języka w gębie. - A teraz wynocha z mojego pokoju. I nie chcę cię tu więcej widzieć jasne?!- ona wyszła bez słowa. Od razu zaczęłam sprawdzać czy wszystko jest. Na szczęście było. Chwyciłam za telefon i schowałam go do kieszeni. Usiadłam przed laptopem. Włączyłam neta. Strona główna. Mało co się nie udławiłam swoją śliną! Co przeczytałam?! Piękny nagłówek posta:
"Jay z The Wanted ma nową dziewczynę?!"
Zamurowało mnie totalnie. Było pełno zdjęć z wczorajszego spaceru i to wszystko. Wyłączyłam laptopa, wyszłam z pokoju i go zakluczyłam... no w razie czego... Zeszłam na dół. Zobaczyłam sielankę.
-Cześć skarbie. - powiedział tata
-Cześć.
-Wybierasz się gdzieś?
- Jay w południe przychodzi po mnie. Co na śniadanie?
- Naleśniki z syropem klonowym. - uśmiechnęłam się. Tata podszedł i pocałował mnie w głowę. Wyjął jeszcze ciepłe naleśniki. To były moje i taty ulubione naleśniki i mieliśmy już taką tradycję, że w sobotę zawsze są na śniadanie.
-Dzięki tato. - wyszczerzyłam do niego ząbki. Tata talerz przeniósł na stół. Wygodnie sobie usiadłam i zaczęłam jeść. Zażerałam się tym nie powiem, ale pomyć już musiałam sama. Tata i te drugie coś wyszli. Ja sobie spokojnie podeszłam do zmywarki i wsadziłam tam naczynia. Sięgnęłam do półki po cukierki. Wzięłam je i usiadłam wygodnie na kanapie.Włączyłam telewizor. MTV ogólnie oglądam. Leciało Glad you came. Od razu na twarzy był happy face. Zaczęłam sobie nucić pod nosem. Nie wiem jak ale dochodziła już 12:00! Zaraz Jay powinien być. Szybko ściszyłam TV i poszłam jeszcze do łazienki. Jak na złość dzwonek do drzwi. Ale otworzyć nie mogłam, bo byłam w trakcie pewnej czynności. Zadzwonił mój telefon. Miałam go na szczęście przy sobie. Jay. Wiedziałam. Szybko przycisnęłam zieloną słuchawkę. -Zaraz ci otworzę poczekaj minutkę, bo... jestem w łazience.- zaśmiałam się ironicznie i zrobiłam tzw. facepalma..
-Spoko. - rozłączyłam się i szybko podskoczyłam do drzwi. Jeszcze się poślizgnęłam na kafelkach i walnęłam na tyłek.
-Ałłaaaa. -jęknęłam głośno. Doczołgałam się i otworzyłam drwi.
-wszystko ok? Usłyszałem lekki huk.... i jęk.
-Tak. tak. To tylko ja się poślizgnęłam na kafelkach... no i ... no wiesz... a tak w ogóle to cześć.
-Cześć- pocałował mnie w policzek, a potem w usta skubany. Wszedł do środka i podał mi kule.
-Dzięki.
-Czuję, że jadłaś naleśniki.
-Tata zrobił.
-I nie tylko!- sztachnął się powietrzem jeszcze raz.- Jadłaś skittlesy!- on zrobił powagę. ja zrobiłam wielkie wystraszone oczy.
-O nie! I jak ja mam z tym żyć!- powiedziałam. On mnie wziął na ręce. Zaśmiałam się, loczek tak samo. Postawił mnie na kanapie. - Co chcesz zrobić?- ledwo utrzymałam równowagę na sofie. Ten mnie przytrzymał za biodra.
-Nagroda!
-Jaka? Za co?
-A tak sobie!- zaśmiał się i wziął mnie szybko na ręce. Ja aż pisnęłam. - A teraz ubierz buta. - postawił mnie na nogi, żebym mogła ubrać granatowego trampka. Gdy to zrobiłam, loczek podał mi kule. - To co możemy iść?
-Możemy. -uśmiechnęłam się. wzięłam klucze ze stoliczka zakluczyłam drzwi od zewnątrz i ruszyliśmy w stronę twierdzy The Wanted. Nie powiem, byłam zestresowana. Chciałam piszczeć ze szczęścia i wszystko w jednym. - A co jeśli mnie nie polubią?- spanikowałam.
-Polubią. Nie martw się. - droga do ich domu byłą nawet krótka. Mieszkali jakieś 5 minut drogi ode mnie. Weszliśmy za wielkie bramy i nadszedł czas wielkiego poznania...
_______________________________
Tutaj zakończę ten rozdział. Ogólnie tak na ten rozdział jak patrzę to lekki mix wyszedł. Ale myślę że aż takiej tragedii nie będzie. A i jeszcze jedno
Happy #WantedWednesday !!! <3
1 komentarz:
JA CHCĘ KOLEJNY ROZDZIAŁ!!!
Nie wytrzymam!
Świetne ;**
Prześlij komentarz