sobota, 20 października 2012

Rozdział 20

Faceta zamurowało totalnie, gdy przyjrzał się mulatce. Pojawił się tylko delikatny uśmiech na jego twarzy. Wszyscy łącznie ze mną patrzyli się co się stanie. Po chwili jednak się przytulili przyjaźnie.
-Ale ty wyrosłaś.
-Długo się nie widzieliśmy.
-To fakt.
-Słuchaj... Możemy odstawić te kłótnie z moim ojcem na bok? Alex jest naprawdę kochana i potrzebuje nas wszystkich... Właśnie. Gdzie jest ciocia Monika?- zapytała zdziwiona. Tata zawiesił głos.
-Mama... ona nie żyje, Nareesha...- powiedziałam cicho. Ją zamurowało.- od dwóch lat... - dokończyłam. Nikt z nich nie wiedział oprócz Jay'a
-Ja...naprawdę... nie wiedziałam... tak mi przykro...- powiedziała ze skruchą.
-Nic się nie stało...-uśmiechnęłam się.
-Wiesz jak nas wystraszyłaś?- zapytał Nathan
-No wiem, sama siebie też przestraszyłam.  Przepraszam.
-Najważniejsze, że wszystko jest w porządku już. Prawda?- zapytał Max
-Prawda. -wszyscy potaknęli
-Naprawdę chciało wam się czekać do 2:40?- zapytałam zszokowana godziną
-A jak mieliśmy spać?- zapytał Seev
-I tak nikt by nie zasnął. - dodał Jay
-Za wyjątkiem Toma, bo on chory jest. - dokończyła Kelsey
-A właśnie co ty tu robisz?!- zapytałam- powinieneś leżeć w łóżku!
-Wiem...- powiedział brunet. Zaczęliśmy gadać jak najęci. Brakowało mi tego przez te dwa dni. Tematy brały się znikąd. Nareesha i tata poszli pogadać na stronie. Nie wiem o czym, ale pewnie o wydarzeniach...  o tym co się stało. Mi towarzyszyli wszyscy.  Tom i Kelsey musieli się szybciej zwinąć, bo Tom nie chciał nabawić się powikłań po chorobie. Reszta była ze mną. Rozśmieszali mnie. A co lepsze podpisali mi się głupki na gipsie i narysowali podobizny. Swoje oczywiście. Biedny loczek zaczął ziewać i wszyscy za nim zaczęli na czele ze mną. Zaraził nas tym.
-Weź nie ziewaj, bo wszyscy zaczynają.- zaśmiałam się delikatnie.
-Sorry.- dodał. Ale i tak ziewnął i znowu wszyscy zaczęli ziewać.
-Wiecie co? Idźcie do domu się położyć spać, bo będziecie mieli zgon jak nigdy.
-Nigdy w życiu!- zaprotestował loczek. Tak na niego spojrzałam podejrzliwie.
-No dobrze, ale w południe wpadniemy znowu. -dodał Max.
-Ja zostaję.
-Jay musisz iść spać ok? przy mnie będzie tata. jak coś się będzie działo, w co szczerze już wątpię, to zadzwoni.
-Dlatego nie idę.
-No dobra...- uśmiechnęłam się. Z resztą się przytuliliśmy i poszli do domu. Ze mną został Jay i tata.
-To ja pójdę po gazetę, a wy tu sobie pogadajcie...- wycofał się i poszedł do bufetu. Zostaliśmy sami. Chłopak usiadł koło mnie, ujął moją dłoń i pocałował delikatnie.
-Tyle tu nas było, że nie spytałem jak się czujesz?
-Boli jeszcze, ale rana po operacji. Jest już dobrze.-uśmiechnęłam się. - Masz wory pod oczami wiesz?
-Nie spałem od dwóch dni.
-Czemu?
-Nie mogłem spać z myślą, że moja dziewczyna może tego...- zawiesił się. Ja się delikatnie podniosłam i pocałowałam w policzek.
-Jest już dobrze Jay.  Jestem tu z tobą, jasne?- pogłaskałam jego policzki.- Już jest po wszystkim...- on musnął moje usta. Od razu na naszych twarzach pojawiły się uśmiechy. Zmieścił się koło mnie i się położył. Zaczęłam przeczesywać jego loczki. Po chwili zasnął. Uśmiechnęłam się na ten widok. Cały czas chodziły po głowie jego słowa. Może to faktycznie miłość... Nie... To nie możliwe...

____________________________________
Rozdział 20 już zawitał. :D Tak sobie przeglądałam poprzednie rozdziały i ile ja tego już napisałam? Jezuuu. Nawet nie wiedziałam, że w mojej głowie aż tyle tego jest :) No nic... W Gdańsku nawet ładna pogoda jest. A jak u was? :)  A to teledysk I found you <3 Normalnie cudo ;3

Brak komentarzy: