niedziela, 7 października 2012

Rozdział 8

Wzięliśmy się od razu za obiad.
-To co najpierw?
-Mielone. Trzeba je doprawić i usmażyć. - wyjęłam je z siatki i odpakowałam.
-Gdzie masz miskę?
-Szafka na dole koło lodówki.- otworzył szafkę i mi podał miskę. Ja automatycznie wzięłam ją od chłopaka i zaczęłam tak zwanie przyrządzać mielone. Trochę soli, pieprzu itp. Patelnia była już na kuchence. Jay polał ją trochę oliwą, wziął ode mnie mielone i zaczęło się smażyć.
-A gdzie masz łyżki? No żeby to jakoś zamieszać. Bo tego trochę dużo wyszło.
-W szufladzie powinny być. - wyjęłam je, podeszłam do kuchenki i zaczęłam mieszać. Szło mi to strasznie.
-Czekaj... To się robi tak. - stanął za mną, chwycił  łyżki w miejscu gdzie były moje dłonie i razem mieszaliśmy mięso. Chwilę tak mieszaliśmy, aż w końcu loczek zabrał się za sos. Przeszył mnie wtedy przyjemny dreszcz. Mieszałam dalej to mięso. W końcu jakoś tak łyżką wywinęłam, że trochę mięsa wylądowało na chłopaka czole. Dosłownie na środku. Ja się zaczęłam potwornie śmiać z tego.
-Przepraszam!- próbowałam mówić przez śmiech. On się na mnie szyderczo spojrzał i podszedł do mnie.
-Zapłacisz za to. - zrobił dosłownie to samo mi i wziął jeszcze jedną łyżkę, ale do buzi.
-I co dobre?- zaśmiałam się zdejmując kawałki mięsa ze swojego czoła.
-No. - stwierdził.- Masz szczęście, że moje loczki są całe. Bo by z tobą gorzej było.
-A nie zlitowałbyś się nad poszkodowaną?
-Nie...- zrobił minę dziecka, które było takim jakby... chuliganem.
-Nawet jeśli ten ktoś ma nogę w gipsie?- zrobiłam maślane oczka.
-No może i bym się zlitował pod jednym warunkiem...
-Jakim?
-Dasz mi skittlesy?
-Szafka nad kuchenką.- chłopak sięgnął po nie i zaczął jeść. - A sos zrobiłeś?
-Tam stoi.- pokazał palcem na garnek.
-A wiesz, że trzeba teraz z mielonym je zmieszać?- uśmiechnęłam się, zdjęłam mielone z patelni i zmieszałam ostrożnie z sosem. Chłopak mi się przypatrywał. Spojrzałam na niego przelotnie.- zmieniłam się jakoś?- zapytałam z lekką niepewnością.
- Trochę.
-Na lepsze? Na gorsze?- uśmiechnęłam się pod nosem
-Lepsze.
-A czym zasłużyłam sobie na taką opinię?- zapytałam z lekką nutką ciekawości
-Bo...- zaczął mu się język plątać we wszystkie strony. - Bo jesteś ładna... jej jakie dobre skittlesy! A wiesz, że mam rybkę? Sos się przypala!- zaczął się dziwnie zachowywać.
-Jay. Sos jest już zrobiony. Co jest? Dziwnie się zachowujesz trochę.
-No bo... no bo chodzi o to...
-No...
-No bo chodzi o to, że...
-Wyduś to z siebie.
-Zakochany w Tobie jestem!- wykrzyknął to i pobiegł przed siebie. Mnie totalnie zamurowało. Z wrażenia myślałam, że się przewrócę. Jay McGuiness powiedział, że mnie kocha! To nie sen! Zgasiłam palnik gdzie była woda na makaron. Wzięłam kule, klucze, ubrałam buta i wyszłam.
-Gdzie on może być?- pomyślałam i wpadłam na pomysł, że może być w parku. Poszłam tam. Była godzina 16:03. Doszłam tam. Siedział na ławce. Miał głowę spuszczoną w dół  i był zgarbiony. Podeszłam do niego powoli.- Ejj... loczek. Czemu wybiegłeś?
-Bo wiem, że ty nic do mnie nie czujesz... masz tylko 15 lat.
-A skąd wiesz co taka piętnastolatka jak ja czuje?- usiadłam koło niego i spytałam łagodnie.
-Właśnie nie wiem. Chcesz cukierka?- zapytał przysuwając paczkę z kolorowymi cukierkami do mnie.
Noo.- uśmiechnęłam się i wzięłam od niego parę cukierków.- Może gdybym faktycznie była odważniejsza, to bym ci powiedziała co czuję...- Mu uniosła się głowa. A ja przeżuwałam cukierki
-To napisz to w SMS-sie.- tak się do niego uśmiechnęłam promiennie, bo samej mi to przez myśl przeszło. Wyjęłam telefon i wystukałam 3 zdania.

     "Czuję to samo co ty do mnie. Tylko nie wiedziałam czy ty coś będziesz czuł. Myślałam... byłam pewna, że to nie możliwe, żeby gwiazda taka jak ty zakochała się w przeciętnej dziewczynie jak ja..."

I wysłałam. W życiu nie byłam w takiej sytuacji... Gdy on odebrał tą wiadomość, oczy mu z orbit wyszły. - Nigdy więcej tak nie myśl, jasne?- wypalił.
- A jak miałam myśleć? Że się wszystko ułoży tak jak mi się spodoba?
-Czasami tak trzeba...- nastała chwila ciszy. - Idziemy zjeść to spaghetti, bo głodny jestem?
-Spoko.- wstałam i wzięłam kule. Ten zamiast iść, wziął mnie na barana < tak jak małe dziecko> kule w ręce i poszliśmy.

________________________________
Zawitał ósmy! Dzisiaj dzień nawet ładny. Słońce świeci, ale jest cholernie zimno... ;/ grrr... Taki rozdział łagodniejszy w wydarzenia, ale obiecuję, że się rozkręci. ;3 Mam nadzieję, że się spodoba. <3



4 komentarze:

Anku ;D pisze...

Aaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!
Ja chcę DALEJ!!!
Fantastyczne ;*

I love nutella ♥ pisze...

Rozdział boski i zapraszam do mnie noedawno założyłam bloga z opowiedaniami o tw : http://do-not-fall-in-love-often.blogspot.com/?m=1

BadCatKillKill pisze...

Normalnie nic dodać nic ująć tylko następny rozdział wyczekiwać!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Unknown pisze...

obudź się to jest prawdziwe życie...koszmar One direction rządzi xD