środa, 13 lutego 2013

Rozdział 63

    * 5 tygodni później .
           Dzisiaj mamy 1 kwietnia 2013 roku. Śniegu jak nie było tak nie ma i raczej już nie będzie. Robi się na dworze coraz to cieplej, ale mimo to deszcz pada. Jak zawsze z resztą. Powinnam się do tego przyzwyczaić, ale jednak to takie proste nie jest.
           Tak jak fakt, że jestem na przełomie drugiego miesiąca ciąży. Brzuch powoli zaczyna się odznaczać, ale go jeszcze nie widać za bardzo. Nikt na szczęście nie zauważył mojego odmiennego stanu. Zawroty głowy przestały mi dokuczać, ale mdłości niekoniecznie. Zazwyczaj z rana  mi się zdarza wymiotować. Za to huśtawka nastroju zaczyna mi porządnie dokuczać. Raz jestem szczęśliwa jak nigdy, a za pięć minut drę się na kogoś bez powodu. Dobija mnie to powoli.
      W tej chwili siedzę u siebie w pokoju. Jestem sama w domu. To się dzieje bardzo często. W końcu tata jako jedyny pracuje na naszą dwójkę. Siedziałam sobie na Twitterze i patrzałam co nowego u gwiazd się dzieje. Nic ciekawego z resztą.
              Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół. Sprawdziłam kto to. Zakryta twarz była. Założyłam łańcuszek na drzwi ograniczający otwieranie.  Delikatnie je uchyliłam.
  - Alex. - usłyszałam bardzo znajomy mi głos, ale nie pamiętałam jednak do kogo on należał.
  - Kto ty? - zapytałam delikatnie.
  - Ja.
  - Ja czyli kto?- zapytałam ponownie.
  - Zayn. - uderzyło to we mnie ze zdwojoną siłą. Nie wiedziałam czy zamknąć mu drzwi przed nosem czy go wpuścić. Postawiłam na to drugie. Jak mnie wkurzy wywalę go na zbity pysk i tyle.
         Zdjęłam łańcuszek i otworzyłam normalnie drzwi. Był w czarnej bluzie z kapturem. Pewnie ukrywał się przez paparazzi.
  - A ty tu czego?- zapytałam i rzuciłam na niego chłodne spojrzenie.
  - Chcę porozmawiać...
  - A mamy o czym? Wybacz Zayn, ale nie jesteś tu zbytnio mile widziany.  - chciałam zamknąć drzwi, ale włożył stopę pomiędzy drzwi a futrynę. Spojrzałam na niego zaskoczona. - Nie dasz za wygraną, prawda? - burknęłam
  - Dobrze wiesz, że nie. - odpowiedział. Jego arogancja mnie leczyła po prostu. Tak mnie to irytowało, że gdybym miała krzesło pod ręką to bym przybiła nim piątkę z jego twarzą.
  - Masz pięć minut. - rzuciłam i wpuściłam go do środka. - Tak właściwie skąd masz mój adres?
  - Jesteś sąsiadką Harrego więc to trudne nie było.
  - Zabije jak tylko go spotkam. - burknęłam pod nosem. - Dobra czego chcesz?- westchnęłam i spojrzałam na chłopaka
  - Przeprosić. - rzucił
  - A co ty kurde Jay jesteś? Przypomniało ci się po 2 miesiącach?- zadrwiłam. Chłopak jednak mówił poważnie. Ja jednak w to za bardzo nie wierzyłam.
  - Na serio przyszedłem przeprosić. To co się wydarzyło w Portugalii nie miało prawa zajścia i to był jednorazowy wybryk. Gdyby nie to to bylibyśmy jeszcze razem.
  - Zayn wierzysz w takie bajki? - spojrzałam na niego. - Poznałam nie gwiazdę na skalę światową, ale tego prawdziwego Zayna, który lubi się bić, pali i zdradza. To nie jest chyba dobry materiał na chłopaka. Jak Perri to pasowało to fajnie, ale ja nią nie jestem, a jeśli tak myślałeś to tylko marnujesz mój i swój czas będąc tu i próbując coś wskórać.
  - Nie o to mi chodziło. Alex ja i Perrie... na tamtym się skończyło. Przyrzekam od tamtej pory nic nie ma.
  - I co po dwóch miesiącach znowu wezwiesz ją, bo rozpiera cię napięcie seksualne? - podniosłam głos.
  - Nie. Alex... Daj nam szanse jeszcze raz. Ostatni. roszę Cię. Obiecuję, że będę lepszym chłopakiem, będę Cię lepiej traktował obiecuję! - zaczął mnie błagać. Nie wiedziałam w tamtym momencie co miałam zrobić.
  - Przykro mi Zayn, ale to nie jest możliwe...- powiedziałam cicho. Chłopak aż zbladł z wrażenia.
  - Dlaczego?
  - Po prostu nie mogę wpakować się w kolejny chory związek, rozumiesz?!- wydarłam się na niego. Nas obojga to zamurowało.
  - Czemu chory?! Jestem jakimś marginesem społecznym czy co?!
  - Nie, ale nie trzeba być marginesem, żeby być w chorym związku, który nawet nie ma przyszłości!- krzyknęłam po raz drugi.
  - Dlatego tak uważasz?!- spojrzał na mnie. Nie dawał za wygraną.
  - BO JESTEM W CIĄŻY IDIOTO!- krzyknęłam po raz ostatni i automatycznie łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
        Usiadłam na kanapie i schowałam twarz w dłoniach. Chłopak zdębiał. Nie wiedział co miał zrobić. Sparaliżowało go to do tego stopnia, że nawet wysłowienie się nie było mu dane na tamtą chwilę.
  - J.. Jak to w cią... ciąży... Z kim?! - podniósł głos.
  - Nie krzycz... - powiedziałam cicho. Co otarłam łzy to spływały nowe. Podszedł do mnie.
  - Kto jest ojcem, Alex? Kiedy to się stało?- zapytał delikatniej.
  - A interesuje cię to?!- spojrzałam na niego zapłakana.
  - Skoro się pytam to chyba tak... Alex...- powiedział łagodnie. Spojrzał na mnie po chwili, jednak ja nie mogłam patrzeć na niego. Czułam jedynie obrzydzenie do tego chłopaka, po tym co mi zrobił.
  - Nie mogę... rozumiesz? Nie mogę!- krzyknęłam. - Za każdym razem gdy patrzę na jakiś post na plotkarskich stronach, gdy sobie to przypominam to wiesz co czuję?! Obrzydzenie! Do Ciebie i przez Ciebie! Dlatego nie mogę! Jedyne co czuję to nienawiść i obrzydzenie!- krzyknęłam po raz kolejny. Chłopaka jak nigdy zamurowało to co mu wykrzyczałam prosto w twarz.
        Wstałam gwałtownie i zrobiłam parę kroków za sofą. Oparłam się o nią ręką. Nie było mi słabo. Po prostu miałam taki nawyk.
  - Jeśli chodzi o to całe zajście to proszę Cię o dyskrecję, okej? To jest moja jedyna prośba. - powiedziałam już spokojniejsza
  - Dlaczego miałbym dochować tajemnicy skoro czujesz do mnie to co czujesz?- zaczął te swoje gierki ponownie
  - Nie zaczynaj gierek, bo nie zamierzam w nie grać. - oznajmiłam krótko. - Chcesz powód dlaczego? To proszę bardzo.  Gdy zerwaliśmy nie powiedziałam żadnemu zakichanemu tabloidowi ani nikomu innemu z wyjątkiem Anne o tym, że zaliczyłeś skok w bok. Wiedzą tylko, że zerwaliśmy, bo po prostu nam się nie układało. Twoje fanki nadal mają Cię za ideał. Dlatego to jest jedyne o co Cię proszę. Tak trudne to jest dla Ciebie?- spojrzałam na niego z trudem.
  - Nie. Dochowam tajemnicy. - powiedział jak automatyczna sekretarka. Ale postanowiłam mu tym razem uwierzyć.
  - Dziękuję. - westchnęłam z ulgą w głosie.
  - Mam tylko jedno pytanie. - przerwał krótko trwającą ciszę
  - Jakie?
  - Dlaczego Jay? - zamurowało mnie po prostu. Usiadłam na oparciu sofy i spuściłam głowę, ale na twarzy miałam cień uśmiechu.
  - To aż tak oczywiste, że to on?- zapytałam.
  - Daj spokój. Przecież to na pierwszy rzut oka widać. Za każdym razem jak patrzałaś na każdą plotkę o Jamesie, może na zewnątrz przemawiała przez Ciebie złość, albo coś jeszcze, ale patrzałaś nawet na jego zdjęcia takim wzrokiem... Jakim obdarza się tylko tą jedyną osobę. I widać, że tą osobą jest on. Nie ja. - powiedział ze smutkiem chłopak. Gdy usłyszałam dwa ostatnie słowa jego wypowiedzi, spojrzałam na niego.
  - Na początku myślałam, że to możesz być ty...- zaczęłam
  - Ale?
  - Ale na samym końcu dałeś mi do zrozumienia, że osobą, którą kocham jest właśnie Jay. I tak było odkąd go poznałam prawie rok temu. I nadal jest.- odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
  - To dlaczego się rozstaliście?
  - Z mojej głupoty...- westchnęłam ciężko. - Długa historia. - dodałam po chwili.
  - Czasami tak jest...- powiedział cicho
  - Skąd ty możesz o tym wiedzieć? Byłeś z niezliczoną liczbą dziewczyn, do których nic nie czułeś. - powiedziałam stanowczo, ale z lekką łagodnością w głosie
  - Bo była taka jedna. - podrapał się po głowie po czym spojrzał na mnie z uśmiechem. - Tak się składa, że akurat z nią gadam- dodał cicho. Mój wzrok powędrował na niego.
  - Co ty bredzisz? - wstałam. - Zayn nie jestem tą osobą i uświadom to sobie wreszcie.
  - Skąd to wiesz? Nie znasz mnie na tyle, żeby wiedzieć co do kogo czuję.
  - Im dalej w las tym więcej drzew... - westchnęłam. - Nie wiem co czujesz. Nie jestem jasnowidzem, czarodziejką, ani nikim innym. Ale ja nie jestem tą osobą. Wbij to sobie do głowy. - powiedziałam patrząc na niego. Chłopak nie dawał za wygraną.
  - Gdybyś dała mi szanse...
  - Gdyby szafa miała sznurek to by byłą windą. - przerwałam mu. - Ta rozmowa nie ma najmniejszego sensu...
  - Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytał zaskoczony.
  - Żebyś opuścił mój dom. - oznajmiłam krótko, zwięźle i na temat.
  - Alex...
  - Zayn nie ma nas. To się skończyło, rozumiesz? Cała ta szopka z przeprosinami... Nie oczekuję tego. Tylko świętego spokoju. Jeśli zakończyliśmy to wszystko to myślałam, że dasz mi spokój, a nie będziesz się pojawiał i znikał jak Harry Potter. - chłopak się delikatnie do mnie zbliżył.
  - To nie tak miało wyglądać... - powiedział cicho i zbliżył się do drzwi.
         Otworzył je, ale zamiast wyjść szybko podszedł i mnie pocałował, a potem wyszedł. Usłyszałam tylko trzask drzwi. To co zrobił przed chwilą... Stałam tam przez pięć minut jak wryta. Przez ten czas mogło by się walić i palić, a ja bym i tak nie zareagowała. Po chili jednak ocknęłam się i usiadłam na kanapie.
    - Co to właściwie było?- zapytałam sama siebie. Żeby o tym nie myśleć włączyłam telewizor i włączyłam kanał muzyczny MTV.
       Wstałam i zaczęłam robić sobie jedzenie, bo poczułam jak burczy mi w brzuchu. Miałam niebywałą ochotę na frytki. Wyjęłam z zamrażarki paczkę z frytkami. Poczekałam, aż się piekarnik rozgrzeje do 220 stopni.  Gdy to już się stało wsypałam dwie garści na blachę i zaczęły się smażyć. Resztę z powrotem umieściłam w zamrażarce i dane mi było jedynie czekać na to, aż posiłek będzie gotowy.
        Gdy piekarnik dał już znak, że frytki są gotowe, szybko wyjęłam je na talerz, posoliłam, polałam ketchupem, a piekarnik wyłączyłam.
       Usiadłam przy stole i zaczęłam zajadać. Byłam tak potwornie głodna, że pochłonęłam to wszystko w pięć minut! To było nienormalne! Zawsze posiłki jadłam przez 15-20 minut, a teraz pięć.
    Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
  - Czy on mi da spokój?!- otworzyłam gwałtownie drzwi - Czego?!- spojrzałam, a tam...


________________________________
Dzień dobry :D
Tym razem dłuższy mi wyszedł ,ale pewnie jakościowo mi nie wyszedł... Znowu ;c
Dzień ogólnie fajny by był gdyby nie moja zakichana siostra! ;/
No ale cóż... uroki bycia młodszym daj palec weźmie rękę... ;x


Brak komentarzy: