czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział 64

       Otworzyłam gwałtownie drzwi i wyparowałam z tekstem.
  - Czego?! - zapytałam wrednie, ale to nie był Zayn tylko Nareesha. Zamurowało mnie troszkę.
  - Ładnie witasz swoją kuzynkę. -zaśmiała się mulatka
  - Przepraszam myślałam, że to ktoś inny. - podrapałam się po głowie i zaśmiałam się nerwowo. Wpuściłam ją.  - Taka rodzinna szczerość. Dlaczego nie jesteś z chłopakami w trasie? - spojrzałam na dziewczynę, która akurat zdejmowała ubrania wierzchnie. Dziewczyna była przybita. - Nareesha, co się stało? - podeszłam do niej zaniepokojona.
    Dziewczynie dosłownie broda latała. Szybko podeszłam do niej i ją przytuliłam. Nareesha rozpłakała się.
  - Już... Cicho...-przytulałam ją cały czas.  - Co się stało? - usiadłyśmy na sofie.
  - No bo... Pokłóciłam się na tyle z Sivą na tyle, że... że chyba zerwaliśmy...- dalej usłyszałam tylko szlochanie dziewczyny. Tak mi jej szkoda było. Dałam jej chusteczki.
  - A o co poszło? - zapytałam delikatnie.
  - O wszystko. O Jay'a, O ciebie o nas... O wszystko dosłownie...
  - I takie błahostki was poróżniły? Nareesha...
  - Ja to wiem, ale weź jemu to przetłumacz. to zupełnie tak samo jakbyś gadała do słupa!- podniosła głos, ale po chwili znowu było słychać jej szlochy.
  - Dorwę gada to utłukę na miejscu... - burknęłam. Po tym nic nie powiedziałam.
  - A gdzie jest wujek? - zapytała zaskoczona
  - W delegacji. Jakieś 3 tygodnie go nie będzie, jak nie dłużej. - westchnęłam ciężko.
     3 godziny spędziłam na tym, że pocieszałam Nareeshę i obiecałam jej, że pogadam z Sivą jak wrócę... To będzie ciekawe doświadczenie biorąc pod uwagę to, że z miesiąca na miesiąc robię się coraz to grubsza. Nic oczywiście jej nie powiedziałam. I tak jedna z najmniej odpowiednich osób zdążyła się dowiedzieć od samego źródła o tym, iż jestem w ciąży. Teraz jedyne co mi pozostało, to czekanie na moment kiedy ten idiota komuś wygada. Takie coś było najgorsze.
    Dochodziła powoli godzina 19. Nareesha poszła do domu. Była w tak paskudnym stanie psychicznym przez tego idiotę, że gdybym go spotkała dzisiaj na drodze, nawet wiedząc, że to jeden z moich idoli, to bym go w pył rozniosła. Usłyszałam ponowne pukanie do drzwi tym razem.
      Otworzyłam je, a tam Zayn. Z czerwonymi różami. Ten widok mnie zwalił z nóg.
  - Nie dasz mi spokoju, prawda- zapytałam
  - Nie. - odpowiedział z uśmiechem. - Daj mi szansę, proszę Cię Alex. Postaram się być dobrym chłopakiem, przysięgam. - powiedział patrząc na mnie błagalnym wzrokiem. Nie miałam serca po prostu mu odmówić.
      Wpuściłam go do środka. Chłopak zdjął kurtkę i wręczył mi bukiet pięknie pachnących róż.
  - Dziękuję. - uśmiechnęłam się, po czym zaraz je do wody wsadziłam. Zrobiłam sobie i jemu kubek gorącej herbaty i usiedliśmy w salonie. Na początku było dosyć niezręcznie, ale ciszę przerwał chłopak swoim pytaniem.
  - Dasz mi szansę? Ostatnią?- spojrzał mi w oczy, przy czym ja swój wzrok wpuściłam i patrzałam się w podłogę. Zastanawiałam się co mam zrobić. Dać mu tą cholerną szansę czy wygonić go.
  - Pod jednym warunkiem. - oznajmiłam z powagą patrząc na niego.
  - Jakim? Zrobię wszystko.
  - No dobra mam dwa warunki. - spojrzałam na niego.
  - Jakie?
  - Pierwszy. Nie powiesz nikomu o tym, że jestem w ciąży do momentu, aż sama nie postanowię komuś tego powiedzieć.
  - Obiecałem, więc nie powiem. A jaki jest drugi? -zapytał z uśmiechem.
  - Jeśli chociaż zobaczę, że Perrie się koło Ciebie kręci, albo jakaś inna dziewczyna to od razu z nami koniec, jasne?- spojrzałam z powagą i oznajmiłam drugi warunek . Chłopak bezproblemowo się zgodził i mnie przytulił mocno.
       Ale mi jak to mi, zebrało się na wymioty i pobiegłam szybko do łazienki. Chłopak zaraz za mną pobiegł. Spuściłam wodę i zdążyłam wypłukać jamę ustną. Chłopak podał mi ręcznik. Wytarłam twarz.
  - Przepraszam. Mdłości mi nadal nie przeszły. - oznajmiłam krótko. Westchnęłam ciężko.
  - Nic się nie stało. - odpowiedział uśmiechnięty. Ta czynność wyczerpała mnie całkowicie usiadłam wygodnie na kanapie i popijałam swoja herbatę. Chłopak był nieco zdezorientowany w tym co się u mnie dzieje, ale starał się tego nie okazywać.
  - Wiem, że nie wiesz za bardzo jak mi pomóc, ale nie musisz się o mnie martwić. Daję radę. - uśmiechnęłam się ciepło do Zayna. Chłopak przy mnie kucnął.
  - Ja kto nie muszę?- odgarnął pasmo włosów z mojego czoła. - Będę. To moje zadanie. - uśmiechnął się. Te słowa wywołały u mnie uśmiech. Patrzeliśmy sobie w oczy. Chłopak delikatnie musnął moje usta.
  - No niech Ci będzie. - uśmiechnęłam się delikatnie. Nagle zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni. Tata. - Cicho bądź na razie. - odezwałam się. Odebrałam go. - Halo? Cześć tato. Nie nie przeszkadzasz. Dopiero 19:30 a co? Nie no spoko jadłam przed chwilą. Kanapki z dżemem truskawkowym. Tak. Wiem. A kiedy wrócisz?- gdy usłyszałam odpowiedź to moja mina z uśmiechniętej stała się na smutną. - Jak to dopiero w połowie maja? Tato! Mam być sama przez półtora miesiąca?! Nie jestem zdenerwowana tylko zaskoczona. No dobrze. Nareesha u mnie była  dzisiaj. Długo by gadać. Pokłóciła się z Sivą i to dało taki dym jak nigdy. Tak wiem. Kiedyś na pewno. Dobrze. Ja Ciebie też, tato. Pa. - rozłączyłam się i rzuciłam telefon na stół do kawy.
  - Coś złego? - zapytał ciekawy
  - Taty nie będzie aż do połowy maja. Po prostu szlag mnie trafia! - podniosłam głos.
  - Alex spokojnie...
  - Jak spokojnie?! Była mowa tylko o trzech tygodniach, a nie o sześciu! Zajebiście po prostu...- warknęłam wkurzona i wstałam.
        Wzięłam opróżnione kubki do pozmywania. Gdy to zrobiłam, emocje wzięły górę nade mną. Byłam tak potwornie zła na ojca, na jego zakichanego szefa. Na wszystko byłam zła. Dosłownie i w przenośni. Gdyby ktoś mnie w tamtym momencie wkurzył, to by już nie żył. Chłopak do mnie podszedł i mnie przytulił. Trochę się uspokoiłam, ale nadal byłam zła.
  - Nie denerwuj się, dobrze?- zapytał delikatnie
  - Nie obiecuję. Huśtawka nastroju to bagno...- westchnęłam ciężko.
       Poszliśmy sobie obejrzeć jakiś film. Opierałam się przy komedii, a Zayn przy jakimś romansidle.
  - Nie ma mowy. Chcę się pośmiać.- powiedziałam
  -  I tak wiem, że chcesz romansidło.
  - Nie? - zrobiłam na niego taką minę. - Dobra papier kamień i nożyce. Gramy do trzech.- powiedziałam
  - Dobra. - zaśmiał się.
  - Raz, dwa, trzy! - wygrałam papier owinął kamień. Kolejne dwie rundy jednak przegrałam i wypadło na jego. Wybrał film zupełnie mi nieznany. Gustu do filmów to on jednak nie miał. Był potwornie nudny, że w połowie odpłynęłam.
     Rano obudziłam się w swoim łóżku. Zerwałam się gwałtownie. Wyciągnęłam ręce do przodu i ziewnęłam. Zaraz do pokoju wparował mulat ze śniadaniem.
  - Ooo. Już nie śpisz?
  - Sorry, że wczoraj odpłynęłam. - uśmiechnęłam się zakłopotana.
  - Nic się nie stało. Nudny był.
  - Przez grzeczność nie zaprzeczę. - zaśmialiśmy się oboje. Chłopak postawił na łóżku stoliczek, a na nim były same dobre rzeczy. Sałatka z jabłek, bananów, pomarańczy i winogrono z ciepłą herbatą, a dla niego jajecznica smażona na bekonie.
  - Nie wiem, jak dziewczyna w ciąży ma się odżywiać, ale starałem się. -posłał mi ciepły uśmiech
  - Dziękuję. - odwzajemniłam ten uśmiech i zaczęłam jeść.
         Smakowało mi jak nigdy, ale tym razem udało mi się zjeść w bardziej normalnym czasie, a nie dwie minuty i tego na talerzu już nie ma. Oczywisty był fakt, iż smakowało mi i to nawet bardzo.
  - No dobrze to ty sobie leż, a ja tym czasem posprzątam. - takie słowa z ust Zayna mnie zamurowały i to totalnie.
     Ja jak to ja nie posłuchałam go i poszłam się ogarnąć. Umyłam, wysuszyłam i ułożyłam włosy, a po krótkim prysznicu założyłam na siebie szare dresy i czarną bluzę. Po odbyciu nieco długiej porannej toalety, zeszłam na dół. Zayn buszował w kuchni. 
  - Czego szukasz? -zapytałam
  - Kawy.- odpowiedział szybko
  - Druga szuflada koło kuchenki. - uśmiechnęłam się i napiłam się wody prosto z butelki. Chłopak sprawnie obrządził się z czajnikiem i zrobił sobie kawę. - Tak wcześnie już kawę z dwóch łyżeczek pijesz?- zapytałam zaskoczona.
  - Jak wcześnie? - zaśmiał się. - Dochodzi dwunasta. Spałaś jak zabita. - zrobiłam na niego duże oczy.
  - To ile ja spałam?- zapytałam zdziwiona
  - Gdzieś około trzynaście godzin. - uśmiechnął się. Walnęłam dłonią w czoło.
  - Cholera jasna! Przecież o 12:30 mam lekarza. - pobiegłam szybko na górę i ubrałam rurki i tunikę. Chłopak za mną przybiegł.
  - Jakiego?
  - Ginekologa. Zaspałam. Wrócę za godzinę lub półtora. - pobiegłam szybko na dół.
       Ubrałam szybko adidasy i kurtkę i jak burza wyszłam z domu zostawiając chłopaka samego. W dziesięć minut znalazłam się pod kliniką. Weszłam do środka. Jak zwykle jakieś zamieszanie było.  Zdjęłam kurtkę i poszłam na drugie piętro. Musiałam chwilę poczekać, bo  jedna dziewczyna była przede mną. Punktualnie o 12:30 weszłam do gabinetu.
  -Dzień dobry. - powiedziała miło pani doktor.
  - Dzień dobry.
  - Jak się dzisiaj czujemy?
  - Mdłości i huśtawka nastroju się dzielnie mnie trzymają. - uśmiechnęłam się.
  - Niedługo powinno Ci to minąć. To sprawdzamy co u maluszka?
  - Sprawdzamy, sprawdzamy... - uśmiechnęłam się delikatnie i położyłam na kozetce. Podwinęłam bluzkę, a kobieta posmarowała brzuch jakąś maścią i zaczęła jeździć urządzeniem po brzuchu. Usłyszałam nagle "bum bum,bum bum". Spojrzałam na kobietę.
  - To kochana co słyszysz to bicie serduszka twojego maluszka. - uśmiechnęła się. Ja tym bardziej. Łzy naleciały mi automatycznie do oczu, ale nie spłynęły.
  -  Wszystko z nim w porządku?- zapytałam z nadzieją
  - W jak najlepszym. Następna kontrola dopiero za 3 tygodnie. Będzie to akurat na przełomie drugiego i trzeciego miesiąca. Staraj się jak najmniej denerwować.
  - Postaram się.
  - A jak z odżywianiem? - spojrzała na mnie
  - Dbają o mnie jak nigdy. Wie pani owoce we mnie wpychają i tym podobne. - uśmiechnęłam się -
  - No i bardzo dobrze. - posłała mi serdeczny uśmiech. Oczyściłam swój brzuch z maści i go zakryłam. - Nie zapominaj proszę o braniu witamin.
  - Jakich witamin?- spojrzałam na kobietę.
  - Z różnymi suplementami. Przepiszę ci i je kupisz, dobrze?
  - Dobrze.- potaknęłam. Kobieta wypisała mi receptę. Wyszłam z gabinetu i poszłam prosto do apteki. Była ta cała znajoma Anne więc żadnego problemu nie było.
  - Jednak w ciąży jesteś?- zapytała z uśmiechem
  - Tak. Ale daję radę. Jak na razie.- westchnęłam. Kobieta bez słowa podała mi pudełko, za które zapłaciłam.
      Po umówionej godzinie wróciłam do domu.Zdjęłam ubrania wierzchnie i buty i pomaszerowałam do kuchni. Rozpakowałam pudełko i przeczytałam na pudełku w jakich porach brać tabletkę.
  - Cześć.- powiedział znienacka.
  - Cześć, cześć. - uśmiechnęłam się. Chłopak ucałował mnie w policzek. Ja dalej czytałam
  - A co to za tabletki?
  - Dla ciężarnych. Witaminy uzupełniające. - uśmiechnęłam się.
  - Chcesz coś do jedzenia lub picia?- spojrzał na mnie
  - Nie. Głodna nie jestem. - cały czas miałam przyklejony uśmiech na twarzy. Spojrzałam na niego. Oczy mi się błyszczały.
  - A co jest powodem Twojego uśmiechu?- zapytał ciekawy. Odłożyłam pudełko na bok i oparłam się na blacie.
  - Możliwość usłyszenia bicia serduszka dziecka. - wyszczerzyłam ząbki do niego. Zaraz mi łzy poleciały po policzkach. Chłopak mnie przytulił mocno...


___________________________________
 Witam w cudowny czwartek :D
No może nie aż tak cudowny ze względu na pogodę. Bynajmniej u mnie :c
Co do rozdziału to nie bijcie mnie za niego ;/ wiem po raz kolejny mi nie wyszedł i macie mnie ochotę zadźgać zapewne.
Wiecie co? No właśnie ja też nie wiem ;x
Do następnego! :)

Brak komentarzy: