- Coś się stało? - zapytałam
- Nie masz Skittlesów. - powiedział ze smutkiem loczek
- Przepraszam. Muszę się zdrowo odżywiać. Ale sprawdź jeszcze nad kuchenką tą szafkę. Mogą tam być jeszcze o ile ja ich nie zjadłam.- zaśmiałam się.
Chłopak od razu zaczął poszukiwania i o dziwo je znalazł. Posłał mi szyderczy uśmiech i dosłownie po pięciu sekundach cukierków już nie było. Z Anne miałyśmy otwarte buzie z wrażenia.
- Ech. To było dobre. - westchnął uśmiechnięty i powrócił do smażenia naleśników.
Po paru minutach cała nasza trójka zasiadła do stołu i zaczęliśmy zajadać. Najszybciej z nas opróżnił talerz oczywiście Jay.
- Takie pytanie. Ty w ogóle coś w nocy spałeś?- spojrzałam na niego i zapytałam z pełną buzią.
- Trochę tak. A po za tym nie mów z pełną buzią Alexandro. - zaśmiał się, a zaraz za nim
Anne. Przymrużyłam oczy na niego i się uśmiechnęłąm.
Gdy zjadłam chciałam wstać i posprzątać, ale oczywiście dostałam surowy zakaz od loczka i przyjaciółki.
- O nie nie nie nie. Ty idź się ubrać i w ogóle i, a ja tu posprzątam.
- Jay. Ciąża to nie jest choroba. - zasmiałąm się nerwowo. - Normalnie przecież mogę funkcjonować. No może z wyjątkiem biegania i denerwowania się, ale tak to mogę wszystko. - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. - Proszę nie róbcie ze mnie kaleki, bo nią nie jestem. - ich zamurowało, a ja swobodnie poszłam do zlewu i po sobie pozmywałam. Potem wzięłam ich talerze i zrobiłam dosłownie to samo co z poprzednimi.
Zadowolona z siebie poszłam na górę i odbyłam tak zwaną poranną toaletę. Ubrałam rurki. Niestety powoli wracałam w obwodzie do starego rozmiaru, ale i tak jeszcze będzie większy. Pasowały na mnie prawie jak ulał. Reszta to jużposzło z górki. Włosy umyłam i wysuszyłam, a pozostawiłam je pofalowane. Postawiłam na luźną czarną bluzkę. Wszystko było już w porządku.
Po odbyciu takowych czynności, poszłam do pokoju i zaścieliłam ładnie łóżko. Podłączyłam swój telefon do ładowarki, bo był już na padnięciu. Zeszłam uśmiechnięta na dół.
- Co robicie?- zapytałam pogodnie gdy zastałam ich w salonie.
- A nic. Ja już się będę zbierał do domu. Później Cię odwiedzę. - posłał mi ciepły uśmiech.
- Okej. Tylko ani słowa chłopakom ani Nareeshy, dobrze? - spojrzałam na niego z powagą.
- Dobrze, dobrze. - odwzajemnił uśmiech i ucałował moje czoło po czym poszedł sobie. Ta czynność z jego strony wbiłą mi stopy w podłogę. Chwilę stałam tam i patrzałam się na drzwi. Anne na szczęście pomachała mi dłonią przed oczami i się ogarnęłam.
- Dziewczyno wyglądałaś przez tę chwilę jak zombie. - stwierdziła lekko przerażona. Zrobiłam na nią tak zwane WTF i się zaśmiałam.
- Ale tak właściwie to co to było?- spojrzałam na nią i pokazałam ręką na drzwi. Dziewczyna mało co nie zabiła mnie śmiechem.
- Wy na siebie jeszcze lecicie. - poklepała mnie po ramieniu.
- Jaja sobie robisz. - parsknęłam. - Ja i Jay? Pff! Proszę Cię. - zasmiałąm się nerwowo.
- I tak wiem, że łżesz w żywe oczy. - odezwała się z kuchni.
- A po czym to poznajesz?- zmrużyłąm oczy i na nią spojrzałam
- Twoje niewinne "pff" cię zdradziło. Zawsze tak robisz, gdy kłamiesz. - zaśmiała się.
-Pff! Wcale nie!
- Aha! I znowu. - krzyknęła entuzjastycznie
- Niech to szlag. - mruknęłam pod nosem i się zaśmiałam. Podeszłam do lodówki i z przyzwyczajenia ją otworzyłam. Popatrzałam co jest i ją zamknęłam. - Muszę iść po zakupy. - stwierdziłam po krótkim namyśleniu.
- Hahaha! Nie...- powiedziała dziewczyna i spod blatu wyciągnęła dwie siatki zakupów. Zrobiłam na niąduże oczy.
- Jakim cudem?! - poniosłam głos zaskoczona.
- Tajemnica rządowa. - zasmiała się, wypakowała zakupy i ułożyła wszystko w odpowiednich szafkach i półkach w lodówce.
- Ile razy ty u mnie byłaś, że ty wiesz gdzie co mam?- zaśmiałam się pogodnie. Dziewczyna uśmiechając się nie odpowiedziała na moje pytanie.
- Uwierz mi za dużo. - w końcu usłyszałam daną odpowiedzieć na temat i się obie zaśmiałyśmy. Usiadłam sobie na kanapie, nogi wyciągnęłam na stolik do kawy i włączyłam TV.
- Nie ja nie mogę siedzieć. Idę na spacer. - zaśmiałam się. - Idziesz ze mną?
- A mogę iść. - uśmiechnęła się szeroko. Ubrałyśmy obuwie i bluzy i opuściłyśmy dom. Upewniłam się czy jest dobrze zamknięty i mogłyśmy iść.
- Telefonu nie biorę. Nie przyda mi się. - stwierdziłam krótko i ruszyłyśmy przed siebie. Przemierzałyśmy różne ulice. Nie wiadomo jak i kiedy dotarłyśmy do London Eye. Oparłyśmy się na barierkach przy rzece i rozmawiałyśmy.
- Takie pytanie. Jak mu powiedziałaś?- zapytała z ciekawością. Zaczerpnęłam powietrza i zaczęłam jej po kolei wszystko opowiadać.
- No i wtedy gdy się zapytał, połozyłam jego dłoń na swoim brzucu i dosłownie wtedy poczułam pierwsze ruchy dziecka. - uśmiechnęłam się ze łzami szczęścia w oczach. Dziewczyna je też miała.
- Jakie to słodkie! A on je też poczuł?
- Chyba tak, bo zaraz po tym zrobił na mnie duże oczy i wypytywał się o szczegóły. - dodałam z uśmiechem na twarzy.
- To są tylko moje przemyślenia. Może to i dobrze, że spodziewasz się tego dziecka i to ON jest właśnie jego ojcem. Może tak właśnie miało być ...
- Może... Przynaję Ci tu racje. Nic nie dziejhe się tutaj bez przyczyny. - usmiechnęłam się przelotnie.
Dalej stałyśmy tam w ciszy i wsłuciwałam sięw szum powietrza, odgłosy miasta i wszystkiego co działo się wokół. Był to jeden z najprzyjemniejszych momentów tego dnia.
Po pięciu minutach stania nad rzeką poszłyśmy sobie dalej. No może nie dalej, bo wylądowałyśmy w parku przy slepie pani Taylor. Usiadłyśmy na ławce przy placu zabaw gdzie bawiły sie małe dzieci. Przypatrywałąm się im.
- I pomyśleć, że to będę ja za dwa lata. - zaśmiałam się. Dziewczyna siedząca obok się przelotnie uśmiechnęła.
- Wiesz... Zawsze możesz postarać sięo drugie dzieco z Jay'em jak jużto będzie na świecie. - szturchnęła mnie. Zaśmiałam się głośno.
- Jak się zejdziemy to może... Nie nie ma takiej opcji. Najpierw muszę urodzić jedno. - stwierdziłam. Ktoś zaszedł mnie od tyłu i dał buziaka w policzek. Zaskoczona się obróciłam i zobaczyłam loczka. - A ty co tu robisz?- zaśmiałam się nerwowo w obawie, że usłyszał moją rozmowę z Anne.
- A tak chciałem sobie przyjść. Nie zapominaj, że jesteś prawie na przeciwko twierdzy The Wanted. - wskazał pacem na dom, w którym nie byłam prawie od roku.
- A no fakt. - uśmiechnęłam się.
- A i to dla Ciebie. - wręczył mi pięknego żółtego tulipana. Posłałąm mu serdeczny uśmiech.
- Dziękuję jest śliczny. - oznajmiłam szczerząc do niego ząbki.
- Ale Anne też taki dostanie. - uśmiechnął się i dał Anne podobnego.
- A z jakiej to okazji?- zapytała się zaskoczona. Chłopak lekko zakłopotany podrapał się po głowie.
- Okej. Nieśmiałego Jay'a widzę dopiero poraz drugi w moim życiu i po raz drugi jestem tego świadkiem. - stwierdziłam gdy chłopak nadal nie odpowiedział tylko się uśmiechnął i słodko spuścił głowe. Dziewczyna nic nie odpowiedziała.
- Jak się czujesz?- zapytał
- A dobrze. Dziękuję. - spojrzałam na niego. Było niezręcznie trochę, bo Anne zamilkła jak posąg.
- Wiecie co? Ja pójdę do domu. Nie gadaliście dosyć sporo, a ja wam przeszkadzam. - powiedziała nagle i się oddaliła od nas.
Mnie wbiło w tamtym momencie w ławkę. Spojrzałam na Jay'a, a on na mnie , a potem jeszcze raz spojrzałam na dziewczynę, która była już dosyć daleko.
- Co to miało być?- zapytałam i spojrzałąm na niego. Chłopak bezradnie wzruszył ramionami...
___________________________
Dobry wieczór. ; )
Przperaszam za opóźnienie, ale miałam dużo gości dzisiaj i nie ogarniałąm , a komputer był okupowany przez siostrę. ;/
No to tak. STOO LAT PAMELA! <3 NASZA SWEET 16! :D
Tak wiem skaładałam Ci życzenia milion razy, ale musiałam głupolku :*Tak czy owak nie skomentuje rozdziału bo wiecie co sądzę, ale fajnie by było gdybyściue WY napisali co sądzicie ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz